Temat: Bez cukru w marcu

Cześć. Zróbmy sobie wyzwanie i przez cały marzec nie jedzmy cukru białego. Któraś chętna? 

Prosiatko.3 napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Jadłam cukier, a jakże - jako dziecko, jako nastolatka, jako studentka. I pewnego dnia (w poniedziałek 9 kwietnia, pamiętam jak dziś) postanowiłam zacząć się odchudzać (ot, taki pulpecik był wtedy ze mnie, bez alarmującej nadwagi, ale jednak w górnej granicy normy albo i ponad normę). Odchudzać w jedyny znany w tamtych czasach sposób, czyli obcięciem kalorii, bez zawracania sobie głowy makrami, postami itp. I bez zwracania uwagi na jakość żywności - studencki budżet pozwalał na chińskie zupki i rosół z kostki, niskokaloryczne, że hej. I na niskokalorycznej diecie w dość krótkim czasie schudłam bardzo mocno (co potwierdza teorię, że pierwsze i tylko pierwsze odchudzanie jest naprawdę skuteczne ;) Nieco przestraszona tak dużym spadkiem postanowiłam wyjść z niskokalorycznej diety i żeby zrobić to bezboleśnie, trafiłam na metodę Montignaca. Przez wiele, wiele lat jadłam zgodnie z zasadą niełączenia - jadłam duże porcje 3 razy dziennie, pilnując odstępów między posiłkami (to był też czas, kiedy sprawiłam sobie aparat na zęby, więc tym bardziej trzymałam reżimu jedzenia bo nie uśmiechało mi się wieczne mycie zębów). Do dziś został mi nawyk niejedzenia pomiędzy posiłkami; nawet podczas gotowania nie kosztuję potraw; nie zjem, gdy np. ktoś w pracy czymś mnie poczęstuje. A wracając do cukru - to był też element Montignaca, niejedzenie niczego z dodatkiem cukru. I w tamtym czasie było to dla mnie tak łatwe do osiągnięcia, że odzwyczaiłam się od słodkiego smaku na dobre. Teraz nie zwracam tak ściśle na to uwagi - kupuję korniszony w słoiku i liczę się z tym, że w zalewie będzie cukier (kiedyś było to nie do pomyślenia ;) Nie kupuję słodyczy, bo to dla mnie nie posiłek.

A co do tematu tytułowego - no nic nie poradzę: nie wierzę w skuteczność tego typu wyzwań i już. W poniedziałek autorka przeszła na dietę ketogeniczną, dziś planuje odstawić cukier - ale tylko w marcu i tylko biały (trzcinowy dozwolony, jak rozumiem?). Nie wierzę, niemniej szczerze życzę powodzenia w realizacji planów.

Edit: moja niewiara wynika w dużej mierze z mojego podejścia do realizacji celów - a one zależą tylko ode mnie, nie od grupy wsparcia, nie od wyzwań i internetowych anonimowych towarzyszy niedoli. I wiele przykładów tu na forum to pokazuje - grupy albo zamierają po chwilowym wybuchu entuzjazmu, albo stają się areną plotek i pogaduszek.

Kończę te przydługie elaboraty i jeszcze raz życzę autorce sukcesów.

forum montignaca pamiętam, też tam krótko byłam i zoe była moderatorem, swojego nicku nie pamiętam, później ta strona chyba zniknęła, ale makaron durum ze szpinakiem jeszcze długo po tym jadłam :D 

:D ja pamiętam do dziś, że górną granicą tłuszczu w posiłkach węglowodanowych było 1.5% i ani promila więcej!

A, autorka to ta, co dwa snikersy dziennie je, to po odstawieniu cukru prawie nic by nie jadła. Nie, ale tak serio, jeśli ktoś ogólnie się świadomie i w miarę zdrowo odżywia, to łatwiej mu wywalić jakiś pojedynczy slodzony jogurt czy inne soki z diety, albo przestać słodzić kawę i nawet nie zauważy kiedy to siestalo, że słodzonej już tknąć nie chce. Ale jak żywienie wygląda jak u autorki, to bym najpierw uczyła się przygotowywać i jeść normalne jedzenie. Szukała nieskomplikowanych przepisów, szybkich do przyrządzenia i prostych posiłków, które polubię i które będę jeść zamiast tego snikersa czy chipsów. Gdyż to jest najważniejsze i ma zostać na zawsze, taka podstawa żywienia. 

