- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 grudnia 2008, 19:19
2 września 2009, 19:23
2 września 2009, 22:16
3 września 2009, 07:04
3 września 2009, 08:34
5 września 2009, 15:43
7 września 2009, 10:01
16 września 2009, 21:20
JA mam problem z kompulsami...
codziennie się odchudzam......
a odbywa się to tak......
w pracy zalewam 4 łyżki otrąb wrzątkiem, taka owsianka to moje śniadanie
po kilku godzinach zjadam jogurt oczywiście light lub jabłko
potem wracam do domu jem obiad zazwyczaj niskokaloryczny, ale już sama we własnym pokoju...
jem...... w zamknięciu, w tajemnicy przed całym światem... odchudzać będę się jutro... jest obiad, potem kanapki, potem słoik dżemu, potem lody, potem idę czegoś szukam... widzę mleko i grysik.... gotuję sobie grysik, potem zrobię sobie sałatkę z tuńczyka... o! zostało jeszcze trochę słonecznika! jem ten słonecznik... jeszcze jest trochę lodów w zamrażarce kończę je... już trochę boli brzuch przerywam... za jakąś godzinę strawił, więc robię sobie kanapkę... dwie?... trzy... cztery?!!
o tym nie wie nikt... tylko ja.... i teraz Wy.....
cała reszta świata wie, że się odchudzam... ciągle tylko nei mogę schudnąć... nie wiadomo dlaczego... przecież ona tak mało je... nawet ćwiczy!
próbowałam iść na terapię.... ale nawet tego nie umiałam... jeżdziłam 40 km do Pani psycholog, bardzo dobrej, o doskonałej renomie, drogiej... jeździłam tylko po to żeby też jej wciskać kity, że właściwie to ja mam niską samoocenę niewiadomo dlaczego, że lubię ćwiczyć, jem tak średnio, wcale nie dużo, a jestem gruba nie wiadomo skąd.... po jakimś czasie znudziło mi się jeżdżenie do niej, bo wkurzały mnie zabawy z muszelkami i wypisywaniem różnych list...wydałam kilkaset złotych nie wynosząc zupełnie nic z tych spotkań... jedynie satysfakcję, że nawet ją umiałam przechytrzyć, że nawet ona nie domyśliła się że mam problem z kompulsami, myślała, że mój poblem polega jedynie na niskiej samoocenie.....
Chcę z tym zerwać... tylko ja naprawdę nie wiem jak.. jak mam napady to siedzę calymi dniami pod kocem i jem... i sie doluje i placzę i wymyślam milion powodów do płaczu i kłótni z moim mężczyzną, po to żeby nie chciał ze mną rozmawiać...
Mam trochę siebie dość................... nie umiem o tym rozmawiać, nie umiem się przed kimś przyznać, że jestem nienormalna, że się obżeram, nie umiem z tego wyjść... przytyłam już 6 kg... codziennie zaczynam dietę "od jutra"... jestem czasem wściekła na siebie, że nie jestem anorektyczką... przynajmniej byłabym chuda...
Tak ja jestem nienormalna.....
17 września 2009, 09:11
nic dziwnego, że terapia nic Ci nie dała, skoro nie powiedziałaś w czym tkwi problem... Może powinnaś spróbować jeszcze raz, ale tym razem przyznać się przed sobą i przed pdychologiem, że masz problem z zaburzeniami odżywiania, pierwszy krok już zrobiłaś skoro przyznałaś się do tego tutaj
wiem, że to nie jest łatwe, jeszcze niedawno byłam w takiej samej sytuacji jak Ty, codziennie powtarzał się ten sam schemat, a później nie mogłam na siebie patrzeć
spróbuj wziąć się w garść i zacząć działać
gdybyś chciała pogadać, daj znać:) powodzenia:)
17 września 2009, 15:51
17 września 2009, 21:32
Spokojnie ja się nie obrażam, możecie mi wtykać ile wlezie. Myślicie, że nie wiem , że to co zrobiłam było czystą głupotą?? No jasne, że wiem, za każdym razem w domu przygotowywałam się do tej wizyty, obiecywałam sobie.. nie dzisiaj to juz na pewno powiem jak jest... nie będę oszukiwać... ale dziewczyny ja nie umiem... nieumiem się do tego przyznać! Przed nikim realnym...
Za każdym razem szłam do Pani psycholog z myślą, że tym razem jej powiem o co biega, ale kiedy przekraczałam próg jej gabinetu, widziałam ją - ładną, zgrabną, bardzo zadbaną blondynkę... nie umiałam z siebie tego wydusić...i dalej wkręcałam , ze wszystko jest okej... myślałam, że ona swoją rozmową jakoś to wkońcu ze mnie wyciągnie... tymczasem np. wyciągnęła mi jakieś muszelki kazała je jakoś ulożyć, potem dopasować do nich osoby z mojego życia i jakoś zaczynała to interpretować... szła w zupełnie innym kierunku.... tego nie wytzrymala,m...
pamiętam jak wracalam z ostatniej wizyty.... w głowie miałam jedną myśl "boże jaka Ty bylas głupia myśląc że Ci ktoś pomoże!!!! weź dupę w troki i sama coś z sobą zrób!" i zrobiłam... ale co z tego jak bylo pięknie moze rok... potem znowu wpadlam w kompulsy... moze z tego juz nie da się wyjsc... a jdynym rozwiązaniem jest pełna kontrola .....
Mówienie mi : wróć na terapię, dlaczego wszystkich okłamujesz że jesteś super babeczką, która po prostu grubnie z powietrza.. To tak jakbym Wam powiedziano kiedy dopadnie Was kompuls "no to dlaczego tyle żresz? przecież wiesz, że tak nie powinnaś"... ja też wiem, że powinnam powiedzieć o tm mojemu mężczyznie, na ktorym mi zależy... może jakby nie wpychał we mnie slodycze to mialambym żadziej kompulsy... ale nie powiem mu, nie umiem..... jest mi wstyd........
dzisiaj dzień bez kompulsu jak dotąd... walczyłam...