Witam was dziewczyny.
Od pewnego czasu zastanawiam się nad określeniem słowa miłość. Chociaż wiem, że na ten temat było mnóstwo artykułów, esejów, cytatów znanych filozofów chciałabym usłyszeć wasze własne zdania i opinie.
Nawet jeśli mam szesnaście lat i nie miałam jeszcze żadnego chłopaka, moje otoczenie jest bardzo zróżnicowane- są osoby, które mają już w moim wieku partnera, partnerkę i to zazwyczaj nie była/jest to ich "pierwsza miłość" (cudzysłów jak najbardziej wskazany).
Niby różnica pomiędzy chodzeniem ze sobą a prawdziwą miłością jest naturalna, ale dla większości moich rówieśników mylnie odbierana. Dlaczego widząc status związku na facebooku "w związku" przepowiadam, że będą ze sobą góra 2, 3 miesiące, a moja intuicja w takich przypadkach nie zawodzi? Dlaczego później jest 2 tygodnie przerwy, a z "wolny/a" znów ten ktoś jest "w związku", wypisując kochanie, misiu, <3 od sweetaśnych opisów na gg, pożal się Boże pinezek na nk czy fb?
Dajmy przykład mojej koleżanki, która w wieku 14 lat miała pierwszego chłopaka, piękne burzliwe zauroczenie skończone po trzech miesiącach, jak się okazało ten ktoś miał już roczne dziecko z inną dziewczyną (on wtedy siedemnastkę skończył). Niby wszystko w porządku, niby dobrze się uczy bo w końcu paska na świadectwie się trzyma (ona), wśród tłumu uważana za "normalną i rozważną", ale jakby tak się zastnowić to czy ktoś taki jest naprawdę MĄDRY?:)
Drugi związek ojciec chłopaka miał z 5,6 żon (o co chodzi?), chłopak pił, dla niej niby przestał, ale po 6 miesiącach poznał jakąś inną i znowu zaczął. Tak niby bardzo kochała go, ale nie mogła się oprzeć flirtom kolegi z ławki, bo raz ją przytulił i kupił na walentynki jakiś naszyjnik za 50 PLN. Może to nie jest zakochanie, tylko wybieranie z kim by tu chodzić żeby było dobrze..... drugi ją zostawił, to po tygodniu znalazła sobie kolejnego na oku, z 2 LO (ja z nią jestem w 3 kl. gimnazjum kończymy), nie pali, nie pije, dobrze się uczy, jest wysoki a przede wszystkim ,,przystojny".........
yy jakby to było najważniejsze?
no i tak a gdzie w tym przypadku jest miejsce na miłość. Ja jak słuchałam tych słów to sobie pomyślałam... ale to jest partnerstwo, niedoszłe z resztą. Pewność siebie, próba flirtu, kilka motylów w brzuchu i "miłość". Ale.....
Gdzie jest ta miłość, która rodzi się z każdym dniem? Chęć niesienia pomocy, zrozumienia, pewna tajemnica..... mi mówi wszystkie sekrety dotyczące jej związków, chociaż jestem jej tylko koleżanką z klasy. Chwali się i mówi o wszystkim, płacze, a skromności jej brak jeżeli chodzi o ten temat.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
podobno miłość zaczyna się od prawdziwej przyjaźni i na niej się kończy... Co o tym myślicie?
Dla mnie to trochę dziwne....
Czy tylko ja czuję się jak czterdziestolatka wśród moich rówieśników? Czemu wiem, że wszystkie takie, a przynajmniej większość związków nie jest dojrzała. Czy szukając prawdziwej miłości, takiej cichej i skromnej, w głównej mierze opartej na przyjaźni doprowadzi mnie to do celu? Nie chcę z nikim chodzić, bo po pierwsze mam na to czas naprawdę nikły, po drugie ten ktoś nie jest zazwyczaj mnie wart, po trzecie ja chcę obdarowywać miłością, czułością, opieką, ciepłem, nie słodkimi słowami, kłamstewkami. Czekam na kogoś, kto będzie godny moich uczuć. A ten taki zwykły chętny, takich silnych uczuć bijących ode mnie po prostu by się wystraszył.
Już nie potrafię tego bardziej wyrazić.
Co myślicie?