- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 czerwca 2018, 10:50
Czy robicie drzemki w ciągu dnia? Ile zwykle trwają? Ile godzin śpicie w nocy? Jak inaczej sobie radzicie z sennością w ciągu dnia? I jaką macie pracę (w sensie fizyczną, przed komputerem itd.)? Pytanie głównie do osób, które mają standardowe godziny pracy czyli nie pracują na nocne zmiany.
Edytowany przez nataliu 10 czerwca 2018, 10:50
11 czerwca 2018, 14:28
Tyle że jak nie przeczytasz książki, to Twój organizm nie będzie przez to gorzej funkcjonował. A przez brak snu owszem. Takie gdybanie o wyłączeniu funkcji fizjologicznych do niczego nie prowadzi, bo jednak tak jesteśmy skonstruowani i nie mamy na to wpływu. Ja piszę o rzeczywistości, czyli sen jest niezbędny do życia i funkcjonowania i w tym znaczeniu nie można go traktować jako stratę czasu, bo zwyczajnie bez niego nie da się funkcjonować. Ty znowu o jakiejś fantastyce "jakby można było nie spać, to bym nie spała". Ja pewnie też nie, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia.No i ja akurat kremówek nie lubię :)Siedzenie w toalecie tak, to dla mnie strata czasu i to samo co ze spaniem, gdyby się dało tę funkcję fizjologiczną wyłączyć to się zgłaszam. Z jedzeniem tak nie mam, lubię jeść, a już zwłaszcza w sytuacjach społecznych (kiedy idę z przyjaciółką na kremówki chociażby, bo kto nie lubi kremówek?). No i oczywiście, że to szkodzenie sobie, ale na tej samej zasadzie brak czasu na czytanie to szkodzenie sobie w sferze intelektualnej - i to na jakim polu sobie zaszkodzimy to już kwestia wyboru.Za to przyjmując Twoją teorię, to tak samo stratą czasu jest jedzenie i siedzenie na kibelku. Jeśli ktoś ma problemy ze snem i śpi za mało, to nie zawsze może coś na to poradzić. Ale jeśli niedosypia z premedytacją, bo sen to strata czasu, to działa tylko i wyłącznie na swoją szkodę.Mam problemy ze spaniem i to koszmarne, a sen uważam za marnowanie czasu i gdyby to było fizycznie możliwe to nigdy bym nie spała - więc teoria taka sobie.Sen to nie jest marnowanie czasu, ale w pełni zrozumie to tylko osoba, która że snem ma problemy...Ja nie robię drzemek w dzień. Cierpię na bezsenność, śpię za mało w nocy, a jak prześpię się nawet kwadrans w dzień, to potem tym bardziej nie mogę zasnąć wieczorem, a dodatkowo po drzemce łażę jakaś rozbita i nie potrafię się pozbierać... Czasem mnie ogarnia sen w ciągu dnia, ale staram się to zwalczyć jakimś bardziej aktywnym zajęciem. Poza tym wydaje mi się, że już się po prostu przyzwyczaiłam do zbyt małej dawki snu i dzięki temu jakoś tam funkcjonuję.
Ja nie gdybam, ja po prostu stwierdzam, że jestem zaprzeczeniem Twojej tezy, więc jest ona bezsensowna (czy raczej bezsensowne jest rozciąganie na wszystkich swojej opinii). A to, że nie zrozumiałaś od razu i rozciągasz dyskusję na poboczne wątki to już nie moja wina. A co do tego czy lubisz kremówki - pytanie retoryczne, to był przecież cytat z filmu.
