Temat: budownictwo - czy warto

Moja siostra jest w drugiej klasie liceum i rozważa ścieżkę zawodową. Pytanie kieruję w jej imieniu - sama nie wiem co doradzić, bo jest w klasie matematyczno-informatycznej i zastanawia się na budownictwem.

Z tym że, naczytała się for internetowych i tam studenci niezbyt pochlebnie wypowiadają się o tym zawodzie. Że studia wymagające i pracochłonne a sama praca w zawodzie ciężka, często delegacje i wyjazdy, nadzór nad robotnikami którzy również mają ,,swoje muszki w dupie" , ogólnie chaos a wynagrodzenie jak na tak dużo nauki wcale nie takie dobre.

Siostra rozważa także informatykę i programowanie. Czy pracuje ktoś w zawodzie inżyniera budowlanego? Czy faktycznie opłaca się bardziej iść w branże IT aniżeli budowlaną?

Opłaca się to, co nas interesuje. 

Pasek wagi

Ja studiowałam informatykę. Ma to dużo plusów. Pracę w zawodzie znalazłam na 3 roku i miałam niezłe zarobki w porównaniu do znajomych którzy pracowali po restauracjach czy sieciówkach. Po studiach bez problemu znalazłam lepszą pracę, którą bardzo lubię. IT to fajna branża tylko trzeba to lubić, bo w innym wypadku to będzie męczarnia.

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Ja studiowałam informatykę. Ma to dużo plusów. Pracę w zawodzie znalazłam na 3 roku i miałam niezłe zarobki w porównaniu do znajomych którzy pracowali po restauracjach czy sieciówkach. Po studiach bez problemu znalazłam lepszą pracę, którą bardzo lubię. IT to fajna branża tylko trzeba to lubić, bo w innym wypadku to będzie męczarnia.

Siostra ogólnie to umysł ścisły (w przeciwieństwie do mnie hehe) i nigdy nie miała problemów z matematyką ani informatyką - a wręcz przeciwnie, pała miłością do obu tych przedmiotów, bo kilkakrotnie wygrywała szkolne konkursy :)

IT lepsza, lepiej płatna i nie wiąże się z tak dużą odpowiedzialnością, mniej stresu, dużo więcej ofert pracy. Ja tam do dziś nie wiem co mnie podkusiło z tym budo, a miałam podobny dylemat :(  Jakbym miała wybierać jeszcze raz to na pewno nie byłoby to budownictwo po raz drugi. Więc jeśli siostra nie czuje, że to coś dla niej i to właśnie chciałaby robić, to dla mnie wybór oczywisty.

Pasek wagi

Liann napisał(a):

IT lepsza, lepiej płatna i nie wiąże się z tak dużą odpowiedzialnością, mniej stresu, dużo więcej ofert pracy. Ja tam do dziś nie wiem co mnie podkusiło z tym budo, a miałam podobny dylemat :(  Jakbym miała wybierać jeszcze raz to na pewno nie byłoby to budownictwo po raz drugi. Więc jeśli siostra nie czuje, że to coś dla niej i to właśnie chciałaby robić, to dla mnie wybór oczywisty.

Właśnie w ten deseń brzmiały odpowiedzi na forach. Ona ogólnie jest bardzo pilna i zdyscyplinowana, ale zraziła się nieco. Możesz napisać coś więcej o swojej pracy w budownictwie? :)

roogirl napisał(a):

Opłaca się to, co nas interesuje. 

zgadzam się w 100 %. Jak się coś kocha, to  człowiek zmotywuje się nawet do najgorszej mordęgi i będzie z tego czerpał satysfakcję.
Jeśli twoja siostra już teraz ma spore wątpliwości, to może być tak, że gdzieś  na drugim roku stwierdzi, że zmarnowała dwa lata życia.

Jestem inżynierem budownictwa więc sie wypowiem, a co! :)

Są dwie ścieżki zawodowe: praca na budowie i praca w biurze projektowym.

Na budowie różnie bywa, zależy od budowy, może pracować po 11 godzin dziennie i w soboty a może być tak, że o 15 pójdzie do domu. Opcja generalnie lepiej płatna, choć ciężka, nadzór nad robotnikami rzeczywiście niejednego potrafi złamać, podobnie jak wyjazdy, praca w soboty albo nadzór nad budową daleko od miejsca zamieszkania.

