Temat: Kawa czy nie kawa?

Po kawie boli mnie głowa i trochę trudno się myśli.

Bez kawy jestem jak zombie i ledwo pamiętam jak się nazywamo myśleniu nie wpominając.

Jakieś pomysły jak z tego wybrnąć? :(

Tylko nie piszcie proszę, żebym więcej spała albo żebym wypiła szklankę wody bo jestem bliżej opcji kroplówki z kofeiny niż wody. Badania miałam niedawno robione, całą listę różnych rzeczy, lekarz mówi, że wszystko w normie.

odstaw kawe. albo na poczatek chociaz ogranicz, pij slabsza. nie wiem ile tej kawy pijesz i jaka konkretnie ..(tajemnica) ja kiedys codziennie pilam 3-4 kubki, dosyc mocnej kawy. w tej chwili jest to jedna kawa dziennie z rana, nie za mocna. zdarza sie ze po poludniu nieraz wyskocze z kumpela na kawe i wypije danego dnia dwie. a bywa i tak, ze nie wypije kawy wcale. nie mam takiej potrzeby, kawa nie dziala na mnie pobudzajaco, nie dodaje energii, nie budzi mnie. po prostu pije ta filizanke dziennie, bo lubie. rownie dobrze przezylabym bez niej. a juz na pewno obylabym sie bez niej, gdyby miala na mnie zly wplyw (czyt. zawroty, bole glowy).

jablkowa napisał(a):

odstaw kawe. albo na poczatek chociaz ogranicz, pij slabsza. nie wiem ile tej kawy pijesz i jaka konkretnie .. ja kiedys codziennie pilam 3-4 kubki, dosyc mocnej kawy. w tej chwili jest to jedna kawa dziennie z rana, nie za mocna. zdarza sie ze po poludniu nieraz wyskocze z kumpela na kawe i wypije danego dnia dwie. a bywa i tak, ze nie wypije kawy wcale. nie mam takiej potrzeby, kawa nie dziala na mnie pobudzajaco, nie dodaje energii, nie budzi mnie. po prostu pije ta filizanke dziennie, bo lubie. rownie dobrze przezylabym bez niej. a juz na pewno obylabym sie bez niej, gdyby miala na mnie zly wplyw (czyt. zawroty, bole glowy).

Wszystko dobrze, ale jakie masz ciśnienie?

Annne - już i tak odpuszczam ;) A w domu już zupełnie no ale czasem trzeba ogarnąć, żeby podłogę znaleźć :P Dziadkowie przyjadą na kilka dni, jedni za miesiąc, drudzy za dwa, żebym miała więcej czasu na naukę, to na pewno trochę pomoże.

Princess_Leia_Organa_of_Alderaan - też mi sie nie podoba, że tylko na glukozę patrzą, no ale ich nie zmuszę, żeby więcej zrobili jak uważają, że glukoza wystarczy. Mam zdiagnozowane PCO i miałam insulinooporność. Brałam metforminę ale miałam beznadziejne skutki uboczne więc wzięłam się za siebie i po całkowitej zmianie stylu życia, przy bardzo zdrowej diecie i poważnych treningach wyniki poprawiły mi się na tyle, że uznano że nie mam IO i na tym koniec. No ale to było jak byłam młoda, bez większych zobowiązań i miałam tyle wolnego czasu, że nie wiedziałam co z nim robić ;) Wiem, że powinnam jeść lepiej niż jem teraz (choć i tak nie jest źle), że powinnam więcej ćwiczyć itd. ale najzwyczajniej nie mam na to po prostu czasu. A nawet jakbym znalazła to nie mam energii i ostatnia rzecz na jaką mam ochotę to szukać jakichś odpowiednich przepisów i stać po nocach nad garami przygotowując odpowiednio zbalansowane posiłki :(

Na posiłki z węglami reaguję dobrze, po bardzo słodkich czuję się słabo ale raczej takich nie jem bo po prostu nie lubię bardzo słodko. Tragicznie natomiast reaguję na dłuższe przerwy między posiłkami, jak nie zjem co 3 godziny to mam takie migreny, zawroty głowy, mdłości, że głowa mała. Lekarzem nie jestem, ale tak na chłopski rozum to wygląda to właśnie na problemy z cukrem, prawda?. Może po prostu muszę to jeszcze jakoś ogarnąć i naprawdę bardziej przyłożyć się do gotowania i znaleźć te pół godzinki co drugi dzień i się jakoś wykopać z domu i iść pobiegać.

