Temat: Jedzenie w domu i w knajpie

Kiedyś w serialu "Świat według Bundych" Peggy powiedziała, że gdybyśmy gotowały w domu smacznie to faceci nie chcieliby nas zapraszać do knajp i lepiej w ogóle nie gotować jak chce się wychodzić. Zgadzacie się z tym?

Ja nie gotuję super na pewno, zwykle jedzenie jest mdłe albo niedoprawione, ale zawsze staram się żeby było świeżo - świeżo zrobiona surówka, własnoręcznie przygotowane mięso... w sumie nic wielkiego i mimo, że to często jest niedoprawione i niedosolone to zauważyłam, że mój facet woli jeść moje domowe obiady niż iść na pizzę, do chińczyka albo nawet zamówić kebaba. Jak proponuję żebyśmy zamówili to odpowiada: jak ci się nie chce gotować to zamów. Z resztą jak pójdziemy na taką pizzę to potem oboje żałujemy, bo nas zamula i mamy ochotę iść spać po tych wszystkich tłuszczach trans. To samo z chińczykiem - tak mnie po tym jedzeniu suszy, że nie umiem się napić nawet 5 litrami wody. Lubię tylko kuchnię indyjską, ale ta z kolei pali, a poza tym boję się tam za często chodzić żeby mi się nie znudziło. W sumie jak się na co dzień zdrowo je to człowiek jakiś taki bardziej wrażliwy?

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

cynamonowy44 napisał(a):

bez przesady  Tą wypowiedź można traktować z przymkniętym okiem, dla żartu. Ja zawsze byłam zwolenniczka jedzenia w domu. I dalej jestem za tym. Roo - poszukaj nowych przypraw. To dużo wniesie smaku w Twoje dania. 
Tak to w końcu serial komediowy, ale jest w tym zdaje się trochę prawdy. Mam całą szafkę przypraw (nie vegetę - to nie jest przyprawa, ale kuminy, garam masale, tymianki, rozmaryny, bazylie, oregano i inne), ale nie umiem ich moim zdaniem jeszcze dobrze używać.

bierzesz to do siebie, mimo, że to komedia. Też kiedyś nie umiałam używac przypraw. Ale metodą prób i błędów jakoś się  nauczyłam. A nie używam ich jakoś wiele. Moze tez nie robię skomplikowanych dań. I nie, nie uważam, żeby było w tym ziarenko prawdy. Być może dlatego, że sama umiem gotować. A jak ktoś nie umie, to utożsami się  z Peggy :) 

Nie odbierz tego źle. Ale tu na forum masz często rozkminy, na którymi w życiu bym się nie zastanawiała:D. Może zamiast tego pytaj o gotowanie? O to, co z czym połączyć? Pobawić sie kuchnią, jak cos nie wyjdzie to trudno. Nie ma się czym przejmować. 

Pasek wagi

jurysdykcja napisał(a):

heh, ale nie trzeba od razu nie żyć na prawdę, żeby zasłużyć sobie na współczucie - nie jakieś ogromne, ale jednak. Ja na przykład doznań nosowych nie mam żadnych, bo mam najgorszy zmysł powonienia z osób, które znam - i trochę sobie z tego powodu współczuje. Współczuję też  ludziom, którzy nigdy nie mieli orgazmu czy to zwykłego, czy gastronomicznego :D Taka jestem empatyczna ;)
doznałam dokladniebtakiej samej przemiany kilka lat temu gdy przeprowadziłam się na jakiś czasie Włoch i znajomi zaczęli mnie ciągać po śródziemnomorskich knajpach z rybami i owocami morza.

Pasek wagi

cos w tym jest ..(mysli) ja nie lubie stac przy garach, bo niespecjalnie mi to wychodzi. jakies podstawowe przepisy ogarniam i nieskomplikowane potrawy przygotuje. w moim poprzednim zwiazku to facet gotowal. lubil to robic i robil to dobrze. a i tak srednio co drugi dzien stolowalismy sie poza domem. juz nie chodzilo o sam fakt, ze nie mial kto przygotowac domowych posilkow, po prostu lubilismy te nasze "randkowe"obiadki czy kolacje w klimatycznych restauracjach. lubilismy odwiedzac nowe miejsca, probowac nieznanych nam smakow. czesto tez zamawialismy cos do domu. z wygody, z przyzwyczajenia, bo mielismy taka ochote.;) 

co kto lubi, na co kogo stac, i jakie kto ma umiejetnosci kulinarne.(tajemnica);)

My nie mamy czasu niestety gotować w domu,  od rana do wieczora jesteśmy w pracy/na uczelni. 

Z reguły spotykamy się gdzieś na lunch na mieście. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.