Temat: ogródkowe pogaduszki

Mam nadzieję,  że są tu na forum osoby, które podzielają moją wielką pasję, jaką jest uprawianie ogrodu. Zapraszam do wymiany doświadczeń tu na forum lub w zamkniętej grupie osoby, które poświęcają czas na wyhodowanie własnych warzyw czy owoców. Chętnie porozmawiam o tym, jak zabezpieczyć rośliny na zimę a potem przygotować się do nowego sezonu. Jestem ciekawa co planujecie zasiać wiosną, jak przetwarzacie zbiory.

A może podsuniecie mi pomysł co zrobić z cukinią, dynią, marchewką i burakami, żeby wiosną podać niemowlakowi w ramach rozszerzania diety te warzywa z własnej działki? 

U mnie te jest jeszcze masa owoców :) a kwitnienia pełną parą na niektórych(zwł tych drobnych). Jest gorąco więc choroby tak nie atakują mimo że nie pryskałam...

Matylda- i jak u ciebie romanesco? są inne niż moje?

Chyba są takie same, ale dawno nie widziałam młodej, więc nie dam sobie ręki uciąć. Tydzień temu wróciliśmy z lubelskiego i jeszcze nie doszłam do siebie a tym bardziej nie doszedł mój ogródek.:D Spontanicznie i bez zastanowienia zostawiliśmy klucze sąsiadom z góry no i trochę przeholowaliśmy. Pierwotnie plany mówiły, że będzie podlewał Jochen, bo my podlewaliśmy jego ogródek przez dwa tygodnie w czasie gdy był na wakacjach. Uroczo nas zapytał przed wyjazdem czy podlewamy jego czy naszą wodą, ale ok. Jestem przyzwyczajona do jego durnych pomysłów. Z różnych jednak względów postanowiliśmy go nie fatygować i klucze dostali młodzi ludzie z dwójką dzieci, którzy czekają na swój ogródek do przyszłego sezonu. Pomyślałam sobie, że przyda im się taka wprawka na naszym. Może się czegoś nauczą, niech sobie popróbują naszych warzyw i generalnie dobrze się bawią. Koniec końców, okazało się, że przez 15 dni dość często padało i byli tylko dwa razy. Chyba nie do końca sobie uświadomili, że deszcz do tunelu nie napada. Zostawili wszystkie ogórki i cukinie na krzakach, więc zastałam bombowce.Największa cukinia miała blisko 10 kilogramów a ogórek rozmiary dorodnej cukinii. No nic. Mam nauczkę na przyszłość. Romanesco dochodzi powoli do siebie. Pojawiły się zalążki młodych owoców, ale to właśnie na tym krzaku urósł ten największy potwór. Robiłam już z niego placki, dwa razy leczo do słoików a nadal mam jeszcze kawałek w lodówce. Skóra była na owocu gruba i zielono kremowa, ale miąższ delikatny. I te charakterystyczne rowki widoczne zwłaszcza na nasadzie owocu. Wydłubałam z niej dwie garści nasion do ususzenia, ale wszystkie okazały się puste w środku. Natomiast zerwałam cukinię romanesco z drugiego (przesadzanego) krzaka. Ten owoc rósł na niej grubo ponad miesiąc. Był mocno żółty i to właśnie jego nasiona wyschły tak, że mam nadzieję, że kiedyś wykiełkują.

Co do pozostałych cukinii, żółte nie miały tego lata jeszcze owoców. Dwa dni temu przyniosłam pierwszy dojrzały, ale jest ... zielony. Podobny kolor i kształt mają owoce patisona(?!?!?) co już mnie dziwi, bo miał być biały a urósł jak cukinia. Dość ładnie plonują mi dwie friulany. Zerwałam też dwie trombetty, ale tu z kolei pozostałe wygniły. Słabo plonuje stratto di Italia, ale jedna jest w kiepskiej ziemi a druga po dłuższej przerwie zabiera się chyba do roboty znowu. 

