Temat: Czy po filologii angielskiej mówi się perfekcyjnie po angielsku?

Kończę drugi rok filologii angielskiej (licencjat) i sama już nie wiem.. bardzo lubię język angielski, myślę że jestem dobra, ale przychodząc na te studia łudziłam się, że po pierwszym roku będę mówić jak native.. mija drugi rok a tak nie jest.. wiadomo, że filologia angielska to nie tylko praktyczna nauka języka, ale też historia, literatura.. ale zastanawiam się czy coś ze mną nie tak. Mówię dobrze, czytam książki po angielsku, nie mam żadnych problemów, żeby zrozumieć Amerykanina czy też Brytyjczyka.. natomiast nie czuję się w 100% dobra, wciąż popełniam jakieś błędy, czasem brakuje mi słów, akcent czasami zbyt polski. Nie wiem, nie należę do najgorszych studentów. Uczę się na 4, mimo to jakoś się zniechęcam. Co o tym myślicie?

a masz jakies zajecia z nativami ? moze potrzebujesz troche wiecej naturalnego kontaktu z jezykiem. 

w sumie mieszkam w UK juz 6 lat i tez czasem ciezko z tym akcentem. potrzebna bylaby jakas fonetyka ; D

Pasek wagi

ja zaraz kończę mgr z fil. ang. Mówię dobrze, jak spotykam brytoli to każdy się pyta czy jestem amerykanką (mam am akcent) . Ale Ty dopiero jesteś na licencjacie....Jak słyszę młodsze roczniki to też kaszana. Nie przejmowałabym się tym za bardzo. Ja też nie byłam wybitna z fony na początku.  I też pytanie kto Cię uczy i na jakiej uczelni studiujesz. Nikomu nie umniejszając, ale jak przyjeżdżają studenci do nas z innych uczelni (celowo nie piszę jakich), to z czym do ludu. Fakt jest taki, uczelnia może i oferuje zajęcia pnja ale to jest mało. Sama musisz ćwiczyć. Polecam jak najwiecej słuchać. 

ja jestem po bohemistyce....ale studiowałam 2 lata w Czechach i to dało mi prawdziwego kopa. skoro jesteś na 2 roku to szukaj jakiejś wymiany i wyjedź choć na semestr do jakiejś szkoły w UK. nie wiem, na jakim jesteś profilu, ale jedno wiem-sam język to za mało.....jeśli chcesz się rozwijać, to szukaj ciekawego stażu, nawet jeśli za free, albo za grosze to po studiach będziesz mogła wpisać do cv doświadczenie-ono jest dla potencjalnych pracodawców ważniejsze niż papierek:))). no chyba, że celujesz w edukację, ale to już inna bajka.....a raczej nie bajka, tylko orka na ugorze.....praktyczna prowadzona przez polskiego lektora to często porażka i niewiele wnosi, no i godzin jest jednak za mało. netflix jest mega- w zasięgu ręki i ucha masz mln filmów, warto dogadać się z kimś ze znajomych i wykupić pakiet:))))

ragazza92 napisał(a):

ja zaraz kończę mgr z fil. ang. Mówię dobrze, jak spotykam brytoli to każdy się pyta czy jestem amerykanką (mam am akcent) . Ale Ty dopiero jesteś na licencjacie....Jak słyszę młodsze roczniki to też kaszana. Nie przejmowałabym się tym za bardzo. Ja też nie byłam wybitna z fony na początku.  I też pytanie kto Cię uczy i na jakiej uczelni studiujesz. Nikomu nie umniejszając, ale jak przyjeżdżają studenci do nas z innych uczelni (celowo nie piszę jakich), to z czym do ludu. Fakt jest taki, uczelnia może i oferuje zajęcia pnja ale to jest mało. Sama musisz ćwiczyć. Polecam jak najwiecej słuchać. 

Studiuję na UG, mam również zajęcia z nativami aczkolwiek moim głównym problemem nie jest sam akcent czy też wymowa, ale właśnie rozmowa i brak tej pewności siebie, że kurczę umiem ten język i nie ma czego się bać. Dlatego też stresuje się bo chce wypaść jak najlepiej, w rezultacie zaczyna brakować mi słów, zaczynam wątpić w to co chce powiedzieć i no nie jest dobrze.. Co ciekawe, przed studiami mieszkałam za granicą, byłam bardziej pewna siebie i nie przejmowałam się i mówiłam dużo lepiej. Teraz studia trochę mnie przytłaczają i za wszelką cenę chcę wypaść idealnie, no i przez to mam wrażenie że mimo iż znam gramatykę, mam zajęcia z fonetyki to mówię gorzej...

no to brakuje Ci troche oglady i zwyklej rozmowy w warunkach nie kontrolowanych przez uczelnie :) internet i znajdz sobie jakis angielskich penpali czy umow sie z kims na skypa. 

