Temat: Chciałabym pójść do zakonu

Witajcie, jak wyżej. Jestem młoda i szukałam jakiegoś miejsca, żeby to z siebie wyrzucić i znalazłam to forum wsparcia. Jak mogę powiedzieć to rodzicom? 

Użytkownik5511319 napisał(a):

izabela19681 napisał(a):

Jeśli chcesz pomagać innym, to zakon niekoniecznie jest dobrym miejscem. Poszukaj raczej jakichś fundacji i tam się zatrudnij albo pomagaj za darmo. Z tego, że się zamkniesz w zakonie nic dobrego ani dla Ciebie ani dla innych nie wyniknie.

Ale nie we wszystkich zakonach siostry są zamknięte z tego co wiem. Chciałabym połączyć pomaganie innym z modlitwą

Poczytaj historie kobiet, które opuściły zakon

Bylam w takim punkcie majac 17scie lat. Wierzylam slepo, naiwnie ze to wszystko prawdziwe, uczciwe itd. Tez chcialam sluzyc innym. Moja mama powiedziala mi swiete slowa- zrobisz jak chcesz, ale innym sluzyc mozna wszedzie. 

Ja zaczarowana " swietoscia" zakonu zglosilam sie, przywitana bylam dobrze, zarzekano sie ze do pol roku ( tu juz nie jestem pewna jak dlugo) mam czas na zmiane  decyzji i NIKT  nie bedzie mial mi za zle gdy zmienie zdanie. Uczestniczylam ja i kilka innych dziewczyn w zyciu zakonu, rytm od 5.00 rano, modlitwy, rozne prace- wieczne sprzatanie, przy ktorym za mna chodzila siostrzyczka i dopiekala co ma byc dokladniej zrobione. Rozmawiac z inna siostra moglam tylko w tajemnicy, czulam sie jak w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Zadnego kontaktu z bliskimi na poczatek. Siostra z ktora rozmawialam opowiedziala mi jak bardzo sa ograniczone w swoim prywatnym zyciu,w zasadzie go nie ma, czytasz,  robisz to co pozwolone, sprawdzane sa listy do rodziny i odpowiedzi, zero prywatnosci. Mala figurke - prezent od kogos z rodziny siostra mi oddala, bo ona jej nie mogla miec w pokoju. W pokoju  ( malenkim) miala lozko, stolik do pisania, krzeslo, puste sciany i krzyz. Atmosfera jaka poznalam byla zgola inna niz ta jaka widzimy na zewnatrz, klotnie, zlosliwosci, Mobbing,  caly przekroj zachowan kobiet zamknietych w jednym domu, nie koniecznie szczesliwych. Napatrzylam sie i w momencie kolejnego wyzywania mlodej zakonnicy przez przelozona  uznslam ze to nie miejsce dla mnie. Przelozona byla w czasie modlitwy w pokoju kaplicy , ja tez, ona przerwala " skupiona" modlitwe by opierniczyc ta inna, ktora zobaczyla przy sprzataniu na korytarzu. Pieklo jakie mi zrobila gdy powiedzialam ze odchodze- nie bede opisywac, to bylo 40sci lat temu. Mialam juz stroj postulantki. Jestem szczesliwa ze odeszlam, z tamtej grupy nie wiem czy ktos " przetrwal". 

Sluze ludziom cale moje zycie w inny sposob,bez zaklamania i za swoje pieniadze. 

Zrobisz jak zechcesz, z rodzicami po prostu rozmawiaj, to twoje zycie. 

Zoe23 napisał(a):

Jakie to jeszcze województwa mają ferie zimowe?

moze jednak ferie, kolejny temat w podobnym stylu. 

Berchen napisał(a):

Bylam w takim punkcie majac 17scie lat. Wierzylam slepo, naiwnie ze to wszystko prawdziwe, uczciwe itd. Tez chcialam sluzyc innym. Moja mama powiedziala mi swiete slowa- zrobisz jak chcesz, ale innym sluzyc mozna wszedzie. 

Ja zaczarowana " swietoscia" zakonu zglosilam sie, przywitana bylam dobrze, zarzekano sie ze do pol roku ( tu juz nie jestem pewna jak dlugo) mam czas na zmiane  decyzji i NIKT  nie bedzie mial mi za zle gdy zmienie zdanie. Uczestniczylam ja i kilka innych dziewczyn w zyciu zakonu, rytm od 5.00 rano, modlitwy, rozne prace- wieczne sprzatanie, przy ktorym za mna chodzila siostrzyczka i dopiekala co ma byc dokladniej zrobione. Rozmawiac z inna siostra moglam tylko w tajemnicy, czulam sie jak w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Zadnego kontaktu z bliskimi na poczatek. Siostra z ktora rozmawialam opowiedziala mi jak bardzo sa ograniczone w swoim prywatnym zyciu,w zasadzie go nie ma, czytasz,  robisz to co pozwolone, sprawdzane sa listy do rodziny i odpowiedzi, zero prywatnosci. Mala figurke - prezent od kogos z rodziny siostra mi oddala, bo ona jej nie mogla miec w pokoju. W pokoju  ( malenkim) miala lozko, stolik do pisania, krzeslo, puste sciany i krzyz. Atmosfera jaka poznalam byla zgola inna niz ta jaka widzimy na zewnatrz, klotnie, zlosliwosci, Mobbing,  caly przekroj zachowan kobiet zamknietych w jednym domu, nie koniecznie szczesliwych. Napatrzylam sie i w momencie kolejnego wyzywania mlodej zakonnicy przez przelozona  uznslam ze to nie miejsce dla mnie. Przelozona byla w czasie modlitwy w pokoju kaplicy , ja tez, ona przerwala " skupiona" modlitwe by opierniczyc ta inna, ktora zobaczyla przy sprzataniu na korytarzu. Pieklo jakie mi zrobila gdy powiedzialam ze odchodze- nie bede opisywac, to bylo 40sci lat temu. Mialam juz stroj postulantki. Jestem szczesliwa ze odeszlam, z tamtej grupy nie wiem czy ktos " przetrwal". 

