Temat: Moje dziecko nie chce jeść:(((

Witam, potrzebuje rady bo juz nie mam nerwów.  Jestem mamą 2,5 latka. Od jakiegoś pół roku nie chce jesc niczego innego prócz serkow typu danio oraz mleka. Byłam u paru lekarzy, każdy mnie uspokaja i patrzy na mnie dziwnie. Mówią,  żeby jadł to co chce. A ja mimo to się denerwuje. Nie wciskam na siłę,  siada z nami i patrzy co jemy ale to nic nie daje. Może któraś z mam miała podobny problem? 

sama byłam niejadkiem, potrafilam nic nie zjesc przez 5 dni, moja mama ciągała mnie po lekarzach. prawda jest taka, że moja mama okropnie gotowała i ogółem dania przygotowywane przez mame nie nadawały się do przełknięcia. rodzicow nigdy nie zastanowilo, ze z rodzenstwem u kogos jemy ze smakiem, a jak u nas byli goscie to nigdy nie chcieli jesc. nigdy nie mielismy świezego chleba tylko zawsze rozmrażany z zamrażarki (smierdzial miesem z ktorym sie mrozil i byl suchy), chleb nie byl posmarowany miekkim maslem tylko byly na nim polozone grube twarde platy masla prosto z lodowki (rodzicow nie dalo sie przekonac by kawalek trzymac poza lodowka by zmieklo albo by wymienic maslo na margaryne do smarowania - zjelczeje i niezdrowe, ehh), na to zawsze pokrojone przez mame krzywe i bardzo grube plastry szynki (obowiazkowo z dużą warstwą tluszczu), sera jakby ciosala go tasakiem z wysokosci z zamknietymi oczyma. no koszmar. na obiad zawsze steschle mieso - mama kupowala duzo na raz, wrzucala do lodowki, zapominala i jak zaczynalo smierdziec to wpakowywala do zamrazarki i zapach tlumila po rozmrozeniu moczac mieso w occie, a potem mocno przyprawiając. do tego stare ziemniaki (bo mlodych mama nie lubi), zupa fasolowa albo grochówka skomponowana z roztopionej sloniny (!), zupy w proszku i puszki grochu lub fasoli (koszmar, jak to smierdzialo...). z innych cudów mamy to pamietam jajecznice albo jajka gotowane - obowiązkowo z nieściętym bialkiem. nie było tak ze ja sie łamałam i jadłam, zadne krzyki i bicie ,,nie pomagały” (metody wychowawcze na poziomie mamy kuchni :D), po prostu  po kilku dniach dostawalam to co chcialam - chińską zupke albo naleśniki (jadlam bez niczego; chcialam dzem, ale smierdzial korniszonami po ktorych były słoiki, wiec wolalam suche). z tej anegdotki plynie jeden wniosek - warto zastanowic sie czy dobrze gotujemy jesli dziecko jest niejadkiem :). 

2latka mojej sąsiadki tez w domu jest niejadkiem, jej mama wszystko co gotuje to z ,,pomysł na”. młoda u mnie je aż jej się uszy trzęsą, przychodzi czasem wygłodniała po kilku dniach i je mój chudy rosół bez kostki rosolowej, zadnych oczek i farfocli, przelany przez drobne sitko (tez pamietam ze nie cierpialam farfocli i tluszczu), pomidorową na pomidorach (zupelnie inaczej smakuje niz ta z przecierem). raz jej posmakowalo i teraz wszystko u mnie je. warto sprawdzić czy dla dziecka po prostu nie jest atrakcyjniejsze jedzenie u kogoś.

