- Dołączył: 2008-06-17
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 7660
9 sierpnia 2008, 18:50
Witam wszystkich :)
za rok 30tka i z tego powodu chcę zrobić sobie prezent -
ODMŁODZIĆ SIĘ O PARĘ KILO.
Macie podobne plany?
zapraszam do wymiany doświadczeń i wzajemnego wsparcia :)
- Dołączył: 2007-05-28
- Miasto: Na Jednej Z Dzikich Plaż
- Liczba postów: 14201
9 października 2012, 09:22
No ja z kolei jestem z tych co wierzą w kilka miłości. Inaczej się kocha różnych ludzi, ale to jednak miłość. Przed mężem byłam jeszcze 2 razy szalenie zakochana i nie moge powiedzieć, że były to tylko zauroczenia, albo miłostki. Z obydwoma byłam w dłuższych związkach i rozpad każdego z nich przeżyłam ogromnie.
Myślę, że jeżeli zrobiło się wszystko co bylo w naszej mocy, żeby związek był udany (dla spokoju własnego sumienia), a mimo tego się chrzani to trzeba myśleć innych rozwiązaniach. A dzieci moim zdaniem najbardziej są szczęśliwe, gdy żyją przy szczęśliwych rodzicach.
- Dołączył: 2007-05-31
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 2739
9 października 2012, 09:26
Ebek, zazdroszczę takich słów!
Sama chodziłam kiedyś na terapię. Dla siebie. Dla odzyskania dawnej pewności siebie, poczucia mocy i celowości. Po części się udało, ale nie w 100%. Dostałam pakiet wiedzy, z której nie zawsze umiem i chcę korzystać. Ale życie nie jest łatwe. Myślę, że terapia dla par może być dobrym rozwiązaniem. Może nauczyć rozmawiać. Uświadomić sobie swoje pragnienia i priorytety. Znam 2 pary, które po terapii się rozstały. Zawsze to jednak jest szansa.
Chciałabym na niektóre rzeczy przymykać oko. Nawet czasem mi wychodzi :-) ale nie ustąpię za wszelką cenę. Halva, ja tak nie dałabym chyba rady. Wcześniej czy później w "domu" byloby piekło, a dobra dziecka w tym nijak odnaleźć się nie da. Ale ja jestem strasznie rogata dusza.
Od dziś obiecałam sobie już nie zajadać nerwów :-)
Edytowany przez kitta 9 października 2012, 09:40
- Dołączył: 2008-05-13
- Miasto: Nie Wiem
- Liczba postów: 17058
9 października 2012, 10:50
Brawo z tym nie zajadaniem nerwów:) Ja przed P. miałam tylko jeden poważniejszy i dłuższy związek. I dziś wiem, że z miłością nie miało to nic wspólnego. Chociaż były plany ślubu i chorowałam kilka lat po rozstaniu. Ostatnio ciągle czytam o miłości, związkach, obecnie o uczuciach w ogóle:) Ciągle nad tym rozmyślam i takie właśnie teorie mi wychodzą. Ale masz rację Kitta, że za wszelką cenę nie można ustąpić. On też musi się starać w tym związku i to nie tylko "na 5 minut" tylko cały czas. Mój związek się "rozpadł", bo nikt z nas się tak naprawdę nie starał. Otrzymaliśmy piękną miłość i myśleliśmy, że to tak będzie na zawsze;) Teraz wierzymy, że na zawsze, ale ile wysiłku i starań trzeba w to włożyć. I to nie tylko teraz, ale już do końca:) Mi to odpowiada:):):):):) Jak do tej pory P. zrobił tylko jedną rzecz w weekend, która mi się nie podobała. Przyznał się do winy i normalnie jak rozmawialiśmy, to głos mu się trząsł ze zdenerwowania. Co to w sumie nie było nic wielkiego, ale on teraz strasznie uważa żeby mnie niczym nie zranić, nie zasmucić i w ogóle.
Na lotnisku kiedy od niego wyjeżdżałam, to miał gęsią skórkę i łzy w oczach jak pomyślał, że mógł mnie stracić.
Ale co ja tu o sobie jak ja mam teraz oazę szczęśliwości:)
No właśnie Kateszka... Wszystko zależy od tego co kto uważa za miłość i od życiowej filozofii. W sumie miłości nie da się zdefiniować, ale jakoś można sobie ją wyobrazić:)
Ja też nie dałabym rady tak jak Halva. Tzn. potrafiłabym, czemu nie. Ale ja chcę być szczęśliwa i to w pełni. Wszystko chyba dlatego, że dla mnie miłość jest najważniejsza w życiu i tak żyć z kimś bez miłości, to by było dla mnie umieranie za życia. Ale nie oceniam innych i nie twierdzę, że moja teoria jest najlepsza. Każdy musi znaleźć swój sposób na życie i swoją filozofię. Widzę teraz u mnie duży wpływ moich studiów, gdzie miałam całą masę psychologii, filozofii, etyki. Chyba dlatego tak walczyłam o związek i tak stosunkowo łatwo mi to poszło. Jak tak czytałam o tym bólu i wracaniu latami, to byłam przerażona. U mnie jest całkiem inaczej. Ale tak myśląc... Gdyby P. mi powiedział, że mnie nie kocha, to nie miałabym po co walczyć. Całkiem możliwe, że związałabym się z kimś po latach żeby móc się do kogoś odezwać, żeby mi było łatwiej finansowo i pewnie dla seksu. No i wyszło mi, że bym mogła tak żyć jak Hava:) Ale na pewno nie miałabym pełnego szczęścia.
