Temat: zarobki

Zastanawiam się w jakiej granicy oscylują wasze zarobki 

1. 1500 i mniej

2. 1500 - 2000

3. 2000 - 2500

4. 2500 - 3000

5. 3000 i więcej

Pytam bo czasem mam wrażenie że mając zarobki w przedziale nr 2 "klepię biedę" jak jest u Was ? 

Pasek wagi

Obecnie jestem w 3. Zarabiam 2100( po podwyżce w zeszłym mcu) . Co trzy mce płatne mam nadgodziny i noce więc dochodzi wtedy średnio 600-700 zł. Uważam że zarabiam bardzo malo. Jest to praca w domu dziecka. Pracuje w święta, weekendy i noce. Chodzę z dziećmi do lekarza, zakupy, psychiatry, sprzartam i gotuje. Co prawda jest to budżetówka i niektórzy sobie chwalą aczkolwiek bardzo chciałabym zmienić pracę. Wcześniej zarabiałam 3000 jako niania. Czasem wpadała mi nocka za 200 zł. Dodatkowo premia na święta ale to też w zależności od kondycji finansowej pracodawcow. Całe życie pracuje z dziećmi. Wdzięczna praca ale obciążająca fizycznie i psychicznie. Gdyby nie moja misja zbawienia świata i chęć wychowania dzieci na dobrych ludzi trafilabym może lepiej.

Annne17 napisał(a):

Safijja napisał(a):

Mam ambicje i wykształcenie, napisałam, że prowadziłam firmę, rozkręciłam ją przez niecały rok od 80 do 150 tys. zł obrotów miesięcznie, ale zostałam okradziona przez pracownika na ogromną kwotę, przez co musiałam zamknąć sklep i zostałam z długiem na całe życie... co z tego, że pójdę do lepszej pracy z umową itd., skoro po zajęciu komorniczym zostanie mi pewnie mniej, niż zarabiam w tej chwili, zresztą znam pracodawców, którzy po prostu nie chcą zatrudniać pracowników z długami.
Podejrzewałam coś takiego, ale nie chciałam pisać, dopóki sama nie poruszyłaś tematu. Czy w tym wypadku nie możesz skorzystać z upadłości? Są różne rodzaje jak upadłość przedsiębiorstwa, spółki czy konsumencka. Może tego typu rozwiązanie zapewniłoby Ci bezpieczeństwo na dalsze lata, bo żyć w niepewności całe życie musi być niezmiernie trudne.

Myślę o tym, tylko po pierwsze muszę zaczekać na wypowiedzenie umowy pożyczki, bo inaczej postępowanie upadłościowe obejmie tylko dług wobec firmy (sklep był w ajencji) który jest już po terminie spłaty, po drugie zdobywam informacje potrzebne do złożenia wniosku i wygrania sprawy bez pomocy prawnej, która w tym wypadku kosztowałaby ok 10-15 tys. (dzwoniłam do kilku kancelarii). Wiem, że nie będzie łatwo, a szansę mam tylko jedną, ale spróbować muszę, wierzę, że się uda.

Safijja napisał(a):

Agnieszka_O napisał(a):