Wygląda na problemy z insuliną lub glukozą niestety. Miałam identycznie zanim dostałam metforminę i ograniczyłam węgle. Pocieszę cię, że jeśli masz tylko trochę problemów z insuliną lub glukozą to można to wyleczyć dietą. Chodzi głównie o węgle, dobrze sprawdza się dieta niskowęglowodanowa ale wiesz ja nie jestem doktorem. Inne choroby też się podobnie manifestują a tarczyca niestety lubi chorować z insuliną i jajnikami, to mi kiedyś lekarz powiedział.

Guarana! albo kofeina w kapsułkach, ja osobiście nienawidzę smaku kawy ;p

Pasek wagi

BlueCocaine napisał(a):

Guarana! albo kofeina w kapsułkach, ja osobiście nienawidzę smaku kawy ;p

Ale u mnie problemem jest właśnie reakcja na kofeinę, jak ją sobie walnę w kapsułkach to pewnie będzie jeszcze gorzej. Kiedyś kupiłam jakieś tabletki pobudające odchudzanie, z kofeiną, niby bardzo łagodne, myślałam, że na zawał zejdę, aż widziałam podwójnie :D I też nie chodzi mi o to, żeby się naćpać pobudzaczami i zajechać na śmierć :D

Princess - mam właśnie cały zestaw: tarczyca, PCO, insulina i jeszcze nietolerancja pszenicy, po co się rozdrabniać ;) Może to faktycznie wcale nie kwestia kawy tylko cukru a kawą próbuję się ratować i wychodzi jeszcze gorzej. Kiedyś byłam na diecie bardzo nisko węglowej, czułam się dobrze ale to z kolei rozregulowało mi tarczycę, i się dowiedziałam, że tarczyca lubi dużo węgli. Dlaczgo to wszystko jest takie skomplikowane? ;)

pestka.jablkowa napisał(a):

BlueCocaine napisał(a):

Guarana! albo kofeina w kapsułkach, ja osobiście nienawidzę smaku kawy ;p
Ale u mnie problemem jest właśnie reakcja na kofeinę, jak ją sobie walnę w kapsułkach to pewnie będzie jeszcze gorzej. Kiedyś kupiłam jakieś tabletki pobudające odchudzanie, z kofeiną, niby bardzo łagodne, myślałam, że na zawał zejdę, aż widziałam podwójnie :D I też nie chodzi mi o to, żeby się naćpać pobudzaczami i zajechać na śmierć :DPrincess - mam właśnie cały zestaw: tarczyca, PCO, insulina i jeszcze nietolerancja pszenicy, po co się rozdrabniać ;) Może to faktycznie wcale nie kwestia kawy tylko cukru a kawą próbuję się ratować i wychodzi jeszcze gorzej. Kiedyś byłam na diecie bardzo nisko węglowej, czułam się dobrze ale to z kolei rozregulowało mi tarczycę, i się dowiedziałam, że tarczyca lubi dużo węgli. Dlaczgo to wszystko jest takie skomplikowane? ;)

