Temat: Korepetycje - ciekawe sytuacje

Temat o korepetycjach skłonił mnie, żeby zapytać was - czy mieliście kiedyś jakieś zabawne/ciekawe/zaskakujące sytuacje związane z korepetycjami? Pytam zarówno o osoby uczęszczające na korepetycje, jak i te je udzielające :)


1) U mnie w tym miesiącu zdarzył się niezwykły zbieg okoliczności. W przeciągu 3 dni miałam 3 osoby z którymi robiłam materiał, do poprawy identycznego sprawdzianu. Okazało się, że cała trójka jest z tej samej klasy, ale żadne między sobą nie wspomniało o tym, że idą na korepetycję - przypadek, że przy wielu ofertach korepetycji w moim mieście i tak wszyscy trafili do mnie (smiech)

2) Dziewczyna przychodząca pierwszy raz do mnie na korepetycje spytała spotkanego pod windą Pana, na które piętro powinna wjechać pod mój numer mieszkania. Kogo spytała? Akurat mojego taty, który właśnie wracał z pracy i mi ją przyprowadził pod same drzwi :D

3) Wielokrotnie zdarzyła mi się sytuacja, że ktoś podczas 60 minut korepetycji zrobił ok. 20 minut matematyki, a całą resztę czasu opowiadał mi o swoim życiu, szkole, problemach z chłopakami itp., czy co ciekawsze radził się na te tematy (a jestem obcą osobą przecież). I moje próby powrotu do materiału najczęściej się kompletnie przy takich osobach nie udają :PP

4) Mam matematyczny zegar w pokoju ( i przez jakiś czas tylko taki). Co 3 osoba gdy zerka na zegar wyłącza się na chwilę, bo liczy która jest godzina - mimo iż wystarczy tylko znać układ normalnego zegara, to i tak zazwyczaj siedzą i liczą ile jest 343^{1/3} (czyli 7) albo jeszcze bardziej oczywistą rzecz czyli log_2(4096) (czyli 12). Skąd wiem, że liczą? Bo najczęściej pytają się mnie, czy dobrze odczytali godzinę (puchar)

Pasek wagi

udzielalam swojego czasu korepetycji z angielskiego (jestem po filologii). mialam kiedys ucznia -starszego od siebie faceta, ok 40-stki, ktory twierdzil, ze jemu nie jest potrzebna gramatyka , on po protu chce nauczyc sie mowic (nie musi znac nawet pisowni wyrazow, tylko ich wymowe). za dlugo z nim nie popracowalam. przez dlugi czas za to mialam przyjemnosc wspolpracy z koranczykiem, ktorego uczylam jezyka polskiego (oczywicie z jezyka angielskiego, bo koreanskiego nie znam). bardzo ciekawe doswiadczenie, zarowno dla mnie, jak i dla ucznia z korei. uczen bardzo "chlonny", bardzo skory do nauki, bardzo wdzieczny za okazana pomoc i poswiecony czas.

Na początku "kariery" korepetytorskiej trafiłam na ucznia- dorosłego faceta, który jak się okazało był chory psychicznie. Nasze lekcje skończyły się po wielkiej awanturze, którą urządził mi za to, że nie zaprosiłam go na urodziny :D Sytuacja była na tyle abstrakcyjna (nie obiecywałam mu żadnych zaproszeń, nie wiem skąd on to sobie wymyślił, bo nie wchodzę w jakieś "zażyłości" z uczniami), że podeszłam do tego jako do tragikomicznej historii. Choć jak przypadkiem zobaczę go w mieście , zawsze uciekam na drugą stronę :D

Kiedyś dawałam korepetycje z angielskiego córce znajomych i takiej jednej dziewczynce. Okazało się, że one są super koleżankami z jednej klasy. A że je obydwie uczę dowiedziały się, bo się przekomarzały między sobą która ma lepszą panią od angielskiego :D

do mnie regularnie dzwoni zboczeniec i puszcza mi pornosy...

dawno już nie udzielam korepetycji, ale były różne sytuacje:)

1. jeden chłopak kilka razy pod rząd nie przyszedł, usprawiedliwiał się jakoś, a potem się okazało, że brał od rodziców kasę i ściemniał im, że był na korkach, no ale do mnie nie dotarł:)

2. miałam kiedyś biurko stykające się z 300 litrowym akwarium. wszystkie dzieci się w nie zagapiały, miały nawet swoje ulubione rybki i nadawały im imiona:)

3. jak jeszcze mieszkałam u rodziców, przychodzili do mnie różni uczniowie, i mój świętej pamięci jamnik każdego normalnie obszczekał i potem olewał ich, ale jak jedna dziewczyna przychodziła, to darł ryja pod drzwiami i drapał, żeby go wpuścić. wchodził, wskakiwał na moje łóżko i zasypiał, w ogóle nie zwracał na nas uwagi. tylko przy tej dziewczynie:) 

