Temat: praca a zbyt duzo obowiazkow.

Niedawno zaczełam nową pracę. Pracuję jako asystentka prezesa. Na rozmowie kwalifikacyjnej zostało mi powiedziane ze będę się też po cześci zajmować koordynacją i sprawdzaniem umów oraz współpracą w tym zakresie z działem handlowym. Zgodnie z prawdą powiedziałam ze nie mam doświadczenia w tej kwestii ale szybko się uczę. Pracę dostałam. W pierwszych kilku dniach okazało się ze dziewczyna która była moją poprzedniczką odchodzi, bo chociaż została zatrudniona tylko do wspolpracy z dzialem handlowym to przypadła jej również w udziale rola koordynatora biura, ze względu na to ze poprzedniej dziewczynie szef wypowiedzial  umowę. Moja poprzedniczka powiedziala ze po prostu nie jest w stanie robić i jednego i drugiego jednoczesnie nie zostając po godzinach.  Od kilku dni pracuję samodzielnie i choć staram się jak mogę to nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć sama. Ludzie z działu handlowego cały czas przychodzą pytają o szczegóły umów, tematu w ktorym dopiero sie uczę... Wszystko jest pilne bo jeśli coś się opóźni to opóźnia się też dostawa i płatność a ani klient nie chce czekać ani my nie mozemy czekac na kasę. A w tym samym czasie muszę znaleźć czas na obslugę spotkań, ogarnięcie sal, odebranie diesiątek telefonów, przygotowanie poczty na odpowiednią godzinę, kurierów, odpowiednią archiwizację i koordynację obiegu dokumentów, odpowiedzenie na pierdyliard maili i zalatwienie okreslonej liczby wypadkowych spraw, czasem organizację jakiejs podrozy czy zamowienia, ubezpieczenia do samochodow itp...

Odkąd tam pracuję nie mam czasu jeść, Przychodzę jako jedna z pierwszych wychodzę ostatnia. Kazdego dnia mam listę rzeczy do zrobienia na dzien następny i co mogę to przesuwam. 

Jedna z osob z ktorą wspolpracuję powiedziala ze jestesmy na etapie sprawdzania czy taki model polaczenia obowiazkow dwoch osob dla jednej się sprawdzi ale jej zdaniem nie i roboty jest naprawdę dla dwojga. 

Osobiście trochę też tak czuję. Nie mozna mi odmowić pracowitości. Lubię jak coś jest  zrobione dobrze, ale czuję ze jak tak dalej pojdzie to zacznę zawalać. nie chcę się zajechać ale nie chcę też zeby ktoś wywalał na mnie swoją frustrację z powodu tego ze coś nie jest zrobione. Ja po prostu czuję ze mam dwie rece jedną glowę i jedną parę oczu i nie mogę być w kilku miejscach na raz albo wszystkim odpowiadać na pytania w tej samej chwili. 

Szczerze mowiac czuje się trochę rozczarowana, Po rozmowie wydawalo mi się ze stosunek obowiazkow administracyjnych do innych jest jak 70 do 30 a teraz się okazuje ze jest pol na pol z przewaga tych handlowych bo tu czesto chodzi o czas. Wydawalo mi sie ze do tej pory niezle prioretyzuje swoje zadania i multitasking tez jest spoko. Dziś zaczelam mysleć nad tym czy to ze mną jest coś nie tak czy moze to kwestia tych obowiązków.

Jak to powinnam ocenić. Jak tak dalej pojdzie planuje pogadac z szefem bo naprawdę nie chce niczego zawalić ale tez przez ilosc rzeczy do zrobienia czuje się po pracy wypluta a i idę do niej mniej chętnie. Z drugiej strony jestem na okresie probnym i wolalabym nie robic niepotrzebnie zlego wrazenia.

Proszę doradzcie coś,

pogadaj o tym z szefem. powiedz wprost, ze sie nie wyrabiasz i potrzebujesz wsparcia w postaci drugiej osoby. bedziesz udawala prawdziwka i brala wzystko na klate, to Ci jeszcze doloza. 

jeżeli pokażesz że "dasz rade" to ciągle będziesz pracowała w tym trybie. to droga do nikąd.