Praca w biurze projektowym to trochę inna para kaloszy. można trafić do niewielkiego biura klepiącego typowe projekty, gdzie kreatywność umiera po pół roku i przez resztę życia klepiesz ciągle jedno i to samo, tyle że ściankę przesuniesz w prawo lub w lewo. Albo możesz trafić do biura, które robi super interesujące, fascynujące projekty, gdzie każdy dzień to nowe wyzwanie i rozwój i satysfakcja wielka. Ja w takim biurze właśnie teraz pracuję (po kilku latach poszukiwań, przeprowadzek, studiów podyplomowych i kilku mniej ciekawych firm) i z zewnątrz wygląda to super. Ale te ciągłe wyzwania oznaczają ciągły stres, wieczne nadgodziny (w większości firm niepłatne) i siedzenie w biurze po nocach bo terminy gonią. Do tego ambitne projekty = duże pieniądze, a duże pieniądze = większy stres. Żeby nie było, te "duże pieniądze" oznaczają wartość projektu a nie wypłatę inżyniera ;) Zawód rzeczywiście względnie słabo płatny, znam inżynierów mechaników i elektroników, którzy z podobnym stażem zarabiają dużo dużo więcej. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, w zeszłym tygodniu na ten właśnie temat długo dyskutowałam z koleżanką po fachu i po długich rozmyślaniach doszłym do wniosku, że to po prostu zawód dla pasjonatów.

Osobiście od kilku lat rozważam przkwalifikowanie się na IT i programowanie. Powstrzymuje mnie jednak to, że w inżynierię zainwestowałam już 5 lat studiów + 10 lat pracy, do czegoś już tu doszłam, a jeśli sie przekwalifikuję, to znów zacznę od zera, więc może już po prostu nie opłaca. Duży plus IT to to, że tego typu praca jest zawsze i wszędzie (z powodu kryzysu w budowlance musiałam zmienić kraj zamieszkania, bo tam gdzie żyłam po prostu przestało się budować i kropka). Wprawdzie inżynier też pracuje na komputerze, ale jednak na budowę musi pojechać, musi zobaczyć, dotknąć choćby od czasu do czasu. Programista może siedzieć w Krakowie i pracować nad oprogramowaniem dla kogoś w Chinach.

Kocham swój zawód (jakąś taką masochistyczną miłością), ale o ile ktoś nie jest zdeterminowany, że koniecznie musi być inżynierem, to poleciłabym inny zawód. Tutaj wynagrodzenie jest zdecydowanie nieadekwatne do ilości pracy, stresu i odpowiedzialności. Satysfakcja jest, to fakt (o ile pracuje sie w ciekawym biurze), ale samą satysfakcją rachunków nie zapłacisz ;)

PS Jest jeszcze jeden problem z pracą nad bardzo ciekawymi projektami, który po raz kolejny walnął mnie w łeb dziś rano, jak dostałam zdjęcia od klienta. Pracujesz nad jakimiś super hiper wypasionymi domami dla milionerów, cuda wianki, basen w piwnicy, pokój do palenia cygar, obrotowa winda, zeby zabytkowy samochód można było zaparkować na piętrze, wiecie, te sprawy... Stajesz na głowie, żeby było pięknie, wypruwasz flaki przez 2 lata, w końcu piękna chałupa warta miliony stoi. Patrzysz sobie na to, czujesz wielką dumę, po czym nadchodzi cię refleksja "cholera jasna, dywan w tym korytarzu jest wart tyle, co moja roczna pensja" ;) Boli szczególnie jak jesteś na etapie urządzania własnego domeczku (kupionego na kredyt na 100 lat) i co cały czas kombinujesz czy w tym miesiącu kupić lustro i zasłony czy może najpierw szafę bo od przeprowadzki ubrania trzymasz w kartonach...

Posterisan napisał(a):

roogirl napisał(a):

Opłaca się to, co nas interesuje. 
zgadzam się w 100 %. Jak się coś kocha, to  człowiek zmotywuje się nawet do najgorszej mordęgi i będzie z tego czerpał satysfakcję.Jeśli twoja siostra już teraz ma spore wątpliwości, to może być tak, że gdzieś  na drugim roku stwierdzi, że zmarnowała dwa lata życia.

Ale po co się zmuszać do najgorszej mordęgi? I jeśli musisz się tak ciągle zmuszać, to ile ta miłość przetrwa? Warto swoją miłość / zainteresowania / umiejętności pokierować tak, aby życie nie musiało być mordęgą w imię jakichś tam ideałów...

