Temat: Mega sknery

Z jakimi dziwactwami dot przesadnej oszczednosci sie spotkaliscie? Ja spotkalam sie z kupowaniem przeterminowanej zywnosci, podrzucaniem smieci sasiadom, oszczedzaniem wody na myciu - mycie sie raz w tygodniu, chodzenie do wychodka zeby zaoszczedzic na kanalizacji. Do tematu zainspirowal mnie program Mega sknery i jestem ciekawa jak to sie ma do polskiej rzeczywistosci.

- spuszczanie wody w toalecie dopiero wieczorem "bo przeciez woda sie marnuje, kiedys byly wychodki i kupa sie sama rozkladala, nikt jej nie spuszczal" :?

- kupowanie najtanszego jedzenia, dla mnie to skapstwo kupowac sobie "szynke" za 1zl, ktora z szynka nie ma nic wspolnego

BeachBlonde napisał(a):

Brat mojego taty z kolei jest dziwny, bo z jednej strony wydaje bez opamiętania setki, nawet tysiące złotych (telewizor, kolejne auto albo laptop, a nawet ostatnio motorówkę kupił), a potem oszczędza (mimo, że wcale nie musi, po prostu takie natręctwo) i zbiera serwetki po knajpach, żeby je użyć w toalecie i zaoszczędzić na papierze toaletowym. Wiem... straszna wiocha :)

Moja babcia podprowadzała żelowe zapachy do kibla z restauracji na wakacjach bo "po co kupować jak zostajemy tylko na kilka dni". Jezu, teraz mi się to przypomniało, dobrze, ze byłam na tyle mała, że aż tak mnie to nie żenowało jak teraz (smiech)

Ja pracowalam kiedys z taka para... Brali wszystkie nadgodziny jakie sie dalo, do supermarketow zawsze chodzili przed samym zamknieciem, bo zawsze wtedy wystawiaja produkty ktorym sie data konczy wiec mozna je bylo kupic za grosze, czasem wybierali ze smietnikow przy supermarkecie jakies nadpsute owoce czy warzywa (bo sie odkroi co zepsute i spokojnie sie zje) 

Nie bardzo wiem jak w domu u nich wygladalo, wiem tylko ze ogrzewania wlasciwie nie uzywali, chyba ze mega zimno bylo to grzali tylko w sypialni, po domu potrafili chodzic w kurtkach i rekawiczkach, ale ogrzewania nie wlaczali bo za drogo. 

Co sie dalo wyniesc z pracy to wynosili. Papier toaletowy, mydlo w plynie z podajnika do malej buteleczki wlewali... 

Ja rozumiem oszczednosc, sama jak jade na zakupy to zawsze zerkne co jest w przecenionej sekcji, bo skoro potrzebuje cos na obiad, czy na sniadanie to mi bez roznicy czy data waznosci wychodzi jutro czy za 3 dni (owoce, warzywa) zuzyje dzisiaj wzglednei jutro rano, wiec wole zaplacic np za truskawki 60p niz £2, czy za brukselke 45p niz £1. Ciuchy tez przewaznie kupuje jak sa na promocjach, bo nie widze sensu placenia pelnej kwoty skoro moge poczekac i kupic za pol ceny (no chyba ze mi cos potrzebne na JUZ), ale bez przesady... Zeby specjalnie tylko wieczorami jezdzic zeby cos tanio upolowac, a jeszcze nigdy nie wiadomo na co sie trafi, wiec jak nic taniego nie bylo to jedli sam chleb z jakims najtanszym smarowidlem...

