- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 lipca 2018, 20:09
Jakie macie zdanie na temat mieszkania ze swoim chłopakiem/narzeczonym (nie mężem), czyli wspólnym mieszkaniu przed ślubem. Uważacie to za dobre, złe, sprzeczne z wiarą, głupotę, dobrą opcję?
Mój facet mieszka prawie 700km ode mnie. Jest to bardzo trudne dla nas, tęsknota zżera, dojazdy z naszych miejscowości ciężkie. Najprościej byłoby zamieszkać razem. Oboje byśmy tego chcieli. Oboje mamy pracę. Jednak coś mnie powstrzymuje... Wiara chrześcijańska, stanowisko kościoła wobec tego. W prawdzie od 3 lat nie byłam u spowiedzi, nie żyję szczególnie religijnie ostatnimi czasy więc pewnie jestem obłudną hipokrytką ale jakoś tak jest to dla mnie barierą. Boli mnie, że jest to "złem"
Edytowany przez coconut.charlotte 13 lipca 2018, 20:10
14 lipca 2018, 00:00
To Twoje życie i Twoje zasady. Kiedy ten ślub?
Poczekaj...
14 lipca 2018, 00:07
nie wiem co ma byc zlego w dobieraniu sie ludzi w pary i wspolnym zyciu. jestem za tym, zeby dobrac sobie pasujacego partnera i byc z nim szczesliwym.
14 lipca 2018, 00:18
Ponoc gorszym nawet grzechem jest wspólne mieszkanie niż nieślubne dziecko :) kiedyś taka wypowiedź jakiegoś księdza słyszałam... Coś w tym jest - nie ma problemu żeby ciężarna poszła do ołtarza ale jak mieszka z partnerem to ksieza robią z tego wielki problem.
14 lipca 2018, 00:51
Zamieszkalam z moim chlopakiem, teraz juz mezem, po 2-3 miesiacach, ale od drugiego dnia od poznania sie on u mnie nocowal, wiec w sumie mieszkalismy razem od drugiego dnia znajomosci. To bylo najlepsze, co moglismy dla tego zwiazku zrobic. Po miesiacu wiedzialam, ze chce z nim spedzic reszte zycia. Oboje jestesmy ateistami, ale czy to ma znaczenie? Chyba lepiej zamieszkac i dotrzec sie, niz po slubie przezyc mega rozczarowanie i meczyc sie z chlopem cale zycie, bo rozwod to tez nie po bozemu.
14 lipca 2018, 07:48
Nie sypiamy. Tzn. Gdy on przyjeżdża to śpimy razem, przytulamy się, całujemy itp. , z seksem czekamy jeszcze. Wiem, że to co robimy, w świetle nauki kościoła już jest złem. Dlatego czuję się hipokrytką. Robię różne "zło" a jednak mam opory przed mieszkaniem razem, ponieważ jeśli w ten sposób żyję, nie mogę zdecydować się kiedyś tam na spowiedź, bo nie dostaje się rozgrzeszenia jeśli tak się żyje ,(chyba że z tego zrezygnuje)a sypiacie ze soba? Bo jak tak to jestes hipokrytka... Wiara chrzescijanska nic nie mowi o mieszkaniu przed slubem za to mowi wyraznie i to w przykazaniach o seksie przed slubem. Wiec albo sie wierzy i bierze to co kosciol mowi albo sie wybiera co sie podoba no i... jest sie hipokryta. Jak bylam katoliczka to czekalam z seksem i z zamieszkaniem do slubu, tez nas dzielila duza odleglosc. Po rozwodzie 2 lata pozniej kiedy wyleczylam sie z katolicyzmu na dobre doszlam do wniosku ze to byla najglupsza decyzja w zyciu.
Przytulanie się i całowanie to "zło". Wg jakiego kościoła?
Ja jestem katoliczką i nad wspólnym mieszkaniem przed ślubem bym się po prostu zastanowiła. Z jednej strony samo mieszkanie ze sobą bez współżycia nie jest niczym złym, ale sądzę, że ciężko jest wytrzymać w czystości spędzając ze sobą tyle czasu.
14 lipca 2018, 07:57
To jest sluszna uwaga, jesli sypiacie to to jest wiekszy grzech, ale mozecie zamieszkac bez sypiania z soba, celem poznania sie lepiej, mysle, ze jesli sie wyspowiadasz, ze owszem mieszkacie razem ale w czystosci to bedzie ok.a sypiacie ze soba? Bo jak tak to jestes hipokrytka... Wiara chrzescijanska nic nie mowi o mieszkaniu przed slubem za to mowi wyraznie i to w przykazaniach o seksie przed slubem. Wiec albo sie wierzy i bierze to co kosciol mowi albo sie wybiera co sie podoba no i... jest sie hipokryta. Jak bylam katoliczka to czekalam z seksem i z zamieszkaniem do slubu, tez nas dzielila duza odleglosc. Po rozwodzie 2 lata pozniej kiedy wyleczylam sie z katolicyzmu na dobre doszlam do wniosku ze to byla najglupsza decyzja w zyciu.