Safijja napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.
Też sobie tego nie wyobrażam. Ja się za niegospodarną nie uważam (bo jedzenia nie marnuję, jakiś durnostojek do domu nie znoszę, nie palę, prawie nie piję, dbam o siebie sama - więc na hybrydy w salonie i tego typu rzeczy nie wydaję i tak dalej i tak dalej), a za te 2000 żyć sobie normalnie nie wyobrażam. Już nie mówię o rachunkach, jedzeniu i takich podstawach podstaw jeżeli chodzi o kosmetyki, czy ciuchy, ale to przecież trzeba nigdzie nie wychodzić, nie wyjeżdżać na wakacje, tylko tak siedzieć w domu i "gnić". Za zwykły bilet do teatru trzeba czasami zapłacić ponad stówę, a przecież to tylko teatr (nie jakiś wypad do Abu Dhabi - bo tu rozumiem, że ktoś mógłby uważać, że to przesadne wydatki). Ja bym jednak rozróżniała pojęcia - co innego "egzystować", "przedziadować", "przetrwać od pierwszego do pierwszego", a co innego normalnie funkcjonować - bez konieczności oglądania każdej złotówki i oszczędzania na każdym kroku. A już przedstawianie takiego "szarpania się" jako czegoś pozytywnego i przedstawianie tych, którzy mogą normalnie funkcjonować jako tych "nieoszczędnych" to jak dla mnie pomysł zupełnie z księżyca. 
Dokładnie, a nawet jak się zrezygnuje z teatru, wakacji, ciuchów i kosmetyków, to do dentysty trzeba chodzić, leki kupować, bilet miesięczny (bo o samochodzie można zapomnieć przy takich zarobkach), wspomniane środki czystości, jedzenie, wynajem/kredyt, jakieś prezenty i minimum na skromne święta, jedzenie dla kota (bo już człowieka na dziecko nie stać), sprzęt agd i rtv (jakoś każdy ma tv, komputer, telefon, pralkę itd.), doładowanie telefonu (jednak każdy ma telefon), opłaty urzędowe, prąd, gaz i inne stałe opłaty, nieprzewidziane wydatki typu zepsuta pralka, ślusarz czy hydraulik, kurtka na zimę i ciepłe buty. Jak żyjecie, proszę, zdradźcie sekret. Macie wsparcie rodziny, zasiłki od państwa? Bo dla mnie to jakaś magia.
Normalnie, po zapłaceniu rachunków zostaje nam 800 zł, na życie wydajemy ok. 100-150 zł tygodniowo, więc mamy jeszcze 200 zł na przyjemności/nieprzewidziane wypadki. Bez żadnych zasiłków itp.Szczerze mówiąc, w zeszłym roku prowadziłam sklep, zarabiałam jakieś 8- 10 tys. miesięcznie i nie zauważyłam wtedy żadnej poprawy, a teraz pogorszenia jakości życia, chociaż żałuję, że tak wyszło, bo jednak pracowałam u siebie, a teraz zostaje mi praca bez umowy, za najniższą krajową, do końca życia.
Ile osób liczy twoja rodzina?  Bo mi po zapłacenia rachunków zostaje 3 tys u na nic nie starsza :(
Trzy osoby.

200zł... okey... a jak przykładowo się rozchorujesz i trzeba będzie kupić antybiotyk/pralka się zepsuje i trzeba będzie wezwać hydraulika/buty Ci się rozwalą albo coś równie nieprzewidzianego? pytam z ciekawości.
mówisz, ze 3 osoby - czyli macie dziecko, tak? - więc dochodzą kwestie wydatków na dziecko - też może zachorować, może potrzebować na wycieczkę ze szkoły albo żeby mu kupić bez okazji zabawkę/lizaka.

.
jest jednak różnica między 8-10tys które zarabiałaś a 1,5 tys :P
może nie w kwestii pogorszenia warunków życia jak Ty to nazwałaś, ale w kwestii oszczędności różnica jest kolosalna. ja bym np nie mogła spać, wiedząc że mam tylko 200zł do końca miesiąca i modląc się by się nie wydarzyło nic niespodziewanego/by nikt mnie nie zaprosił na urodziny/bym nie zachorowała/by mi się kurtka czy buty nie rozwaliły. U mnie akurat oszczędności na koncie gwarantują jakiś wewnętrzny spokój mimo wszystko. Nieważne czy zbieram aktualnie na remont kuchni, samochód, aparat czy wycieczkę gdzieś - mam świadomość, że mam te pieniądze i jak mi się buty rozwalą to po prostu idę i je kupuję. Ale ja generalnie jestem nauczona oszczędności tzn lubię kupować, ale też lubię jak kupka na koncie rośnie na jakiś cel :D

.
My np nie chceliśmy się decydowac na dziecko dopóki nie mieliśmy pewnej pracy i własnego mieszkania - mimo że na kredyt, ale teraz stać nas na niego i jeszcze coś tam mozemy odłożyć, żeby np na auto zbierac czy na przyszłość po prostu, a nie odmawiamy sobie wszystkiego, czasem jemy na mieście itp., a dużo nie zarabiamy tylko moim zdaniem przeciętnie. Biorąc pod uwagę kredyt to moglibyśmy zarabiać więcej, ale tu jedyna szansa w mężu, bo u mnie niestety w państwówce nie ma szans.. ;)

