Temat: Otyłość olbrzymia - co o tym sądzicie?

Oglądam ostatnio często program na tlc "historie wielkiej wagi". Są tam ludzie bardzo otyli, niektórzy nawet nie ruszają się z łóżka. Wielu jest zależnych od ludzi, którzy się nimi opiekują - mycie, podcieranie, robienie jedzenia czy zakupów. Ci ludzie niejednokrotnie są już jedną nogą w grobie. Grozi im, że mogą się już nie obudzić. Do tej pory myślałam, że w takich sytuacjach od razu się stosuje operację zmniejszenia żołądka dla ratowania życia, ale nie. Lekarz najpierw każe zapanować nad jedzeniem, schudnąć ileś tam kilo i dopiero jak się udowodni, że da się radę zapisuje na operację. Ludziom, którzy do tej pory jedli po 6 sztuk pizzy na obiad, 30 000 kcal dziennie i których zapotrzebowanie wynosi z 5000 kcal każe nagle przejść na dietę 800 kcal :OOOOO Okazuje się, że ci ludzie normalnie chudną, a skoro tak to czy nie można im ograniczyć kaloryczności do np. 4000 i normalnie przejść przez proces odchudzania zamiast przeprowadzać tak ryzykowną operację jaką jest zmniejszenie żołądka i związane z zabiegiem komplikacje?

Pasek wagi

Jimmers napisał(a):

Mozna wiedziec dlaczego nie przeszedles? Ja nie zaluje, choc lekko nie jest
Jasne, że można. Najkrócej mówiąc zaczęło się od tego, że postanowiłem być w tych 3% i nadal wierzę, że uda mi się to zrobić bez tego. Poza tym krótko przed samą operacją wyszło parę rzeczy w moim prywatnym życiu, które mi dały jasno do zrozumienia, że moja relacja z jedzeniem nie do końca jest poukładana a bez tego to nawet nie ma co kłaść na stół bo więcej będzie szkody niż pożytku. Potem osoba, która miała mieć operację w terminie koło mojego zmarła z powodu powikłań. A na koniec poznałem chłopaka (szedł na kontrolę), który startował z podobnej co ja wagi i był już dawno odchudzony. Wyglądał jak żagiel, czuł się fatalnie i odradzał mi tę operację. Opowiedział mi swoją historię, to jak bardzo jest nieszczęśliwy i dał namiar na forum, gdzie było pełno historii ludzi, którzy tę operację przeszli lata temu. Grupy CHLO na facebooku to jest zazwyczaj bajka i rzyganie tęczą, same ochy i achy, ciężko znaleźć kogoś kilka lat po operacji w ogóle a kogoś w 100% zadowolonego jeszcze trudniej. Ci niezadowoleni zeszli do podziemia gdzie mogą być anonimowi i pokazują ciemną stronę tych zabiegów i ich konsekwencji. 
Ale cóż to wnosi, że statystycznie mało komu kto chudł z dużej wagi wyjściowej się udaje do niej potem nie wrócić? To dowodzi tylko tego, że ludzie mają słabą wolę, w nosie własne zdrowie, nie radzą sobie z psychiką i nie potrafią się uporać ze złymi nawykami. Na tej samej zasadzie pewnie można napisać, że jedynie nikły procent osób które poważnie wsiąkły w prochy, hazard, albo w alkohol wychodzi na prostą. To jest głównie kwestia silnej/słabej woli i tyle. Przecież to nie jest zaprogramowane w jakiś magiczny sposób, że "oto przekroczyłeś BMI 35, teraz zła wróżka rzuca na Ciebie przekleństwo i zły urok nigdy już nie pozwoli Ci schudnąć w trwały sposób". Jest ciężej, bo się ma bardziej/dłużej utrwalone złe nawyki. Ale to, że jest ciężej nie znaczy, że od razu trzeba wybierać łatwiejszą drogę - czyli pójście pod nóż.
Powiem Ci, że długi czas myślałem tak samo jak Ty. Do czasu kiedy trafiłem do dobrego lekarza, który zaczął mi tłumaczyć jak zmienia się biochemia organizmu powyżej pewnego BMI i jak z odchudzania nagle się robi mission impossible. Oczywiście tu nie ma miejsca na akademickie dyskusje ale polecam poczytać sobie prace profesora Wyleżoła, którego wspominałem kilka stron temu. A skoro Tobie się udało to pozostaje tylko pogratulować, jak było tu mówione te 3% ludzi żyje, istnieje i są dowodem na to, że są ludzie którym się udaje zza tej granicy wrócić bez uszczerbku. Tylko niestety sprawa nie jest taka zero-jedynkowa, że wystarczy zastosować Twoje założenia do innej osoby i to będzie dokładnie tak samo działać. Nie działa. 
Wiecie co, a jak to wygląda po 10 latach? Po 20? Bo ok, może przez X lat można jeść 1500 kcal dziennie i nie nabawić się problemów zdrowotnych. Ale co dalej? Co po 40 latach? W ogóle ktoś szacował, jak osoby po zmniejszeni żołądka funkcjonują w na prawdę dłuższej perspektywie czasu?  Tzn. jak długo, jak już się osiągnie docelową wagę można niedojadać bez konsekwencji?
Jak już pisałem wyżej historie resekcji po latach są smutne dużo częściej niż by się każdy spodziewał. Na przykład nie wiedziałem, że 4 na 10 pacjentów po resekcji wraca do wagi startowej. Albo, że niektórzy rok-dwa po resekcji robią sobie gastric bypass bo nie są w stanie normalnie funkcjonować. Poznałem gościa, który nie potrafił zbudować grama masy mięśniowej (co nie dziwne mając żołądek wielkości 150ml i jedząc 1000kcal). Ważył 95kg, był po operacji skóry a wyglądał przefatalnie. Wystarczy w pisać w google resekcja skutki uboczne i leci lista długa jak ręka ale mało się o tym mówi bo większość ruchu o chlo w necie to ludzie bezpośrednio po operacji, którzy chudną w oczach i są zadowoleni (trudno żeby nie byli, pytanie jak długo)