Dziewczyna ma umysł techniczny, lubi numerki, algorytmy rozwiązywanie technicznych problemów - więc powinna wybrać zawód, w którym będzie to mogła wykorzystać, oczywiście. Czyli w myśl "idź za głosem serca" wybierze zawód techniczny. Ale wybór konkretnego zawodu z kategorii "technicznych" to już sprawa bardzo zdrowo-rozsądkowa i dobrze wybrać coś, w czym są oferty pracy, co jest dobrze płatne, co daje możliwość pracy zdalnej czy co tam jeszcze jest istotne...

pestka.jablkowa napisał(a):

Jestem inżynierem budownictwa więc sie wypowiem, a co! :)Są dwie ścieżki zawodowe: praca na budowie i praca w biurze projektowym.Na budowie różnie bywa, zależy od budowy, może pracować po 11 godzin dziennie i w soboty a może być tak, że o 15 pójdzie do domu. Opcja generalnie lepiej płatna, choć ciężka, nadzór nad robotnikami rzeczywiście niejednego potrafi złamać, podobnie jak wyjazdy, praca w soboty albo nadzór nad budową daleko od miejsca zamieszkania.Praca w biurze projektowym to trochę inna para kaloszy. można trafić do niewielkiego biura klepiącego typowe projekty, gdzie kreatywność umiera po pół roku i przez resztę życia klepiesz ciągle jedno i to samo, tyle że ściankę przesuniesz w prawo lub w lewo. Albo możesz trafić do biura, które robi super interesujące, fascynujące projekty, gdzie każdy dzień to nowe wyzwanie i rozwój i satysfakcja wielka. Ja w takim biurze właśnie teraz pracuję (po kilku latach poszukiwań, przeprowadzek, studiów podyplomowych i kilku mniej ciekawych firm) i z zewnątrz wygląda to super. Ale te ciągłe wyzwania oznaczają ciągły stres, wieczne nadgodziny (w większości firm niepłatne) i siedzenie w biurze po nocach bo terminy gonią. Do tego ambitne projekty = duże pieniądze, a duże pieniądze = większy stres. Żeby nie było, te "duże pieniądze" oznaczają wartość projektu a nie wypłatę inżyniera ;) Zawód rzeczywiście względnie słabo płatny, znam inżynierów mechaników i elektroników, którzy z podobnym stażem zarabiają dużo dużo więcej. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest, w zeszłym tygodniu na ten właśnie temat długo dyskutowałam z koleżanką po fachu i po długich rozmyślaniach doszłym do wniosku, że to po prostu zawód dla pasjonatów.Osobiście od kilku lat rozważam przkwalifikowanie się na IT i programowanie. Powstrzymuje mnie jednak to, że w inżynierię zainwestowałam już 5 lat studiów + 10 lat pracy, do czegoś już tu doszłam, a jeśli sie przekwalifikuję, to znów zacznę od zera, więc może już po prostu nie opłaca. Duży plus IT to to, że tego typu praca jest zawsze i wszędzie (z powodu kryzysu w budowlance musiałam zmienić kraj zamieszkania, bo tam gdzie żyłam po prostu przestało się budować i kropka). Wprawdzie inżynier też pracuje na komputerze, ale jednak na budowę musi pojechać, musi zobaczyć, dotknąć choćby od czasu do czasu. Programista może siedzieć w Krakowie i pracować nad oprogramowaniem dla kogoś w Chinach.Kocham swój zawód (jakąś taką masochistyczną miłością), ale o ile ktoś nie jest zdeterminowany, że koniecznie musi być inżynierem, to poleciłabym inny zawód. Tutaj wynagrodzenie jest zdecydowanie nieadekwatne do ilości pracy, stresu i odpowiedzialności. Satysfakcja jest, to fakt (o ile pracuje sie w ciekawym biurze), ale samą satysfakcją rachunków nie zapłacisz ;)PS Jest jeszcze jeden problem z pracą nad bardzo ciekawymi projektami, który po raz kolejny walnął mnie w łeb dziś rano, jak dostałam zdjęcia od klienta. Pracujesz nad jakimiś super hiper wypasionymi domami dla milionerów, cuda wianki, basen w piwnicy, pokój do palenia cygar, obrotowa winda, zeby zabytkowy samochód można było zaparkować na piętrze, wiecie, te sprawy... Stajesz na głowie, żeby było pięknie, wypruwasz flaki przez 2 lata, w końcu piękna chałupa warta miliony stoi. Patrzysz sobie na to, czujesz wielką dumę, po czym nadchodzi cię refleksja "cholera jasna, dywan w tym korytarzu jest wart tyle, co moja roczna pensja" ;) Boli szczególnie jak jesteś na etapie urządzania własnego domeczku (kupionego na kredyt na 100 lat) i co cały czas kombinujesz czy w tym miesiącu kupić lustro i zasłony czy może najpierw szafę bo od przeprowadzki ubrania trzymasz w kartonach...

Dziękuje Ci za tę odpowiedź. Wyczerpującą ale na temat :) Dam przeczytać siostrze jak będziemy się widzieć, albo przekopiuję (nie mieszkam już w domu rodzinnym) :) Czyli ogólnie rzec biorąc drugi raz byś się już nie zdecydowała obrać tej ścieżki kariery? :) Pozdrawiam! :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.