- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 lutego 2024, 21:06
ZAPRASZAM SERDECZNIE WSZYSTKICH DO WIOSENNEJ 135 EDYCJI ZDROWEJ RYWALIZACJI PUNKTOWEJ😍
Czas trwania: 4 tygodnie - 4 marca 2024r. (poniedziałek) – 31 marca 2024r. (niedziela)
ZBIERAM ZGŁOSZENIA DO PONIEDZIAŁKU 4 marca 2024 do godz. 23:59
Na czym polega akcja? Na wspólnej walce z kilogramami i pielęgnowaniu zdrowych nawyków! Jeżeli chcesz pozbyć się nadprogramowych kilogramów i prowadzić zdrowy tryb życia, to miejsce jest dla Ciebie.
Co z tego masz? Uczestnicy poprzednich edycji ZRP mogą potwierdzić, że dzięki tej niewinnej rywalizacji zyskasz motywację, wsparcie w grupie, miejsce do wygadania się na każdy temat i oczywiście nowych znajomych.
Wszyscy dążymy do tego samego - zbudowania w sobie zdrowych nawyków żywieniowych, łącząc je z ćwiczeniami!
🏆 Zwycięzcy 134 Edycji ZRP:
1. Użytkownik4054969 300 pkt
2. sunny86 295 pkt
3. sonqua 278 pkt
Edytowany przez sonqua 5 marca 2024, 20:55
15 marca 2024, 12:44
Jacku super progres na fotce! 😗 Szkoda, że się tu nie pomierzyłeś. Wpisałbyś, jak Maratha klatka piersiowa zamiast biust i lecisz.😉 Nawet, gdyby Cię od ćwiczeń przybyło np. w bicepsie, to byś widział sytuację z brzuchem itd. Chociaż Ty prywatnie pewno pomierzony. 🙃
Super, że są tu te pomiary! 👍 Po 6 edycjach zamierzam zrobić porównanie. Cieszę się, że w trakcie przerwy grudniowo-styczniowej trzymałam wagę i wymiary w miarę w ryzach. Nie chciałam po przerwie zaczynać znów od stanu z mojej 1. edycji.
Co do zdjęć, to pewno, róbcie sobie. To w jakimś stopniu dobra rzecz. Jednak osoby, które takie porównania na Vitalii wstawiały, czasem wracały z info, że wróciły do stanu przed i to z nawiązką. Dlatego nie tyle samo schudnięcie, ale właśnie uniknięcie efektu jo-jo uważam za prawdziwy sukces w odchudzaniu i właśnie największe wyzwanie.
Edytowany przez Użytkownik5374931 15 marca 2024, 12:57
15 marca 2024, 12:53
Sonqua to super, że to minie!🤗 Jakby ta robota Cię trwale uszkodziła, to by był już szczyt szczytów... Choć tam w pewnym momencie do przewidzenia.
Bawcie się pysznie (dosłownie i w przenośni), a Twojemu małżonkowi sto lat w zdrowiu! 🎉🎁🌟 Człowiekowi, który robi żonie na diecie prezent w postaci zapasu słodyczy bez dodatku cukru, to się tu życzenia należą...😊
Edytowany przez Użytkownik5374931 15 marca 2024, 12:55
15 marca 2024, 13:15
Sonqua to super, że to minie!? Jakby ta robota Cię trwale uszkodziła, to by był już szczyt szczytów... Choć tam w pewnym momencie do przewidzenia.
Bawcie się pysznie (dosłownie i w przenośni), a Twojemu małżonkowi sto lat w zdrowiu! ??? Człowiekowi, który robi żonie na diecie prezent w postaci zapasu słodyczy bez dodatku cukru, to się tu życzenia należą...?