Moglbys podac linka do tego forum? Tez glownie natykam sie na ochy i achy

Na poczatku programu mowia zawsze, ze ledwie 5% osob bedzie potrafilo utrzymac wage po schudnieciu. Kiedy byla seria, ze pokazywano tych ludzi przez 7 kolejnych lat. Szkoda, ze teraz pokazuja tylko dwa lata, w pierwszej serii pierwszy rok, a potem leci seria: Dalsze losy

Pasek wagi

odchudzanie997 napisał(a):

czyli co? Od 5 lat moje bmi jest powyżej 35. Nawet jak schudnę to i tak mam się liczyć z tym że znowu przytyje? Bo chyba czegoś nie załapałam....

Tak predzej czy pozniej tak, o ile nie bedziesz w 2% szczesliwcow

Jimmers napisał(a):

Mozna wiedziec dlaczego nie przeszedles? Ja nie zaluje, choc lekko nie jest
Jasne, że można. Najkrócej mówiąc zaczęło się od tego, że postanowiłem być w tych 3% i nadal wierzę, że uda mi się to zrobić bez tego. Poza tym krótko przed samą operacją wyszło parę rzeczy w moim prywatnym życiu, które mi dały jasno do zrozumienia, że moja relacja z jedzeniem nie do końca jest poukładana a bez tego to nawet nie ma co kłaść na stół bo więcej będzie szkody niż pożytku. Potem osoba, która miała mieć operację w terminie koło mojego zmarła z powodu powikłań. A na koniec poznałem chłopaka (szedł na kontrolę), który startował z podobnej co ja wagi i był już dawno odchudzony. Wyglądał jak żagiel, czuł się fatalnie i odradzał mi tę operację. Opowiedział mi swoją historię, to jak bardzo jest nieszczęśliwy i dał namiar na forum, gdzie było pełno historii ludzi, którzy tę operację przeszli lata temu. Grupy CHLO na facebooku to jest zazwyczaj bajka i rzyganie tęczą, same ochy i achy, ciężko znaleźć kogoś kilka lat po operacji w ogóle a kogoś w 100% zadowolonego jeszcze trudniej. Ci niezadowoleni zeszli do podziemia gdzie mogą być anonimowi i pokazują ciemną stronę tych zabiegów i ich konsekwencji. 
Ale cóż to wnosi, że statystycznie mało komu kto chudł z dużej wagi wyjściowej się udaje do niej potem nie wrócić? To dowodzi tylko tego, że ludzie mają słabą wolę, w nosie własne zdrowie, nie radzą sobie z psychiką i nie potrafią się uporać ze złymi nawykami. Na tej samej zasadzie pewnie można napisać, że jedynie nikły procent osób które poważnie wsiąkły w prochy, hazard, albo w alkohol wychodzi na prostą. To jest głównie kwestia silnej/słabej woli i tyle. Przecież to nie jest zaprogramowane w jakiś magiczny sposób, że "oto przekroczyłeś BMI 35, teraz zła wróżka rzuca na Ciebie przekleństwo i zły urok nigdy już nie pozwoli Ci schudnąć w trwały sposób". Jest ciężej, bo się ma bardziej/dłużej utrwalone złe nawyki. Ale to, że jest ciężej nie znaczy, że od razu trzeba wybierać łatwiejszą drogę - czyli pójście pod nóż.
