- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 września 2017, 22:09
Wątek dla osób, które spełniają powyższe kryteria. To nie jest pytanie prześmiewcze, pytam z ciekawości. Sama zaliczam się do tego grona i uważam, że nie każdy dorosły musi mieć prawo jazdy. Aczkolwiek sama nie wykluczam zrobienia kursu w przyszłości.
Przeszkadza wam ten fakt? Rodzina/znajomi pytają kiedy w końcu pójdziecie na kurs? I czy w ogóle planujecie go kiedyś zrobić? Jeśli nie to dlaczego?
3 września 2017, 12:49
ja sie nie wypowiem. Ale koleżanka nie zrobiła prawka bo sie boi jak jedzie samochód z przeciwnej strony :d
3 września 2017, 12:52
Chyba nie mam do tego powołania i mam wrażenie że się nie nadaje. Od zawsze mam problemy z orientacją w terenie do tego stopnia, że w mniej znanym mieście jak dłużej zabaluje w sklepie to nie wiem z którego kierunku przyszłam :) i nie pojmuje tych ulic wielopasmowych.Oczywiście, że prawko by się przydało ale liczę w pierwszej kolejności na mojego partera :)
3 września 2017, 18:37
ja zrobiłam prawko w wieku 19 lat, w moim "towarzystwie" wszyscy robili jak tylko minimalny wiek osiągnęli. Jeździłam sporadycznie taty autem, później narzeczonego. Dopiero w wieku 29 lat dorobiłam się swojego auta. Nie wyobrażam sobie nie mieć prawa jazdy. Dziwi mnie to że niektórzy ludzie, zwłaszcza faceci po 30tce nie mają prawka. Dla mnie to lekka porażka.
Znam takich i w życiu nie pomyślałam, ze brak prawa jazdy to porażka...Jeżeli ktoś tego nie czuje to ma na siłę robić, żeby koleżanka magdusia1987 nie patrzyła na niego z pogardą? Weź się zastanów...
Edytowany przez A.n.i 3 września 2017, 18:40
3 września 2017, 19:39
A jeśli ktoś ma jakąś chorobę i nie może mieć prawka? Najlepiej stwierdzić, że facet po 30 jak nie ma prawka to lipa- magdusia1987, a tak na pierwszy rzut oka to nie wiadomo kto jest zdrowy, a kto chory. :/
Ja nie mam prawka, bo akurat mam faceta, który mnie wozi- wychodzę z założenia, że po co ktoś ma jeździć pustym autem jak może kogoś wozic, poza tym jak jestem sama tańsze od posiadania auta jest... jeżdżenie taksówką lub autobusem/tramwajem. Poza tym jestem taka osoba, że nie lubię czegos głupio wkuwać, wolalabym zrozumiec dany temat niz testowac czyjeś skrotowe patenty na jezdzenie i zdawanie prawa jazdy. Nie umiem bezkrytycznie wykonywać czyichś poleceń - moj kurs powinien wiec jak juz byc jakis rozszerzony, a na to potrzeba by było sporo czasu i kasy - wszystko powinno byc mi wyjasnione od A do Z, a wiem, że ludzi uczą patentów na wszystko - na łuki, na to, na tamto.
Btw odkąd mam faceta i zaczął mnie wozić to przytylam więc gnanie na tramwaj nie jest takie złe :)
Edytowany przez jeden 4 września 2017, 16:32
3 września 2017, 21:29
Ja zrobiłam w tym roku (mam właśnie 25 lat) - ale myślałam, że jeszcze długo się za to nie wezmę. Mam uraz, bliskie mi osoby zginęły w wypadku i teraz się boję. Po mieście jeszcze pół biedy (chociaż po mieście i tak nie jeżdżę, bo pracę mam w centrum, a mieszkam na obrzeżach miasta - więc samochód oznacza korki i cyrk z parkowaniem), ale na dłuższe trasy to aż mnie ciarki przechodzą. Zmotywował mnie narzeczony, bo zawsze mówiłam że zrobię prawo jazdy przed tym jak będziemy chcieli mieć dziecko - jeszcze mi się nie spieszy, ale potem czeka mnie niezły młyn, więc przynajmniej jedno mam z głowy.
