Temat: ogródkowe pogaduszki

Mam nadzieję,  że są tu na forum osoby, które podzielają moją wielką pasję, jaką jest uprawianie ogrodu. Zapraszam do wymiany doświadczeń tu na forum lub w zamkniętej grupie osoby, które poświęcają czas na wyhodowanie własnych warzyw czy owoców. Chętnie porozmawiam o tym, jak zabezpieczyć rośliny na zimę a potem przygotować się do nowego sezonu. Jestem ciekawa co planujecie zasiać wiosną, jak przetwarzacie zbiory.

A może podsuniecie mi pomysł co zrobić z cukinią, dynią, marchewką i burakami, żeby wiosną podać niemowlakowi w ramach rozszerzania diety te warzywa z własnej działki? 

Ja też mam ziemie gliniastą ;) ale glina glinie nie równa- można mieć III klasę a można i VI tą i nic nie będzie rosło ;) u mnie rośnie pięknie.

Ale co ci da narzucenie innej ziemi na wierzch? no chyba że to będzie metr gleby ;)  przecież w żaden sposób nie poprawiasz w ten sposób właściwości gleby istniejącej-tylko tyle że rośliny na wierzchu będą miały za pewne cos co będzie wysychało jak szalone a jak korzeniami sięgną niżej to nagle będzie duszna zbita warstwa.. Strukturę gleby poprawia się mieszając ją z uzdatniającymi dodatkami(czyli przekopując). Glina potrzebuje trochę piasku, i dowolna ilość próchnicy-wchłonie każdą :)

Nie wiem jaki macie asortyment w szkółkach...u nas szczepionych karłowych drzew tak iglastych jak liściastych jest po prostu zatrzęsienie- wystarczy pojechać do większej szkółki i wybrać to co za oko złapie :) Rozumiem że celujesz w ozdobne bo wiśnia piłkowana to ewidentnie ozdobna roślina a nie użytkowa i wcale nie mała ;) jeśli wybierzesz odmianę o pokroju kolumnowym to przynajmniej na szerokość nie będzie duża- a w górę i tak te 4-5m, jak trafisz normalną, to możesz mieć i 12m wys i 6-8m szerokości korony ;) Nie wiem jakie masz upodobania/oczekiwania odnośnie walorów odmiany- co ma być kryterium wyboru drzewka, co rozumiesz przez to żeby do siebie pasowały ;)

Ps. tuje mają jakiś zapach?(pomijając moment kiedy się ułamie gałązkę) jeśli tak to ja nie czuję, o ile sosny mi pachną jak słonce grzeje o tyle z tui, cisów, nie wyczuwam żadnego aromatu, w sumie ze świerków tez nie, trochę tego rośnie w ogrodzie.

Muszę się jeszcze raz przyjrzeć tej gruszy. Głowę bym sobie dała uciąć, że trochę wystaje nad naszym płotem. Mąż mówi, że to tylko wiatr przynosi te pogniłe owoce. W każdym razie pryskanie u nich nie wchodzi w grę, bo właściciele mają węża w kieszeni. Wolą sobie betonowe ścieżki poukładać. Gdybym jeszcze znalazła cokolwiek na temat szkodliwości tego grzyba (Venturia pirina chyba) dla człowieka? Ale wszędzie jest tylko o tym, że plony spadają o 50 %. A ich to nie interesuje zupełnie.:(

To urządzenie do rozdrabniania gałęzi jest stare i naprawdę nieduże. Pewnie kilka dni zajęłoby mu pocięcie takiego stosu , który naprodukowała Cancri. A jeśli chodzi o altankę, to ktoś Was informował o wymogach, czy tylko jest tak zapisane w regulaminie? 