Powiem Ci, że długi czas myślałem tak samo jak Ty. Do czasu kiedy trafiłem do dobrego lekarza, który zaczął mi tłumaczyć jak zmienia się biochemia organizmu powyżej pewnego BMI i jak z odchudzania nagle się robi mission impossible. Oczywiście tu nie ma miejsca na akademickie dyskusje ale polecam poczytać sobie prace profesora Wyleżoła, którego wspominałem kilka stron temu. A skoro Tobie się udało to pozostaje tylko pogratulować, jak było tu mówione te 3% ludzi żyje, istnieje i są dowodem na to, że są ludzie którym się udaje zza tej granicy wrócić bez uszczerbku. Tylko niestety sprawa nie jest taka zero-jedynkowa, że wystarczy zastosować Twoje założenia do innej osoby i to będzie dokładnie tak samo działać. Nie działa. 
Wiecie co, a jak to wygląda po 10 latach? Po 20? Bo ok, może przez X lat można jeść 1500 kcal dziennie i nie nabawić się problemów zdrowotnych. Ale co dalej? Co po 40 latach? W ogóle ktoś szacował, jak osoby po zmniejszeni żołądka funkcjonują w na prawdę dłuższej perspektywie czasu?  Tzn. jak długo, jak już się osiągnie docelową wagę można niedojadać bez konsekwencji?
Jak już pisałem wyżej historie resekcji po latach są smutne dużo częściej niż by się każdy spodziewał. Na przykład nie wiedziałem, że 4 na 10 pacjentów po resekcji wraca do wagi startowej. Albo, że niektórzy rok-dwa po resekcji robią sobie gastric bypass bo nie są w stanie normalnie funkcjonować. Poznałem gościa, który nie potrafił zbudować grama masy mięśniowej (co nie dziwne mając żołądek wielkości 150ml i jedząc 1000kcal). Ważył 95kg, był po operacji skóry a wyglądał przefatalnie. Wystarczy w pisać w google resekcja skutki uboczne i leci lista długa jak ręka ale mało się o tym mówi bo większość ruchu o chlo w necie to ludzie bezpośrednio po operacji, którzy chudną w oczach i są zadowoleni (trudno żeby nie byli, pytanie jak długo)

Tylko tym ktorzy tak odradzą tez w 100% wierzyc nie mozna, moja ciotka po GB byla jedną nogą w grobie i moze tylko sobie podziekowac ze spedzila 3 miesiace w szpitalu pod kroplowka, wygladala jak trup. Teraz poszla troche po rozum do glowy i jest 2 lata po reoperacji i jest ok. 

Z tymi słynnymi 5% to czytałam wielokrotnie, że to nie są dane statystycznie warte uwagi. Tzn. wyszło coś takiego bodaj w jednym badaniu i to uwzględniającym bardzo szybką zmianę wagi i jeszcze w mocno konkretnych warunkach. 

"The success stories might not have been so surprising had it been clear that the 95 percent failure rate was so poorly founded. The figure comes not from any kind of random sampling, but from a study of 100 patients treated for obesity at a nutrition clinic at New York Hospital in the 1950's. In 1959, its authors, Dr. Albert Stunkard and Mavis McLaren-Hume, published a paper in which they concluded, ''Most obese persons will not stay in treatment, most will not lose weight, and of those who do lose weight, most will regain it.''"

"But the study has little relevance to the current understanding of how to control weight, said Dr. Stunkard, who specializes in the treatment of obesity and eating disorders. The 100 patients in the study were ''just given a diet and sent on their way,'' he said.

''That was state of the art in 1959,'' he added. ''I've been sort of surprised that people keep citing it; I know we do better these days.''"