Sluze ludziom cale moje zycie w inny sposob,bez zaklamania i za swoje pieniadze. 

Zrobisz jak zechcesz, z rodzicami po prostu rozmawiaj, to twoje zycie. 

Jestem trochę w szoku, po tym, co przeczytałam. A jaki to był zakon, jeśli można zapytać ?

Użytkownik5511319 napisał(a):

Berchen napisał(a):

Bylam w takim punkcie majac 17scie lat. Wierzylam slepo, naiwnie ze to wszystko prawdziwe, uczciwe itd. Tez chcialam sluzyc innym. Moja mama powiedziala mi swiete slowa- zrobisz jak chcesz, ale innym sluzyc mozna wszedzie. 

Ja zaczarowana " swietoscia" zakonu zglosilam sie, przywitana bylam dobrze, zarzekano sie ze do pol roku ( tu juz nie jestem pewna jak dlugo) mam czas na zmiane  decyzji i NIKT  nie bedzie mial mi za zle gdy zmienie zdanie. Uczestniczylam ja i kilka innych dziewczyn w zyciu zakonu, rytm od 5.00 rano, modlitwy, rozne prace- wieczne sprzatanie, przy ktorym za mna chodzila siostrzyczka i dopiekala co ma byc dokladniej zrobione. Rozmawiac z inna siostra moglam tylko w tajemnicy, czulam sie jak w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Zadnego kontaktu z bliskimi na poczatek. Siostra z ktora rozmawialam opowiedziala mi jak bardzo sa ograniczone w swoim prywatnym zyciu,w zasadzie go nie ma, czytasz,  robisz to co pozwolone, sprawdzane sa listy do rodziny i odpowiedzi, zero prywatnosci. Mala figurke - prezent od kogos z rodziny siostra mi oddala, bo ona jej nie mogla miec w pokoju. W pokoju  ( malenkim) miala lozko, stolik do pisania, krzeslo, puste sciany i krzyz. Atmosfera jaka poznalam byla zgola inna niz ta jaka widzimy na zewnatrz, klotnie, zlosliwosci, Mobbing,  caly przekroj zachowan kobiet zamknietych w jednym domu, nie koniecznie szczesliwych. Napatrzylam sie i w momencie kolejnego wyzywania mlodej zakonnicy przez przelozona  uznslam ze to nie miejsce dla mnie. Przelozona byla w czasie modlitwy w pokoju kaplicy , ja tez, ona przerwala " skupiona" modlitwe by opierniczyc ta inna, ktora zobaczyla przy sprzataniu na korytarzu. Pieklo jakie mi zrobila gdy powiedzialam ze odchodze- nie bede opisywac, to bylo 40sci lat temu. Mialam juz stroj postulantki. Jestem szczesliwa ze odeszlam, z tamtej grupy nie wiem czy ktos " przetrwal". 

Sluze ludziom cale moje zycie w inny sposob,bez zaklamania i za swoje pieniadze. 

Zrobisz jak zechcesz, z rodzicami po prostu rozmawiaj, to twoje zycie. 

Jestem trochę w szoku, po tym, co przeczytałam. A jaki to był zakon, jeśli można zapytać ?

to tylko malutki, krotki wycinek z przed 40stu lat. Nie chce tu pisac dokladniej, ci ludzie przypuszczam juz nie zyja. Oczywiscie sa tez uczciwi ludzie i rzucenie sama nazwa klasztoru by skrzywdzilo tez ich. Wystarczy poczytac aktualna prase by gorsze rzeczy uslyszec. Wrzuc w Google jakies haslo a wyswietli sie w starczajaco wiele artykulow. Oczywiscie wszedzie sa dobrzy i zli ludzie. Warto bys wiedziala ze swietosci tam trudno szukac. 