Pasek wagi

Ja wprawdzie nie studiowałam na anglistyce, ale cisnęłam angielski całe studia w Polsce, różne certyfikaty itp i też nie czułam się tak swobodnie jak chciałam się czuć. Wyrobiłam się dopiero dzięki znajomym mówiącym po angielsku, dodatkowym studiom za granicą po angielsku (ale też nie anglistyka) i pracy wymagającej praktycznie codziennego korzystania z angielskiego. Także praktyka praktyka praktyka, otaczanie się językiem na 100% :)

Podobno najlepiej przyswaja się język będąc za granicą. Może pomyśl o wyjeździe na wakacje do pracy do Anglii? 

Pasek wagi

goldilocks94 napisał(a):

ragazza92 napisał(a):

ja zaraz kończę mgr z fil. ang. Mówię dobrze, jak spotykam brytoli to każdy się pyta czy jestem amerykanką (mam am akcent) . Ale Ty dopiero jesteś na licencjacie....Jak słyszę młodsze roczniki to też kaszana. Nie przejmowałabym się tym za bardzo. Ja też nie byłam wybitna z fony na początku.  I też pytanie kto Cię uczy i na jakiej uczelni studiujesz. Nikomu nie umniejszając, ale jak przyjeżdżają studenci do nas z innych uczelni (celowo nie piszę jakich), to z czym do ludu. Fakt jest taki, uczelnia może i oferuje zajęcia pnja ale to jest mało. Sama musisz ćwiczyć. Polecam jak najwiecej słuchać. 
Studiuję na UG, mam również zajęcia z nativami aczkolwiek moim głównym problemem nie jest sam akcent czy też wymowa, ale właśnie rozmowa i brak tej pewności siebie, że kurczę umiem ten język i nie ma czego się bać. Dlatego też stresuje się bo chce wypaść jak najlepiej, w rezultacie zaczyna brakować mi słów, zaczynam wątpić w to co chce powiedzieć i no nie jest dobrze.. Co ciekawe, przed studiami mieszkałam za granicą, byłam bardziej pewna siebie i nie przejmowałam się i mówiłam dużo lepiej. Teraz studia trochę mnie przytłaczają i za wszelką cenę chcę wypaść idealnie, no i przez to mam wrażenie że mimo iż znam gramatykę, mam zajęcia z fonetyki to mówię gorzej...

Kiedyś zapisałam się na zajęcia z prowadzenia prezentacji w obcym języku, wprawdzie nie był to angielski, tylko rosyjski, który wydawało mi się, że znam, ale właśnie strasznie się stresowałam go używać. Może ktoś coś takiego organizuje w Twojej okolicy, bo duża liczba wystąpień przed obcymi ludźmi wiele u mnie zmieniła (plusem było to, że prezentacje nie były związane z karierą, czy ocenami tylko pokonywaniem siebie, więc w razie zawalenia nie było konsekwencji;)

po dwoch latach studiow takie oczekiwania to bzdura. Duzo oczywiscie zalezy od sytuacji wyjsciowej, na ile bylas juz dobra idac na studia, ale w najlepszym wypadku nie mialabym takich oczekiwan na tym etapie. Konieczny - moim zdaniem est kontakt z zywym jezykiem, dluzszy pobyt za granica i to w srodowisku , gdzie wymagana jest dobra komunikacja w danym jezyku (mam na mysli - nie jakies sprzatanie czy praca na kasie i mieszkanie z polakami). Jesli chodzi o akcent to nie jest latwa sprawa, jesli uczylas sie juz jako dziecko , byc moze bedziesz miala wieksze szanse nie byc poznawana po akcencie. Ja zaczynajac prace w De chodzilam na zajecia do logopedy -  moja ambicja kazala mi sie "udoskonalac", jednak przerwalam, bo logopeda stwierdzil ze mowie bdb i lekki akcent to nie powod by wyrzucac tyle kasy - chociaz sam z tego by skorzystal (ok 60euro za 40minut zajec). 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.