Ludzie jakoś bardzo nie cisnęli - najwięcej komentarzy było jak mój młodszy brat zrobił prawo jazdy (a zrobił najwcześniej jak tylko się dało). Tak to nawet luz. Wiem na pewno, że nie planuję jeździć w dłuższe trasy - bo się po prostu boję. Samochód to dla mnie stres, a w pociągu, albo w samolocie mam spokój.
3 września 2017, 21:29
Ja zrobiłam w tym roku (mam właśnie 25 lat) - ale myślałam, że jeszcze długo się za to nie wezmę. Mam uraz, bliskie mi osoby zginęły w wypadku i teraz się boję. Po mieście jeszcze pół biedy (chociaż po mieście i tak nie jeżdżę, bo pracę mam w centrum, a mieszkam na obrzeżach miasta - więc samochód oznacza korki i cyrk z parkowaniem), ale na dłuższe trasy to aż mnie ciarki przechodzą. Zmotywował mnie narzeczony, bo zawsze mówiłam że zrobię prawo jazdy przed tym jak będziemy chcieli mieć dziecko - jeszcze mi się nie spieszy, ale potem czeka mnie niezły młyn, więc przynajmniej jedno mam z głowy.
Ludzie jakoś bardzo nie cisnęli - najwięcej komentarzy było jak mój młodszy brat zrobił prawo jazdy (a zrobił najwcześniej jak tylko się dało). Tak to nawet luz. Wiem na pewno, że nie planuję jeździć w dłuższe trasy - bo się po prostu boję. Samochód to dla mnie stres, a w pociągu, albo w samolocie mam spokój.
3 września 2017, 22:33
Brakuje mi prawka, ale panicznie boje sie usciasc za kolkiem. Mam problem z wycena odleglosci i jak kilka razy jezdzialm na rowerze po naszych drogach, to mialam wrazenie, ze zaraz ktos mnie rozjedzie. Zreszta u nas w miescie ludzie jezdza tragicznie. Co chwile ktos sie wciska i zajezdza droge. Ja bym sobie mogla jezdzic ale na dluzszych trasach. W miescie to zerowa przyjemnosc.
4 września 2017, 07:56
nie jest mi do niczego potrzebne. Ani samochód, ani tym samym prawko. Jazda autem po Warszawie jest strata czasu. W większość miejsc dotrę w podobnym czasie komunikacją i przynajmniej poczytam. Ja jestem autobusowa, mój mąż rowerowy, już trzykrotnie w ostatnich latach rozważaliśmy auto, ale to w naszym przypadku kompletny bezsens. Inną rzeczą, że dla mnie zrobienie prawka nie byłoby sprawą łatwą, bo ja niestety nie mam refleksu, a astygmatyzm wiąże się ze sporymi zaburzeniami widzenia. Nie ma o co walczyć.
4 września 2017, 10:58
najpierw nie miałam kasy na kurs;potem wyjechałam zagranicę i w sumie nawet nie było potrzeby;jak juz w koncu poszlam na kurs (zrobilam cały), to byl dla mnie taki stres, ze przed każdą jazdą kuz caly dzien chodzilam w nerwach, płakałam i trzęsly mi się ręce. Jeździło mi się dobrze tylko wtedy, gdy bralam silne tabletki uspokajające ;p wtedy uznałam, ze nie tędy droga i lepiwj, by niektórzy prawka nie mieli. w tym ja.poza tym boję się prędkości (swobodnie czułam się tylko przy 25km/h i na placyku) i chyba bylam jedyną osobą, której instruktor ciągle powtarzał "szybciej, szybciej".Uważam, że metoda wyjeżdżania prawie od razu na ulicę jest słaba. Czlowiek jeszcze nie oswoil się z autem, z obsługą, a tu już dżungla miejska. W Warszawie to masakra. Powinno być jak kiedys: najpierw x godzin na placyku, a jak czlowiek jest gotowy, dopiero na miasto. Rzucanie na głęboką wodę to nie jest metoda, ktora na mnie działa.jeszcze mi mocno nie doskwiera, jeżdżę komunikacją lub mąż mnie wozi i nie marudzi. Taniej czasem wziąć taxę niż utrzymywać drugie auto. Jak się dorobinybdzieci pewnie będzie trudnoej i może raz jeszcze przemyślę temat.
A dla mnie znowu ten placyk to masakra. Pewnie dalej bym go nie zdała. Ja niestety musiałam zrobić prawko bo nie ma u mnie komunikacji publicznej o bez tego nawet żarcia nie kupiłbym. A jestem sama, mąż na rozjazdach czesto