14 lipca 2018, 09:31
Jakie macie zdanie na temat mieszkania ze swoim chłopakiem/narzeczonym (nie mężem), czyli wspólnym mieszkaniu przed ślubem. Uważacie to za dobre, złe, sprzeczne z wiarą, głupotę, dobrą opcję?
Uważam, że to jedyny sposób, aby przekonać się, czy tak naprawdę pasujecie do siebie w takim zwykłym, codziennym życiu. Randki, spotykanie się ze sobą kilka razy w tygodniu, nawet takie "pomieszkiwanie" w weekendy to jedno, a całkowite zamieszkanie z ukochanym/ą, to drugie. Dochodzi do tego dbanie o wspólne lokum, planowanie posiłków, zakupy, kwestie finansowe, pranie, sprzątanie, zmywanie garów. Warto przetestować jak przyszły, potencjalny kandydat na męża, podchodzi do kwestii dzielenia się obowiązkami - czy chętnie pomaga w domu, angażuje się, szanuje twoją pracę? A może okaże się, że rzuca śmierdzące skarpety gdzie popadnie, nocami gra w plejkę, a po jego prysznicu cała łazienka jest zachlapana? Wszystko jest możliwe, granica tolerancji w stanie zakochania/miłości jest duża, ale musisz zdecydować czy partner odpowiada ci pod każdym względem i takie przykładowe zachowania nie będą wyprowadzać cię z równowagi... bo kłócić się o pierdoły jest bardzo prosto. Początki mogą być trudne, bo oboje ludzi o różnych przyzwyczajeniach i nawykach dopiero się dociera, ale jak to "ten na całe życie", to myślę, że warto przeprowadzić taki eksperyment. Oboje tego chcecie, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań. Po co się męczyć...?
Edytowany przez Ves91 14 lipca 2018, 09:33
14 lipca 2018, 10:10
Przytulanie się i całowanie to "zło". Wg jakiego kościoła? Ja jestem katoliczką i nad wspólnym mieszkaniem przed ślubem bym się po prostu zastanowiła. Z jednej strony samo mieszkanie ze sobą bez współżycia nie jest niczym złym, ale sądzę, że ciężko jest wytrzymać w czystości spędzając ze sobą tyle czasu.Nie sypiamy. Tzn. Gdy on przyjeżdża to śpimy razem, przytulamy się, całujemy itp. , z seksem czekamy jeszcze. Wiem, że to co robimy, w świetle nauki kościoła już jest złem. Dlatego czuję się hipokrytką. Robię różne "zło" a jednak mam opory przed mieszkaniem razem, ponieważ jeśli w ten sposób żyję, nie mogę zdecydować się kiedyś tam na spowiedź, bo nie dostaje się rozgrzeszenia jeśli tak się żyje ,(chyba że z tego zrezygnuje)a sypiacie ze soba? Bo jak tak to jestes hipokrytka... Wiara chrzescijanska nic nie mowi o mieszkaniu przed slubem za to mowi wyraznie i to w przykazaniach o seksie przed slubem. Wiec albo sie wierzy i bierze to co kosciol mowi albo sie wybiera co sie podoba no i... jest sie hipokryta. Jak bylam katoliczka to czekalam z seksem i z zamieszkaniem do slubu, tez nas dzielila duza odleglosc. Po rozwodzie 2 lata pozniej kiedy wyleczylam sie z katolicyzmu na dobre doszlam do wniosku ze to byla najglupsza decyzja w zyciu.
Te przytulanki, całowanki są uznane złem biorąc pod uwagę, że tak sobie leżymy w ten sposób, bo określa się to jako " pokusę". Tak mówi Kościół, czytałam na ten temat, nawet siostra mając faceta zapytała księdza, czy to grzech i odparł, że tak, bo może ich pokusić do czegoś więcej. Sama muszę przyznać, że przychodzą mi samej takie pokusy wtedy
14 lipca 2018, 10:12
Wierzysz w to co napisałaś? Serio?To jest sluszna uwaga, jesli sypiacie to to jest wiekszy grzech, ale mozecie zamieszkac bez sypiania z soba, celem poznania sie lepiej, mysle, ze jesli sie wyspowiadasz, ze owszem mieszkacie razem ale w czystosci to bedzie ok.a sypiacie ze soba? Bo jak tak to jestes hipokrytka... Wiara chrzescijanska nic nie mowi o mieszkaniu przed slubem za to mowi wyraznie i to w przykazaniach o seksie przed slubem. Wiec albo sie wierzy i bierze to co kosciol mowi albo sie wybiera co sie podoba no i... jest sie hipokryta. Jak bylam katoliczka to czekalam z seksem i z zamieszkaniem do slubu, tez nas dzielila duza odleglosc. Po rozwodzie 2 lata pozniej kiedy wyleczylam sie z katolicyzmu na dobre doszlam do wniosku ze to byla najglupsza decyzja w zyciu.
Widac jestem w bledzie :D czyli ze wspollokatorem tez grzechem mieszkac.