Kapanie sie w tej samej wodzie pamietam z dziecinstwa, wtedy mnie to obrzydzalo i traz mnie obrzydza, nie wyobrazam sobie i juz (za dzieciaka kapalam sie pierwsza, bo po kims do wanny nie weszlam), ale co kto lubi... ale juz na przyklad splukiwanie toalety woda z prania (tez pamietam z dziecinstwa) nie uwazam za glupi pomysl. Uciazliwy, ale w sumie ekologiczny. Tak samo jak uzywanie deszczowki do kwiatkow, czy generalnie oszczedzanie na wodzie. Ja sie staram wode osczedzac. Myje zeby przy zakreconym kranie, przewaznie jak biore prysznic to sie 'namocze' potem przy zakreconym prysznicu zrobie peeling, czy sie namydle a potem splukuje, uzywam gabki wiec nie ma tu wiekszego problemu a wody przy tym oszczedza sie mase. 

Pasek wagi

śmieszny temat tak wogole oczywiscie rozumiem ze nie wszystkim było do śmiechu jak to skąpstwo dotchnelo ich osobiście,

przypomniało mi sie jeszcze jak w jednym miejscu pracy kradziono panią sprzątającym środki czystości;)nawet kostki z wc;)

Ja kapie dziecko a potem tej wody zuzywam do mopowania chaty:) jestem eko czy to juz skapstwo? :)

fit-mamaa napisał(a):

sweeetdecember napisał(a):

A teraz moj szczyt szczytow - sprzataczki nie zmieniajace workow na smieci w koszach pod biurkami kilka tygodni.... Wyciagaja to wszystko lapami i pakuja do wiekszego worka. Dramat. I tak bylo w kazdej jednej pracy, ogromne piekne biurowce i od tygodni ten sam worek na smieci z poprzyklejanymi gumami, resztkami jogurtu czy innego syfu. Blee
U nas tak samo! Kiedyś jak chciałam coś wyrzucić, tak za śmierdziało, że doszło do tego że sama wymieniam worek u siebie w pokoju. Tragedia, a za utrzymaniu czystości dostają gruba kasę co miesiąc. 

Niestety, ale często praktyka z niezmienianiem worków na śmieci jest narzucana odgórnie. Sprzątaczka nie zaoszczędzi, tylko ten ktory jej placi i ustala zasady. Znajoma pracowala w pensjonacie i jak wymienila worek bo byla przyklejona podpaska, to powiedzieli, ze powinna była ja odkleic

Pasek wagi

Wisterya napisał(a):

Taki jeden, na prezesowskim stanowisku nie pozwalał spuszczać wody po siku, tylko co najwyżej po kupie..... I miałam też takiego współlokatora, co uważał, że po siku to "po co niby wodę spuszczać????"

Sytuacja znana, niestety taki nawyk ma mój dziadek. Nie wiem do końca, czy to ze skąpstwa czy też z przyzwyczajenia, ale dla mnie to nie do pomyślenia... No, ale starszym ludziom się więcej wybacza ;)

snowflake_88 napisał(a):

Co do tych pojemników po lodach to jeden z moich dramatów dzieciństwa, znajduję w zamrażalniku pudełko lodów Algidy a tam koperek :((

Piąteczka! Mimo posiadania specjalnych pojemników na żywność, nadal chętnie korzystam z opakowań po lodach (choć przyznam sama, że kilka razy się zapomniałam... Myślę sobie, że to kubeł lodów truskawkowych, a tu po otwarciu wieka okazało się, że są to liście magi (szloch)).

Cyrica napisał(a):

...Jak kładę maske na łeb, to nie kupię czepków po rare groszy tylko laduje czerep w zrywke z biedry.

Też tak mam, ale nie ze skąpstwa, tylko wygodnictwa. Reklamówka w domu znajdzie się zawsze, a najbliższą drogerię mam 4km od miejsca zamieszkania. Zresztą, jak jestem już w centrum, to robię konkretne zakupy, a nie myślę o pierdołach :D Zwykle o foliowych czepkach przypominam sobie w momencie, kiedy nakładam jakieś mazidło na włosy.

adorotaa napisał(a):

Raz u teściów w nocy robiłam dziecku mleko a tu czajnik nie działa. Pomyślałam, że popsuty I co ja tu zrobię jak wszyscy śpią, a okazało się,że z gniazdka wyłączony. Wszystko w ich domu jest wyłączone z prądu, tv, dekoder, a w upały kilka lat temu wentylatora nie używali bo prądu naciągnie ( leży dalej w szafie).