mam duzo mlodsza kuzynke niejadka, kilkulatka, corka siostry mamy wiec po zalach ciotki spodziewałam sie, ze ciotka pewnie gotuje jak moja mama i kuzynka gehenne przechodzi. podrzucili ją moim rodzicom na wakacje, po kilku dniach przeglodzenia ja zlitowalam sie i przyjechalam. zaproponowalam jej wspolne gotowanie, zaznaczylam ze nic nie musi jesc, tylko zeby pomogla mi zrobic jedzenie dla wujka. najpierw zrobilysmy razem ladne kanapki, z oczkami, wloskami. nic nie ruszyla. potem na obiad robilysmy pierogi leniwe (sama wybrala po obrazku w internecie), gniotla ciasto, prosilam ją by pomogla mi doprawic to zjadla kilka klusek. na kolacje sama sobie zrobilam ladne kanapki i jadlam, a moja siostra siedzialy z kuzynka pod stolem i gdy ,,nie widzialam” to z takerza zabieraly mi rozne rzeczy i razem zjadaly pod stolem. ogolem warto sprobowac tez zainteresowac dziecko, gotując wspolnie i robiąc zabawe z jedzenia. 

swinka_bebe napisał(a):

sama byłam niejadkiem, potrafilam nic nie zjesc przez 5 dni, moja mama ciągała mnie po lekarzach. prawda jest taka, że moja mama okropnie gotowała i ogółem dania przygotowywane przez mame nie nadawały się do przełknięcia. rodzicow nigdy nie zastanowilo, ze z rodzenstwem u kogos jemy ze smakiem, a jak u nas byli goscie to nigdy nie chcieli jesc. nigdy nie mielismy świezego chleba tylko zawsze rozmrażany z zamrażarki (smierdzial miesem z ktorym sie mrozil i byl suchy), chleb nie byl posmarowany miekkim maslem tylko byly na nim polozone grube twarde platy masla prosto z lodowki (rodzicow nie dalo sie przekonac by kawalek trzymac poza lodowka by zmieklo albo by wymienic maslo na margaryne do smarowania - zjelczeje i niezdrowe, ehh), na to zawsze pokrojone przez mame krzywe i bardzo grube plastry szynki (obowiazkowo z dużą warstwą tluszczu), sera jakby ciosala go tasakiem z wysokosci z zamknietymi oczyma. no koszmar. na obiad zawsze steschle mieso - mama kupowala duzo na raz, wrzucala do lodowki, zapominala i jak zaczynalo smierdziec to wpakowywala do zamrazarki i zapach tlumila po rozmrozeniu moczac mieso w occie, a potem mocno przyprawiając. do tego stare ziemniaki (bo mlodych mama nie lubi), zupa fasolowa albo grochówka skomponowana z roztopionej sloniny (!), zupy w proszku i puszki grochu lub fasoli (koszmar, jak to smierdzialo...). z innych cudów mamy to pamietam jajecznice albo jajka gotowane - obowiązkowo z nieściętym bialkiem. nie było tak ze ja sie łamałam i jadłam, zadne krzyki i bicie ,,nie pomagały? (metody wychowawcze na poziomie mamy kuchni :D), po prostu  po kilku dniach dostawalam to co chcialam - chińską zupke albo naleśniki (jadlam bez niczego; chcialam dzem, ale smierdzial korniszonami po ktorych były słoiki, wiec wolalam suche). z tej anegdotki plynie jeden wniosek - warto zastanowic sie czy dobrze gotujemy jesli dziecko jest niejadkiem :). 2latka mojej sąsiadki tez w domu jest niejadkiem, jej mama wszystko co gotuje to z ,,pomysł na?. młoda u mnie je aż jej się uszy trzęsą, przychodzi czasem wygłodniała po kilku dniach i je mój chudy rosół bez kostki rosolowej, zadnych oczek i farfocli, przelany przez drobne sitko (tez pamietam ze nie cierpialam farfocli i tluszczu), pomidorową na pomidorach (zupelnie inaczej smakuje niz ta z przecierem). raz jej posmakowalo i teraz wszystko u mnie je. warto sprawdzić czy dla dziecka po prostu nie jest atrakcyjniejsze jedzenie u kogoś.mam duzo mlodsza kuzynke niejadka, kilkulatka, corka siostry mamy wiec po zalach ciotki spodziewałam sie, ze ciotka pewnie gotuje jak moja mama i kuzynka gehenne przechodzi. podrzucili ją moim rodzicom na wakacje, po kilku dniach przeglodzenia ja zlitowalam sie i przyjechalam. zaproponowalam jej wspolne gotowanie, zaznaczylam ze nic nie musi jesc, tylko zeby pomogla mi zrobic jedzenie dla wujka. najpierw zrobilysmy razem ladne kanapki, z oczkami, wloskami. nic nie ruszyla. potem na obiad robilysmy pierogi leniwe (sama wybrala po obrazku w internecie), gniotla ciasto, prosilam ją by pomogla mi doprawic to zjadla kilka klusek. na kolacje sama sobie zrobilam ladne kanapki i jadlam, a moja siostra siedzialy z kuzynka pod stolem i gdy ,,nie widzialam? to z takerza zabieraly mi rozne rzeczy i razem zjadaly pod stolem. ogolem warto sprobowac tez zainteresowac dziecko, gotując wspolnie i robiąc zabawe z jedzenia. 

