- Dołączył: 2006-03-11
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 1695
20 lutego 2009, 09:43
Witam!
Szukam sojuszniczek w walce z kilogramami wśród mam karmiących.
W ciąży przytyłam 23 kg, teraz czas na ich zrzucenie i powrót do normalnej wagi, bo przed ciązą tez nie było najlepiej ;)
21 kg zniknęło w ciągu 8 miesięcy, teraz chcę przyśpieszyć chudnięcie i na roczku synka wystąpić w seksownej sukience w rozmiarze 38 ;)
Ja od tygodnia jestem na diecie smacznie dopasowanej - wcześniej próbowałam ograniczać jedzonko np. kolacje i słodycze.
Są tu jeszcze jakieś karmiące mamy?
- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 4562
5 listopada 2009, 10:23
Marta no Danielek oczywiście z tego wszystkiego był najbardziej wysmarowany, a najbardziej włosy i nie mogłam tego domyć
- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 4562
5 listopada 2009, 10:35
Klemensik to ja ostatnio ryczałam(co płacze naprawdę rzaaaadko), jak przeczytałam artykuł na Onecie "Małych świętych obcowanie"o umierających dzieciach i ich rozmowach z rodzicami.
Wkleję wam urywki:
O rozmowach najtrudniejszych
W książce ks. Pawła będzie o najtrudniejszych rozmowach i pytaniach.
Będzie o Kacprze, czterolatku. Po chemiach, szpitalach, poprawach, w
końcu poczuł się naprawdę dobrze. I wypisali go do domu na przepustkę.
Fajnie było. Kacper bawił się, jak chciał, skakał po pokoju. Ojciec,
rozbawiony, zadał ulubione pytanie: "No, Kacper, a kim ty zostaniesz,
jak dorośniesz"? Wiedział, co usłyszy, bo Kacper zawsze odpowiadał:
"Dzidziusiem". Tym razem na chwilę przystanął, złożył ręce na krzyż i
powiedział spokojnie: "No jak to, kim będę? Za kilka dni będę pochowany
w grobie". I wrócił do zabawy. Kilka dni potem powiedział ojcu: "Nie
martw się, wszystko będzie dobrze. Tylko trzeba bardzo kochać Pana
Jezusa". Zmarł na jego rękach. Tata mówi, że to Kacper przygotował
tatę, a nie tata Kacpra. (...)
I trzeba wiedzieć, kiedy rozmowę przerwać. Ks. Paweł pamięta Adasia,
5-latka, który tylko raz zapytał, jak to będzie. I raz mu mama
odpowiedziała, że "przyleci piękny ptak po ciebie i będziesz razem z
babcią i dziadkiem czekał na nas". Gdy choroba postępowała, a mama
chciała synka lepiej przygotować, chłopiec zawsze rozmowę ucinał. Tylko
przed samą śmiercią odezwał się niepytany: "Był u mnie Pan Jezus.
Powiedział, że będzie dobrze".(...)
Ks. Paweł widział też rodziców, którzy stojąc przy łóżku dziecka, od
rana do nocy zagrzewali do "walki". "Ty walcz! Dla nas! Ty się nie
poddawaj!". Tak było z Marzeną, 13-latką. Rodzice "walczyli" z nią i za
nią nawet wtedy, gdy trwała agonia. Płytki oddech, przytomna,
nieprzytomna. Odchodziła, a mama nad jej łóżkiem krzyczała: "nie wolno
ci!". Marzena więc wracała i nadal "walczyła": parametry nadludzkim
wysiłkiem wyrównywały się. I tak cztery razy. W końcu, po rozmowach z
lekarzami, mama pozwoliła jej odejść. Dziewczynka, umęczona poczwórnie,
umarła.
Karolina, 14-letnia jedynaczka, której rodzice zawsze dawali wszystko,
a nie mogli dać zdrowia, kiedyś zrobiła ks. Pawłowi prezent: taką
śmieszną szpitalną rybkę z wenflonów. "Powiedz im, że gdy będę
umierała, nie chcę respiratora" – poprosiła. Domyślała się. Gdy była
już nieprzytomna, tata cały czas szeptał: "Nie rób nam tego, nie
zostawiaj nas"! Więc ks. Paweł musiał w końcu zapytać: "Jesteście w
stanie wypełnić ostatnią wolę córki"? Ojciec miotał się, wchodził na
salę, wracał, wchodził. "Jeśli chcesz, możesz odejść" – powiedział w
końcu. Karolina czekała na te słowa. Umarła kilka minut potem. (...)
Ania miała 10 lat, była pogodna i radosna. W szpitalnej sali zawsze
miała wielu gości. Któregoś wieczoru opowiadała mamie, co się u niej,
przez cały dzień, na oddziale działo. "Byli u mnie pani nauczycielka, a
potem wujek Janek. A potem przyszła Joasia i powiedziała, że jeszcze po
mnie przyjdzie". Tyle że Joasia od kilku dni nie żyła, a Ania o tym nie
wiedziała. Joasia przyszła po Anię kilka dni później... Takie małych
świętych obcowanie, w które my – wierzący racjonaliści – nie wierzymy.