Użytkownik5511319 napisał(a):

barbra1976 napisał(a):

A dlaczego chcesz do zakonu? Nie rozumiem pytania, jak powiedzieć. 

byłam na spotkaniu w kościele z elżbietanka z mojej parafii. Jestem pod wrażeniem ile ciepła mają te kobiety i jestem wierząca i chciałabym poświęcić pani Bogu swój czas, nie chce zakładać rodziny raczej

RACZEJ. Nie jesteś przekonana. Ile masz lat? To decyzja na całe życie. Zacznij pomagać poza zakonem i jeśli powołanie nie minie to pójdziesz. 


To Twoja decyzja, ale przemyśl to dobrze. Pomagać możesz wszędzie. Jeśli jesteś wierząca, to też możesz się modlić wszędzie i o każdej porze - w zakonie wcale nie zdobędziesz wyższej formy wtajemniczenia. To będą te same modlitwy, tylko będzie ich więcej i w narzuconym czasie, więc realnie często klepanie bezsensu, bo akurat w danym momencie może ktoś nie czuje potrzeby, no ale musi. Dużo złego się czyta o takich miejscach i o ile oczywiście są miejsca z dobrymi ludźmi, to też nie wiesz gdzie trafisz. Często zakony z pomaganiem nie mają wiele wspólnego. Od rana modlitwa, potem sprzątanie, modlitwa, sprzątanie, najlepiej nic nie mieć swojego, tylko biblię i czas na modlitwę. I ok, komuś to może wystarczy, są męczennicy, którzy w ascezie widzą klucz do zbawienia. Ale jeśli faktycznie chcesz pomagać, to z takiego miejsca możesz nie mieć szansy lub będzie to mocno ograniczone.

Pasek wagi

jesli to twoj temat o checi wyjazdu Au pair to znaczyloby ze po prostu masz ochote wyjsc z domu, zmienic otoczenie i nie majac srodkow i mozliwosci samodzielnego zycia szukasz mozliwosci. To nie sa dobre pomysly, skoncz szkole, znajdz prace i usamodzielnisz sie.

Berchen napisał(a):

Bylam w takim punkcie majac 17scie lat. Wierzylam slepo, naiwnie ze to wszystko prawdziwe, uczciwe itd. Tez chcialam sluzyc innym. Moja mama powiedziala mi swiete slowa- zrobisz jak chcesz, ale innym sluzyc mozna wszedzie. 

Ja zaczarowana " swietoscia" zakonu zglosilam sie, przywitana bylam dobrze, zarzekano sie ze do pol roku ( tu juz nie jestem pewna jak dlugo) mam czas na zmiane  decyzji i NIKT  nie bedzie mial mi za zle gdy zmienie zdanie. Uczestniczylam ja i kilka innych dziewczyn w zyciu zakonu, rytm od 5.00 rano, modlitwy, rozne prace- wieczne sprzatanie, przy ktorym za mna chodzila siostrzyczka i dopiekala co ma byc dokladniej zrobione. Rozmawiac z inna siostra moglam tylko w tajemnicy, czulam sie jak w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Zadnego kontaktu z bliskimi na poczatek. Siostra z ktora rozmawialam opowiedziala mi jak bardzo sa ograniczone w swoim prywatnym zyciu,w zasadzie go nie ma, czytasz,  robisz to co pozwolone, sprawdzane sa listy do rodziny i odpowiedzi, zero prywatnosci. Mala figurke - prezent od kogos z rodziny siostra mi oddala, bo ona jej nie mogla miec w pokoju. W pokoju  ( malenkim) miala lozko, stolik do pisania, krzeslo, puste sciany i krzyz. Atmosfera jaka poznalam byla zgola inna niz ta jaka widzimy na zewnatrz, klotnie, zlosliwosci, Mobbing,  caly przekroj zachowan kobiet zamknietych w jednym domu, nie koniecznie szczesliwych. Napatrzylam sie i w momencie kolejnego wyzywania mlodej zakonnicy przez przelozona  uznslam ze to nie miejsce dla mnie. Przelozona byla w czasie modlitwy w pokoju kaplicy , ja tez, ona przerwala " skupiona" modlitwe by opierniczyc ta inna, ktora zobaczyla przy sprzataniu na korytarzu. Pieklo jakie mi zrobila gdy powiedzialam ze odchodze- nie bede opisywac, to bylo 40sci lat temu. Mialam juz stroj postulantki. Jestem szczesliwa ze odeszlam, z tamtej grupy nie wiem czy ktos " przetrwal". 

Sluze ludziom cale moje zycie w inny sposob,bez zaklamania i za swoje pieniadze. 

Zrobisz jak zechcesz, z rodzicami po prostu rozmawiaj, to twoje zycie. 

męskie zakony funkcjonują zupełnie inaczej. Jak to było napisane na pewnej bramie: praca uczyni cie wolnym.

Zrób sobie najpierw studia i pozyj przez pewien czas w normalnym społeczenstwie. W bardzo młodym wieku nie powinno się takich decyzji podejmować, bo nie wiesz co chcesz robić. W takiej sytuacji warto może porozmawiać z kimś kto ukazałby prawdziwe intencje kryjące się pod hasłem pomagać. W zakonie sporo osób jest np. DDA i dlatego myślą, że tam odnajdą sie zbawiając cały świat dobrem.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.