Pisałam, że ogródek nie doszedł do siebie, ale to w kontekście bujnego rozwoju chwastów. Porosły pięknie jak nic innego. Trzy dni plewiłam dwa tunele i wyściółkowałam je słomą. A teraz sukcesywnie zabieram się za kolejne grządki. To znaczy zabiorę się jak pogoda pozwoli,bo w te tropikalne upały nie zamierzam. Jeśli chodzi o straty po wyjeździe, to chyba dotyczą kilku słodkich papryk, ale wracaliśmy przez zagłębie paprykowe i w Potworowie udało nam się kupić 5 kg papryki za 16 złotych, więc na pewno braku przetworów z papryki nie odczuję.

W ogóle o paprykach muszę napisać osobnego posta, ale dzisiaj już nie dam rady. Odezwę się jak porobię zdjęcia.

Ja mam zaskoczenie na pergoli bo byłam w 100% pewna że sadzę tam tylko melony...po czym mam ogromną dynię-wizualnie nie wiem czy to nie kavbuz, ale ten ma przecież nasiona tak charakterystyczne że nie do pomylenia!! Więc albo same sadzonki pomyliłam opis albo nie wiem- jakieś przepylenie??ale on się sam tak nie zapyla,lat pracy hodowlanej naukowców trzeba było żeby go skrzyżować... No ale choć na te rok go wcale nie siałam to mam...(chyba, bo jak pokroję to się okaże na pewno) W tym roku skupiłam się na kwiatach i odetchnęłam nie mając tyle tego plewienia..to co nie wyrosło to zostawiłam w spokoju grządki w ugorze,nie dosiewałam,olałam...jestem tak zarobiona że z ogródka najbardziej lubię hamak pod brzozami ;)

Mam zatrzęsienie winogron- pięknych wielkich słodkich....ale za dużo. Część właśnie ślicznie obsycha, część jest na szczęście późniejsza. Mój ulubiony czarny owalny nie odbiega wielkością od owoców importowanych w sklepach. W niedzielę mam zamiar zerwać co się da i przerobić na galaretkę-jest bardzo smaczna i to chyba jedyne zastosowanie winogron deserowych jakie znam.. nie lubię wina, samego soku też...

Ja też nie lubię soku ani kompotu winogronowego. Ostatnie sztuki wywiozłam teściowej, bo szkoda mi miejsca w piwnicy. O galaretkach jakoś nie pomyślałam. Mogłabym spróbować, ale dysponuję tylko cukrem żelującym, zapomniałam kupić pektynę na ten sezon i  chyba poczekam do przyszłego roku. A coraz łatwiej robi mi się przetwory odkąd zaczęłam przygotowywać warzywa w wyciskarce wolnoobrotowej. Teraz potrzebuję dosłownie 30 minut, żeby zrobić sok z 5 kg pomidorów. Jestem zachwycona.

Co do niespodzianek... Byłam pewna, że przy ogórkach gruntowych wysiałam rząd sałatkowych. Niestety nasiona zebrane w ubiegłym roku i nie podpisane okazały się nasionami melona. Padłam ze śmiechu. 

Liandro masz jakiś fajny przepis na ogórki konserwowe? Na razie zalałam zalewą do papryczek, ale ona chyba zbyt słodka. Potrzebuję, bo u mnie zaczyna się sezon ogórkowy. Te 20 roślinek, które wysiałam w lipcu zaczyna iść jak burza. Na kiszenie już za późno, to chociaż konserwowych trochę zrobię.

Wiesz, w sumie nie robię konserwowych, tak rzadko jemy że 2 x w roku słoik kupię.. kiszone teściowa podrzuca ;)  Robię za to sałatki takie typu szwedzkiej, słodkawe często z cebulką i papryką- bo to uwielbiamy-nawet jako dodatek do kanapki :)

Liandro ratuj. Już drugi owoc balsamki mi pękł. Za długo je trzymam na krzaku? Jeśli jest już żółty i nie jest gorzki to można go jeszcze jeść? Czy nadaje się tylko do tego, by oddać nasiona??