Nobliwa- ja też nie lubię tuj. Niestety mam z nich ogrodzenie na jakieś 15 metrów. Nie mam czasu ani pomysłu co robić w zamian dlatego je zostawiamy. Wycinamy na pewno tuję sprzed domku. Nie mam tylko pomysłu co z nią potem zrobić. Chyba ususzymy i jesienią spalimy?

cancri napisał(a):

No niestety zgodnie ze zmienionymi.przepisami nie moge miec wiecej jak te 21 zdaje sie metrow. Nawet pod taras. Gdybym miala kawalek sciany poza fundamentem to by mnie obowiazywaly stale przepisy. Ale nie mam. Wiec niestety obowiazuja mnie nowe. Tak oni przynajmniej twierdza. 

Kiedy zmienili przepisy? Ostatnio widzialam, ze w 2006 roku i tam jest, ze Lauba moze miec do 24 m kw lacznie z tarasem 

https://www.gesetze-im-internet.de/bkleingg/BJNR00...

 Skad masz info, ze 21?

Pasek wagi

Nie sądzę żeby dowolne grzyby atakujące drzewka owocowe miały jakikolwiek wpływ na człowieka, no chyba że się ich najesz...to wtedy owszem.

Jeść niczego z tej gruszy nie zamierzam, ale z obrzydzeniem patrzę na te suche i brązowe liście, które spadają do mojego ogródka. Co najgorsze - lecą prosto do kompostownika. Chyba będę musiała go czymś przykryć. Martwi mnie to, że sąsiedzi lekceważą problem. Po swojej stronie liście grabią i wyrzucają na pryzmę. Kilka metrów dalej jest działka z iglakami. To tam pewnie są te jałowce, które są żywicielami dla grzyba. Generalnie mikroklimat chyba nieciekawy. Może przesadzam, ale od kilku dni myślę o dawnej właścicielce tego ogródka. Pani dopiero po sześćdziesiątce a tu nagle rozchorowała się zimą ubiegłego roku. Okazało się, że to jakiś złośliwy nowotwór. Od 5 miesięcy nie wychodzi z domu. Kurcze - jak mam się nie martwić?

Z dobrych rzeczy - zjadłam placki z Trombetty di Albenga. Wspaniały,lekko orzechowy smak. Dynia mało wodnista, więc mąki dałam naprawdę niewiele. Jestem zachwycona. Podobnie bardzo przypadły mi do gustu zielone pomidory Malachitowa Szkatułka. Skórkę można zdjąć łatwo palcami a miąższ bardzo słodki i aromatyczny. Mąż jest bardzo zadowolony z odmiany Sybirskij Kozyr. Natomiast Costoluto wygląda prześlicznie, ale smakiem jakoś się nie wyróżnia. Będziemy też szukać dobrej koktajlówki, bo Mini San Marzano ma jednak grubą skórkę.

Tak, costoluto zdecydowanie jak zwykły pomidor ;) hmm o widzisz, dla mnie mini san marzano jest niemal najlepszym po artisanach(wszystkie 3 kolory) i nie ma grubej skórki ;) no ale to pewnie kwestia do czego się porównuje..no i jest słodziutki....

Ja mam już pierwsze pasiaste biało zielone dynie piżmowe-cushaw green- wreszcie- drugi rok sprowadzane z USA- w pierwszym roku wyszły jakieś totalnie inne, teraz są modelowe jak trzeba.Fajne, i ładne i smaczne. Trombetty też jest pełno- ja lubię ją mrozić na leczo bo się tak nie rozpada i marynować w rożnych zestawach(z tego samego powodu)

Nieee, no bez paniki ;) na pewno sąsiadka nie dostała raka dlatego że gruszka ma dowolną chorobę grzybową drzew owocowych... pół kraju już by wymarło bo choroby grzybowe są absolutnie wszędzie-nie ma ich chyba tylko na tych drzewach które są regularnie opryskiwane :)  Sąsiadka nawet jakby jadła mumie zagrzbionych czarnych owoców to pewnie by się pochorowała ale raczej na żołądek a nie nowotwór.A nikt nie jest w stanie zjeść owocu gdzie połowa jest zgniła więc nie wchodzi to w grę-od wdychania powietrza na pewno się nie zaraża niczym-prędzej dostanie się raka od odświeżacza powietrza :)) Od mojej sąsiadki staruszki lecą mi zgniłe śliwki na przestrzeni ok 30m płotu i jakoś od 20lat mamy się całkiem dobrze a oni no to całe swoje życie ....