"Dr. Wing and Dr. James O. Hill of the University of Colorado are collaborating on the registry project, which they began five years ago with financing from drug companies and other sources. They are compiling detailed histories of successful long-term dieters -- people who had maintained a weight loss of at least 30 pounds for at least one year. Most of the volunteers were solicited through articles in newspapers and magazines. ''It was really to convince ourselves and convince the world that there are people who are successful, and then to learn from them,'' Dr. Wing said. To their surprise, Dr. Wing and Dr. Hill found that on average the respondents had maintained a 67-pound weight loss for five years. Between 12 and 14 percent had maintained a loss of more than 100 pounds."

Jimmers napisał(a):

Mozna wiedziec dlaczego nie przeszedles? Ja nie zaluje, choc lekko nie jest
Jasne, że można. Najkrócej mówiąc zaczęło się od tego, że postanowiłem być w tych 3% i nadal wierzę, że uda mi się to zrobić bez tego. Poza tym krótko przed samą operacją wyszło parę rzeczy w moim prywatnym życiu, które mi dały jasno do zrozumienia, że moja relacja z jedzeniem nie do końca jest poukładana a bez tego to nawet nie ma co kłaść na stół bo więcej będzie szkody niż pożytku. Potem osoba, która miała mieć operację w terminie koło mojego zmarła z powodu powikłań. A na koniec poznałem chłopaka (szedł na kontrolę), który startował z podobnej co ja wagi i był już dawno odchudzony. Wyglądał jak żagiel, czuł się fatalnie i odradzał mi tę operację. Opowiedział mi swoją historię, to jak bardzo jest nieszczęśliwy i dał namiar na forum, gdzie było pełno historii ludzi, którzy tę operację przeszli lata temu. Grupy CHLO na facebooku to jest zazwyczaj bajka i rzyganie tęczą, same ochy i achy, ciężko znaleźć kogoś kilka lat po operacji w ogóle a kogoś w 100% zadowolonego jeszcze trudniej. Ci niezadowoleni zeszli do podziemia gdzie mogą być anonimowi i pokazują ciemną stronę tych zabiegów i ich konsekwencji. 
Ale cóż to wnosi, że statystycznie mało komu kto chudł z dużej wagi wyjściowej się udaje do niej potem nie wrócić? To dowodzi tylko tego, że ludzie mają słabą wolę, w nosie własne zdrowie, nie radzą sobie z psychiką i nie potrafią się uporać ze złymi nawykami. Na tej samej zasadzie pewnie można napisać, że jedynie nikły procent osób które poważnie wsiąkły w prochy, hazard, albo w alkohol wychodzi na prostą. To jest głównie kwestia silnej/słabej woli i tyle. Przecież to nie jest zaprogramowane w jakiś magiczny sposób, że "oto przekroczyłeś BMI 35, teraz zła wróżka rzuca na Ciebie przekleństwo i zły urok nigdy już nie pozwoli Ci schudnąć w trwały sposób". Jest ciężej, bo się ma bardziej/dłużej utrwalone złe nawyki. Ale to, że jest ciężej nie znaczy, że od razu trzeba wybierać łatwiejszą drogę - czyli pójście pod nóż.
Powiem Ci, że długi czas myślałem tak samo jak Ty. Do czasu kiedy trafiłem do dobrego lekarza, który zaczął mi tłumaczyć jak zmienia się biochemia organizmu powyżej pewnego BMI i jak z odchudzania nagle się robi mission impossible. Oczywiście tu nie ma miejsca na akademickie dyskusje ale polecam poczytać sobie prace profesora Wyleżoła, którego wspominałem kilka stron temu. A skoro Tobie się udało to pozostaje tylko pogratulować, jak było tu mówione te 3% ludzi żyje, istnieje i są dowodem na to, że są ludzie którym się udaje zza tej granicy wrócić bez uszczerbku. Tylko niestety sprawa nie jest taka zero-jedynkowa, że wystarczy zastosować Twoje założenia do innej osoby i to będzie dokładnie tak samo działać. Nie działa. 
Wiecie co, a jak to wygląda po 10 latach? Po 20? Bo ok, może przez X lat można jeść 1500 kcal dziennie i nie nabawić się problemów zdrowotnych. Ale co dalej? Co po 40 latach? W ogóle ktoś szacował, jak osoby po zmniejszeni żołądka funkcjonują w na prawdę dłuższej perspektywie czasu?  Tzn. jak długo, jak już się osiągnie docelową wagę można niedojadać bez konsekwencji?
Jak już pisałem wyżej historie resekcji po latach są smutne dużo częściej niż by się każdy spodziewał. Na przykład nie wiedziałem, że 4 na 10 pacjentów po resekcji wraca do wagi startowej. Albo, że niektórzy rok-dwa po resekcji robią sobie gastric bypass bo nie są w stanie normalnie funkcjonować. Poznałem gościa, który nie potrafił zbudować grama masy mięśniowej (co nie dziwne mając żołądek wielkości 150ml i jedząc 1000kcal). Ważył 95kg, był po operacji skóry a wyglądał przefatalnie. Wystarczy w pisać w google resekcja skutki uboczne i leci lista długa jak ręka ale mało się o tym mówi bo większość ruchu o chlo w necie to ludzie bezpośrednio po operacji, którzy chudną w oczach i są zadowoleni (trudno żeby nie byli, pytanie jak długo)

