- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 sierpnia 2017, 13:12
Pytanie jak w temacie. Zastanawiam się nad Adopcją. Dodam że mam możliwość wpuszczania kota. Co wymyślicie? Są tu jakieś kociary?
9 sierpnia 2017, 14:26
W takim razie kazdy kto kota bierze powinien go kastrowac lub sterylizowac. To tez nie jest naturalne, fakt ale tak jak mowisz to ludzie sa za to odwpoeiedzialni ze ich tyle jest a z dwojga zlego to o wiele lepsze rpozwiazanie niz wiezienie zwierzecia clae zycie w domu.Zreszta to ze kotom cos sie dzieje zlego ...no takie zycie, jest pelne niebezpieczenstw.Nie chce mi sie juz na ten temat dyskutowac. Dla mnie kazde zwierze zamkniete czy to w klatce czy w mieszkaniu bez mozliwosci wyjscia jest wiezione i tyle. Brak wolnosci to tortura i nic tego nie zmieni, To jest fakt. I chociazby ta klatka byla najpiekniejsza to jest to nadal klatka (zamkniecie).Skąd się biorą??? W większości ze schronisk lub z fundacji, do których trafiają ponieważ LUDZIE wypuszczają swoje niewykastrowane koty i kotki!!!! I uwierz mi nie mam tylu kotów dlatego, że zaspokajam swoje potrzeby emocjonalne, tylko zwyczajnie dlatego, że wiem jak to wygląda w schroniskach, wiem jak wygląda na ulicy i serce mi żal ściska jak musimy w fundacji usypiać kolejny ślepy miot, bo wiemy co się z takimi kotami stanie. Powtarzam! Popracuj w fundacji, zobacz jak to wygląda na co dzień, zobacz jak te koty umierają każdego dnia na okropne choroby, albo skopane przez żula w mieście, o potrąconych i zostawionych na pastwę losu nie wspomnę. Fajnie się teoretyzuje.EDIT: obejrzyj na przykład metamorfozy uratowanych kotów: KLIKAha czyli do zycia w mieszkaniu kot sie przyzwyczai ale do zycia w miescie nie? Moje koty zyly w miescie (nie centrum ale obrzeza ale i asfaltowe ulice, i auta i autobusy sa i sklepy i bloki itd) i jakos sobie radzily wiec zupelnie nie wiem o czym mowisz. Dbalam o nie bo dostawaly jesc, mialy gdzie spac, chodzilam z nimi do weterynarza, ale kiedy tylko mialy na to ochote mogly wyjsc na dwor. Jak ktos nie ma takich warunkow to poprostu nie bierze kota i koniec, proste. A jak bierze to z czysto egoistycznych pobudek.Ot taka definicja z wikipedii ale trafna: Zwierzęciem domowym nazywa się takie zwierzę, które trzymane jest w domu lub mieszkaniu dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych człowieka, jako zwierzę towarzyszące człowiekowi lub jako swoista ozdoba czy też atrakcja mieszkania. a co do tego co zrobic z tymi psami i kotami. Pytanie jest skad sie one tam biora?
Ale pier....glupoty.
Tylko niewychodzace.
