- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 kwietnia 2018, 19:24
Stwierdzam, że nie mam umiaru w jedzeniu słodyczy i tak było zawsze. Już od dziecka ile by mi nie dali cukierków wszystkie zjadłam, ile by w szafce nie było gram wafli brałam aż wyjadłam wszystkie. Nie potrafię wziąć z paczki 2 ciastek, a reszty zostawić muszę zjeść wszystkie. Normalny człowiek ma coś takiego, że po pewnym czasie ma dość... ja tak mam z normalnym jedzeniem i fastfoodami, ale jeśli chodzi o słodycze i tylko słodycze zero hamulców. Ostatnio szukałam sklepu, w którym można w pl kupić mnmsy z masłem orzechowym i trafiłam na jakiś blog, w którym babka pisała, że one po zjedzeniu kilku sztuk zamulają i nie można więcej zjeść... myślę sobie wtf o czym ty kobieto chrzanisz? U mnie po prostu nie występuje coś takiego jak zasłodzenie, nie ma rzeczy "zbyt słodkich", nie występuje żadne zamulenie czy zemdlenie. Jak czasem na forum ktoś napisze, że tort go zasłodził to jest to dla mnie abstrakcja. Mogłabym zjeść tort dakłas, poprawić czekoladą milka peanut butter i jeszcze wziąć kawałek chałwy :/ Potrafię oczywiście nie jeść słodyczy, ale muszę ich nie jeść w ogóle. Nie jest to żaden problem. Problemem jest, że jak zjem jeden cukierek zjadam zaraz całą paczkę... od momentu otwarcia jem aż wyjem wszystko. Kupię 100g krówek zjem 100g, kupię kilogram zjem kilogram.
Zastanawiam się czy dużo osób też tak ma.
5 kwietnia 2018, 00:03
A widzisz... Ja mam siostrę. W dzieciństwie MUSIAŁAM zjeść wszystko, bo gdyby coś zostało, to ona by zjadła :DMam brata, też taki łakomy :)Miałam tak, ale mi przeszło. Miałaś rodzeństwo?
A na to bym nie wpadła...
Teraz właśnie tak robię, że codziennie jem te słodycze i czekam aż mi się trochę znudzi. Już widzę poprawę, bo jak idę do sklepu to na 80% rzeczy nie mam ochoty
5 kwietnia 2018, 00:09
Moj facet tak ma... Dla mnie to abstrakcja, jak mam ochote na czekolade to zjem kostke, mam ochote na tabliczke to zjem pol :P bo mnie zasladza i mi niedobrze. Rzaaaaadko mi sie zdarza chcica na slodycze a i wtedy przewaznie jest to cos konkretnego a nie po prostu 'slodkie'. Ostatnio tak za mna ciasto czekoladowe chodzilo. Zjadlam kawalek, reszte wydalam, bo mnie zamulilo... Za to jak otworze paczke chpsow to pojdzie cala, nie wazne mala czy wielka...
Miałam identycznie. To znaczy lubiłam słodkie ale też nie do przesady, mdliło mnie jak za dużo. Za to chipsy to uwielbiam i mogę ich zjeść bardzo dużo. Chociaż teraz jak mam odpowiednią dietę i biorę witaminy (mam niedobory) to już mnie tak nie ciągnie. Mój facet to też słodyczoholik bez umiaru. Dla niego kilka paczek ciastek, wafelków, wielka czekolada to żaden problem. Po obiedzie np. wyjdzie najedzony, może zjeść całą pizzę ale słodycze i tak zmieści zawsze. Maximum co przytył to 5 kg w 10 lat (zrzucił to w miesiąc ograniczając słodycze i fast-foody) ale i tak ma wagę w normie. Szczęściarz, ja bym nie zmieściła się w drzwi po 3 miesiącach jedząc tyle co on.
Edytowany przez 5 kwietnia 2018, 00:11
5 kwietnia 2018, 03:58
Przede wszystkim to jest w głowie. Jeśli pozwolisz sobie na jedzenie słodyczy, to przestaną one być takie atrakcyjne. Staną się zwykłe, popularne, zawsze dostępne i... nieciekawe.
