Temat: Nie chce mi się pracować...

Hej, zarejestrowałam się do Was z problemem, dla mnie ogromnym.

Studia skończyłam 3 lata temu, ale nie pracuję w zawodzie. Na początku brałam co popadnie, nawet nie patrzyłam na branżę. Problem był taki, że moje staże/umowy zlecenia miały dany okres końcowy - i do tego okresu trwałam, a potem szukałam czegoś innego.

Wiem, że w moim wieku to trochę "siara" nie mieć stałej pracy, ale mnie się nie chce. Szybko się nudzę. Obecnie jestem na kolejnej umowie, która mi się kończy we wrześniu, a ja JUŻ jestem znudzona niemiłosiernie. Lubię spokój,lubię mieć czas dla siebie. Nie mogę usiedzieć w jednym miejscu.

Problem chyba zaczyna się w mojej sytuacji rodzinnej - jestem mężatką, a przez to, że nie mam stałej dochodu i stabilnej sytuacji - ciągle mieszkamy z rodzicami. 

Nie wiem co ze mną jest nie tak, ja chcę pracować, ale ciągle mnie to nudzi, dodatkowo nie mam sił na szukanie pracy (co pół roku zmieniam robotę, co chwilę inna branża). Pracodawcę chyba to odstrasza - byłam już na sklepie, w branży finansowej, w CC, byłam w branży medycznej, teraz pracuję w oświacie. 

Nie wiem co robić, wiem, że moja sytuacja nie jest ciekawa, szczególnie, że jak kiedyś dojdzie dziecko to nie będę mieć żadnych świadczeń finansowych...

Co robić? Jak się zmuszać? Czy w ogóle się zmuszać do pracy?

P.S. Dodam, że prowadzenia własnej firmy się nie nadaję - nie mam głowy i nawet nie wiem, na co jest popyt na moim terenie.

prokastynacja napisał(a):

PurpleCloud napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Pójdź na swoje i wtedy zrobisz wszystko by prace mieć i ją utrzymać i utrzymać siebie. Masz za wygodnie chyba bym się ze wstydu spaliła jakbym miała z rodzicami mieszkać. 
Zgadzam sie. Przez jakis czas potrzebny na szukanie mieszkania/domu mozna chwile pomieszkac z rodzicami, ale jak najszybciej na swoje. tez mi sie wydaje, ze masz zbyt wygodnie, skoro w ogole sie zastanawiasz "czy powinnas sie zmuszac do pracy"...
Wiesz co chyba nie mam za wygodnie, bo mąż się wścieka, bo chce iść na swoje, ale ja nie mam STAŁEJ pracy (z jego pensji nie mamy możliwości niczego wynająć). Właśnie jak słyszę, że to specjalnie robię, że nie mam stałej pracy, to się we mnie gotuje :(Mąż nie chciał mieszkać z rodzicami, ale przez właśnie względy finansowe tak mieszkamy. No i jest okropnie ciężko,ale po prostu sobie nie wyobrażam czegoś robić X lat... dlatego chyba sobie "odkładam" w czasie stałą pracę :(

Szczerze? Nie zdziw się jak przez to mieszkanie z rodzicami,jego frustrację, Twoj brak motywacji do robienia czegoś fajnego,ambicji to małzeństwo się rozpadnie.  Nie wyobrażam sobie być z takim człowiekiem i rozumiem doskonale że Twój maz się wscieka.

prokastynacja napisał(a):

Mayann napisał(a):

prokastynacja napisał(a):

No wiesz,ale to też nie może być tak, że bez mojej pensji zginiemy w otchłani głodu. Mąż nie zarabia za dużo, dlatego też mnie boli, że wiele jest na mojej głowie. Mimo wszystko komfortowo bym się czuła, gdyby jego pensja starczała na życie, a moje dodatkowe pieniądze np. na jedzenie. Ciężko mi żyć z myślą, że jak skończy mi się umowa, to mąż ledwo sam będzie wiązał koniec z końcem. To też mnie blokuje :/Chciałabym przynosić pieniądze, mieć stałą umowę, ale jak w głowie mam głos, że bez mojej pensji umrzemy, to ciężko mi z tą myślą znaleźć coś stałego.Ode mnie zależy czy się wyprowadzimy czy nie. Mąż tylko naciska na stałą pracę, a sam nie robi nic by poprawić być. Ja przynoszę pieniądze, może nieregularnie ale jednak przynoszę. To nie jest tak, że nie mam nic.Gwoli ścisłości - mieszkamy u JEGO rodziców.
Jesteś trollem czy Ty tak na poważnie? :D Twój mąż to nie parobek który ma zarabiać 4k netto aby Was utrzymać, a Ty swoją wypłatę byś ewentualnie przeznaczała na jedzenie i swoje zachcianki. Normalni ludzie tak żyją na tym świecie, obie pensje idą na mieszkanie plus jedzenie i ekwipunek do mieszkania. Jeśli Ci to nie pasuje to szukaj nadzianego biznesmena który pozwoli Ci pracować na własne wydatki. Nie wierzę w to co czytam...
Rozumiem to ale myślę też na przyszłość, co jeśli np. zajdę w ciąże i nie przedłużą mi umowy? Czy mąż utrzyma nas za 2 tys? To nie jest mój wymysł po prostu się martwię jak to będzie w sytuacjach losowych. Chciałabym czuć, że mam komfort w razie trudnych sytuacji. Nie chce ciągle myśleć, że bez 2 pensji wylądujemy na bruku

