Temat: Internetowe znajomości kończące się okropnym spotkaniem

Wiele z was poznało swojego partnera w sieci, na pewno przedtem miałyście nieudane spotkania, może wydarzyło się coś co teraz was śmieszy? Wątek dla śmiechu, proszę nie demonizować znajomości internetowych ;)

Ja spotkałam się z chłopakiem po 2 tygodniach pisania, dobrze nam się rozmawiało, ale spotkanie koszmarne, po godzinie się zmyłam  Pisał co innego, na spotkaniu mówił co innego, przez dobre 20 minut powtarzał, że wyglądam inaczej (chyba gorzej niż na zdjęciach ), ale nie przeszkadzało mu to się do mnie przystawiać, myślałam, że z ławki spadne . Najlepsze było gdy się przywitaliśmy, byliśmy ze sobą 5 minut, a on spotkał znajomych i chciał żebyśmy z nimi poszli 

Spotkałam się z 6 chłopakami z internetu, z czego z 2 tylko raz. Najgorsze to spotkanie po kilku dniach pisania, zostałam zabrana do baru przy dworcu na sok. I gościu przyznał się, że był ciekawy czy ktoś przyjdzie i dlatego się umówił...

Z drugim śmieszna sytuacja, gdy idziemy do kina. Stojąc w kolejce wyciągam portfel, a on do mnie z hasłem "nie teraz, później". Chyba chciał dobrze wypaść przed panią kasjerką?...

Pasek wagi

Haha, ja spotkałam się z 8 facetami z "internetów". Z 5 z nich utrzymywałam potem kontakt i widzieliśmy się jeszcze kilka razy, ale dłuższą metę nic z tego nie wyszło, tylko ewentualnie jednorazowy seks. Z 2 pozostałymi byłam tylko na piwie i miło spędziłam czas, po spotkaniu nie utrzymywaliśmy dalej kontaktu. 

Za to ten ostatni to totalna pomyłka. Nie wiem co mnie podkusiło, że spotkałam się z kolesiem, który miał tylko jedno zdjęcia i nic o sobie nie napisał, nawet nie wiedziałam ile ma wzrostu. Jak go zobaczyłam to byłam strasznie rozczarowana, niski, tęgi i na twarzy miliony pryszczy. Jak się odezwał okazało się, że jest znacznie gorzej. Facet był z okolic Kalisza i gadał jakąś dziwną, niezrozumiałą dla mnie gwarą, brzmiało to strasznie wieśniacko. Po każdym zdaniu dopowiadał jeszcze "nooooo, ten tego", albo "nonono tego tam" :x

Po 10 minutach przestałam się odzywać, by nie prowokować go do mówienia. Po 20 minutach uciekłam.

Ja miałam w sumie dobre doświadczenia, ale fakt, że przesiew robiłam spory i umówiłam się tylko 3 razy z badoo, były to spotkania po około 3 tygodniach pisania, więc już sporo o nich wiedziałam. Jeden został moim dobrym kolegą, od wymieniania się książkami, od chodzenia do restauracji i kina, kontakt nam się urwał jak zaczął mieszkać ze swoją dziewczyną. I fakt, że pisał na profilu, że ma 175 cm, a jak przyszedł na spotkanie to był ledwo wyższy niż ja (160). Z drugim spotykałam się 4 miesiące, rozczarowania z wyglądu nie było, ale po 2-3 miesiącach przestał się starać i 'ukrywać' z niektórymi rzeczami i wyszło szydło z worka, że to buc, co lubi pić od rana i siedzieć całe wieczory przed telewizorem. Trzeci to było zaskoczenie na plus - na profilu miał 2 zdjęcia tylko i wcale na początku dobrze mi się z nim nie rozmawiało, ale z czasem się do niego przekonałam i postanowiłam się z nim spotkać i od tego pierwszego spotkania wiedziałam, że to mój przyszły mąż - teraz mieszkamy razem i nigdy nie byłam szczęśliwsza. ;) 

Ja byłam na wagarach i postanowiłam spotkać sie z chlooakiem z którym pisałam jakiś czas, on specjalnie nie poszedł do szkoły zeby sie spotkać. Po 20 min miałam dosyc, chłopak był brudny, miał obdarte nogawki :/ jego zachowanie koszmarne i powiedziałam ze muszę juz wracać do domu (smiech) ale chyba sie nie zorientował ze kłamie. Pozniej pisał do mnie czy cos poszło nie tak wiec powidzialam ze nie pasujemy do siebie pod względem charakteru , a mieliśmy wspólna koleżanka która pozniej pytała jego jak było na spotkaniu to wlasnie poworzYl moj tekst ze nasze charaktery sa inne. A najlepsze jest to ze pozniej go spotoalam jak lezalam w szpitalu :D dowiedział swoja przyszłam teściowa z która lezalam w jednym pokoju. Teściowa taka baba, bezpośrednia i mowila ze musi go wychować hahahaha