Niestety to jest właśnie problem, też mam to combo - tarczyca, insulina, PCOS, bo to lubi się psuć razem. Tarczyca często nie lubi diet niskowęglowodanowych ale insulinooporność lubi. Ja ci powiem tak, mi niskie węgle nie wpłynęły na pracę tarczycy a za to mega poprawiła mi się insulina ale wiadomo każdy człowiek jest inny, u mnie może być fajnie, u ciebie już nie. Niestety sama musisz odkryć co możesz a co nie a co najśmieszniejsze insulinoodporność lubi też nietolerancje i alergie, więc wszystko plącze się jeszcze bardziej. Większość moich węgli to są warzywa, zwłaszcza te zielone (jarmuż, sałata, szpinak, cukinia, ogórek), tłuszcz stanowi 60% (oliwa, masło, olej kokosowy), węgle - zależy jak się czuję, czasami zjem ich 20g, czasami 100g, białko ok. 20-30%. Czyli w zasadzie dieta ketogeniczna (choć nie idealna, jak jadłam za dużo tłuszczu to też było u mnie nieciekawie) przy czym są dni, gdy przekraczam te 20g węgli dziennie, zależy jak się czuję. Jest dzień gdzie zjem ich 20g (większość dni), a są dni gdzie zjadam 100g, bo pozwolę sobie zjeść kaszę czy ciemne pieczywo. Chudnę, wyniki krwi 100 razy lepsze i to najważniejsze. Moim zdaniem jak byłaś nisko z węglami i tak się dobrze czułaś to zostaw tak. Jak poczujesz się gorzej, TSH wzrośnie to wtedy zwiększ węgle. Niestety jak masz choroby to musisz słuchać ciała. Ja czasami czuję, że muszę zjeść danego dnia więcej węgli - to jem, ale nie cukierki tylko właśnie kaszę gryczaną, jaglaną, strączki, czasami jakiś owoc. Unikam za to jak ognia makaronów, ryżu, pieczywa jakiegokolwiek, słodyczy, bo po tym mogłabym spać tydzień bez przerwy, glutenu (staram się unikać, wiem że mi szkodzi) i nabiału (po każdym nabiale czuję się źle, czasami jem żółty ser ale też niedużo). Do tego naturalnie i jak najmniej gotowania warzyw. Surowe albo lekko podgotowane. Zjadam też porcję orzechów dziennie, jem sporo jajek, mięsa ok 100-200g dziennie, zależy jak mam ochotę. Do mojej diety doszłam po wielu latach metodą prób i błędów. Przez wiele lat morfologia była kiepska, podejrzewam że wpływ na to miały nietolerancje pokarmowe, alergie, niedobory witaminowe, teraz wszystkie krwinki mi się poprawiły. Tylko nie zaczynaj diety keto bez konsultacji z lekarzem (mi lekarz zalecił dietę niskowęglową/ketogeniczną mimo niedoczynności), badań krwi i bez dokładnego zapoznania się z dietą, bo możesz sobie zrobić krzywdę. A i jeszcze suplementuję witaminy D, K, magnez, kwas foliowy i kwasy omega 3. Uwierz mi, jeszcze pół roku temu temu byłam mega słaba i schorowana a dziś jest dużo lepiej. Życzę ci zdrowia :)

W uproszczeniu podam ci jeden dzień jak jem. Specjalnie nie podaję wartości, bo jem dopóki się nie nasycę ale nie najadam się tak, żeby mi brzuch pękał. Jem 2 - 3 posiłki, bo zauważyłam, że im częściej jem tym bardziej jestem głodna i słaba. Jem ok. 2000 kcal (+200 kcal zależy od dnia). Śniadanie - jajka, jajka, jajka, w jakiejkolwiek postaci, gotowane, jajecznica, omlety :D, najczęściej jajecznica na oleju kokosowym (czubata łyżka, są dni gdzie zjem 2 jajka a są dni, że zjem nawet 4), 2 plasterki boczku ale nie wędzonego, surowy i sobie go piekę w piekarniku i od razu mam na kilka dni, unikam smażenia jeśli nie jest konieczne, czasami zamiast tego boczku jest łosoś, makrela albo tuńczyk, do tego surówka warzywna + oliwa, do tego jakieś kiełki i guacamole z awokado, cytryny i 2 łyżek masła (jem pół porcji, połowę zostawiam na kolację). Jest to mega duże śniadanie, zazwyczaj ma 900 (+/- 200, bo mam problemy ze śniadaniami, często całego nie zjadam) kcal, rozkład 70% tłuszczu, 25% białka i 5% węgli i spokojnie starczy na dobrych kilka godzin. Obiad: 100-200g mięsa lub ryby (pieczone lub gotowane) do tego 2 łyżki tłuszczu (mieszam olej kokosowy i masło, roztapiam tak żeby się nie przypaliło i polewam tym mięso). Do tego warzywa (często jem np. cukinię pieczoną albo ogórka surowego z sałatą i młodym szpinakiem i bazylią taką z doniczki + oliwa). Po obiedzie jem też garść orzechów (mam małe dłonie :P, orzechy laskowe, pistacje, migdały, unikam arachidowych), wymieszane z kiełkami, pestkami, nasionami, itp. Taka malutka miseczka, rzadko zjadam całą, cała ma ok 100-150 kcal. Ma to w sumie ok. 900 (+/- 100) kcal. Tu mi wychodzi trochę więcej węgli i białka kosztem tłuszczu, dlatego nie jest to idealne keto. To taki mój najprostszy obiad, w necie szukam też często prostych przepisów (szukaj pod hasłem "keto dinner") w polskim necie jest kiepsko. Kolacja - czasami jem czasami nie. Łosoś+reszta guacamole zawinięte w liście sałaty i czasami jem 2 plasterki żółtego sera do tego (dobrej jakości, nie kupuj syfu, tarczyca syfu nie lubi), czasami zjem jajko zamiast sera. Kolację jeśli mam ma ok 300-400 kcal. Nie zawsze jem kolację. Czasami też dorzucam sobie trochę węgli, np. kilka łyżek kaszy do obiadu, owoc po obiedzie, zależy jak się czuję danego dnia. Schudłam na razie na tym 13 kg od stycznia mniej więcej a co ważniejsze wyniki krwi są dużo lepsze. Nie mówię, że to idealna dieta ale mi bardzo pomaga. Piję też dużo, dużo wody (3 l), unikam kofeiny (podobno insulina nie lubi jej), nie podjadam też między posiłkami, nawet przekąsek, bo mnie to zamula, staram się jeść o identycznych porach - 7, 17 i jeśli jem kolację to 23 (niestety mało śpię, zazwyczaj max 5h, wiem że to kiepsko ale na razie nie umiem sobie z tym poradzić a niestety IO lubi 8h sen, dążę do jedzenia 2 razy dziennie z oknem 12h, bo to podobno mega pomocne przy IO).