11 czerwca 2018, 14:38
Ja nie gdybam, ja po prostu stwierdzam, że jestem zaprzeczeniem Twojej tezy, więc jest ona bezsensowna (czy raczej bezsensowne jest rozciąganie na wszystkich swojej opinii). A to, że nie zrozumiałaś od razu i rozciągasz dyskusję na poboczne wątki to już nie moja wina. A co do tego czy lubisz kremówki - pytanie retoryczne, to był przecież cytat z filmu.Tyle że jak nie przeczytasz książki, to Twój organizm nie będzie przez to gorzej funkcjonował. A przez brak snu owszem. Takie gdybanie o wyłączeniu funkcji fizjologicznych do niczego nie prowadzi, bo jednak tak jesteśmy skonstruowani i nie mamy na to wpływu. Ja piszę o rzeczywistości, czyli sen jest niezbędny do życia i funkcjonowania i w tym znaczeniu nie można go traktować jako stratę czasu, bo zwyczajnie bez niego nie da się funkcjonować. Ty znowu o jakiejś fantastyce "jakby można było nie spać, to bym nie spała". Ja pewnie też nie, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia.No i ja akurat kremówek nie lubię :)Siedzenie w toalecie tak, to dla mnie strata czasu i to samo co ze spaniem, gdyby się dało tę funkcję fizjologiczną wyłączyć to się zgłaszam. Z jedzeniem tak nie mam, lubię jeść, a już zwłaszcza w sytuacjach społecznych (kiedy idę z przyjaciółką na kremówki chociażby, bo kto nie lubi kremówek?). No i oczywiście, że to szkodzenie sobie, ale na tej samej zasadzie brak czasu na czytanie to szkodzenie sobie w sferze intelektualnej - i to na jakim polu sobie zaszkodzimy to już kwestia wyboru.Za to przyjmując Twoją teorię, to tak samo stratą czasu jest jedzenie i siedzenie na kibelku. Jeśli ktoś ma problemy ze snem i śpi za mało, to nie zawsze może coś na to poradzić. Ale jeśli niedosypia z premedytacją, bo sen to strata czasu, to działa tylko i wyłącznie na swoją szkodę.Mam problemy ze spaniem i to koszmarne, a sen uważam za marnowanie czasu i gdyby to było fizycznie możliwe to nigdy bym nie spała - więc teoria taka sobie.Sen to nie jest marnowanie czasu, ale w pełni zrozumie to tylko osoba, która że snem ma problemy...Ja nie robię drzemek w dzień. Cierpię na bezsenność, śpię za mało w nocy, a jak prześpię się nawet kwadrans w dzień, to potem tym bardziej nie mogę zasnąć wieczorem, a dodatkowo po drzemce łażę jakaś rozbita i nie potrafię się pozbierać... Czasem mnie ogarnia sen w ciągu dnia, ale staram się to zwalczyć jakimś bardziej aktywnym zajęciem. Poza tym wydaje mi się, że już się po prostu przyzwyczaiłam do zbyt małej dawki snu i dzięki temu jakoś tam funkcjonuję.
Chyba właśnie Ty zaczęłaś wchodzić w jakieś poboczne wątki, bo zaczęłaś od "gdyby to było fizycznie możliwe". Ale nie jest. Dlatego nie można stratą czasu nazwać czegoś, co jest niezbędne do funkcjonowania. To nie jest kwestia jakiejś mojej tezy, tylko stan faktyczny. A rozciągnięcie tego na problemy ze snem to tylko dodatek.
11 czerwca 2018, 14:53
Chyba właśnie Ty zaczęłaś wchodzić w jakieś poboczne wątki, bo zaczęłaś od "gdyby to było fizycznie możliwe". Ale nie jest. Dlatego nie można stratą czasu nazwać czegoś, co jest niezbędne do funkcjonowania. To nie jest kwestia jakiejś mojej tezy, tylko stan faktyczny. A rozciągnięcie tego na problemy ze snem to tylko dodatek.Ja nie gdybam, ja po prostu stwierdzam, że jestem zaprzeczeniem Twojej tezy, więc jest ona bezsensowna (czy raczej bezsensowne jest rozciąganie na wszystkich swojej opinii). A to, że nie zrozumiałaś od razu i rozciągasz dyskusję na poboczne wątki to już nie moja wina. A co do tego czy lubisz kremówki - pytanie retoryczne, to był przecież cytat z filmu.Tyle że jak nie przeczytasz książki, to Twój organizm nie będzie przez to gorzej funkcjonował. A przez brak snu owszem. Takie gdybanie o wyłączeniu funkcji fizjologicznych do niczego nie prowadzi, bo