Już teraz masz komfort i jak to się skończyło? 

Kurcze, ludzie prosto po szkołach, niekoniecznie z zamożnych rodzin umieją się usamodzielnic, a ty masz z tym problem? A co byś zrobiła bez męża? Przeprowadzilabys się do SWOICH rodziców? 

Tak jak mówią, masz za wygodnie. Ja też miałam, jak mieszkałam z rodzicami. Aż doszło do tego, że musiałam z domu wręcz uciekać. Też średnio mi odpowiada obecna praca, wolalabym coś innego pod pewnymi względami, ale mnie nikt już nie utrzymuje oprócz mnie samej, więc jej nie rzucę, co najwyżej rozwijam się i szukam w miedzyczasie innej posady :P.

Piszesz, że aż się w tobie gotuje, gdy mąż mówi, że specjalnie nie szukasz niczego stałego. Ale popatrz tylko co piszesz, kobieto! Masz wygodnie i chcesz, by było jeszcze wygodniej- niech mąż będzie głównym zywicielem rodziny, niech on o wszystko się martwi, niech na nim spoczywa odpowiedzialnosc. A co ty robisz, by utrzymać jakakolwiek pracę?

I przede wszystkim- chciałabyś którąś z nich utrzymać, gdyby zaproponowali ci przedluzenie umowy? 

Też skakalam z kwiatka na kwiatek jak mieszkalam z rodzicami. Bo oni się o wszystko zatroszcza. Bo ja nie mam się czym martwić. Gdybyś została z koniecznoscia radzenia sobie z samodzielnym życiem, inaczej byś postepowala. I wiesz co, może by ci się przydało. 

Pasek wagi

Szczerze? Nie zdziw się jak przez to mieszkanie z rodzicami,jego frustrację, Twoj brak motywacji do robienia czegoś fajnego,ambicji to małzeństwo się rozpadnie.  Nie wyobrażam sobie być z takim człowiekiem i rozumiem doskonale że Twój maz się wscieka.

Dokładnie. Ty byś chciała być z kimś takim? 

Nie wiem, jaka jest wasza historia, jak zostaliście parą, a potem malzenstwem, ale dziwi mnie, że znając twoje podejście partner chciał ślubu. Może myślał, że wydoroslejesz? Tak czy siak, jak zostało napisane wyżej - ja też nie zdziwię się, jeśli ta sytuacja w końcu mu się całkiem sprzykrzy i frustracja weźmie górę. Zastanów się, autorko, chcesz ryzykować? 

Pasek wagi

HelloPomello napisał(a):

Małżeństwo to wspólna praca na wspólne dobro, nie ważne w czyim domu mieszkacie ...nie macie nic własnego, jak można wychodzić z założenia że to mąż musi zarobić tyle by utrzymać ciebie i dziecko. Mówisz że mąż nie garnie się by znaleźć coś lepszego...a ty to co ? Skoro nie masz stałej pracy to może najpierw ty czegoś lepszego lepiej płatnego poszukaj a później za ciosem pójdzie mąż. Ty byś chciała mieć nic nie robiąc...niestety świat nie jest tak skonstruowany...nawet utrzymanki muszą dać coś w zamian za to by nie musiały iść do stałej pracy.

Doskonale to ujęłaś.

Pasek wagi

Mayann napisał(a):

prokastynacja napisał(a):