.
i żeby nie było - zaczynałam z 600-700zł na rękę i pół etatu. potem dorabiałam i pracowałam łącznie w 2 miejscach po 14-15h, wiem jakie to było wyczerpujące... i wynajmowaliśmy mieszkanie za 1500zł + jedzenie/chemia itp, mąż też gorzej zarabiał. 
teraz kokosów też nie mamy, nie dostaliśmy mieszkania, nic nam nie spadło z nieba, na wszystko pracujemy sami. każdy orze jak moze :)

z klasyfikacji 5, ale jakbym miała liczyć tylko na swój etat to pogranicze 3 i 4

bardzo dlugo miedzy 3 a 4 tj 2500-2700 ale ciezko bylo z odlozeniem jakis pieniedzy bo samo wynajecie mieszkania to ok 1100 plus oplaty.. A do tego jedzenie paliwo i utrzymanie auta.. Plus jeszcze jakies kursy szkola prawko na motocykl itp i ogolnie mialam wrazenie ze tyram i ledwo wiaze koniec z koncem- cieszylam sie jak wyszlam na zero na koniec m-ca.

Teraz grupa 5 z tym ze sporo ponad 3 tys. I jestem w stanie cos odlozyc nawet sporo ale wkladu wlasnego na mieszkanie/dom jeszcze nie uzbieralam (fakt faktem dosyc niedawno wskoczylam na ze tak powiem wyzszy level zarobkowy) z tym ze ja mistrzem oszczedzania nie jestem bo bardzo czesto ze tak powiem wyplukuje sie z kasy robiac prezenty rodzinie itp, bo w sumie... po co mi ta kasa :)

Pasek wagi

WyjdaWamGaly napisał(a):

SmoczycaKamila napisał(a):

taaa jasne wszystkie 5tys zarabiaja no nie moge:)
To że Ty nie zarabiasz, nie znaczy że inni nie zarabiają. Ja teraz na chorobowym otrzymuje na konto 4812 zł, i to tylko dlatego, że zarobki po rozpoczęciu nowej pracy miałam niższe niż teraz. Od około lipca ubiegłego roku pensje mam na rękę pomiędzy 4800-5300, bez nadgodzin. Ale tak jak pisałam w poprzedniej pracy robiłam to samo, a dostawałam 2200 z premią, więc można, ale czasem trzeba zaryzykować, a nie każdy ryzykować chce. I szczerze to nie rozumiem, dlaczego kogoś dziwią takie zarobki. Wśród moich znajomych, znajomych męża czy nawet mamy, jest porównywalnie dużo osób które zarabiają 2tys jak i tych którzy zarabiają powiedzmy od 5 tysięcy w górę. A niektórzy tu na Vitalii dziwią się, jakby 3 czy 5 tysięcy to tylko prezesi zarabiali... 

Ostatnie zdanie jest mega :) Ludzie pojecia nie maja ile prezesi zarabiaja :) 
Kiedys uczestniczylam w konwersacji z pewna zacna, ale prosta kobieta, oburzala sie, ze zarobki na poziomie 20 tys to jest jakis skandal, ze to za duzo, nawet jesli ludzie maja duza odpowiedzialnosc. Wiekszosc ludzi, tych którzy niestety zarabiaja malo nie ma pojecia o rzeczywistosci. Smutne to jest, ale niestety to fakt. 

Magdzior1985 napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

SmoczycaKamila napisał(a):

taaa jasne wszystkie 5tys zarabiaja no nie moge:)
To że Ty nie zarabiasz, nie znaczy że inni nie zarabiają. Ja teraz na chorobowym otrzymuje na konto 4812 zł, i to tylko dlatego, że zarobki po rozpoczęciu nowej pracy miałam niższe niż teraz. Od około lipca ubiegłego roku pensje mam na rękę pomiędzy 4800-5300, bez nadgodzin. Ale tak jak pisałam w poprzedniej pracy robiłam to samo, a dostawałam 2200 z premią, więc można, ale czasem trzeba zaryzykować, a nie każdy ryzykować chce. I szczerze to nie rozumiem, dlaczego kogoś dziwią takie zarobki. Wśród moich znajomych, znajomych męża czy nawet mamy, jest porównywalnie dużo osób które zarabiają 2tys jak i tych którzy zarabiają powiedzmy od 5 tysięcy w górę. A niektórzy tu na Vitalii dziwią się, jakby 3 czy 5 tysięcy to tylko prezesi zarabiali... 
Ostatnie zdanie jest mega :) Ludzie pojecia nie maja ile prezesi zarabiaja :) Kiedys uczestniczylam w konwersacji z pewna zacna, ale prosta kobieta, oburzala sie, ze zarobki na poziomie 20 tys to jest jakis skandal, ze to za duzo, nawet jesli ludzie maja duza odpowiedzialnosc. Wiekszosc ludzi, tych którzy niestety zarabiaja malo nie ma pojecia o rzeczywistosci. Smutne to jest, ale niestety to fakt. 