- Dołączył: 2008-05-13
- Miasto: Nie Wiem
- Liczba postów: 17058
9 października 2012, 10:56
Aha! I proszę mi nie zazdrościć, bo wiecie co przeszliśmy... Szczerze Wam powiem, że to co się stało bardzo nas umocniło i jesteśmy tym jednym z nielicznych przypadków kiedy po ... może być lepiej.
Żal, ale jeśli to mogło być jedynym dla mnie ratunkiem, żebym w końcu uwierzyła w siebie, pokochała i przestała myśleć o odejściu z tego świata, to trudno.
- Dołączył: 2012-06-21
- Miasto: Olkusz
- Liczba postów: 274
9 października 2012, 13:46
ja mam nadzieję,ze ta terapia pomoże mi sie zdefiniować...albo w tą albo w tamtą...
co do moich uczuć w stosunku do męża to wiecie ,ze to wcale nie takie proste jest...bo nie jest mi całkiem obojętny, chciałabym żeby też był szczęśliwy ale cały czas od kilku lat jest jakaś niewidzialna ściana...i wiem ,że to ja nie potrafię wrócić do tego co było kiedyś-chyba za długo trwało to jego "wykańczanie naszego związku".
Sama nie wiem co to będzie, są chwile ,ze wydaje mi się ,że jest fajnie, śmiejemy się i w ogóle...ale cały czas gdzieś nade mną wisi ta myśl ,że trzeba było zakończyć to wszystko 3 lata temu...
- Dołączył: 2008-05-13
- Miasto: Nie Wiem
- Liczba postów: 17058
9 października 2012, 17:00
Czyli jednak coś jest:) Zobaczycie czy Wam ta terapia coś da. Tzn coś na pewno:) Wszystkim życzę jak najlepiej!!!!!!!! Łącznie ze sobą:D:D:D Fajne z nas kobiety i zasługujemy na wszystko co najlepsze
- Dołączył: 2012-06-21
- Miasto: Olkusz
- Liczba postów: 274
9 października 2012, 18:46
Ano zobaczymy...
- Dołączył: 2008-05-13
- Miasto: Nie Wiem
- Liczba postów: 17058
10 października 2012, 08:32
Jak dzisiaj nastroje?????
- Dołączył: 2008-05-13
- Miasto: Nie Wiem
- Liczba postów: 17058
11 października 2012, 08:13
Nikogo nie było? Wiecie, waga mi się zepsuła... W sumie, to dobrze, bo jakoś dziwnie dużo jem ostatnio. Dziś mam zamiar, to ujarzmić:) Ciężko będzie, bo to te najgorsze 1,5 tygodnia przed @. Piersi już bolą, to wiem, że to już ten czas.
Spać dziś nie mogłam. Położyłam się o północy i obudziłam o 3.31. Po piątej włączyłam Whatsappa i mi się udało, bo mężowy nie spał i chwilę poczatowaliśmy:) Jak wychodził do pracy przed 7, to zasnęłam na pół godzinki i normalnie zwlec się z łóżka nie mogłam. Ale trzeba było do szkoły wstawać:) Teraz dopijam kawę i rozmyślam jak to cudownie jest być czyimś Aniołem:) Właśnie myślę co mnie tak uwiera w plecy:) Miłego dnia Kobietki!!!!!!!!!!!
- Dołączył: 2007-05-28
- Miasto: Na Jednej Z Dzikich Plaż
- Liczba postów: 14201
11 października 2012, 09:47
Halva, współczuję rozdarcia.
Mam przyjaciółkę w dziwnym związku. Mąż chciał ją zostawić, ale się okazało, że jest w drugiej ciąży. Jak młodszy miał ze 2-3 lata, to się nawet wyprowadził na parę miesięcy. To pomogło jej spojrzeć na siebie innymi oczami i zawalczyć o samą siebie, umocnić ją. Teraz znowu sa razem i jest różnie, ale chyba jest jednak brak uczucia z każdej strony. A obowiązek stworzenia domu dla dzieci jest silny i dla niej i dla niego. I tak trwają, kłócąc się o pierdoły. Ona marzy o wielkiej namiętności i tak jej życie się toczy i pewnie toczyć się bedzie....