4. na początku to ja przyjeżdżałam do uczniów do domu. kiedyś pierwszy raz pojechałam do ucznia do bloku, ale pomyliłam mieszkania. otworzyła mi taka fajna babka, ja mówię, że do dziecka na korki, a ona, że to pomyłka. pogadałyśmy chwilę i od następnego tygodnia przyjeżdżałam też do jej córki:)

5. jeden chłopak nie wpuścił mnie raz do mieszkania:) udawał, że go nie ma:) potem się okazało, że był i przepraszał mnie potem przy matce, która kazała mu zapłacić za tamtą ,,lekcję" z kieszonkowego, ale nie chciałam:)

6. miałam też kiedyś maturzystę, który był sam w domu, jak przychodziłam. spotkaliśmy się raz pod blokiem przed lekcją, i taki wesolutki był, czuć było alkohol, ale nic nie powiedziałam:)

7. i hit-dostałam kiedyś sraczki u jednego ucznia:) życie mi przebiegło przed oczami. ściemniłam coś, że dostałam pilnego smsa od rodziców i uciekłam. wsiadłam do mojego malucha i pędem do domu, złamałam chyba wtedy wszystkie przepisy, ale zdążyłam:)

w sumie to wynika z tego, że chyba do dupy byłam:) dzieci do mnie nie przychodziły, kłamały, nie wpuszczały mnie do domu, musiały sobie golnąć przed lekcją ze mną i ja sama mało się nie obsrałam:D:D:D

Pasek wagi

okate " jeden chłopak kilka razy pod rząd nie przyszedł, usprawiedliwiał się jakoś, a potem się okazało, że brał od rodziców kasę i ściemniał im, że był na korkach, no ale do mnie nie dotarł:)"

Do mnie dwóch rodziców w tym roku zadzwoniło z prośbą, żeby dawać im znać jeżeli dziecko się nie pojawi :D Więc to chyba popularny sposób wyciągania od rodziców kasy. (smiech)

Pasek wagi

1-uczen puszczajacy baki w trakcie zajec 2- starsi panowie niby potrzebujacy korepetycji a tak naprawde nie wiadomo w jakim celu, zazwyczaj konczylo sie na 1 spotkaniu 3- bylam kiedys u ucznia w domu; po skonczonej lekcji balam sie wstac z krzesla gdy poczualam ze mi tampon przecieka; na szczecie na krzesle nic nie zostalo ale od tamtej pory podkladalam sobie teczke pod tylek jesli bylam u ucznia a mialam@☺

Corinek napisał(a):

okate " jeden chłopak kilka razy pod rząd nie przyszedł, usprawiedliwiał się jakoś, a potem się okazało, że brał od rodziców kasę i ściemniał im, że był na korkach, no ale do mnie nie dotarł:)"Do mnie dwóch rodziców w tym roku zadzwoniło z prośbą, żeby dawać im znać jeżeli dziecko się nie pojawi :D Więc to chyba popularny sposób wyciągania od rodziców kasy.

Ej no ja w podstawówce chodziłam na zajęcia z fotografii czarno białej. I raz zamiast zapłacić za semestr zajęć,wykupiłam zapas naklejek z pokemonami z kiosku o.O Rodzicom się nie przyznałam, więc cały semestr wychodziłam na zajęcia i szwędałam się po mieście :D To była 5 klasa SP czy coś. Zimą było najgorzej :D Zajęcia były też dość późno, ciepłych galerii w mieście wtedy nie było ... ;( Ale za to miałam cały album z naklejkami! <3 

Corinek napisał(a):

okate " jeden chłopak kilka razy pod rząd nie przyszedł, usprawiedliwiał się jakoś, a potem się okazało, że brał od rodziców kasę i ściemniał im, że był na korkach, no ale do mnie nie dotarł:)"Do mnie dwóch rodziców w tym roku zadzwoniło z prośbą, żeby dawać im znać jeżeli dziecko się nie pojawi :D Więc to chyba popularny sposób wyciągania od rodziców kasy.

no, ja też później meldowałam, czy młody dotarł:) jego matka pracowała z moim mężem i potem się go milion razy pytała, czy się nie obraziłam:)

i ciekawa rzecz-jak przyjeżdżałam do uczniów, często od razu po pracy, to zawsze mnie częstowano herbatą, kawą, do tego często jakieś ciasteczka, czasem nawet obiad proponowano, ja u siebie też zawsze coś proponowałam, z wyjątkiem jednego mega wypasionego domu, mega bogaci ludzie, mama nie pracowała i nawet wody nie zaproponowała, miała też gosposię, która kiedyś jak się spotkałyśmy na zewnątrz powiedziała mi, że tam wszędzie są kamery...

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.