Rozumiem to ale myślę też na przyszłość, co jeśli np. zajdę w ciąże i nie przedłużą mi umowy? Czy mąż utrzyma nas za 2 tys? To nie jest mój wymysł po prostu się martwię jak to będzie w sytuacjach losowych. Chciałabym czuć, że mam komfort w razie trudnych sytuacji. Nie chce ciągle myśleć, że bez 2 pensji wylądujemy na bruku
Zachowujesz się jak dziecko, naprawdę. Gdybym ja myślała w ten sposób to w ogóle bym się nie wyprowadziła z domu rodzinnego no bo co gdy stracę pracę. A najchętniej to już bym sobie stryczek szykowała bo sobie nie poradzę w życiu. Nie dziwię się, że mąż się wścieka. Też by mnie krew zalała gdybym chciała się wyprowadzić, a partner miałby milion odpowiedzi dlaczego nie i nic w tym kierunku nie robił. Idę z tego tematu bo brak mi słów :D

a tutaj o co chodzi? czemu, w tej konkretnej wypowiedzi, autorka zachowuje się jak dziecko?  też bym w życiu, w ciążę nie zaszła, gdyby mój mąż zarabiał 2 000 zł...  gdyby mój zarabiał tak mało, to byśmy zginęli (gdybym ja nie pracowała).  co nie znaczy, ze autorka ma nie mieć pracy i jej nie szukać ;) trzeba myśleć co będzie, gdy pojawi się dziecko, ciężka choroba (tfu,tfu), czy utrata pracy...

Pasek wagi

prokastynacja napisał(a):

PamPaRamPamPam napisał(a):

No ok, ale co umiesz?Nie pytam o zakres obowiązków, tylko umiejętności. W czym jesteś dobra?
Aaa. Kiedyś nawet sobie robiłam taką listę... moje umiejętności nie są zbyt ciekawe - umiem szybko pisać i tworzyć teksty, komputer ogarniam, umiem pracować sama (wtedy się lepiej czuję), mam umiejętności organizacyjne. tyle.

Sorry,  ale jak ktos mowi ze skonczyl studia i na pytanie co potrafi odpowiada ze umie szybko pisac to mi zalatuje na jakies 12 lat. Brak dojrzalosci az bije po oczach. Na studia poszlas bo kolezanka tez poszla i studiowalas to co kolezanka no ok à faceta jak wybralas ze nie chcesz z nim mieszkac i nie chcesz z nim miec dzieci ? Moze przepracuj z psychologiem sabotowanie wlasnego zycia? 

Ja tutaj raczej widze problem typu 'Nie chce mieszkac bez rodzicow' niz 'Nie chce mi sie pracowac '.  Gdybys autentycznie nudzila sie zwykla praca to bedac nawet troche logiczna szukalabys pracy zmiennej. A ty szukasz z uporem pracy nudnej,  powtarzalnej. ktora sie skonczy za miesiac gory trzy. Realizujesz konkretny plan i tylko udajesz, ze nie wiesz jaki.

prokastynacja napisał(a):

Wiesz co chyba nie mam za wygodnie, bo mąż się wścieka, bo chce iść na swoje, ale ja nie mam STAŁEJ pracy (z jego pensji nie mamy możliwości niczego wynająć). Właśnie jak słyszę, że to specjalnie robię, że nie mam stałej pracy, to się we mnie gotuje :(Mąż nie chciał mieszkać z rodzicami, ale przez właśnie względy finansowe tak mieszkamy. No i jest okropnie ciężko,ale po prostu sobie nie wyobrażam czegoś robić X lat... dlatego chyba sobie "odkładam" w czasie stałą pracę :(

wygodnie to złe słowo, ale na pewno jest Ci bezpiecznie. Poza tym zawsze masz sojusznika pod ręką. Jak sie pokłócisz z mężem masz rodziców, jak z rodzicami, masz męża. Wiesz, że problemy późnej adolescencji załatwia się w gabinecie? Na razie nie widze szansy na zmianę, jesli albo nie pójdziecie na swoje, albo nie rozwiazesz problemu z niedojrzałościa. Mąz też nie ma motywacji, bo na cudze latami też nikt robic nie chce.

Czytam i nie wierzę. Jak bym czytała 15-letnią księżniczkę, która zastanawia się jaką sukienkę założyć na wieczór. Podziwiam Twojego męża za wytrwałość w tym "małżeństwie". Niestety, ale takie są polskie realia. Umowa na kilka miesięcy, potem kolejna i na stałe masz następną. Oczywiście, jeśli pracodawca widzi, że Ci zależy. Raczej mało kto daje Ci na dzień dobry umowę na stałe. 

A czy Ty w ogóle rozmawiałaś z poprzednimi pracodawcami przed zakończeniem się umowy, o jej przedłużeniu? Czy wychodziłaś z założenia, że skoro umowa się kończy, to i lepiej, bo będziesz miała trochę spokoju. 

Sama obecnie nie pracuję, bo po długim chorobowym zwolniłam się z pracy. Ale mamy swój dom, bez kredytów. Mamy swoje marzenia, i jeszcze w tym roku myślę wyjechać z ciężkim sercem, ale jednak na kilka miesięcy za granicę do pracy, aby te nasze marzenia spełnić za gotówkę, a nie kredyty. Mój mąż ma stałą pracę, więc siedzi na "dupsku", bo mu płacą na czas i dość dobrze. Ale też nie miał tak dobrze na dzień dobry. 

