Temat: dziewczyny po zaburzeniach odżywiania

Cześć, wiem, że wątków jest tutaj mnóstwo!

W moim przypadku nie chodzi o dietę - fakt, parę kilo tam jest, ale głównie o wypracowanie zdrowych nawyków żywieniowych. Często czuję się w tej drodze dość samotna i generalnie brak mi bliskich osób o podobnych doświadczeniach.

Chętnie poznałabym Dziewczyny, które przeszły zaburzenia odżywiania lub z nich wychodzą - przy czym kluczowa jest tu faktyczna chęć zdrowienia, które dążą raczej do utrzymania, niewielkiego podniesienia lub zbicia wagi niż są stricte na diecie. Dziękuję.

no to ja... ale ja sobie jakoś nie daje rady z tym wszysktim

Ja właśnie wychodze z anoreksji - jestem wrakiem człowieka... Nigdy się nie spodziewałam, że doprowadzę się do takiego stanu...

Sama przeszłam tę drogę i miałam kontakty z wieloma chorymi Dziewczynami. Wydaje mi się, że taka amatorska "grupa wsparcia" czy jakkolwiek to nazwać, ma sens i służy tylko jeśli jesteśmy już zdrowe lub zdrowiejemy, ale pod okiem specjalisty. Jesteście Dziewczyny pod czyjąś opieką? Psychoterapia indywidualna, grupowa? 

Nie jestem pod opieką lekarza, jestem pod opieką mojej mamy, psychologów mam już dość...

Ja nie jestem. Po jednej wizycie miałam dość. 

Ja wyszłam, całkowicie. Sama, bez niczyjej pomocy. Da się, trzeba tylko naprawdę tego chcieć i być przygotowanym na podniesienie swojej wagi. I mimo, że przytyłam nie żałuję. Wspaniałe uczucie móc w końcu jeść co się chce bez przeliczania tego na kalorie. 

Pasek wagi

Moje zaburzenia odżywiania zaczęły się w 2 gimnazjum, trwały ponad 3 lata. Już od długiego czasu nie wymiotuję, co zawdzięczam i sobie, terapii i przede wszystkim wsparciu bliskiej osoby, która we mnie wierzy. Nawet jak zjem chipsy, czy coś słodkiego - nie czuję wyrzutów sumienia bo życie jest na to za krótkie, choć wystarczająco długie aby coś zmienić :) Szkoda zdrowia, życia, szacunku do siebie.. Takie życie to nie życie. Chociaż czasami diabły siedzące w mojej głowie się odezwą to teraz zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda piekło i ile tak naprawdę mam do stracenia. Da się z tego wyjść, mi potrzeba było dużo chęci i osoby, która będzie Cię wspierać (partner, rodzina, przyjaciółka, czy nawet terapeuta).. no i dużego kopa w pupę.

stary.duch napisał(a):

Sama przeszłam tę drogę i miałam kontakty z wieloma chorymi Dziewczynami. Wydaje mi się, że taka amatorska "grupa wsparcia" czy jakkolwiek to nazwać, ma sens i służy tylko jeśli jesteśmy już zdrowe lub zdrowiejemy, ale pod okiem specjalisty. Jesteście Dziewczyny pod czyjąś opieką? Psychoterapia indywidualna, grupowa? 

Kochana, masz świetną intuicję, ale właśnie dlatego, że anorektyczki i inne osoby z ED maja zaburzony obraz siebie, świata, sylwetki, żywienia itd, to takie wątki i grupy są bardziej niebezpieczne niż pomocne. Wcześniej czy później (zazwyczaj wcześniej) zawsze trafi się jakaś co jest w czarnej dziurze i tylko łudzi się że nad tym panuje wykluczając z góry terapeutę, jakaś która oszukuje innych i siebie, jakaś która "wie lepiej" i wciąż je poniżej PPM ćwicząc nadmiernie i wciskając innym, że już zdrowieje, jakaś która uważa że jest OK i zdrowa i właśnie osiągnęła wymarzoną sylwetkę będąc skrajnie wychudzoną (tylko że już nie na granicy śmierci), jakaś z zaburzonym łaknieniem, dla której normalne jest zjedzenie plasterka wędliny i listka sałaty na obiad "w wolności, do syta i bez liczenia kalorii", jakaś która dołącza do takiej grupy nie po to by zdrowieć, tylko by brylować swym wychudzeniem itd. I zamiast grupy wsparcia bardzo łatwo przekształca się to w grupę pro-ana, albo burzy spokój tych, które naprawdę chcą zdrowieć a ich myślenie i psychika są jeszcze miękkie i podatne na wpływy. Obawiam się, że szybko pojawi się lęk że któraś je mniej niż inna, a tyje więc ta druga musi jednak ograniczyć, albo że na wzór którejśtam jeśli zaczynam jeść więcej, to muszę się zacząć katować ćwiczeniami by to spalić. I tak w kółko. Nie mam ochoty ani mocy by Ci cos narzucać, ale proponowałabym tę grupę zawęzić tylko do osób już zdrowych choć z przeszłością ana, lub do osób które wciąż się zmagają z ED ale są już zdecydowanie przy krańcu zdrowienia i mają BMI w normie, a tylko lęki i myślenie sobie jeszcze tonują. I życzę powodzenia w powrocie do normalności i świata zdrowych :)

Pasek wagi

innykwiat - dokładnie tak robię :) Zgadzam się ze wszystkim co piszesz. W ogóle mam ogromne wątpliwości co do skupiania się w rozmowach z dziewczynami w anoreksji na odżywianiu, ich jadłospisach i nawet postępach. Według mnie zrozumienie, że problem nie leży w jedzeniu i kontroli nad nim to ogromny krok ku wyzdrowieniu, więc taka grupa działałaby tylko blokująco. To jest forum, nie mamy takich narzędzi, żeby faktycznie pomóc, takich jak mają terapeuci, dietetycy i ewentualnie osoby bliskie osób dotkniętych chorobą. 

I z tej egoistycznej strony - walczyłam wiele lat, teraz jestem wolna od zaburzeń. Chcę wreszcie odnaleźć się w kręgu Dziewczyn, które przeszły już tę drogę i są na podobnym etapie co ja. O tym się nie mówi właśnie, o wszystkich wyzwaniach, które czekają już po wyjściu z tego. O starych mechanizmach myślenia, o czających się nawrotach w trudnych momentach życiowych, o całej tej pozostałości, z którą trzeba sobie jakoś radzić. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.