Otóż to! Ja po zaburzeniach odżywiania (w okresie, kiedy przez 2.5 roku nie tknęłam słodyczy ani razu) miałam okropną fazę na słodycze. Co prawda zawsze miałam ten próg cukrowego zamulenia, tzn po 3/4 tabliczki czekolady a jednym zamachem jest mi już konkretnie niedobrze, więc nie żarłam ich może kilogramami, ale za to codziennie. O różnych porach dnia i nocy. Oczywiście dochodziły do tego wyrzuty sumienia, wmawianie sobie, że 'od jutra koniec', bla bla bla, a potem dalej to samo. Dopiero z czasem. gdy przestałam tworzyć sobie w głowie nakazy i zakazy odnośnie słodyczy i jadłam je kiedy miałam na to ochotę (a nie na zapas, bo przecież 'od jutra już nie tykam czekolady do końca życia'), nabrałam do nich dużo zdrowego dystansu. Stałam się też wybredna i na pewne produkty, które kiedyś pochłaniałam codziennie, nie mogę teraz nawet patrzeć. Teraz zazwyczaj wpada tylko jakaś czekolada lub dwie przed okresem .
5 kwietnia 2018, 08:19
wychodzi z odpowiedzi, że to nie ty jesteś dziwna tylko ja :P nie lubię słodyczy, jedyne co ruszę to żelki ale to 2-3 sztuki i mam dość. Jestem z tych irytujących Cię osób, które podłubią w torcie, zjedzą max do połowy i czują zamuł, to się tyczy zwłaszcza tortów tłustych, z śmietaną, kremem czy innym zamulaczu (bleee). Po rządku czekolady czy garści cukierków mam takie zasłodzenie, że potrzebuję gorzkiej kawy albo mocnej gorzkiej herbaty żeby wypłukać ten smak z ust.
5 kwietnia 2018, 08:37
niestety mam to samo :/ w przeciwienstwie do partnera, ktory potrafi zjesc 4 kostki czekolady, a potem nie tknac jej przez nastepny miesiac - ja zjadam wielka Milke na jedno posiedzenie.
Pamietam jak mi kiedys kupil 3-kilogramowa nutelle.. walczylam jakis czas sama ze soba, zeby jej nie otworzyc, bo wiedzialam, ze jak ja otworze to juz pojdzie.. i poszlo :-P w boczki :-D
5 kwietnia 2018, 09:02
Też tak mam. Chociaż zrobiła się wybredna i nie jem byle czego. Jak ciastka to jeżyki, jak czekolada, to też odpowiednia. Więc są rzeczy, które leżą, bo za nimi nie przepadam. Ale emenemsów mogę zeżreć kilogram za jednym posiedzeniem. Mam dzieci- jeden jest słodyczo uzależniony, a drugi nie lubi słodyczy.
Edytowany przez agazur57 5 kwietnia 2018, 09:03
5 kwietnia 2018, 09:04
wychodzi z odpowiedzi, że to nie ty jesteś dziwna tylko ja :P nie lubię słodyczy, jedyne co ruszę to żelki ale to 2-3 sztuki i mam dość. Jestem z tych irytujących Cię osób, które podłubią w torcie, zjedzą max do połowy i czują zamuł, to się tyczy zwłaszcza tortów tłustych, z śmietaną, kremem czy innym zamulaczu (bleee). Po rządku czekolady czy garści cukierków mam takie zasłodzenie, że potrzebuję gorzkiej kawy albo mocnej gorzkiej herbaty żeby wypłukać ten smak z ust.
Zazdroszczę. Gdybym ja tak miała nigdy nie miałabym problemów z wagą, bo jedzenie nie jest dla mnie w ogóle atrakcyjne czego nie można powiedzieć o słodyczach. Swoją drogą żelki... a fuj, nigdy. Ostatnie co bym zjadła ze słodyczy, no może za czekoladą z nadzieniem truskawkowym, bo to chyba najgorsze.
5 kwietnia 2018, 09:20
polecam zrobić sobie badanie na krzywa cukrowa i krzywa insulinowa by przebadać się pod kątem insulinoopornosci, cukrzycy bądź stanu przedcukrzycowego i wielu innych. Też mogę tak żreć bez opamiętania, ale odkąd zrobiłam badania i zobaczyłam do czego się tym doprowadziłam to jakoś ręka mniej leci po te słodycze :p
5 kwietnia 2018, 09:20
też kocham słodycze i mogłabym jeść ogromne ilości ale tego nie robię bo nie chcę przytyć. U mnie działa metoda jedzenia słodyczy na 2 śniadanie do kawki tak około 300 kcal codziennie. Jak nie jem kilka dni nic słodkiego to później nadrabiam z nadwiązką
5 kwietnia 2018, 09:29
haha opisalas mnie;D jak nie jem slodkiego to nie jem i jest ok, ale jak sie dorwe to jem poki mam ,, dlatego jesli w domu jest slodkie bede wyzerac az sie nie skonczy ... no smutne ale tak mam ., cukier jest jak narkotyk - i jak widac to prawda;P tyleszczescia ze potrafie zorbic przerwe w slodkim i tylko raz na jakis czas wpadam