Wybacz długi post ;)

Oj nie ma czegoś wybaczać, dziękuję ci bardzo za konkretne wskazówki :)

Byłam kiedyś na keto, jakieś pół roku. Nie miałam żadnych negatywnych objawów odstawienia węgli, czułam się ok. Nie jakoś niesamowicie, ale dobrze. Nic jednak nie chudłam a po jakichś 4 m-cach zaczęłam tyć. Niedużo, 1-2kg miesięcznie ale w końcu sobie odpuściłam ;) Przy kolejnym badaniu tarczycy okazało się, że wyniki się pogorszyły.

Sporo czasu spędziłam na różnych nisko lub bardzo nisko węglowodanowych dietach, Paleo itp. Zawsze w moim przypadku wiązało sie to z dużą ilością czasu nad garnkami, może coś źle robię ;) Poza tym nie jestem jakąś wielką fanką mięsa, strączki sa bardzo kontrowersyjne i po jakimś czasie jak widziałam kolejnego kurczaka, to mnie trochę ruszało ;)

Co roku jeździłam też na Święta do Polski. W domu rodzinnym jemy raczej dobrej jakości rzeczy, tzn. wszystko gotowane / pieczone od zera, żadnych gotowych "pomocy", nie obżeram się itp. no ale jakby nie było spędzałam 2-3 tygodnie żyjąć na sałatkach, rybach, sernikach, makowcach i pierniczkach z mąki żytniej. Może nie najgorzej ale nisko węglowe to nie było. Rok w rok wracałam z tych urlopów lżejsza o 1-2kg. Trochę czasu zajęło mi przyznanie, że najwidoczniej węgle nie są takie z piekła rodem.

Chociaż teraz myślę, że może przegięłam w drugą stronę, bo to że nie są najgorsze nie oznacza, że powinnam je jeść w dowolnych ilościach...

Co do ilości posiłków to nigdy nie udało mi zejść poniżej 4, 5 to standard a bywa, że 6, tyle że u mnie to zawsze 300-400kcal. Może to lata diet stworzyły u mnie jakąś blokadę ale bardzo szybko czuję się syta. A potem bardzo szybko głodna.

5h godzin snu, o matko jedyna, ja poniżej 8h zamieniam się w potwora. A że dziecko mam mało sypiające to efekty jakie są takie są. Pogadałam dzisiaj z mężem i ustaliliśmy, że wyprowadzę się na noc do salonu, wyciągnęliśmy już materac, bo kanapę mam dobra do siedzenia a nie do spania. Tam będę młodego mniej słyszeć, a mąż jakoś pocierpi w samotności ;) Przynajmniej do moich egzaminów, potem mnie nic nie obchodzi, mogę nie spać, byleby jakoś odzyskać mózg na najbliższe 2 mce i móc się uczyć. Bo jak będę je musiała za rok powtarzać to dopiero będzie masakra!

Skopiowałam sobie twoje porady i potraktuję je jako bazę, bo już trochę zapomniałam co można jeść oprócz kanapek ;)

A yerbę już zamówiłam!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.