Tak jak dziewczyny piszą, ale dodam, żebyś zapisywała w notesie co kazdego dnia robisz i ile czasu ci to zajmuje i w jakich godzinach rzeczywiście pracujesz. Takie zapisywanie to dodatkowa robota (której ci nie brakuje), ale będzie podstawą do jakichkolwiek dyskusji. Możesz to nawet przedstawić "szefie, moje zajęcia zajmują mi tyle czasu ile tu zapisałam, może masz pomysł jak tą pracę usprawnić bo się nie wyrabiam?" I może się okazać, że jego jedynym pomysłem będzie zatrudnienie drugiej osoby. Bo jeśli tylko to powiesz, to tak na słowo raczej ci nie uwierzą, albo będą udawać, że nie wierzą. Albo powiedzą, że to twoja wina bo jesteś za wolna, albo się obijasz albo coś sobie wymyślą. A jeśli przedstawisz im czarno na białym to dyskusja będzie wyglądać zupełnie inaczej.

Może być tak, że szefostwo jest tak odcięte od rzeczywistości zwykłych pracownikó, że zwycajnie nie zdają sobie w pełni sprawy co się dzieje.

pestka.jablkowa napisał(a):

Tak jak dziewczyny piszą, ale dodam, żebyś zapisywała w notesie co kazdego dnia robisz i ile czasu ci to zajmuje i w jakich godzinach rzeczywiście pracujesz. Takie zapisywanie to dodatkowa robota (której ci nie brakuje), ale będzie podstawą do jakichkolwiek dyskusji. Możesz to nawet przedstawić "szefie, moje zajęcia zajmują mi tyle czasu ile tu zapisałam, może masz pomysł jak tą pracę usprawnić bo się nie wyrabiam?" I może się okazać, że jego jedynym pomysłem będzie zatrudnienie drugiej osoby. Bo jeśli tylko to powiesz, to tak na słowo raczej ci nie uwierzą, albo będą udawać, że nie wierzą. Albo powiedzą, że to twoja wina bo jesteś za wolna, albo się obijasz albo coś sobie wymyślą. A jeśli przedstawisz im czarno na białym to dyskusja będzie wyglądać zupełnie inaczej.Może być tak, że szefostwo jest tak odcięte od rzeczywistości zwykłych pracownikó, że zwycajnie nie zdają sobie w pełni sprawy co się dzieje.

Postaram sie to zrobic ale czasem trudno o cos takiego. Np jednego dnia mam np jedno soitkanie do obsluzenia innym razem 6. Dzis np samo przygotowanie sali pomiedzy jedna konferencja a druga zajelo mi godzine gdzie czasem jest to tylko kwadrans. Podobnie z pocztą  : raz jest tych przesylek kilka a raz kilkanascie gdzie kazda trzeba odpowiednio zarchiwizowac  i dostarczyc do wlasciwej osoby.  Krotko mowiac bywa różnie jesli chodzi o prace asystenckie ale jak do tego dochodza te drugie obowiazki to jest delikatnie mowiac srednio. Wspolpracuje tu z bankami klientami itp a to wiadomo kontakt 9-16-17 gdzie trzeba napisac maila czy zadzwonic a sa jeszcze tez klienci regularni firmy ktorzy tez dzwonia pytaja czekaja na odpowiedz. Mam na skrzynce kilka tematow po ex asystentkach ktorych nie mam czasu. obrobic i boje sie ze to z czasem moze miec zle skutki bo czehos nie dopilnuje. 

Dzial handlowy tez caly czas pyta o rzeczy zw z umowami, a ja z ta materia pracuje dopiero doslownie pare dni bo do tego zostalam i tak pozniej wdrozona i jakkolwiek sie staram wsztstko lapac tak po prostu na ten moment nie daje rady ze wszystkim ma 100 proc.A tempo jest takie ze caly czas dochodzi nowe bo kilka spraw sie dzieje ale na roznych etapach. .

Nie wiem tylko ile czasu powinnam sobie jeszcze dac przed ta rozmowa zeby nie wyszlo na to ze jestem wolna niedoswiadczona. Albo nieobyta w firmie a na ile to pracy jest za duzo.