Tak jeszcze dodam ze jak pisałam z moim obecnym chłopakiem to nie chciałam sie z nim spotkać a jak juz doszło do pierwszego spotkania to czułam sie jak nigdy dotąd :)

taykol napisał(a):

Slim.Girl.In.My.Mind napisał(a):

Hmmmm raczej to krótkie spotkania były, ale miłe. Nie majace celu bycia razem. Tylko jedna osoba była chamska. Mieliśmy wspólny problem powiązany z jedna osobą i spotkalismy sie aby obgadać problem a on myslal ze randka i potem gdy wrocilam do swojego miasta dostałam smsa, że jestem dla niego za gruba xD [176 cm i wazylam wtedy 70 kg], a po miesiacu miał jakas niska dziewczyne +100kg xD i zrozum tu człowieka. Oficjalnie czekam na grudzień 2017 gdzie spotkam kogoś, kto zagościł w moim sercu i wie, że nie jestem szczupła i dopinguje mnie w moim odchudzaniu, ale także mówi, że z ciałkiem też ok. xD 
Trzymam kciuki żeby wszystko wyszło!y

dzięki :P

Ja miałam jedną historię wartą opowiedzenia, która pewnie niejedną zwali z nóg. 
Byłam wtedy jakoś w pierwszej klasie liceum, to były już te bardziej cieplejsze miesiące, coś koło maja-czerwca. By wyjaśnić, jak się poznaliśmy, muszę zaznaczyć, że kocham pisać opowiadania. Prowadziłam bloga, osoby z blogosfery wciągnęły mnie w pisanie rp (czyli pisanie historii z kimś, a nie samemu). No i jakoś tak trafiłam na niego. Długo była to znajomość stricte pod pisanie razem opowieści, z czasem zaczęliśmy rozmawiać już "prywatnie" (z braku lepszego słowa, użyję tego). Dalej potoczyło się to jak w większość takich znajomości - bardzo się polubiliśmy, świetnie nam się pisało, chcieliśmy się ze sobą spotkać. Ja jechałam na obóz do Gdańska, on mógł łatwo do Gdańska dojechać - tam się umówiliśmy. W galerii, żebym czuła się bezpiecznie. Wiadomo, że to był obóz, więc niedaleko była moja grupa, plus poszła ze mną koleżanka. Brzmi całkiem normalnie, prawda? Co tu jest do zwalania z nóg?
Otóż, jakie było moje zaskoczenie, gdy na spotkaniu nie pojawił się ON lecz ONA. Na wspomnienie tego dzisiaj wybucham śmiechem. Wtedy - nie miałam pojęcia, co zrobić. Zatkało mnie. Jednak - rozmowa jakoś poszła, ona powiedziała, że nie wiedziała, jak mi powiedzieć, ale bardzo chciała się spotkać, ja wyjaśniłam, że nie gustuje w kobietach, ale wciąż lubię z nią pisać, więc możemy zostać koleżankami. I, dzisiaj już gorszy, ale wciąż utrzymujemy kontakt.
Oczywiście, dzisiaj widzę, że odmawianie rozmów telefonicznych czy podanie zdjęcia było co najmniej dziwne i powinno wzbudzić moją niepewność. Mogę się właściwie cieszyć, że to po prostu była dziewczyna, a nie chłopak, bo mogło się skończyć o wiele gorzej.

Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

mentalna_starucha napisał(a):

Matyliano napisał(a):

a ja nigdy nie uciekłam z takiej randki :) za to przy bliższym poznaniu wychodziło szydło z worka... pamiętam jednego...byliśmy ze sobą już jakiś czas, ale generalnie było moment przed zerwaniem. wsiadaliśmy do auta, gdy zatrzymał się obok jakiś turysta i zapytał, czy daleko jesteśmy od morza.... a ten mój był na to " nie wiem, nie mierzyłem"... pomyślałam sobie wtedy, "kuźwa, Ty bucu" ;p 
hahaha, przepraszam, ale rozbawiło mnie to
jakby mi ktoś tak odpowiedział, to chyba bym mu pokazała tyłek ze złości ;)  teraz też mnie to bawi, ale wtedy myślałam, że mu strzelę. boże, jak dobrze, że już z nim nie jestem. 

A ja właśnie lubię ten typ faceta ;D Tzn . domyslam sie ,ze miał więcej wad , skoro się rozstaliście , ale sytuacja którą przytoczyłaś jest dla mnie na plus , nie wiem czemu ,ale zawsze mnie ciągnęło do facetów piekielnie inteligentnych ,ale jednocześnie niezbyt miłych , a nawet cynicznych . Taki typ lubię najbardziej ;D 

Co do tematu , ja byłam tylko dwa razy na ,,randkach " z internetu i to jak miałam ze 14 lat ;D Jeden okazał sie natrętem ,który mi dużo krwi napsuł , a drugi na pierwszym spotkaniu był całkiem fajnym facetem , ale mnie ,,zostawił" po drugim bo zauważył jak pale papierosy przed szkołą ;D To zostawił jest w cudzysłowiu , bo nigdy nawet nie bylismy razem , ale widac koles miał urojenia ;D 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.