9 sierpnia 2017, 16:12
Ale pier....glupoty. Tylko niewychodzace.W takim razie kazdy kto kota bierze powinien go kastrowac lub sterylizowac. To tez nie jest naturalne, fakt ale tak jak mowisz to ludzie sa za to odwpoeiedzialni ze ich tyle jest a z dwojga zlego to o wiele lepsze rpozwiazanie niz wiezienie zwierzecia clae zycie w domu.Zreszta to ze kotom cos sie dzieje zlego ...no takie zycie, jest pelne niebezpieczenstw.Nie chce mi sie juz na ten temat dyskutowac. Dla mnie kazde zwierze zamkniete czy to w klatce czy w mieszkaniu bez mozliwosci wyjscia jest wiezione i tyle. Brak wolnosci to tortura i nic tego nie zmieni, To jest fakt. I chociazby ta klatka byla najpiekniejsza to jest to nadal klatka (zamkniecie).Skąd się biorą??? W większości ze schronisk lub z fundacji, do których trafiają ponieważ LUDZIE wypuszczają swoje niewykastrowane koty i kotki!!!! I uwierz mi nie mam tylu kotów dlatego, że zaspokajam swoje potrzeby emocjonalne, tylko zwyczajnie dlatego, że wiem jak to wygląda w schroniskach, wiem jak wygląda na ulicy i serce mi żal ściska jak musimy w fundacji usypiać kolejny ślepy miot, bo wiemy co się z takimi kotami stanie. Powtarzam! Popracuj w fundacji, zobacz jak to wygląda na co dzień, zobacz jak te koty umierają każdego dnia na okropne choroby, albo skopane przez żula w mieście, o potrąconych i zostawionych na pastwę losu nie wspomnę. Fajnie się teoretyzuje.EDIT: obejrzyj na przykład metamorfozy uratowanych kotów: KLIKAha czyli do zycia w mieszkaniu kot sie przyzwyczai ale do zycia w miescie nie? Moje koty zyly w miescie (nie centrum ale obrzeza ale i asfaltowe ulice, i auta i autobusy sa i sklepy i bloki itd) i jakos sobie radzily wiec zupelnie nie wiem o czym mowisz. Dbalam o nie bo dostawaly jesc, mialy gdzie spac, chodzilam z nimi do weterynarza, ale kiedy tylko mialy na to ochote mogly wyjsc na dwor. Jak ktos nie ma takich warunkow to poprostu nie bierze kota i koniec, proste. A jak bierze to z czysto egoistycznych pobudek.Ot taka definicja z wikipedii ale trafna: Zwierzęciem domowym nazywa się takie zwierzę, które trzymane jest w domu lub mieszkaniu dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych człowieka, jako zwierzę towarzyszące człowiekowi lub jako swoista ozdoba czy też atrakcja mieszkania. a co do tego co zrobic z tymi psami i kotami. Pytanie jest skad sie one tam biora?
Pier**nie glupot to wmawianie ze trzymanie jakiegokolwiek czujacego i myslacego stworzenia w wiezeniu jest dla niego dobre.
Zamykanie w domu/klatce czyli pozbawianie wolnosci to wiezienie. To fakt ktorego nie mozesz podwazyc.
9 sierpnia 2017, 16:20
#Pier**nie glupot to wmawianie ze trzymanie jakiegokolwiek czujacego i myslacego stworzenia w wiezeniu jest dla niego dobre.Zamykanie w domu/klatce czyli pozbawianie wolnosci to wiezienie. To fakt ktorego nie mozesz podwazyc.Ale pier....glupoty. Tylko niewychodzace.W takim razie kazdy kto kota bierze powinien go kastrowac lub sterylizowac. To tez nie jest naturalne, fakt ale tak jak mowisz to ludzie sa za to odwpoeiedzialni ze ich tyle jest a z dwojga zlego to o wiele lepsze rpozwiazanie niz wiezienie zwierzecia clae zycie w domu.Zreszta to ze kotom cos sie dzieje zlego ...no takie zycie, jest pelne niebezpieczenstw.Nie chce mi sie juz na ten temat dyskutowac. Dla mnie kazde zwierze zamkniete czy to w klatce czy w