Temat: rocznik 1979 - schudnijmy przed 30tką

Witam wszystkich :)
za rok 30tka i z tego powodu chcę zrobić sobie prezent -

ODMŁODZIĆ SIĘ O PARĘ KILO.

Macie podobne plany?

zapraszam do wymiany doświadczeń i wzajemnego wsparcia :)

Pasek wagi

A powiem Wam tak na podniesienie na duchu, że mnie ciężko żyć razem, tak na codzień :-( Choć zrobiłam po raz wtóry taki ferment, że jak nie będzie reakcji, to do listopada się rozchodzimy. Chwilowo podziałało. Zobaczymy na jak długo. 

W czwartek waga o 0.5 kg niższa. Teraz się nie ważę, bo przesadziłam! Mieliśmy kinderbal w rodzinie i wcześniej też się nie oszczędzałam. Eh, nie zawsze uczę się na błędach.

Kitta no co Ty mówisz? Trzymam kciuki za to, żebyście umieli rozmawiać, rozwijać się i dążyć do wspaniałych relacji.

U mnie wczoraj pierwszy raz od... było smutno. P. zachował się okropnie. On naprawdę czasami nie myśli! I to taką głupotę zrobił, o która była wałkowana tysiące razy i zawsze się o to wściekałam. Jak w końcu udało nam się pogadać na skype, to cały czas przepraszał i był naprawdę mocno zdenerwowany, bo boi się, że może mnie stracić. Przez taką "głupotę" nie warto. Ale jak takie "głupoty" będą się powtarzać, to co mam przymknąć oko? I tu Cię Kitta rozumie, że nie odpuszczasz. Kompromis, kompromisem, ale to nie znaczy, że mamy się na wszystko zgadzać i przymykać oko. On mnie tak rozpieścił, że zawsze było po mojemu i jak nagle zaczął się buntować, to nie mogłam tego zrozumieć:) Nagle mi się facet zmienił o 180 stopni! Zawsze był taki dojrzały, a teraz mi się wydaje, że to ja jestem dojrzalsza i na pewno mądrzejsza. Posmarkaliśmy sobie na skype:) Ja z smutku, a on z żalu nad własną głupotą:D:D

W sobotę głupia poszłam na balkon, na papieroska z bratową (ja tylko do towarzystwa), a z 2 godziny wcześniej siedziałam w wannie. Tak mnie zawiało, że nos zapchany i zatoki się odezwały:(
Pasek wagi
Tak sobie myślę o Tobie Kitta i... Czy Ty jesteś pewna, że chciałabyś się rozstać z mężem? Chyba, że tu chodzi o chwilową separację. Bo ja w ostatnich miesiącach poważnie myślałam o rozstaniu, ale jak już stanęłam przed faktem, to...  Ostatnio słyszałam tekst, że całe życie z jednym facetem, to patologia:) W takim razie jestem patologiczna:)  
Pasek wagi
tak sobie czytam i czytam i myślę sobie,że wszystkie mamy pod górkę...ja z mężem jesteśmy umówieni w przyszły poniedziałek do pani psycholog na terapię małżeńską choć nie wiem czy to coś da...bo przecież taka terapia chyba nie może obudzić dawnych uczuć które już wygasły...nie mam pojęcia...ale próbuję dla dzieci-bo chyba lepiej żeby miały pełną rodzinę
Pasek wagi
Wpadam na chwilę wetknąć swoje trzy grosze :)Kiedyś myślałam,że mnie kłopoty małżeńskie ominą,a tu proszę, już dwa kryzysy.No cóż, życie!!! Jednak teraz jestem mocniejsza( tak mi się wydaje).Tylko mam chyba trochę inne podejście co Ty Halva.Sądzę,że dobro dzieci jest ważne,ale tkwienie w związku toksycznym niszczy.
Ostatnio stałam się straszną egoistką i powiem wam,ze nawet mi to leży.To chyba najlepszy rok dla mojego ego :) Teraz to on może mieć problem.Niech zobaczy,jak to jest żyć niepewnością.
Pasek wagi
tylko kamisku kochany u nas teraz nie ma żadnych awantur ani nic z podobnych rzeczy...ja po prostu wiem ,że go nie kocham...że nie czuję do niego tego co on do mnie.
Pasek wagi
W sumie nie chciałabym się rozstawać, tylko wrócić do dawnych uczuć i pozytywnych emocji. Wiem, że się zmieniamy i nic nie będzie juz tak jak kiedyś, co nie znaczy, że mam się godzić na rozwiązania gorsze i mało satysfakcjonujące. Toksyczny związek to masakra, najgorsze co można sobie zafundować. Nasz jeszcze nie jest toksyczny, ale chcę walczyć o poprawę uczuć i relacji. Zauważyłam, że jeśli stawiam sprawę na ostrzu noża to jestem bardziej brana pod uwagę i wysłuchiwana. Może coś uda nam się odbudować? 
Z tych nerwów znowu się objadam sodyczami, wrrrrrrrrrrrrr!!! Kiedyś miałam odwrotnie.
kitta nie objadaj się..jeśli chcesz żeby sie udało to pewnie sie uda...
Pasek wagi
No pięknie, zjadło mi wczorajszy wpis...
Nie ma się co obżerać słodyczami i czymkolwiek innym. Kitta myśl pozytywnie i uwierz w to, że się Wam uda. Przemyśl kolejny raz co Ci się tak bardzo nie podoba i może by jednak niektóre rzeczy zaakceptować. Oczywiście, że nie wszystko! Nie ma sensu się rozstawać jeśli się kochacie i piszesz, że nie chcesz. Rozstanie jest najprostszym sposobem ucieczki. Ja jestem idealistką i wierzę w wieczną miłość:)  Może się Wam wydaje śmieszne, po tym co przeszłam, ale tak dokładnie wszystko przeanalizowałam i rozmyślałam, że w ogóle się nie dziwię, że do tego doszło. No jest tak, że ludzie później mają kolejnych partnerów i jest im dobrze, ale to szczęście nie jest dane tak ot sobie. Na początku jest fajnie, a później się pojawiają problemy i co z kolejnym trzeba się rozstać, bo nie spełnia naszych oczekiwań. Oczywiście co innego kiedy są zachowania patologiczne czyli alkohol i przemoc. Tu bym się nie zastanawiała.