No faktycznie byłoby słabo, jakby mi jeszcze jakiś poważniejszy uszczerbek na zdrowiu został po tej zakichanej robocie 🙁 Ale jeszcze tylko miesiąc i będę to miała za sobą. Pocieszam się, że przez ten czas mi jeszcze z 5 kg spadnie 😉 Życzenia przekażę 🙂
I zgadzam się w 100% z tym co napisałaś odnośnie utrzymania wagi. Wiem po sobie (kiedyś schudłam ponad 30 kg), że zrzucić wagę to jedno, ale później to utrzymać to dopiero jest wyzwanie. Kilka lat moi się udawało, ale później trochę odpuściłam i rok, za rokiem waga była coraz wyższa. Dlatego teraz zrzucam bez ciśnienia, nawet jak będzie w miesiącu tylko -2, czy -1,5 kg to też dobrze. Teraz może nie mam miesięcznie wielkich spadków, ale od lipca zeszłego roku jest 14 kg na minusie. A do pełnego roku zmiany nawyków jeszcze na pewno trochę spadnie. Ważne, że waga idzie w dobrym kierunku. Nie wiem, czy uda mi się dojść do celu w tym roku, ale jak nie w tym to w przyszłym 🙂
Edytowany przez sonqua 15 marca 2024, 13:18
15 marca 2024, 13:34
Ja też mam za sobą jo-jo i to "spektakularne", dlatego nie umiem się już tak ekscytować, jak np. ekscytowano się moją "metamorfozą". Później tych, co mi najbardziej "ŁAŁowali", najbardziej unikałam....Dlatego uważam, że nie tylko miesiąc ze spadkiem, który nie tyle jest mały, co zdrowy, a także czas z minimalnym wzrostem wagi, bez zmiany, lub minimalnym spadkiem, wcale nie oznacza automatycznie, że nie chudniemu (dlatego tak ważne są pomiary) i wcale nie oznacza, że nie jesteśmy na najlepszej drodze do trwałej poprawy.... Uświadamiając sobie to i kilka innych rzeczy, które też wciąż przede mną, można uniknąć dużych błędów, które naprawiam od ponad 2 lat, a przede mną w tym temacie: reszta życia, taka prawda, ale okej. Z kiepskim zdrowiem jest bardzo ciężko żyć także szczupłemu człowiekowi, a z koniecznością monitorowania się pod tym względem żyć można.
Edytowany przez Użytkownik5374931 15 marca 2024, 13:38
15 marca 2024, 13:44
Zaznaczę to specjalnie: 1,5-2 kg miesięcznie, to nie jest tylko, Sonqua. W pierwszym miesiącu odchudzania, czy większej nadwadze, to może. Jednak ogólnie: 1,5-2 kg miesięcznie, to dużo. Jeśli trwale, to mega dużo.
Nievwpadajcie ludzie w spiralę dużych spadków, bo to baza do dużego jo-jo, lub nie zawsze zdrowego wyglądu i ogólnej korzyści zdrowotnej... Sorry, że tak dziś tu "pouczam", ale to z bolesnego doświadczenia. 🙄
Edytowany przez Użytkownik5374931 15 marca 2024, 13:54
15 marca 2024, 13:44
Macie 100% racji. Zrzucić to jedno, ale utrzymać potem to sukces. Mi się po zrzuceniu udało utrzymywać wagę kilka lat, ale głównie dlatego, że miałam bardzo aktywną pracę. Potem zaszłam w dwie ciąże. Po każdej ciąży zostały mi ze 3 kg na plusie, ale też bez tragedii. Niestety potem przypałętała się insulinooporność i hashimoto i tyłam dosłownie "z powietrza". Zanim się ogarnęłam z diagnozami i leczeniem dobiłam do 72 kg (moja największa waga w życiu poza okresami bycia w ciąży). Od paru lat siedzę w domu, więc też moja aktywnośc taka codzienna, spontaniczna prawie nie istnieje a z kolei nie jestem typem lubiącym sport żeby sobie w domu ćwiczyć, więc staram się ogarniać wszystko dietą. I jak się mocno trzymam, to waga spada (może nie spektakularnie, ale pomału w dół). Niestety zapału starcza mi na jakiś czas a potem a to zjem, bo raz nic się nie staje i się faktycznie nie dzieje jak się na tym jednym razie kończy. Niestety póki nic złego się nie dzieje, to te pojedyńcze razy od czasu do czasu, zamieniają się w regularne wprdalanie ;) I tak aż do osiągnięcia jakiegoś punktu zwrotnego, gdzie uznaję że czas coś zmienić. I tak w kółko. Samego jedzenia jem akurat (kiedys liczyłam kalorie to średnio trzymam się na poziomie 1700-1800 kcal bez liczenia, jedząc "swoje" normalne porcje). Jednak gubi mnie podjadanie słodyczy, byleczego bo mam ochotę na coś i nie pilnowanie picia wody. Nie wiem co ze mną nie tak, ale jeśli świadomie nie myślę o tym że trzeba wypić wodę, to mogę nie pić jej w ogóle. Piję 3-4 szklanki słabej kawy dziennie i reszta napoi może dla mnie nie istnieć. Nie mam w ogóle uczucia pragnienia, że chce mi się pić samej z siebie. Muszę świadomie o tym codziennie myślec, żeby dobić jakieś sensowne ilości.