Zoe23 napisał(a):

Prosiatko.3 napisał(a):

Zoe23 napisał(a):

Jadłam cukier, a jakże - jako dziecko, jako nastolatka, jako studentka. I pewnego dnia (w poniedziałek 9 kwietnia, pamiętam jak dziś) postanowiłam zacząć się odchudzać (ot, taki pulpecik był wtedy ze mnie, bez alarmującej nadwagi, ale jednak w górnej granicy normy albo i ponad normę). Odchudzać w jedyny znany w tamtych czasach sposób, czyli obcięciem kalorii, bez zawracania sobie głowy makrami, postami itp. I bez zwracania uwagi na jakość żywności - studencki budżet pozwalał na chińskie zupki i rosół z kostki, niskokaloryczne, że hej. I na niskokalorycznej diecie w dość krótkim czasie schudłam bardzo mocno (co potwierdza teorię, że pierwsze i tylko pierwsze odchudzanie jest naprawdę skuteczne ;) Nieco przestraszona tak dużym spadkiem postanowiłam wyjść z niskokalorycznej diety i żeby zrobić to bezboleśnie, trafiłam na metodę Montignaca. Przez wiele, wiele lat jadłam zgodnie z zasadą niełączenia - jadłam duże porcje 3 razy dziennie, pilnując odstępów między posiłkami (to był też czas, kiedy sprawiłam sobie aparat na zęby, więc tym bardziej trzymałam reżimu jedzenia bo nie uśmiechało mi się wieczne mycie zębów). Do dziś został mi nawyk niejedzenia pomiędzy posiłkami; nawet podczas gotowania nie kosztuję potraw; nie zjem, gdy np. ktoś w pracy czymś mnie poczęstuje. A wracając do cukru - to był też element Montignaca, niejedzenie niczego z dodatkiem cukru. I w tamtym czasie było to dla mnie tak łatwe do osiągnięcia, że odzwyczaiłam się od słodkiego smaku na dobre. Teraz nie zwracam tak ściśle na to uwagi - kupuję korniszony w słoiku i liczę się z tym, że w zalewie będzie cukier (kiedyś było to nie do pomyślenia ;) Nie kupuję słodyczy, bo to dla mnie nie posiłek.

A co do tematu tytułowego - no nic nie poradzę: nie wierzę w skuteczność tego typu wyzwań i już. W poniedziałek autorka przeszła na dietę ketogeniczną, dziś planuje odstawić cukier - ale tylko w marcu i tylko biały (trzcinowy dozwolony, jak rozumiem?). Nie wierzę, niemniej szczerze życzę powodzenia w realizacji planów.

Edit: moja niewiara wynika w dużej mierze z mojego podejścia do realizacji celów - a one zależą tylko ode mnie, nie od grupy wsparcia, nie od wyzwań i internetowych anonimowych towarzyszy niedoli. I wiele przykładów tu na forum to pokazuje - grupy albo zamierają po chwilowym wybuchu entuzjazmu, albo stają się areną plotek i pogaduszek.

Kończę te przydługie elaboraty i jeszcze raz życzę autorce sukcesów.

forum montignaca pamiętam, też tam krótko byłam i zoe była moderatorem, swojego nicku nie pamiętam, później ta strona chyba zniknęła, ale makaron durum ze szpinakiem jeszcze długo po tym jadłam :D 

:D ja pamiętam do dziś, że górną granicą tłuszczu w posiłkach węglowodanowych było 1.5% i ani promila więcej!

i tabelki z IG, zostawały w pamięci jak tabliczka mnożenia

tez nie wierzę w takie wyzwania. Są dla mnie niemądre.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.