Jeszcze jedno nie wiem jak w innych szpitalach, ale u nas bylo najpierw spotkanie ogolne z calym zespolem lekarskim, dietetyczka i psychologiem, juz na tym spotkaniu mowili ze bialko bedzie nalezalo spozywac rowniez w proszku by nauczuc org przyswajac to z jedzenia, przez jakis czas po reseksji, ale po gb do konca zycia, to samo z witaminami, siedze na tej sali i slysze takie idiotki jedna z druga do siebie ja tego nie bede brac, slyszalam ze to niedobre/ drogie itd itd to ja takim ludziom w ogole nie wspolczuje ze wygladaja jak zagiel, w ogole, bo albo podchodzisz do czegos powaznie, albo nie zawracaj komus gitary, pozniej byly dwa spotk z dietetyczka i dwa z psychologiem i wszystko dokladnie bylo objasnione, u chirurga tez bylam dwa razy a na kazdej wizycie byli ci lekarze ktorzy operuja tj dwoch chirurgow bariatrow i z nimi rozmawiasz. Ja na kazda wizytę jechalam 400 km i jeszcze przez 4 lata co roku bede jezdzić. Malo tego niektorzy ukrywaja polowe swoich chorob i dolegliwosci to nie ma sie co dziwic ze wystepują jakies problemy. Ja nadal mam nadwage nie schudlam tyle ile powinnam, ale na gb nie pojde choc decyzje musze podjac do stycznia.

aster1987 napisał(a):

Jimmers napisał(a):