Co do ludzi to mysle ze widza jak jest, w duzej mierze sa dla mnie wyrozumiali. Zalezy mi na pracy nie chcialabym jej zmieniac co miesiac ale nie chce sie tez dac wykorzystywac. I codsiennie wychodzic z niej jak z krzyza zdjeta. Jasne ze dla firmy " lepiej" bo taniej jesli 1 os zrobi prace za dwoje. Takie rozwiazanie funkcjonowalo przez ostatni miesiac gora 2 przede mna. Ale z jakiegos powodu ta dziewczyna przede mna zdecydowala sie zeby odejść  i gdyby ta fuzja stanowisk jej nie ciazyla to mimo ze zostala pierwotnie zatrudniona do czegos innego to dalaby rade laczyc jedno z drugim.

Strasznie mi Cie szkoda, też pracowałam kiedyś w miejscu gdzie był kocioł nieziemski, ale byłam w stanie wytrzymać tam dwa miesiące, bo zauważyłam że psychika mi siada. Ja bym pogadała jednak z tym szefem,  jak piszą dziewczyny. A jeśli by to nie pomogło po prostu odeszłabym z pracy. Pamiętaj że szef to też człowiek, jest szansa ze zrozumie. 

prawda jest taka, że jeśli pokażesz ze się da, to ich utwierdzisz w przekonaniu ze jednak się da i poprzednia pracownica po prostu była do niczego i się nie wyrabiała bo nie umiała a nie dlatego, że się nie da. Szef po prostu chce płacić pensję jednemu pracownikowi za ogarnięcie dwóch etatów. Mój mąż w poprzedniej pracy tak miał a jak się zwolnił, to się okazało, że na jego miejsce przyjęli dwie osoby, bo nikt nie chciał tak pracować. On też do czasu dzielnie dawał radę, chociaż wspominał szefowi, że to jest robota dla dwóch osób. W domu był zły, wkurzała go myśl że jutro musi iśc do pracy, ciągle nie miał na nic czasu. W każdym razie ja bym pogadała z szefem - wiem ze to niełatwe, szczególnie ze jesteś na próbnym. Ale musisz to zrobić - musisz powiedzieć ze to sa dwa różne etaty dla dwóch osób, ale zaznacz, że nie chodzi o to że czegos nie potrafisz zrobić, tylko o to, że niemożliwe jest być w dwóch miejscach na raz, odpowiadac na pytania 10 osób w tym samym czasie - fizycznie nie jestes w stanie się rozdwoić - połóż na to nacisk. Jeśli nie porozmawiasz z szefem to sa dwie opcje:

1. Poradzisz sobie, ale będziesz zasuwać na dwa etaty za jedną pensję, wiecznie na styk z czasem, wiecznie zmęczona, wiecznie sfrustrowana, wiecznie głodna, bo nie masz czasu nawet zjeść - i bardzo możliwe, że szef stwierdzi że jeśli sobie poradziłas tak dzielnie to jeszcze coś Ci dołoży

2. Nie poradzisz sobie i ciągle ktoś będzie niezadowolony pomimo Twojego zapierdzielu i ciągle będą szefowi mowili jak beznadziejnie czegos nie załatwiłaś...

Pasek wagi

No ale wlasnie mozesz wpisywac:

Poniedzialek:

Archiwizacja przesylek: 2godz.

Przygotowanie sali: 1 godz.

Spotkania z klientem: Projekt 1: 1godz, Projekt 2: 2 godz.

Wtorek:

Robienie kawy dla szefa: 1.5 godz.

...

Nie wiem, w jakim trybie pracujesz, mozesz to sobie podzielic na zadania (archiwizacja, telefony, spotkania, organizacja spotkan), mozesz podzielic na "Projekty",albo na klientow, zalezy jak pracujesz. 

U mnie w firmie kazdy pracowanik pracuje nad 3-6 projektami tygodniowo (zalezy jakie sa duze, jeden projekt ciagnie sie kilka lat, ale pracuje sie nad nimi po kilka tygodni/miesiecy na raz). W tygodniowej tabelce mamy 5 kolumn (jedna na kazdy dzien tygodnia) i kilka wierszy na projekty (czyli np. 5 projektow = 5 wierszy w tabelce). I w kazdej rubryczce wpisujemy co w danym dniu w danym projekcie robilismy i ile czasu nam to zajelo. +- 15 minut. Suma tych wszystkich wpisow na koniec dnia powinna dac 8 godzin, w praktyce roznie bywa ;) Ale bardzo latwo zauwazyc wtedy co zajmuje najwiecej czasu - nie widac tego po kilku dniach, bo jak sama piszesz kazdy dzien jest inny, ale po kilku tygodniach widac juz wzor. I moze sie okazac, ze np. archiwizacja zajmuje ci duzo czasu w kazdym tygodniu i przez to nie wyrabiasz sie z organizowaniem spotkan (moze zly przyklad bo nie mam pojecia o twojej pracy, ale na pewno wiesz o co mi chodzi). 