Edytowany przez Karolka_83 15 marca 2024, 13:45
15 marca 2024, 13:52
Moja największa waga w życiu, to prawie dwa razy tyle, co Twoja największa waga w życiu, Karolka... 😏 Przy moim wzroście i przede wszystkim typie figury i urody, 72 kg byłoby ciutkę za mało...🙃
O tym też trzeba mówić, że BMI z obiektywnie patrząc szczupłego mężczyzny, czy kobiety może zrobić "z nadwagą"....
Oj tak, Karolka. Woda w dostatecznych ilościach, to nieodzowny element. Zmienia bardzo dużo pod wieloma względami.
Edytowany przez Użytkownik5374931 15 marca 2024, 13:58
15 marca 2024, 14:15
Moja największa waga w życiu, to prawie dwa razy tyle, co Twoja największa waga w życiu, Karolka... ? Przy moim wzroście i przede wszystkim typie figury i urody, 72 kg byłoby ciutkę za mało...?
O tym też trzeba mówić, że BMI z obiektywnie patrząc szczupłego mężczyzny, czy kobiety może zrobić "z nadwagą"....
Oj tak, Karolka. Woda w dostatecznych ilościach, to nieodzowny element. Zmienia bardzo dużo pod wieloma względami.
Ja wiem, że te 72 kg to nie jakaś znowu tragedia - wiem że sporo tu dziewczyn walczy o dwucyfrową wagę i pewnie sobie myślą, że durna jakaś jestem, że marudzę 🤪 Jednak przy moim 164cm to za dużo. Sama ze sobą czuję się źle. Nie chciałabym też pójśc w drugą stronę i dążyć do jakiejś wagi z 4 z przodu. Najlepiej się czułam przy 57 kg (przy 54 byłam już za chuda przy mojej budowie). W sumie do 60 jestem zadowolona. Do 63 jest znośnie. Powyżej już mnie wkurza. Może dlatego, że ciuchy źle leżą? Ja raczej dopasowane wszystko noszę (nie obcisłe, ale dopasowane, taliowane) i nadprogramowe kilogramy niestety wtedy widać, bo wszystko idzie mi w brzuch i boczki, więc się wylewa ze spodni i odznacza spod bluzek. A zawsze mi szkoda kasy, żeby kupować większe rozmiary, bo się łudzę, że to tymczasowe tylko 🤪 Ten tymczas trwa kilka lat a ja nadal nie wymieniłam garderoby, bo zawsze coś się znajdzie co w miarę dobrze leży no i też co jakiś czas wracam do sensowniejszych cyferek na wadze😂 U mnie też dochodzi kwestia, że wszystkie baby wśród których się otaczam są mega chude (szwagierki, kuzynki). Nie szczupłe, tylko mega chude. Żadna chyba nie waży powyżej 50 kg (łącznie z teściową i moją mamą), więc nawet jak ważyłam 54 kg (i byłam serio chuda) to byłam najgrubsza i wszystkie ciuchy, które na nie były za duże, lądowały u mnie. Może to głupie, ale w sumie ryje trochę beret. Jak słyszysz co chwilę: "Kupiłam sobie kiedyś fajne spodnie, ale teraz się w nich topię. Może chcesz?" 😂
Edytowany przez Karolka_83 15 marca 2024, 14:19
15 marca 2024, 16:22
Heh
Ja mam 162 a idealna waga to 65 ale przy moim treningu 65 to jest calkiem szczuplo. Pamietam jak wazylam kolo 85 lata temu zanim zaczelam trenowac - bylam o rozmiar wieksza niz w zeszlym roku przy 90.5 takze ten... Waga waga, ale zdjecia warto robic :)
16 marca 2024, 09:01
Moja największa waga w życiu, to prawie dwa razy tyle, co Twoja największa waga w życiu, Karolka... ? Przy moim wzroście i przede wszystkim typie figury i urody, 72 kg byłoby ciutkę za mało...?