Wybacz ale aż się poplułam ze śmiechu :)

Pasek wagi

Mój też jadł bardzo wybiórczo do niedawna. Nie kupujemy w domu danio czy innych cudów, więc syn nie je takich rzeczy. Ja się jakoś nigdy szczególnie nie przejmowałam tym, że młody nie je i w pewnym momencie sam zaskoczył z ilością i jakością. 

Do mnie osobiście nie przemawia argument "lepiej snickers niż nic". Dziecko zamulone cukrem, jest ociężałe i nawet dobrze nie odczuwa głodu. Ja jak piekę ciasto i spróbuję trochę kremu, trochę ciasta, przegryzę owocem i znów na to trochę kremu, to nie wychodzą duże ilości, a czuję się do wieczora zamulona słodkim i na nic nie mam ochoty. 

Ja bym jednak wywaliła z dziecka diety syf i zostawiła mu dużo innej alternatywy.

.Puckolinka. napisał(a):

swinka_bebe napisał(a):

sama byłam niejadkiem, potrafilam nic nie zjesc przez 5 dni, moja mama ciągała mnie po lekarzach. prawda jest taka, że moja mama okropnie gotowała i ogółem dania przygotowywane przez mame nie nadawały się do przełknięcia. rodzicow nigdy nie zastanowilo, ze z rodzenstwem u kogos jemy ze smakiem, a jak u nas byli goscie to nigdy nie chcieli jesc. nigdy nie mielismy świezego chleba tylko zawsze rozmrażany z zamrażarki (smierdzial miesem z ktorym sie mrozil i byl suchy), chleb nie byl posmarowany miekkim maslem tylko byly na nim polozone grube twarde platy masla prosto z lodowki (rodzicow nie dalo sie przekonac by kawalek trzymac poza lodowka by zmieklo albo by wymienic maslo na margaryne do smarowania - zjelczeje i niezdrowe, ehh), na to zawsze pokrojone przez mame krzywe i bardzo grube plastry szynki (obowiazkowo z dużą warstwą tluszczu), sera jakby ciosala go tasakiem z wysokosci z zamknietymi oczyma. no koszmar. na obiad zawsze steschle mieso - mama kupowala duzo na raz, wrzucala do lodowki, zapominala i jak zaczynalo smierdziec to wpakowywala do zamrazarki i zapach tlumila po rozmrozeniu moczac mieso w occie, a potem mocno przyprawiając. do tego stare ziemniaki (bo mlodych mama nie lubi), zupa fasolowa albo grochówka skomponowana z roztopionej sloniny (!), zupy w proszku i puszki grochu lub fasoli (koszmar, jak to smierdzialo...). z innych cudów mamy to pamietam jajecznice albo jajka gotowane - obowiązkowo z nieściętym bialkiem. nie było tak ze ja sie łamałam i jadłam, zadne krzyki i bicie ,,nie pomagały? (metody wychowawcze na poziomie mamy kuchni :D), po prostu  po kilku dniach dostawalam to co chcialam - chińską zupke albo naleśniki (jadlam bez niczego; chcialam dzem, ale smierdzial korniszonami po ktorych były słoiki, wiec wolalam suche). z tej anegdotki plynie jeden wniosek - warto zastanowic sie czy dobrze gotujemy jesli dziecko jest niejadkiem :). 