mieszkaniu bez mozliwosci wyjscia jest wiezione i tyle. Brak wolnosci to tortura i nic tego nie zmieni, To jest fakt. I chociazby ta klatka byla najpiekniejsza to jest to nadal klatka (zamkniecie).Skąd się biorą??? W większości ze schronisk lub z fundacji, do których trafiają ponieważ LUDZIE wypuszczają swoje niewykastrowane koty i kotki!!!! I uwierz mi nie mam tylu kotów dlatego, że zaspokajam swoje potrzeby emocjonalne, tylko zwyczajnie dlatego, że wiem jak to wygląda w schroniskach, wiem jak wygląda na ulicy i serce mi żal ściska jak musimy w fundacji usypiać kolejny ślepy miot, bo wiemy co się z takimi kotami stanie. Powtarzam! Popracuj w fundacji, zobacz jak to wygląda na co dzień, zobacz jak te koty umierają każdego dnia na okropne choroby, albo skopane przez żula w mieście, o potrąconych i zostawionych na pastwę losu nie wspomnę. Fajnie się teoretyzuje.EDIT: obejrzyj na przykład metamorfozy uratowanych kotów: KLIKAha czyli do zycia w mieszkaniu kot sie przyzwyczai ale do zycia w miescie nie? Moje koty zyly w miescie (nie centrum ale obrzeza ale i asfaltowe ulice, i auta i autobusy sa i sklepy i bloki itd) i jakos sobie radzily wiec zupelnie nie wiem o czym mowisz. Dbalam o nie bo dostawaly jesc, mialy gdzie spac, chodzilam z nimi do weterynarza, ale kiedy tylko mialy na to ochote mogly wyjsc na dwor. Jak ktos nie ma takich warunkow to poprostu nie bierze kota i koniec, proste. A jak bierze to z czysto egoistycznych pobudek.Ot taka definicja z wikipedii ale trafna: Zwierzęciem domowym nazywa się takie zwierzę, które trzymane jest w domu lub mieszkaniu dla zaspokojenia potrzeb emocjonalnych człowieka, jako zwierzę towarzyszące człowiekowi lub jako swoista ozdoba czy też atrakcja mieszkania. a co do tego co zrobic z tymi psami i kotami. Pytanie jest skad sie one tam biora?
Umknelo ci chyba,ze kot to nie czlowiek. A jesli tak bardzo uwazasz,ze powinien wychodzic,to wyprowadzaj na smyczy,tak jak ja moje. Wychodzacy kot ,jesli juz chcesz porownywac ludzi i zwierzeta,to jak puszczanie malego dziecka samego
10 sierpnia 2017, 20:31
dlatego potrzebuje WOLNOSCI !milosnicy zwierzat....kocham wiec zamykam w domu...wowPuknijcie sie wszystkie w glowe i zamknijcie tak swoje dzieci zeby im sie krzywda nie stala.Wychodzący, ale wychodzący tylko i wyłacznie na świetnie zabezpieczony balkon, ewentualnie świetnie zabezpieczoną posesję, tak, żeby nie było szansy, żeby wydostał się na zewnątrz. Ewentualnie spacer na smyczy. Kota nie wolno puścić luzem, bo zbyt wiele niebezpieczeństw czycha na niego za rogiem. Uważam, że kotkowi należy stworzyć bezpieczne warunki żeby chociaż na balkon mógł wyjść. To żywe stworzenie potrzebuje słońca, wiatru, świezego powietrza, tak, jak my wszyscy. Ale musisz zadbać o to, żeby kotek był bezpieczny.
No ale, generalnie to dzieci się jednak zamyka. Przynamniej do momentu gdy nie są w pełni świadome wszelkich niebezpieczeństw i nauczone żeby ich unikać. Więc dzieci 'trzyma się' w domu przez okres, w którym zachowują się jak zwierzęta.
Zamykamy też z resztą psy, szczury, szynszyle, chomiki, kanarki. Dlaczego akurat kot miałby być traktowany inaczej?
11 sierpnia 2017, 08:15
Edytowany przez 11 sierpnia 2017, 08:37
11 sierpnia 2017, 08:24
Dobrymi intencjami pieklo jest wybrukowane. Nie wystarczy ze "kochasz " zwierze, trzeba o nim cos jeszcze wiedziec.