O tym też trzeba mówić, że BMI z obiektywnie patrząc szczupłego mężczyzny, czy kobiety może zrobić "z nadwagą"....
Oj tak, Karolka. Woda w dostatecznych ilościach, to nieodzowny element. Zmienia bardzo dużo pod wieloma względami.
Ja wiem, że te 72 kg to nie jakaś znowu tragedia - wiem że sporo tu dziewczyn walczy o dwucyfrową wagę i pewnie sobie myślą, że durna jakaś jestem, że marudzę ? Jednak przy moim 164cm to za dużo. Sama ze sobą czuję się źle. Nie chciałabym też pójśc w drugą stronę i dążyć do jakiejś wagi z 4 z przodu. Najlepiej się czułam przy 57 kg (przy 54 byłam już za chuda przy mojej budowie). W sumie do 60 jestem zadowolona. Do 63 jest znośnie. Powyżej już mnie wkurza. Może dlatego, że ciuchy źle leżą? Ja raczej dopasowane wszystko noszę (nie obcisłe, ale dopasowane, taliowane) i nadprogramowe kilogramy niestety wtedy widać, bo wszystko idzie mi w brzuch i boczki, więc się wylewa ze spodni i odznacza spod bluzek. A zawsze mi szkoda kasy, żeby kupować większe rozmiary, bo się łudzę, że to tymczasowe tylko ? Ten tymczas trwa kilka lat a ja nadal nie wymieniłam garderoby, bo zawsze coś się znajdzie co w miarę dobrze leży no i też co jakiś czas wracam do sensowniejszych cyferek na wadze? U mnie też dochodzi kwestia, że wszystkie baby wśród których się otaczam są mega chude (szwagierki, kuzynki). Nie szczupłe, tylko mega chude. Żadna chyba nie waży powyżej 50 kg (łącznie z teściową i moją mamą), więc nawet jak ważyłam 54 kg (i byłam serio chuda) to byłam najgrubsza i wszystkie ciuchy, które na nie były za duże, lądowały u mnie. Może to głupie, ale w sumie ryje trochę beret. Jak słyszysz co chwilę: "Kupiłam sobie kiedyś fajne spodnie, ale teraz się w nich topię. Może chcesz?" ?
KArolka, widzę że pewnie mamy podobny "prolem", bo raz że wzrostowo i wagowo tak samo (chociaz u Ciebie na pasku widze juz spory spadek), ja wazylam max 74 w swoim zyciu chociaz mam wrazenie ze z prawdziwym MAX ie stawałam na wagę... teraz startuje wlasnie z tym 72/73 ktore sie uczepiło i tak samo jak Ty- te 60 kg czulam sie super, dązę do 63 bo też było super, mam dość umiesnione nogi wiec w zupelnosci by mi wystarczylo... Już ktorys raz patrzę na Twój pasek z podobnym startem i celem i cóż - spróbuje Cie gonić :P
A z wodą mam idenytycznie - no nie chce mi się pić. Jedynie kiedy pije to jak trenuje. Woda mogłaby nie istnieć (oczywiscie co innego piwo i drinki haha). Natomiast nic nie daje nawet kupowanie "super zachęcajacyh" smaków herbaty - leży i gnije w szafce :D Ciagle musze sama sie upomnieć ze musze sie napic.