No tak :) jak pęka to już jest mocno przeciagnięty, a przy upałach to czasem 1- 2 dni wystarczy żeby przeszedł od za mały do "wybuchniety" ;) nie raz to przerobiłam... Jak jest zielony tylko z takim żółtawym rumieńcem to jeszcze go "złapiesz" :) potem te pęknięte no generalnie to już nasionka... Ja zrywam takie jak tylko zaczyna żółte na skórce błyskać. Jak nie jest gorzki, to... praktycznie nie ma żadnej wartości, bo związki odpowiedzialne za te jej lecznicze właściwości są gorzkie.. już nawet jak lekko wymoczymy je w solance usuwając część goryczki(czego Azjaci nie robią bo są jakos bardziej przyzwyczajeni do gorzkiego smaku w potrawach)- to już nasza wątroba mniej na tym skorzysta..

Takich zielonych, niemałych już, mam kilka. Jutro chyba pozrywam.

Jesień za progiem. Zawsze mnie to smuciło. A teraz myślę, że to zdrowa kolej rzeczy. Mam już dość spiekoty i stojącego powietrza. Tylko ogórków mi żal, bo pewnie jeszcze trochę by owocowały a tu nadchodzą chłodne noce..

Idę szukać czegoś co mi  zdezynfekuje tunel. Zanim zdejmę folię na zimę będę chyba używać palonej siarki.

U nas dzisiaj całkiem zimno- wyciągnęłam sweterek a na wyjście do sklepu bluzę :) ale popadało solidnie-to bardzo roślinom się przyda... W tym roku-przez rozbudowę domu mamy takie urwanie głowy że nawet derenia nie zebraliśmy!!! Naszego ukochanego derenia! no załamka.. tylko przechodząc podżeraliśmy chwilkę i obiecywali sobie ze jutro to naprawdę już trzeba..... i tak uschło i spadło. Teraz pełno orzechów laskowych-już trzeba zebrać-a tu mojego nie ma-w trasie, ja zawalona robotę i z kolei wyjazd przed weekendem..jak mi je wyżrą wiewiórki tak jak w ub roku to normalnie połowę wytnę... ;) bo tylko zakrzaczone, a na wykorzystanie tych wszystkich plonów czasu z roku na rok mniej jakoś. Czeka mnie jeszcze bardzo pilne i już opóźnione cięcie czereśni i malin..

Nie mam czasu usiąść i napisać normalnego posta:|

Zatem wybacz, ale wypunktuję to, co przychodzi mi na szybko do głowy:

1. Luffa urosła mi dorodna i długa na 4 metry, ale nie ma i nie miała owoców. Czy to może dlatego, że posadziłam ją do doniczki i postawiłam pod chmurką? Pnie się po podporze dla winorośli. Stoi w zacisznym miejscu, ale nie owocuje. W przyszłym roku daję ją do tunelu.

2. Sezon paprykowy nadal trwa. Jestem zdruzgotana tym, że mam aż sześć krzaków habanero a innych fajnych papryczek po 1-2 sztuki. Nie połapałam się, że habanero jest takie mega ostre. I nie spodziewałam się, że jest takie plenne. Co z tym robić? Dałam jedną papryczkę sąsiadce a ona dała ją do sosu do spaghetti i niestety wszytko musiała wywalić do kosza.

3. Jeśli papryki są roślinami wieloletnimi, to mogę je próbować przezimować? Naga bhut jolokia to nawet będę musiała, bo nic nie urosła i nie ma jeszcze nawet jednego kwiatka. Dlatego przesadzam roślinę do doniczki i wstawiam na zimę do altany.

4. Co się teraz robi z truskawkami? Pytam jak durna, ale serio nie wiem. Kosić,nie kosić?

5. Przespałam sierpień i nie dałam nawozu ani pod róże, ani borówki, ani rododendrony. Teraz już za późno??

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.