Źródło: Onet
- Dołączył: 2009-03-02
- Miasto: gdzieś
- Liczba postów: 13226
5 listopada 2009, 11:41
Madzianna, zawsze mam oczy na mokrym miejscu, nie rób mi tego...
Aja, też włączam tę funkcję w aparacie, ale ona jakoś zaskoczyć nie chce, dlatego tak mało moich zdjęć.
- Dołączył: 2007-03-08
- Miasto: Sosnówka
- Liczba postów: 3098
5 listopada 2009, 12:06
No to Madzianna pojechałaś. Ze względu na nerwicę którą kiedyś leczyłam , nie szukam i nie czytam takich tekstów. No ale nie moglam pominąć tego wpisu. Dzieci są bardzo mądre.Gdy spojrzę na moje maluchy i przytulam je aż mnie ściska w dołku z miłości i chce mi się wyć z radości że je mam. I dokładnie pamiętam jak się leczyłam i byłam taka pusta w środku. Nie czułam nic. Nie mogłam płakać.Widziałam jak mąż tuli małego a ja choć przytulałam i wiedzialam że kocham Antka - bo to było przed Kajtkiem - nie mogłam wykrzesać nic z siebie. Szklany mur. okropne. Ale najważniejsze że minęło i błagam Boga żeby nie wróciło!!!
- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 4562
5 listopada 2009, 12:09
Klemensik, a czym jeszcze objawiała się ta nerwica?
- Dołączył: 2009-02-06
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 3197
5 listopada 2009, 12:50
strasznie wzruszające i "smutne" historie, łzy cisną sie do oczu. nie wiem co powiedzieć...
- Dołączył: 2007-03-08
- Miasto: Sosnówka
- Liczba postów: 3098
5 listopada 2009, 13:01
Lęk przeokropny nie wiadomo skąd. Do tego stopnia, że nie mogłam być sama. Bałam się że jestem chora psychicznie i mogę sobie coś zrobić lub dziecku - to było najgorsze. Zero uczuć pozytywnych. Okropna bezsenność. Uczucie pustki. Ogromny ból psychiczny, ból duszy. Nie wiem jak to opisać bo tego się nie da opisać.
- Dołączył: 2009-01-03
- Miasto: Domek
- Liczba postów: 4562
5 listopada 2009, 15:03
Klemensik i jak, czym, u kogo to leczyłaś?
- Dołączył: 2009-01-27
- Miasto: Wieliczka
- Liczba postów: 2195
5 listopada 2009, 21:18
klemensik najważniejsze,że choroba za Tobą,życzę,żeby nie wróciła!!!
Co do artykułów o chorych dzieciach- ja nawet nie czytam. Raz czytałam tylko blog matki dwulatka chorego na chłoniaka. Na bieżąco. Potem była cisza i wpis,że malutki przegrał walkę z chorobą. Ryczałam pół nocy,choć dziecka na oczy nie widziałam. A potem miałam fobię, doszukiwałam się chorób w Izie (Piotrka jeszcze nie było). W końcu mąż mi wojnę zrobił,że wpadam w paranoję,zabronił mi czytać takie rzeczy. I chyba ma rację... :(
z weselszych tematów- my też mieliśmy przygodę z Sudocremem,jak Iza miała niecałe 2 latka. Nie wiem,czy opisywać szczegóły
Tak oględnie napiszę,hihi. Iza bawiła się w łazience, spinaczami do bielizny chyba. My chcieliśmy wykorzystać,że jest bardzo zajęta i czmychnęliśmy na chwilkę do sypialni
Jak wróciliśmy,to Iza dalej była baaardzo zajęta. Sudocremem. Wysmarowana była ona,ubranko,włoski,buzia, wszystko wokół,ręczniki,ściany itp. Ładnie nas załatwiła 
- Dołączył: 2008-06-17
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 7660
6 listopada 2009, 00:48
klemensik - ja też ten film oglądałam i chusteczek parę poszło. Takie filmy mają teraz szczególny wydźwięk, bo już mamy swoje dzieci i człowiek się zastanawia co by było gdyby i nas to spotkało...
Madzianna - i ja się poryczałam przy tych historiach. Dzieci mają takie niewinne serca i proste rozumowanie, przerastają w tym dorosłych i to baaardzo. Tematy ciężkie przyjmują ot, tak po prostu to jest niesamowite, ale dla nas dorosłych nie do przełknięcia. Obyśmy nie musiały doświadczać podobnych sytuacji.
wlazłąm tu na poprawę humoru i rozrywkę przed snem a tu takie tematy że teraz pół nocy będę rozmyślać... to tylko przypomina, że każdego dnia trzeba dziękować za to co mamy...