To chociaż względy estetyczne rozważ. Wszędzie te brunatne liście się walają. Zła jestem na nich. 

Z pomidorów prawdziwym hitem okazują się  Oshliye Ushi. Mąż zachwycony. Mi też bardzo smakują. Trochę przypominają malinowe.

Od dwóch dni mamy pożółknięte liście na niektórych pomidorach. I to głównie w tunelach a nie na zewnątrz. Mam nadzieję, że to od słońca tylko, ale coś mi się zdaje, że to może być zaraza:(

Raczej na pewno zaraza ;) za słaba wentylacja w tunelu przy dużej wilgotności... wytnij porażone liście i opryskaj krzaki... Ushi są z Chorwacji- to typ do suszenia ew.przytworów bo ze wzgl na brak wodnistej galarety szybko się je robi, ja i tak zjadam na surowo :).

;) Toteż ci napisałam wcześniej że porozmawiaj z sąsiadką o wycięciu wystających gałęzi lub sama odetnij to co po twojej stronie...... W/w post był odnośnie nakręcania się że przez to zachorujesz na cokolwiek... względów estetycznych nie poruszałam :)

Ja od świtu na grzybobraniu i do wieczora przerób na 4 ręce- mnóstwo poszło na suszenie,równie dużo zblanszowane do zamrażarki i sporo słoików z marynowanymi.Uff, narobiona ale zapas na cały rok.

No to pięknie. Jeszcze mi tylko zarazy do kompletu brakuje. Ale jeśli zerwę dojrzałe pomidory, to i tak wystarczy ich na tydzień a po tym czasie można chyba już jeść? Zastanawiam się tylko jaka jest przyczyna? Mąż przetrzebił je z liści konkretnie, ale z drugiej strony ja sadziłam pomidory tak, żeby je prowadzić na jeden pęd. Mój tak je prowadzi, że niektóre są na cztery:D. No bo on serca nie ma, żeby niektóre wilki ciachnąć. Poza tym w dużym tunelu panoszy się ogromny arbuz i trochę bazylii. Chyba ja się jutro tam wybiorę z sekatorem. A najlepiej będzie pójść z dzieckiem. Młoda rwie wszystko na potęgę, więc pomoc miałabym przednią. 

Mówisz, że taki wysyp grzybów na Lubelszczyźnie? Właśnie mama mówiła, że pada prawie codziennie, rolnicy mają problem ze żniwami. Moi się tam cieszą, bo ogródka nie trzeba podlewać. A trawa na podwórku soczyście zielona. My planujemy przyjechać na tydzień w połowie sierpnia. Mogłyby grzyby jeszcze trochę poczekać:p

Ja też się cieszę z deszczu choć też mam nie skoszona koniczynę.... ale ogród odżywa a arbuzy się pompują ;)

Większość tych środków na zaraze ma okres karencji 7dni, więc jak zerwiesz owoce to 10 dni od oprysku dla bezpieczeństwa spokojnie wytrzymają zanim kolejne dobrze dojrzeją... :) Zaraza jest wszędzie-zarodniki przenoszą się pewnie z wiatrem,albo są w środowisku jak w nas zarazki i tylko czekają aż warunki będą sprzyjać ich rozwojowi-czyli duża wilgotność powietrza, słabsza wentylacja,moczenie liści, duże zagęszczenie krzaków.. Więcej jak 2 pędy nie powinny być na krzewie...dlatego najlepiej co tydzień dziki wycinać żeby potem nie było szkoda ich ciąc z kwiatami ;) 

mmm, niemieckie pomidory jednak nie powalają- już drugi rok mam od koleżanki nowe odmiany i w ub roku jedną uznałam za wartą uwagi w tym na razie żadna...chyba zakończę testy ;) te z Chorwacji jak leci wszystkie są ponadprzeciętnie smaczne.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.