Niestety, ale to jest dorosłość. Życie. Na początek idzie się do pracy, byle płacili. W między czasie szuka się lepszej i lepiej płatnej pracy. Ale puki się jej nie znajdzie, to żeby za najniższą krajową, ale rękami i nogami normalny człowiek trzyma się tej pracy. 

I tak ja pisały wyżej Dziewczyny, poważnie pomyśl nad wizytą u psychiatry. I nie mówię tego, aby Cie obrazić, ale widać musisz swoje życie z kimś przepracować.

Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

a tutaj o co chodzi? czemu, w tej konkretnej wypowiedzi, autorka zachowuje się jak dziecko?  też bym w życiu, w ciążę nie zaszła, gdyby mój mąż zarabiał 2 000 zł...  gdyby mój zarabiał tak mało, to byśmy zginęli (gdybym ja nie pracowała).  co nie znaczy, ze autorka ma nie mieć pracy i jej nie szukać ;) trzeba myśleć co będzie, gdy pojawi się dziecko, ciężka choroba (tfu,tfu), czy utrata pracy...

Matyliano, tak całkiem szczerze. Jak żyją ludzie? Rozumiem Cię w tej kwestii, autorkę po części też ale nikt dojrzały nie zatrzymuje się w miejscu bo za x lat może zajść w ciąże. Tym sposobem to ona będzie mieszkać u rodziców i marudzić jeszcze przez dziesięć lat aż urodzi dziecko, odchowa je kolejne trzy i co, dopiero wtedy pomyśli o wyprowadzce na swoje? A nie, przepraszam, przecież utrzymanie dziecka to też dodatkowy koszt... Przecież ona co post wymyśla sobie nową wymówkę. Ilu ja mam znajomych parek które na głowę mają 1,6-2k i mieszkają na swoim? Przecież oni też nie wykluczają że jutro dowiedzą się że będą spodziewać się dziecka ale to nie znaczy nie zostaną na chacie rodziców bo co oni zrobią. Nawet nie wiem co mam więcej dopisać, to śmieszne. Dziewczyna nie może sobie poradzić po zderzeniu z rzeczywistością i oczekuje że któraś z nas przełączy ją na inny tryb myślenia. Coś tutaj jest do dodania?

Jestem ciut starsza od Ciebie, Autorko. Też mnie jakoś moje dotychczasowe zajęcia nie fascynowały. Jeśli chodzi o staże z PUP (byłam na jednym 7 lat temu), z założenia większość pracodawców przyjmuje tylko na staż, bez zamiaru kontynuowania współpracy. Potem biorą kolejnego stażystę i tak w kółko. Oczywiście to głównie w urzędach, gdzie jednocześnie przyjmuje się kilku stażystów, bo jednak raz na jakiś czas kogoś zatrudnić muszą. 

Prywatni pracodawcy chętniej zatrudniają osoby po stażach. Obecnie też jestem na stażu, zarabiam grosze, a to dopiero 4 miesiące. Jeszcze zostały 4, ale już rozmawiałam z pracodawcą odnośnie mojej przyszłości. Wiem, że planują mnie zatrudnić i chciałabym tego. Poświęciłam się i dochody mojej rodziny, bo wybrałam długi staż za marne pieniądze zamiast pracy byle gdzie, na produkcji czy w sklepie. Ale to jet to, co sprawia mi przyjemność i jakoś wiąże się z moim zawodem - przywoływany już content marketing.

Studia skończyłam interesujące (dla mnie) ale co z tego, skoro na rynku pracy są kompletnie nieprzydatne (m.in. polonistyka)? Trafiłam do banku, dostałam umowę na okres próbny a potem zostałam przyjęta. I tak minęły trzy lata i ja zdołałam zajść w ciążę. Praca była zupełnie niezwiązana z moimi zainteresowaniami, ale ludzie fajni, a kontakt z klientami sprawiał mi przyjemność. Mimo to wiedziałam, że nie dam rady sprzedawać kredytów do końca życia i obecnie, gdy mam nieco odchowane dzieci, szukam czegoś typowo dla mnie. Mogę sobie pozwolić na to, by chwilowo zarabiać mniej, bo mój mąż ma stabilną pracę. Nie chcę jednak, by utrzymanie naszej rodziny było tylko jego obowiązkiem.

Musisz się zmotywować, zrobić plan, gdzie chcesz być za te trzy lata. Nie przyjmuj wszelkich ofert stażu jak leci, szukaj czegoś, po czym ewentualnie mogłabyś być zatrudniona. Pytaj pracodawców, czy planują przedłużyć Ci umowę czy też masz szukać nowej pracy. Praca to obowiązek i taka jest prawda. Ale może być przyjemna, musisz tylko w  to uwierzyć.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.