2latka mojej sąsiadki tez w domu jest niejadkiem, jej mama wszystko co gotuje to z ,,pomysł na?. młoda u mnie je aż jej się uszy trzęsą, przychodzi czasem wygłodniała po kilku dniach i je mój chudy rosół bez kostki rosolowej, zadnych oczek i farfocli, przelany przez drobne sitko (tez pamietam ze nie cierpialam farfocli i tluszczu), pomidorową na pomidorach (zupelnie inaczej smakuje niz ta z przecierem). raz jej posmakowalo i teraz wszystko u mnie je. warto sprawdzić czy dla dziecka po prostu nie jest atrakcyjniejsze jedzenie u kogoś.mam duzo mlodsza kuzynke niejadka, kilkulatka, corka siostry mamy wiec po zalach ciotki spodziewałam sie, ze ciotka pewnie gotuje jak moja mama i kuzynka gehenne przechodzi. podrzucili ją moim rodzicom na wakacje, po kilku dniach przeglodzenia ja zlitowalam sie i przyjechalam. zaproponowalam jej wspolne gotowanie, zaznaczylam ze nic nie musi jesc, tylko zeby pomogla mi zrobic jedzenie dla wujka. najpierw zrobilysmy razem ladne kanapki, z oczkami, wloskami. nic nie ruszyla. potem na obiad robilysmy pierogi leniwe (sama wybrala po obrazku w internecie), gniotla ciasto, prosilam ją by pomogla mi doprawic to zjadla kilka klusek. na kolacje sama sobie zrobilam ladne kanapki i jadlam, a moja siostra siedzialy z kuzynka pod stolem i gdy ,,nie widzialam? to z takerza zabieraly mi rozne rzeczy i razem zjadaly pod stolem. ogolem warto sprobowac tez zainteresowac dziecko, gotując wspolnie i robiąc zabawe z jedzenia. 
Wybacz ale aż się poplułam ze śmiechu :)
te sytuacje to bylo takie pato, ze jako kilkulatka niczym anorektyczka wsmarowywalam maslo w skore (nie moglam odejsc od stolu poki nie zjadlam, w weekendy wie potrafilam przesiedziec przed stolem od rana do poznej nocy), robilam kulki z chleba - ze niby ubywa po kawalki, a nie nagle cale zniknelo, bo by rodzicow to zastanowilo - i podklejalam pod stół. potem odkrylam, ze pod stolem jest kawalek blatu by rozlozyc stol i tam zaczelam wkladac np. pomidory, mieso, ale sie wydalo na swieta przy rozkladaniu stolu :p

seripa napisał(a):

Witam, potrzebuje rady bo juz nie mam nerwów.  Jestem mamą 2,5 latka. Od jakiegoś pół roku nie chce jesc niczego innego prócz serkow typu danio oraz mleka. Byłam u paru lekarzy, każdy mnie uspokaja i patrzy na mnie dziwnie. Mówią,  żeby jadł to co chce. A ja mimo to się denerwuje. Nie wciskam na siłę,  siada z nami i patrzy co jemy ale to nic nie daje. Może któraś z mam miała podobny problem? 

Mój syn tak miał, teraz zaczyna jego młodsza siostra :) Taki wiek, przejdzie. Nie martw się, to często u maluszków w tym wieku. Co jakiś czas proponuj coś nowego, może podłapie :) Pozdrawiam!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.