- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 października 2017, 22:42
Mam pytanie do osób które nie mieszkają już w swoich rodzinnych domach:
jak często jeździcie do swojej rodziny? I jaka odległość dzieli Was od rodziców?
ja mieszkam w tym samym mieście co moi rodzice i widuję się z nimi średnio raz na tydzień na jakieś 3-4 godziny. Dla mnie to jest okej, posiedzę z nimi, wypiję kawę, czasem zjemy razem obiad, pogadamy i idę. Przez telefon rozmawiamy mniej więcej co drugi dzień, taka krótka wymiana zdań, co słychać, jak zdrowie itp. Ostatnio ktoś zarzucił mi, że poświęcam rodzicom za mało czasu. Ta osoba ma do domu około 60 km i jeździ tam co tydzień na 2 dni z noclegiem.. Ja nie wiem co miałabym robić przez 2 dni w domu rodziców.. mam swoje mieszkanie i obowiązki i nie wyobrażam sobie zostawić co tydzień domu na dwa dni i jechać do mamy na gotowe i nic nie robić.. Tamta osoba jest w identycznej sytuacji co ja, pracuje i mieszka "na swoim". Obie jesteśmy też w związkach i np dla mnie to jest dziwne zostawiać co tydzień faceta na weekend samego i jechać sobie do rodziców...
Jak to jest u Was???
13 października 2017, 09:47
Z ojcem mam głównie kontakt telefoniczny, jeździmy z partnerem do niego kilka razy w roku chociaż nie mamy daleko (ok 100km), ale trudno dobrać terminy żeby każdemu odpowiadało. Z mamą i jej partnerem widzimy się częściej, raz na jakieś dwa czy trzy tygodnie i często to są krótkie wizyty. Przez telefon tylko jak coś potrzeba, obie niecierpimy rozmawiać w ten sposób i ograniczamy ten kontakt to nagłych wypadków (typu opieka nad zwierzętami). Zarówno z ojcem jak i mamą mam bardzo dobre relacje, po prostu w mojej rodzinie nie praktykuje się specjalnie jakiegoś wpadania na kawkę/obiad, tak jest odkąd pamiętam - pewnie wynika to też z tego, że mam bardzo "młodą" rodzinę i każdy ma mnóstwo zajęć, trudno wszystko razem dograć mimo mieszkania w jednym mieście a bez zapowiedzi to już w ogóle (nawet u dziadkow, którzy jeszcze pracują) zazwyczaj można pocałować klamkę ;).
13 października 2017, 10:02
Ok. 200 km. Widziałam ich ponad rok temu, może z 1,5. Podobnie jak u kogoś wyżej, wynika to z braku relacji i mojego nieprzywiązania. Rozmawiam czasem z mamą przez tel, ale to raz na miesiąc, dwa. Wiem, że to dla wielu ludzi dziwne, ale dla mnie jeżdżenie co tydzień do rodziny w odwiedziny też jest dziwne, nawet przy dobrych relacjach.
A dlaczego uwazasz to za dziwne? Jesli ktos ma nowoczesnych rodzicow z ktorymi da sie porozmawiac na kazdy temat, ma podobne upodobania i zainteresowania i takze za dziecka relacje byly super? Tak wlasnie jest u mnie :) mieszkam w tym samym miescie co rodzice i widuje sie z nimi 1-4 razy w tygodniu po pare godzin (w tym w niedziele zawsze wspolnie jemy obiad, a w piatek/sobote ide z mama, siostra i ciocia na kawe, do muzeum itp.) Jesli ktos ma zle relacje z rodzicami, uwazam to za smutne, ale rozumiem, ze czasami tylko ograniczenie kontaktu jest dobrym rozwiazaniem. Najwazniejsze, zeby obu strona pasowal uklad.
13 października 2017, 10:24
Do taty mam 40km ale to on czasem wpada do nas, moze raz na miesiac. Dzwonie do niego albo on do mnie tak raz w tyg. Mamy juz prawie rok nie widzialam, bo aktualnie siedzi ze znajomymi w Niemczech. Bedziemy sie na Gwiazdke widziec. Dzwonimy do siebie pewnie tez jakos raz w tyg. Mam z rodzicami luzne stosunki, jak chcemy sie spotkac to to robimy. Rozwialo nas po swiecie i kazde zyje wlasnym zyciem :)
13 października 2017, 10:25
Mieszkam 20 minut samochodem od rodzicow. Bywam nieregularnie bo np ostatnie 2 tygodnie jak byla masa zalatwiania z ubezpieczeniem, lekarzami i czymtam jeszcze to bylam tam ze 4 razy w przeciagu tygodnia.
Jak sie nic nie dzieje to bywam czasem raz na 2 miesiace czasem raz na 2 tygodnie...
U mnie jest ta sytuacja ze mieszkamy w UK i rodzice po angielsku mowia srednio wiec np wizyty lekarskie, jak jest to cos bardziej skomplikowanego niz rutynowa wizyta - chodze z nimi. Zakupy itp sobie zrobia, ale juz na przyklad jak kupowalysmy teraz samochod dla mamy to jezdzilam z nia bo tu juz sobie nie poradzi.