Zastanawiam się jeszcze nad Halvą... Na pewno nie ma ani kszty uczucia??? Dasz radę tak dla dzieci tylko? W sumie głupio się pytam, bo wiem, że nie od dziś tak myślisz. Mądry wybór z tą terapią:)

Kitta a Ty byś nie chciała iść do jakiegoś dobrego psychologa? Znów przytoczę własny przykład... Ja dodatkowo miałam problemy ze sobą, w ogóle się nie akceptowałam, nienawidziłam i wiele razy nie chciało mi się żyć. Ty jesteś pod tym względem całkiem inna. Ale to z mężem całkiem podobne. Niby się kochacie, raz na jakiś czas rozmowy i obietnice, że się będziecie starali i później powtórka z rozrywki. Skąd ja to znam... Tylko nam tylko się wydawało, że rozmawiamy szczerze. Mówiłam mu tylko to co chciałam:) Ciągle byłam niezadowolona z jego zachowania. Czepiałam się głupot, które można było zaakceptować. W końcu stwierdził, że cokolwiek by nie zrobił, to jest źle i że ja go po prostu nie kocham. 
O jeszcze z tym stawianiem na ostrzu noża... Przypomniało mi się, że u nas było tak samo! Mówiłam, że już nie wytrzymam i jak się nie zmieni, to koniec. Oczywiście w głębi nawet nie myślałam, że mógłby być koniec. I też było chwilkę ok, a potem on znów swoje. Hmmm...Swojej terapii wstrząsowej nie polecam nikomu:):):):):) 

Jeszcze napiszę co mi ostatnio powiedział mąż. Że ja jestem jego jedyną miłością i kochałby mnie zawsze nawet jakby nie był ze mną. Na pewno miałby później wiele kobiet, ale żadna nie byłaby tak bliska i z żadną nie potrafiłby już stworzyć takiego związku. Żyłby sobie, korzystał z życia i może by był w pewnym stopniu szczęśliwy, ale nigdy do końca, bo wszystko w co wierzył i co było dla niego najważniejsze rozpadło się. Nie wierzyłby już w taką doskonałą miłość. Skoro można z kim innym zacząć nowe życie, to później można z jeszcze kim innym i jeszcze. Można sobie tak żyć do samej śmierci. I czy to wszystko by była miłość??? On chyba ma takie samo wyobrażenie jak ja o jednej i na zawsze:)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.