Za dużą odpowiedzialnością, powinny iść duże zarobki. Obciążenie psychiczne jest cięższe niż fizyczne. Wiem, co mówię, bo fizycznie też pracowałam. Ja np odpowiadam za dział, który jest oszacowany na 114 milionów złotych (przynajmniej według dokumentów, które musiałam podpisać). Gdyby np pożar został wywołany z mojej winy (niedopatrzenia, niedopilnowania pracowników), firma mogłaby skarżyć mnie o takie pieniądze. Oczywiście, mało prawdopodobne, aby skarżyła, bo łatwiej dostać im z ubezpieczalni niż ode mnie, poza tym kto chciałby pracować mając taką świadomość, ale teoretycznie mogliby. Coś za coś. Ja wracam do domu i myślę, że tego nie zrobiłam, że to do zrobienia, czy np reklamacji nie będzie, a "zwykły" pracownik wraca do domu i myśli tylko o tym, że "jutro znowu do roboty". Oczywiście uważam mimo wszystko, że płace powinny być wyższe, bo wiem, że za 2tysiące łatwo utrzymać się nie jest. Ale co też zauważyłam, to większość osób, która zarabia tyle, owszem, narzeka na zarobki, ale nic zrobić nie chcą aby to zmienić. Rzucić pracę nie, bo tu jest stabilnie, szukać innej nie, bo nie wiadomo jak będzie, iść do szefa po podwyżkę nie, bo co on sobie o mnie pomyśli, zrobić kursy, szkolenia, szkołę nie, bo szkoda kasy a i tak to nic nie da. Z takim myśleniem na pewno nic się nie zmieni. Ja rzuciłam pracę pół roku przed ślubem, gdzie potrzebowaliśmy kasę na wesele, nie miałam nic innego, pojechałam do Holandii, żeby cokolwiek zarobić, choć narzeczony nie chciał, stamtąd wysyłałam CV, wróciłam do PL i w ciągu miesiąca znalazłam 3 prace. Oczywiście nie wszystkie oferty były takie super jak ta, którą wybrałam, ale i tak były lepsze od poprzedniej pracy.

Jak zarabialam 1600-1700 zl ukochany od 1.9 do 2.6  to nie oszczedzalismy. Mielismy 3500 do 4000 zl. Ale ponieważ pensje w roznych terminach to nie czulismy tego. Inaczej odlozylibysmy kase, zaplacilibysmy rachunki (kilka stow) i zylibysmy jak krolowie. A tak - najpierw zylismy za moje, cos oplacilam  a potem za ukochanego i on cos oplacil. Kasa sie rozchodzila. Ukochanemu sie zostalo pare stow to ja przynioslam pensje. Jestem na bezrobociu 2 tyg i poszla moja pensja do dzisiaj i jedziemy z pensji ukochanego. Odchodza mi oplaty samochodowe (naprawy itd) bo to pokrywa rodzic bo on mnie udupil z 4 kolkami. Jestem na diecie bezglutenowej i też kosztują produkty - mamy też wspolne posiłki. Nie wyjrdziemy na wiecej niz 2 noce bo mamy kota.

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.

Kolezanka zarabia powiedzmy 2 tys. Ma mieszkanie na wynajem po znajomosci wiec placi polowe tej sumy + rachunki to wychodzi np 1 tys. Dawala rade. Nawet odłożyć na dobrą kopertę na wesele. Ma w sumie narzeczonego z grubszym portfelem ktory placi za jakies zakupy i dbajakies i pojada gdzies w weekend

Pasek wagi

iwi221 napisał(a):

Jestem menedżerem w korpo w dużym mieści( nie Warszawa ) i od czasu do czasu robię rekrutację na stanowisko specjalistyczne ( nie IT) . Za mniej niż 3 tysiące na rękę to w ogóle mało kto chce pracowac. 

Ja pracuje na stanowisku kierowniczym w Warszawie ( nie w IT) i tez dość często prowadzę rekrutacje, mało kto chce pracować za mniej niż 5-6 tys na rękę, a rekrutują sie głównie młodzi ludzie ( kilkuletnie doświadczenie ):)

ja jestem w przedziale 4 jeśli chodzi o kasę "na rękę". ale żeby nie było tak pięknie to moja firma ledwo zipie może padnie zaraz, więc .. ;]

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.