13 października 2017, 10:25
Do swoich rodziców mam 15 km. Dzwonimy do siebie praktycznie codziennie jak nie zadzwonię ja to dzwoni mama. Jeżeli chodzi o odwiedziny to albo raz na tydzień my jesteśmy u nich albo jest i tak że oni u mnie i 2 razy w tygodniu. Też bywa tak że rodzice odbierają mi dziecko że szkoły. Ale to jak jest faktycznie taka potrzeba. Natomiast też wiem jak wygląda kontakt np mojego męża z jego rodzicami a moimi treściami. Mamy do nich 30 km. Oboje nie pracuja maja auto ale oni nie dzwonią nie przyjeżdżają. Oni uważają że to ja np mam dzwonić żeby się sama do nich zaprosić np na obiad. Nie interesują się wnukiem. My w tym roku jeździliśmy do nich przynajmniej raz w miesiącu. A oni nawet na urodziny swojego syna nie potrafili przyjechać. Tesciu pomimo że emeryt od ładnych kilku lat u nas w tym roku był 1 raz. I to usłyszałam że on do nas przyjeżdżać nie będzie bo my w bloku mieszkamy nie to co on w domku i wyjdzie to ma pole itp itd. I wiele innych takich ciekawych rzeczy mogłabym przytoczyć. Także od jakiś 2 miesięcy stwierdziłam że skoro ja pracując mając dziecko mam hak do nich pojechać a oni nas olewaja i nawet nie zadzwonia to ja też będe tak samo robić.
13 października 2017, 10:32
Ja mam dobre relacje z rodzicami ale dla mnie jeżdżenie na całe weekendy do nich jest bezsensowne.. tak samo jak spotykanie się 5x w tygodniu. Są tygodnie, że widzimy się 2-3 razy a są takie, że widzimy się raz albo wcale. Dlatego zabolało mnie trochę kiedy usłyszałam, że poświęcam rodzicom za mało czasu (zwłaszcza, że jestem jedynaczką) ale ja wychodzę z założenia, że skoro moi rodzice są w pełni sprawni, nie potrzebują opieki to po prostu ja muszę też żyć swoim życiem. Ktoś tam wyżej napisał, że to jest zdrowe, że ona jeździ na każdy weekend do domu i zostawia faceta samego. Dla mnie to jest dziwne, ja bym nie chciała żeby mój chłopak zostawiał mnie co weekend samą i jechał sobie do mamusi i tam w sumie też nic specjalnego nie robił tylko po prostu "był" z rodzicami. No ale niech każdy żyje po swojemu tylko po co ludzie strzelają jakieś głupie uwagi pod adresem innych....
13 października 2017, 10:38
Do rodziców mam 450 km, odwiedzam ich 3-4 razy w roku (w tym są już święta), na weekend lub 1-2 dni dłużej. Oni pewnie podobną ilość razy są w moim mieście, wtedy się spotykamy, ale nie nocują u mnie. Widujemy się też z 1-2 razy u dziadków. Rozmawiamy przez telefon może raz na 2 tygodnie. Generalnie nie jestem z nimi od kilku lat w jakichś zażyłych stosunkach, po 2 dniach odwiedzin czuję się zmęczona i chętnie wracam do mojego domu. Z moim ojcem trudno się ostatnio rozmawia (zawsze wie wszystko najlepiej i ma dość radykalne poglądy), więc te rozmowy to też taka sztuka zamilknięcia w odpowiednim momencie, żeby nie zepsuć spotkania. Więc w sumie niespecjalnie mam wyrzuty sumienia, że nie widujemy się często.
13 października 2017, 10:55
Moim zdaniem nikomu nic do tego jakie są nasze kontakty z kimkolwiek. Każdy ma inną sytuację i nawet jeżeli wydaje się ona podobna to nie jest. Ja uważam w naszym przypadku że jak najmniejszy kontakt z rodzicilami męża jest dla nas zdrowszy. Nie ma sensu tam jeździć po to żeby oni wypytywali nas o wszystko a w momencie kiedy my pytamy co słychać to jest albo odpowiedź nic albo to nie wasza sprawa i na ten temat nie będę z wami rozmawiać chodziło o stan zdrowia teściowej. A sama kilka minut wcześniej wypytala męża o wszystko co się wiąże z jego nowa praca od tego jak konkretnie droga jeździ ile mu to zajmuje z kim pracuje w jednym pomieszczeniu itp itd. Nawet dochodziło do takich sytuacji że byliśmy umówieni że przyjedziemy w pierwszy dzień świąt po czym dzwonili do nas ze są chorzy. Ok zdarza się. Ale potem okazywało że nie byli chorzy tylko ktoś inny do nich przyszedł. To nas najlepiej olacac a my z prezentami i z wydanymi na to pieniędzmi zostawiliśmy sami sobie. Oczywiście to nie od nich diwiadywalismy że tak naprawdę był ktoś inny u nich. I tak mogłabym mnożyć takie dziwne historie. Dlatego im mniej w tym przypadku tym zdrowiej. I w dup.. Mam opinie innych jak nie wiedzą jak jest w rzeczywistości.
13 października 2017, 11:07
Co do zostawiania faceta, z ktorym się mieszka i samodzielnego jechania do rodziców. Jeśli nie zbaiera się ze sobą swojego faceta do własnej rodziny to pytanie czy ten związek jest poważny ?
Nie wyobrażam sobie, że czy ja czy facet postąpilibyśmy w ten sposób. Albo jedziemy razem, albo w ogóle, a jak osobno to po co ten związek ?
NAjwyżej jak ktoś chce jechać do rodizny bez partnera, z którym mieszka to rozumiem, że kiedy np. partner ma jakieś inne ważne sprawy i nie może jechać, albo jest to jakas krótka wizyta, żeby coś odebrać, pożyczyć tp.