Edytowany przez 2 października 2017, 18:53
13 sierpnia 2017, 04:03
Z Psotką nie wdawajcie się w dyskusje na ten temat. Kiedyś już pisała, jak to jest za wypuszczeniem zwierząt z ZOO :P Do tego kompletnie nie pojmuje różnic pomiędzy gatunkami i antropomorfizuje na siłę zwierzęta.
Kwestia jest prosta - kot udomowiony żyje w domu. Koniec, kropka. Trzęsie mnie jak czytam, że najwyżej zwierz krócej pożyje, ale będzie miał CIEKAWSZE życie. No tak, zwłaszcza choroby, ból i śmierć są ciekawe. Zapewniam, że koty pod Waszą nieobecność nie szukają w Sieci fajnych miejsc na wycieczki i nie rozmyślają, jak super byłoby zobaczyć ogród sąsiada. Nie wiedzą o dodatkowych bodźcach, póki ktoś im ich nie pokaże. Mogą przeżyć przeszło 20 lat w spokojnym domu czy mieszkaniu, bez narażania zdrowia i życia, w szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa. Nie przekonuje mnie też argumentacja w stylu "a bo w domu da się zginąć" - mam zwierzęta, to pilnuję, mój komfort przestaje być pępkiem świata. U mnie koty mogą najwyżej polizać zakrętkę od płynu do mycia naczyń (czego nie robią i tak, nie jest dla nich atrakcyjny), bo inne środki nigdy nie pozostają na wierzchu bez opieki. Nie ma prawa nawet głupia cebula zostać na blacie, bo jest dla nich szkodliwa. Otwieram okno - pilnuję okna. Wychodzę - upewniam się, że na progu nie ma pasażera na gapę. To naprawdę nie jest skomplikowane, a nie uważam się za przesadnie odpowiedzialną osobę.
Edytowany przez Sfaxy007 13 sierpnia 2017, 04:06
16 sierpnia 2018, 04:21
Miałam kota wychodzącego Ryszarda. Miał 3 lata jak któregoś dnia nie wrócił do domu, zginął pod kołami samochodu przechodząc przez ulicę którą przechodził 3 lata dzień w dzień. Miałam kotkę niewychodzącą Pamele. Któregoś dnia udało jej się czmachnąć z domu przez naszą nieuwagę, miała rok. Szukaliśmy jej miesiącami, nie odnaleźliśmy jej. Podczas poszukiwań Pameli znaleźliśmy kociaki które okociły się u kogoś w piwnicy. Ten ktoś chciał je oddać do schroniska. Pomogliśmy im znaleźć domy. A jeden z kociaków a raczej kotka - Róża - trafiła do nas do domu. W poszukiwaniu Pameli złapaliśmy do klatki łapki czarną kotke, która wydawało się że jest naszą Pamelą. Po wypuszczeniu jej w domu okazało się że to nie ona. Miała przeciete ucho i rany na pyszczku. Chowała się po kątach i uciekała była przerażona. Upodobała sobie szafę i na niej siedziała. Stamtąd jak nikt nie patrzył schodziła do kuwety i do jedzenia i z powrotem na szafę. Żeby ją zabrać do lekarza to był horror. Uciekała i skakała wysoko aż po karnisze. Dosłownie jak baletnica chodziła po karniszach. Udało się jednak i lekarz ją zbadał. Pierwszemu lekarzowi uciekła z transporterka i fruwała po gabinecie. Stwierdził że dzikus. Drugiemu lekarzowi też uciekła z transporterka i fruwała po gabinecie. Ten trzymał ją w wielkich rękawicach. Trzeci lekarz nie miał rękawic i jemu już nie uciekła ładnie ją zbadał. Okazało się że jest w ciąży. Byłam przerażona tym faktem zważywszy na to że ona tylko na szafie spała. Podjęłam decyzję aborcja ciążowa. To nie była łatwa decyzja. Po zabiegu Tosia wróciła do naszego domu. Zostawiliśmy ją w spokoju. Spała jadła czuwała nie niepokojona przez nikogo z domowników. W ten sposób pomału nam zaufała. Szukalismy dla niej domu i znaleźliśmy. U nas. Teraz Tosia to największa ostoja spokoju w domu. Kot łagodny że łagodniejszym się już być nie da. Największy pieszczoch w domu (po mnie) :D
Pewnego dnia znajoma poprosiła o pomoc w złapaniu kota który schował się w silniku samochodu. Mały wystraszony kociak schował się w silniku samochodu w środku osiedla gdzie były tylko bloki i beton. Baliśmy się że przyjdzie właściciel odpali samochód i kot zginie. Udało się go złapać do klatki łapki. Dostałam zadanie żeby go zawieźć do schroniska. Nie dojechałam tam jednak. Zabrałam go do domu i postanowiłam znaleźć mu dom. Był małym prychającym tygryskiem. Udało mu się znaleźć dom został z nami.