Mozna wiedziec dlaczego nie przeszedles? Ja nie zaluje, choc lekko nie jest
Jasne, że można. Najkrócej mówiąc zaczęło się od tego, że postanowiłem być w tych 3% i nadal wierzę, że uda mi się to zrobić bez tego. Poza tym krótko przed samą operacją wyszło parę rzeczy w moim prywatnym życiu, które mi dały jasno do zrozumienia, że moja relacja z jedzeniem nie do końca jest poukładana a bez tego to nawet nie ma co kłaść na stół bo więcej będzie szkody niż pożytku. Potem osoba, która miała mieć operację w terminie koło mojego zmarła z powodu powikłań. A na koniec poznałem chłopaka (szedł na kontrolę), który startował z podobnej co ja wagi i był już dawno odchudzony. Wyglądał jak żagiel, czuł się fatalnie i odradzał mi tę operację. Opowiedział mi swoją historię, to jak bardzo jest nieszczęśliwy i dał namiar na forum, gdzie było pełno historii ludzi, którzy tę operację przeszli lata temu. Grupy CHLO na facebooku to jest zazwyczaj bajka i rzyganie tęczą, same ochy i achy, ciężko znaleźć kogoś kilka lat po operacji w ogóle a kogoś w 100% zadowolonego jeszcze trudniej. Ci niezadowoleni zeszli do podziemia gdzie mogą być anonimowi i pokazują ciemną stronę tych zabiegów i ich konsekwencji. 
Ale cóż to wnosi, że statystycznie mało komu kto chudł z dużej wagi wyjściowej się udaje do niej potem nie wrócić? To dowodzi tylko tego, że ludzie mają słabą wolę, w nosie własne zdrowie, nie radzą sobie z psychiką i nie potrafią się uporać ze złymi nawykami. Na tej samej zasadzie pewnie można napisać, że jedynie nikły procent osób które poważnie wsiąkły w prochy, hazard, albo w alkohol wychodzi na prostą. To jest głównie kwestia silnej/słabej woli i tyle. Przecież to nie jest zaprogramowane w jakiś magiczny sposób, że "oto przekroczyłeś BMI 35, teraz zła wróżka rzuca na Ciebie przekleństwo i zły urok nigdy już nie pozwoli Ci schudnąć w trwały sposób". Jest ciężej, bo się ma bardziej/dłużej utrwalone złe nawyki. Ale to, że jest ciężej nie znaczy, że od razu trzeba wybierać łatwiejszą drogę - czyli pójście pod nóż.
Powiem Ci, że długi czas myślałem tak samo jak Ty. Do czasu kiedy trafiłem do dobrego lekarza, który zaczął mi tłumaczyć jak zmienia się biochemia organizmu powyżej pewnego BMI i jak z odchudzania nagle się robi mission impossible. Oczywiście tu nie ma miejsca na akademickie dyskusje ale polecam poczytać sobie prace profesora Wyleżoła, którego wspominałem kilka stron temu. A skoro Tobie się udało to pozostaje tylko pogratulować, jak było tu mówione te 3% ludzi żyje, istnieje i są dowodem na to, że są ludzie którym się udaje zza tej granicy wrócić bez uszczerbku. Tylko niestety sprawa nie jest taka zero-jedynkowa, że wystarczy zastosować Twoje założenia do innej osoby i to będzie dokładnie tak samo działać. Nie działa. 
Wiecie co, a jak to wygląda po 10 latach? Po 20? Bo ok, może przez X lat można jeść 1500 kcal dziennie i nie nabawić się problemów zdrowotnych. Ale co dalej? Co po 40 latach? W ogóle ktoś szacował, jak osoby po zmniejszeni żołądka funkcjonują w na prawdę dłuższej perspektywie czasu?  Tzn. jak długo, jak już się osiągnie docelową wagę można niedojadać bez konsekwencji?
Jak już pisałem wyżej historie resekcji po latach są smutne dużo częściej niż by się każdy spodziewał. Na przykład nie wiedziałem, że 4 na 10 pacjentów po resekcji wraca do wagi startowej. Albo, że niektórzy rok-dwa po resekcji robią sobie gastric bypass bo nie są w stanie normalnie funkcjonować. Poznałem gościa, który nie potrafił zbudować grama masy mięśniowej (co nie dziwne mając żołądek wielkości 150ml i jedząc 1000kcal). Ważył 95kg, był po operacji skóry a wyglądał przefatalnie. Wystarczy w pisać w google resekcja skutki uboczne i leci lista długa jak ręka ale mało się o tym mówi bo większość ruchu o chlo w necie to ludzie bezpośrednio po operacji, którzy chudną w oczach i są zadowoleni (trudno żeby nie byli, pytanie jak długo)
Jeszcze jedno nie wiem jak w innych szpitalach, ale u nas bylo najpierw spotkanie ogolne z calym zespolem lekarskim, dietetyczka i psychologiem, juz na tym spotkaniu mowili ze bialko bedzie nalezalo spozywac rowniez w proszku by nauczuc org przyswajac to z jedzenia, przez jakis czas po reseksji, ale po gb do konca zycia, to samo z witaminami, siedze na tej sali i slysze takie idiotki jedna z druga do siebie ja tego nie bede brac, slyszalam ze to niedobre/ drogie itd itd to ja takim ludziom w ogole nie wspolczuje ze wygladaja jak zagiel, w ogole, bo albo podchodzisz do czegos powaznie, albo nie zawracaj komus gitary, pozniej byly dwa spotk z dietetyczka i dwa z psychologiem i wszystko dokladnie bylo objasnione, u chirurga tez bylam dwa razy a na kazdej wizycie byli ci lekarze ktorzy operuja tj dwoch chirurgow bariatrow i z nimi rozmawiasz. Ja na kazda wizytę jechalam 400 km i jeszcze przez 4 lata co roku bede jezdzić. Malo tego niektorzy ukrywaja polowe swoich chorob i dolegliwosci to nie ma sie co dziwic ze wystepują jakies problemy. Ja nadal mam nadwage nie schudlam tyle ile powinnam, ale na gb nie pojde choc decyzje musze podjac do stycznia.

Jesli dobrze widze to obecnie wazysz 130 kg?? to z jakiej wagi startowalas ? Jesli to nie tajemnica., ja w rodzinie mam tez Kuzyna, ktory pbecnie wazy ponad 200 kg ( dokladnie nie wiem ile bo sie nie wazy juz od lat ) ale wciaz Go przybywa...i z jednym sie zgodze widze jak bardzo sie meczy, sapoe dyszy, przez drzwi wchodzi bokiem bo sie nie miesci.. - nie wiem jak dlugo jeszcze tak pozyje ale On est przypadkiem, ktory ani nie mysli  o diecie ani tez o operacji...,

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.