Taka tabelka zajmuje moze z 15 minut dziennie a jest fantastycznym narzedziem do organizacji czasu firmy, kosztow zwiazanych z roznymi zadaniami i czasu wlasnego. Minus jest taki, ze nie ma szans, zeby sie na pol godziny zamknac z telefonem w lazience i grac w gry (mialam jednego takiego kolege ;) ) bo potem trzeba by sciemniac z czasem pracy i jak szef zobaczy, ze cos powinno zajac godzine a ktos siedzial nad tym 3 godziny to albo sciemnia albo potrzebuje pomocy.

Zarzadzam mala grupa ludzi w moim zespole i bez przedstawienia czarno na bialym co kto robi przez ile czasu nie da sie efektownie zarzadzac tym czasem. Czesto ludzie sami sobie nie uswiadamiaja, ze nad czyms siedza za dlugo (wydaje im sie, ze mniej sie nie da), albo zwierzchnicy juz zapomnieli ile czasu "proste" czynnosci zajmowaly.

Czas poswiecony na rozne zadania to sa podstawowe dane bez ktorych nie da sie planowac pracy zespolu.

A dla ciebie bedzie to dowod, ze naprawde spedzasz konkretna ilosc czasu na konkretnych zadaniach, a nie siedzisz i sie obijasz a potem narzekasz, ze tak ci ciezko. Jesli pojdziesz do szefa z 2-3 tygodniowa rozpiska, to nie bedzie mogl cie zignorowac, nie bedzie mogl powiedziec "zobaczymy pozniej". Dasz mu konkretny papier do rozpatrzenia, bedzie sie do tego musial jakos ustosunkowac.

Albo po prostu poszukaj innej pracy, moze byc prosciej :)

Ja bym na spokojnie pogadala z szefem, bo jesli nie jestes jedyna osoba ktora widzi, ze pracy jest za duzo na jedna osobe to znaczy ze z praca jest cos nie teges a nie z Toba. 

No i zgadzam sie pestka - wypisanie ile co robi i ile co zajmuje moze byc na prawde swietnym narzedziem do: 

a) organizacji czasu pracy

b) pokazania szefowi ze doba ma tylko 24h i nie jestes w stanie sama ogarnac wszystkiego bo sie nie rozdwoisz... 

Pasek wagi

Maratha napisał(a):

Ja bym na spokojnie pogadala z szefem, bo jesli nie jestes jedyna osoba ktora widzi, ze pracy jest za duzo na jedna osobe to znaczy ze z praca jest cos nie teges a nie z Toba. No i zgadzam sie pestka - wypisanie ile co robi i ile co zajmuje moze byc na prawde swietnym narzedziem do: a) organizacji czasu pracyb) pokazania szefowi ze doba ma tylko 24h i nie jestes w stanie sama ogarnac wszystkiego bo sie nie rozdwoisz..

Ja tam bym nie pokazywała że doba ma 24 godziny :P Ja bym pokazała, że dzień roboczy ma 8 godzin (czy ile tam formalnie powinnas pracować) - dla mnie przychodzenie zawsze pierwsza i wychodzenie zawsze ostatnia to nie jest dobry pomysł, bo staje się normą i nagle jak wyjdziesz normalnie to już traktują że się urwałaś. Nie. Można czasem zostać dłużej, żeby coś nadrobić, ale nie można pozwalać sobie na codzienne zostawanie dłużej i zabierania pracy do domu ZAWSZE. To wyzwala frustrację pracownika a szef nadal nie wie, że cos jest nierealne do zrobienia bo skąd ma wiedzieć? Wszak zawsze efekt pracy ma na biurku a przeciez nie śledzi pracownika 24h/dobę i sobie myśli, ze dal radę w godzinach pracy

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.