Temat: finanse w związku

Pytanie z czystej ciekawości, rozbudzone dyskusją przy winie w której dziś brałam udział ;)

1. macie z partnerem wspólne konto czy dzielicie się wydatkami? i czy sytuacja przed i po ślubie jest taka sama czy na przykład przed ślubem się dzieliliście a po cała kasa jest już wspólna? A może jakiś system z trzema kontami? 

2. na etapie spotykania się (ogółem przed wspólnym zamieszkaniem) rozliczaliście/ rozliczacie się jakoś w miarę po równo czy na przykład to facet płaci za większość albo wy? 

3. Jak sądzicie jak odpowiedzi na powyższe pytania powinny wyglądać w idealne? 

mam nadzieję że to nie jakiś bardzo newralgiczny temat jak na internetowe forum :P 

Dla mnie ideał to 3 konta: jedno wspólne i po jednym z "kieszonkowym" dla każdego partnera, z tym że np jeśli jedna osoba zarabia 10 tys a druga 3 tys to "kieszonkowego" dla każdego przypada tyle samo a reszta idzie na wspólne bo nie wyobrażam sobie żeby jedna osoba w związku miała na swoje przyjemności powiedzmy 8 tysięcy a druga tysiąc :P 

Na etapie spotykania się to myślę że zależy od tego ile kto ma pieniędzy, bo też jeśli zamierzam z kimś budować związek na całe życie to nie wyobrażam sobie liczyć się z nim co do grosza, zwłaszcza jeśli byłabym na przykład chwilowo w lepszej sytuacji finansowej.

my mamy wspólne konto 

Mamy dwa wspólne konta, jedno zwykłe i jedno oszczędnościowe. Było tak od kiedy ze sobą zamieszkaliśmy, jeszcze przed ślubem.

Na początku on za większość płacił. Mało kiedy mi pozwolił płacić na randkach, to taki typ dżentelmena. Ja nawet nie miałam opcji by się wykłucać, bo wtedy się uczyłam i miałam tylko kieszobkowe, a on już pracował. 

Ale szczerze powiem, że odpowiada mi jak facet za mnie płaci ;)

Pasek wagi

1. Ja mam swoje, facet ma swoje i każdy ma oszczędnościowe.

Jego konto służy do przelewania na nie wypłaty, sobie zostawia jakby kieszonkowe, a mi oddaję resztę i ja dysponuję gotówką, bo jego się pieniądze nie trzymają. Ja odkładam na oszczędnościowe, on jak mu się uda coś przyoszczędzić to też.

2. Szybko zaczęło to wyglądąć tak jak wyżej opisałam.

3. Mi to pasuje, nie chciałabym inaczej. Chyba że inny partner, który dobrze by ogarniał oszędności i pieniądze, a ja miałabym kieszonkowe.

my mamy 3, każdy swoje + jedno ogólne "na dom". "kieszonkowe" dzielimy sprawiedliwie :)  nigdy tego nie ustalaliśmy oficjalnie - tak po prostu wyszło. ja miałam 2 konta, on jedno, więc jedno uwspólniłam i gitara :)   przed jakoś się nie rozliczaliśmy, ale za randki płacił głównie on. jak jechaliśmy gdzieś na domki, czy inne atrakcje z noclegiem, to po połowie.

Pasek wagi

Odpowiem tak jak było, jak mieszkaliśmy razem :)

1. macie z partnerem wspólne konto czy dzielicie się wydatkami? i czy sytuacja przed i po ślubie jest taka sama czy na przykład przed ślubem się dzieliliście a po cała kasa jest już wspólna? A może jakiś system z trzema kontami? 

Wspólne konto i to już przed ślubem, więc po ślubie nic się nie zmieni. 

2. na etapie spotykania się (ogółem przed wspólnym zamieszkaniem) rozliczaliście/ rozliczacie się jakoś w miarę po równo czy na przykład to facet płaci za większość albo wy? 

Raz on płaci, raz ja, raz za siebie. Niema umowa jest taka, że kto ma więcej kasy w danej chwili ten płaci, albo wtedy dzielimy się po równo - wychodzi to jakoś samo.

3. Jak sądzicie jak odpowiedzi na powyższe pytania powinny wyglądać w idealne? 

Wspólne konto od wspólnego zamieszkania to ad. 1, a opcja raz płaci jedno raz drugie ad. 2 :) Więc akurat swoje uważam za idealne, ale to subiektywna opinia.

Pasek wagi

Mamy dwa osobne konta bo tego wymagaja w pracy. Pracujemy w jednej firmie. Od zawsze kasa wspolna. Zero rozliczania sie. Wrecz wzajemne namawianie na zakupy, by kupic cos dla siebie. Maz rzadzi katami bo mnie to nie kreci.  Ale ja wiem o kazdej wydanej koronie. Zarabiamy w koronach

Pasek wagi

1. każdy zarabia, każdy ma kasę. Z tym, że było powiedziane, że jak nie chcę, nie muszę pracować - ale wiadomo, kasy będziemy mieli mało. Więc chłopak opłaca rachunki i jedzenie. Gotówka wiem gdzie jest i jak potrzebuję na zakupy (jedzeniowe) to biorę, czy inne wspólne jak weterynarz czy coś. Ale ogólnie zwykle mówię, że biorę. Co z resztą gotówki robi, nie interesuję się zbytnio, dopóki prądu nie odcięli i jedzenie jest :D Ja czasem opłacam jedzenie albo małe zakupy, swoje zajęcia sportowe, telefon, zazwyczaj lekarza i niestety leki drogie.

2. nie rozliczaliśmy się, ale różnie było. Czasem coś płaciłam, ale ja byłam studentką, a on pracował, więc naturalnie płacił za więcej, za kino itp. Byliśmy z różnych miast i to ja do niego jeździłam w weekendy, kasy za bilety mi nie oddawał oczywiście, ale mnie karmił, hehe.

3. jak komu pasuje. Natomiast uważam, że cała wspólna kasa to przesada. Cenię sobie rozdzielność. Moja wypłata jest moja, jego jest jego, ale skoro żyjemy razem to oczywiste, że część jest wpólna.

Pasek wagi

Zamieszkaliśmy bardzo szybko ze sobą i obrazu pieniądze były wspólne. Mamy wspólne konto. Niewiem jak może być inaczej. Nie jestesmy po ślubie i wątpię że będziemy :)

Konto wspólnie tzn. On daje kasę a Ja wpłacam na swoje i korzystamy równo z tego konta (on nie ma swojego konta)  ale Ja rozporzadzam budzetem ogólnie jemu to nie przeszkadza. A do ślubu to dalekoo o ile wgle będzie a jesteśmy 7 lat razem.  Przed zamieszkaniem to w większości On płacił za wszystko bo mi nie pozwalał. Czasem udało mi sie za coś zapłacić kino czy coś. Jemu i mi pasuje taki system jaki mamy. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.