Też wyłączam czajnik elektryczny z gniazdka, a to dlatego, iż kiedyś przez przypadek moja "zdolna" kicia tak szalała po chałupie, że sama go włączyła. Dobrze, że byłam w domu, bo to mogłoby skończyć się katastrofą...

A co do kąpieli, to w takiej wannie pełnej wody z pianą, kąpię się może raz na 2 tygodnie? Czasem rzadziej, doskonale pomaga zrelaksować się po ciężkim dniu ;) Wtedy też nie zapalam światła, tylko świeczki zapachowe, biorę w łapkę kieliszek wina i tak sobie leżakuję... Na co dzień preferuję szybkie prysznice.

Pasek wagi

U mojego męża w domu również kapano się w jednej wodzie,ale.....w odwrotnej kolejnosci:najpierw ojciec,Pan i władca,później matka,następnie córka i chłopaki na końcu. ...O ile nie miałabym problemu by wejść do wody po moim dziecku,to po ojcu już tak.Poza tym zawsze odmawiali dzieciom pieniędzy na zdjęcia szkolne,czy wycieczki.A....nie żyli w skrajnej biedzie.Mieli nowo wybudowany dom.A najlepsze to,kiedy matka dawała słoik i wysylala dzieci po lody.Nigdy nie pozwalała im kupić innych niż smietankowe (cena ta sama,ale ona lubiła smietankowe"BO SA NAJLEPSZE",wiec wy takie zrec bedziecie).Ale to już chyba bardziej zlosliwisc niz skapstwo.

Pasek wagi

ten temat mnie przeraził :D nie mam takich przypadków

a kąpiel mogę zrozumieć jak malutkie dziecko wcześniej kąpiemy w dużej wannie by mu zrobić frajdę, a wcześniej je przemyjemy ładnie prysznicem  lub wspólna romantyczna z partnerem, ale po kimś dorosłym ?fe :D 

sweeetdecember napisał(a):

Gnojuwa napisał(a):

Nie wierzę że ludzie dalej myją dupę wodą po kimś. Myślałam, że te czasy minęły bezpowrotnie
Ja rowniez. I musze przyznac ze jak niezwykle rzadko cos mnie szokuje, tak siedze chyba dalej z rozdziawiona buzia nie dowierzajac, ze jednak nie Ja spotkalam sie z "spuszczamy tylko kupe" (bogaci ludzie - znajomi moich rodzicow), oszczedzanie pt. "obzeranie wspolokatorow" lub nazwane ladniej "wspoldzielenie czyjegos jedzenia bez jego wiedzy i zgody" (wielokrotnie wsrod obcych i znajomych), rzucanie palenia na zasadzie - "rzucam i nie mam swoich fajek, co nie przeszkadza mi codziennie prosic wspolpracownika o papierosa lub dwa, bo nie moge juz wytrzymac"A teraz moj szczyt szczytow - sprzataczki nie zmieniajace workow na smieci w koszach pod biurkami kilka tygodni.... Wyciagaja to wszystko lapami i pakuja do wiekszego worka. Dramat. I tak bylo w kazdej jednej pracy, ogromne piekne biurowce i od tygodni ten sam worek na smieci z poprzyklejanymi gumami, resztkami jogurtu czy innego syfu. Blee

Przegięcie. Przecież to musi śmierdzieć. 

U mnie w pracy znowu odwrotnie. Zmieniają w KAŻDYM koszu worek codziennie. Co jest właściwe jeśli są tam resztki jedzenia, gumy itd ale bywa, że w moim koszu przez cały dzień lądują dwie kartki papieru. Wystarczyłoby przechylić ten kosz i przesypać te dwie kartki do worka zbiorczego a panie wymieniają worek (zmieniał się kolor worka stąd wiem, że zmieniony...).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.