Jako maluchy po miesiącu pobytu u nas zachorowały na najstraszniejsza kocia chorobę koci tyfus inaczej panleukopenia. Róża i Benek były kocimi widmami. Tosi nic nie było. Dwa tygodnie walki o ich życie. Surowica, leki i kroplówki, kroplówki i kroplówki. Codziennie kroplówki u lekarza, jednego kociaka ja trzymałam, drugiego córka. A w domu pilnowanie, pojenie i opieka 24H. Widok kociaków wychudzonych i snujących się po domu jak anemicy przerażający. Udało się, wygrali walkę z tą straszną chorobą.
I tak oto mamy trzech domowników więcej: Róże, Tosię i Benka. Są z nami już 3 lata. Są kotami niewychodzącymi. Zabezpieczyłam balkon i okna siatką. Mają do dyspozycji 3 pokoje kuchnię, łazienkę, strych i balkon. Mają nas i siebie. Szkoda że nie mieszkamy gdzieś na wsi gdzie mogliby wychodzić. Mieszkamy w mieście gdzie okolica jest bardzo niebezpieczna, same ulice i beton. Tu są bezpieczni. Ich opcją było schronisko. A ja cieszę się że są z nami gdzie mają nas, przestrzeń do dyspozycji, siebie i spokojny przytulny kąt. Swoje miejsce na Ziemi.
Może kiedyś zamieszkamy z dala od miasta i będą mogły wychodzić. Teraz mieszkamy w mieście i są szczęśliwe tu gdzie są.
Moja rada dla kogoś kto chce kota. Jeśli to ma być kot niewychodzący to niech to będą DWA KOTY. Niech mają swoje towarzystwo. Nie raz nie dwa zdarzy się że człowieka nie będzie w domu, wtedy nie będą same, bo będą razem. Jeśli w domu to minimum 2 koty. :)
A kwestia koty wychodzące czy nie wychodzące. Kwestia więzione czy nie więzione. Faktem jest że każdy z nas jest innym człowiekiem. Każdy ma inne przekonania. Za mało jest tolerancji. A wystarczy pomyśleć że ja uważam tak, ale inny człowiek nie musi myśleć tak jak ja. Po co udowadniać swoją rację. Rację może mieć każdy. Swoją rację ma każdy. Mam prawo myśleć swoje i daję prawo innym żeby też myśleli swoje. Ktoś nie uznaje zwierząt niewychodzących i takich nie ma. Ktoś inny uznaje zwierzęta niewychodzące i takie ma. TOLERANCJA oto jest odpowiedź. :)
Jak wychodzimy z domu to też bardzo uważamy na drzwi.
Bardzo spodobał mi się ten tekst:
"Wychodzę - upewniam się, że na progu nie ma pasażera na gapę." :D
Edytowany przez yetta 16 sierpnia 2018, 04:44
17 stycznia 2019, 20:23
Mam brytyjskiego i jest to kot niewychodzacy. Nie wyobrazam sobie inaczej