- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 maja 2018, 21:03
Mam niesamowicie pokręcone podejście do pieniędzy. Gdy byłam młodsza, w sumie od zawsze do ukończenia szkoły średniej w moim domu była bieda, czasem większa, czasem mniejsza. Ale generalnie w wakacje zawsze pracowałam przy zbiorze owoców (całą rodziną, od najmłodszych lat) i nigdy nie miałam wakacji, skończył się rok szkolny - praca - rok szkolny. W wakacje kupowałam ubrania które miały starczyć na cały rok (nie muszę mówić, że były to rzeczy jak najtańsze, badziewne) ale i tak nigdy nie wystarczały. Pamiętam jak chodziłam w spodniach po mojej siostrze przez 3 miesiące dzień w dzień bo nie miałam innych. Czułam się gorsza, bo nie miałam kasy ani urody - w sumie wciąż tak jest. Do tego jeszcze problemy zdrowotne, które pożerają dużo pieniędzy. Wówczas obiecałam sobie, że będę harować jak wół ale nie będę klepać tej biedy, nawet gdybym miała być sama.
Teraz studiuję, mam stypendium rektora, dochody z pracy. Jestem w stanie się utrzymać i odłożyć pieniądze na czarną godzinę (mam 9 000 zł odłożone które planuję wydać na aparat, jest mi potrzebny ze względów zdrowotnych), nikt mnie nie utrzymuje. Ale wciąż boję się, że będę biedna. Potrafię szukać ubrań, jedzenia na promocji bo jest tańsze. Nie jestem w stanie kupić sobie coś droższego, a nie daj borze np. pójść na paznokcie i zostawić kilkadziesiąt złotych. Nawet jak zostawię w biedrze 50 zł na jedzenie (bez szału, same podstawy) gryzie mnie coś bo wydałam pieniądze. A i tak jest ciut lepiej bo czasem "złamię się" i kupię sobie coś lepszego, za co potem płacę pogryzionym sumieniem. Jak patrzę na swoje życie jest mi przykro, że ja zasuwam na coś co inni mają ot tak, mają rodziny które im pomagają, nie tylko finansowo. Wiem, że mogłam skończyć gorzej.
Historii nie pomaga fakt, że mam starszego chłopaka od kilku lat, który łapie się dorywczych zajęć. Najczęściej co usłyszę od niego to to, że się źle czuje (dlatego nie pójdzie do normalnej pracy, nie skończy w końcu studiów które rozwleka) i nie ma kasy. Kocham go, jeżeli ma kasę to na mnie nie szczędzi ale boję się że powtórzę z nim los, też będę klepać biedę. Powoli nastawiam się na fakt zerwania bo ja nie chcę aby moje dzieci musiały harować tak samo jak ja. Też siedzi mi myśl w głowie że jestem beznadziejna i nie zasługuję na kogoś lepszego. Ta myśl, że na nic nie będzie mnie stać mnie prześladuje, ale z drugiej strony na nic nie chcę wydawać pieniędzy. Nawet głupich 200 zł aby pojechać na wakacje na weekend (chociaż raz w życiu).
18 maja 2018, 01:48
http://www.aniamaluje.com/2015/08/zdrowe-podejscie-do-pieniedzyczyli-jak.html?m=1
http://www.aniamaluje.com/2013/01/zasugujesz-na-bogactwo-i-dobrobyt.html?m=1
Polecam przeczytac, mi to bardzo uzdrowilo podejscie do pieniedzy
18 maja 2018, 06:13
Ja mam podobnie - tzn zazwyczaj sobie żałuję na rzeczy, ale też czasami wpadam w szał i kupuję (niby niewiele wydam, ale kupuję coś zupełnie niepotrzebnego w takich wypadkach)
Nie wiem dlaczego, ale jak czegoś bardzo chcę to sobie sama nie kupię - samobiczowanie normalnie (może z powodu biedy w dzieciństwie)- np nie kupię sobie sama książki ... Mimo, że bym mocno chciała, ale nie robię tego....Z ciuchami nie poradzę, bo tu mam podejście "ekologiczne" i ubieram się w 90% w lumpeksach, ale sama na myśl że nowe jeansy kosztują 200 zł mam palpitacje serca (w lumpeksie są po 10 zł :).
nie czujesz się bezpieczna przy tym chłopaku - wszystko na twoich barkach, też bym się bała o przyszłość w takiej sytuacji. Zadaj sobie pytanie czy go kochasz i co wnosi do związku.
musisz popracować nad samooceną, jeśli chodzi o żywność to im lepsze jedzenie kupujesz tym zdrowsza będziesz - ergo mniej wydasz na lekarzy :)