jednak tak jesteśmy skonstruowani i nie mamy na to wpływu. Ja piszę o rzeczywistości, czyli sen jest niezbędny do życia i funkcjonowania i w tym znaczeniu nie można go traktować jako stratę czasu, bo zwyczajnie bez niego nie da się funkcjonować. Ty znowu o jakiejś fantastyce "jakby można było nie spać, to bym nie spała". Ja pewnie też nie, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia.No i ja akurat kremówek nie lubię :)Siedzenie w toalecie tak, to dla mnie strata czasu i to samo co ze spaniem, gdyby się dało tę funkcję fizjologiczną wyłączyć to się zgłaszam. Z jedzeniem tak nie mam, lubię jeść, a już zwłaszcza w sytuacjach społecznych (kiedy idę z przyjaciółką na kremówki chociażby, bo kto nie lubi kremówek?). No i oczywiście, że to szkodzenie sobie, ale na tej samej zasadzie brak czasu na czytanie to szkodzenie sobie w sferze intelektualnej - i to na jakim polu sobie zaszkodzimy to już kwestia wyboru.Za to przyjmując Twoją teorię, to tak samo stratą czasu jest jedzenie i siedzenie na kibelku. Jeśli ktoś ma problemy ze snem i śpi za mało, to nie zawsze może coś na to poradzić. Ale jeśli niedosypia z premedytacją, bo sen to strata czasu, to działa tylko i wyłącznie na swoją szkodę.Mam problemy ze spaniem i to koszmarne, a sen uważam za marnowanie czasu i gdyby to było fizycznie możliwe to nigdy bym nie spała - więc teoria taka sobie.Sen to nie jest marnowanie czasu, ale w pełni zrozumie to tylko osoba, która że snem ma problemy...Ja nie robię drzemek w dzień. Cierpię na bezsenność, śpię za mało w nocy, a jak prześpię się nawet kwadrans w dzień, to potem tym bardziej nie mogę zasnąć wieczorem, a dodatkowo po drzemce łażę jakaś rozbita i nie potrafię się pozbierać... Czasem mnie ogarnia sen w ciągu dnia, ale staram się to zwalczyć jakimś bardziej aktywnym zajęciem. Poza tym wydaje mi się, że już się po prostu przyzwyczaiłam do zbyt małej dawki snu i dzięki temu jakoś tam funkcjonuję.
Chyba jest słowem kluczowym. Ja nie zaczęłam wchodzenia w poboczne wątki, weszłam w nie po tym jak Ty te wątki zaczęłaś. A już bez dygresji - ludzie to nie są rozwielitki, czy tam jakieś inne stawonogi. Oprócz podstawowych funkcji życiowych mają też inne potrzeby. Jeden będzie wolał spać osiem godzin i w pełni zrealizować swoją podstawową potrzebę snu, a drugi będzie wolał chodzić niedospany i "zaoszczędzając" w ten sposób trzy godziny realizować swoje inne potrzeby (np. poczytania interesującej książki). Dla mnie spanie po osiem godzin jest stratą czasu i tyle. Mam problemy ze snem, a jednocześnie sen uważam za stratę czasu (ba, czasami mam wrażenie, że moje problemu ze snem po części biorą się właśnie z tego, że go za tę stratę czasu uważam) - czyli zaprzeczam Twojej tezie (bo to teza, żaden stan faktyczny), że "w pełni zrozumie to, że sen to nie marnowanie czasu tylko osoba, która ze snem ma problemy".
11 czerwca 2018, 15:18
Stan faktyczny to znaczy że sen jest człowiekowi niezbędnie potrzebny. Chcesz z tym dyskutować? Napisałam, że rozciągnięcie tego na problemy ze snem jest tylko dodatkiem. Potrzeby fizjologiczne są jednak dla człowieka podstawowe. Niedospanie może Cię nie zabije, ale jednak na dłuższą metę zdrowe nie jest i znacząco wpływa na funkcjonowanie organizmu. Ja Cię wcale nie namawiam do spania więcej, Twoja sprawa. Ale spróbuj nie spać trzy noce z rzędu i potem poczytaj książkę - ciekawe co z tej książki zapamiętasz. Nie twierdzę wcale, że istotne są tylko potrzeby fizjologiczne, nigdzie tego nie napisałam. Aczkolwiek są nadrzędne i z tym się polemizować nie da. Chociaż Ty będziesz, bo znajdziesz jeszcze kilka argumentów, niekoniecznie logicznych, dorzucisz jakaś alternatywną rzeczywistość z wyłączonymi potrzebami, żeby Tylko udowodnić, że masz rację.