Temat: Palenie to wiocha?

Podobno palenie papierosów jest już niemodne i to wstyd. Zgadzacie się?

Szkoda, że palacze nadal się nie kryją paląc i zmuszają innych bezrefleksyjnie do wdychania syfu :( A wy jakie macie jakieś sposoby na radzenie sobie w sytuacjach kiedy 1 palacz zmusza 30 osób do wdychania dymu?

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

roogirl napisał(a):

Wilena napisał(a):

w sumie najczęściej na mnie dmucha dymem ktoś kto bezmyślnie idzie chodnikiem z papierosem w zębach - na to sposobu nie mam i chyba nie chcę mieć, no bo co? Mam komuś zwracać uwagę na ulicy, że śmierdzi? - po co? i tak pewnie więcej tego kogoś nie zobaczę. 
Ale może jak będziemy im zwracać uwagę raz, drugi, dziesiąty to się zastanowią, że to nie jest ok? A tak nikt się nie czepia i im jest dobrze.
Myślę, że wiedzą że to nie jest ok, tylko mają to w głębokim poważaniu. Albo egocentryzm i nieliczenie się z innymi, albo to że nałóg im po prostu "wyżarł mózg" (przepraszam za to dość paskudne określenie, ale tak to widzę - znam ludzi, którzy nie potrafią normalnie wytrzymać bez papierosa, tylko zaczynają wariować i muszą wyjść zapalić teraz, zaraz, natychmiast, wtedy się nie liczy czy komuś nie przeszkadzają). Tak czy siak - mnie się po prostu nie chce. Raz, że musiałabym się wiecznie z kimś szarpać, a na ogół jak gdzieś idę to się spieszę i nie mam czasu. Dwa, nie mam ochoty przedłużać kontaktu z kimś kto śmierdzi dymem. 

Jeśli ktoś mijając mnie albo stojąc obok wydycha mi dym "prosto w twarz" to głośno to komentuję. Szkoda mi mojego czasu na wdawanie się w dyskusje ale głośny komentarz zajmuje 2 sekundy. Czy to coś da? W 90% nic ale jak choć 1% osób się zastanowi nad tym co robi i choć zacznie zwracać uwagę na to gdzie pali to już będzie sukces.

czy wiocha to nie wiem, ale cuchnie niemiłosiernie i po co się tym truć... a przy okazji innych :/

Ja się wstydzilam palić w miejscach publicznych. ..doszło do tego że przed domem wlasnym się ukrywalam przed sąsiadami wiedząc jakie mają zdanie o paleniu....

Rzuciłam i dziś mi przeszkadza palenie innych w miejscach publicznych.  Capia niesamowicie! !!

Tereenia napisał(a):

Jeśli ktoś mijając mnie albo stojąc obok wydycha mi dym "prosto w twarz" to głośno to komentuję. Szkoda mi mojego czasu na wdawanie się w dyskusje ale głośny komentarz zajmuje 2 sekundy. Czy to coś da? W 90% nic ale jak choć 1% osób się zastanowi nad tym co robi i choć zacznie zwracać uwagę na to gdzie pali to już będzie sukces.

Ja mam w sumie podobne metody. Głośno komentuję, że śmierdzi i wyprzedzam narzekając, że nie mogę znieść tego smrodu. Albo ostentacyjnie owijam nos szalikiem wyraźnie wstrzymując oddech albo zatykam nos palcami. No kombinuję, ale chyba tylko raz po komentarzu facet wyrzucił peta do śmietnika. 

A najbardziej się kiedyś wkurzyłam jak stałam na peronie, palacz stoi tuż obok śmietnika. Nie dość, że cały dym leciał na innych pasażerów to jeszcze jak skończył palić rzucił peta na tory zamiast do kosza :PP

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Zgadzam się, że to niemodne, ale to chyba żadna nowość. Modne jest może w gimnazjum, albo wśród ortalionowego towarzystwa, nie zauważyłam żeby dorośli i/lub w miarę ogarnięci ludzi kiedykolwiek uważali palenie za modne. Co do tego, że wiocha - no tak. Dla mnie palenie to ekwiwalent wywieszenia sobie na plecach kartki z napisem "mam słaby charakter", albo "nie radzę sobie z samym sobą" - żaden to powód do dumy. Co do tych sposobów - po prostu unikam towarzystwa ludzi, którzy palą w sposób skrajnie bezmyślny (czyli wydmuchując innym dym w twarz). Z rodziny u mnie nikt nie pali, w pracy i ze znajomych część pali - ale to wychodzą na pole i tyle, w sumie najczęściej na mnie dmucha dymem ktoś kto bezmyślnie idzie chodnikiem z papierosem w zębach - na to sposobu nie mam i chyba nie chcę mieć, no bo co? Mam komuś zwracać uwagę na ulicy, że śmierdzi? - po co? i tak pewnie więcej tego kogoś nie zobaczę. 

całość trochę brzmi jak " nie mam się czym chwalić, to chociaż podniosę sobie ego, że jestem lepsza bo nie palę".  Palenie jest szkodliwe, tak samo jak alkohol, kawa, energydrinki, marihuana, glutaminian sodu i sto innych rzeczy, naprawdę nie widzę potrzeby podniecania się faktem palenia/niepalenia. 

Dmuchanie ludziom w twarz jest słabe, oblewanie kogoś piwem w zatłoczonej knajpie też, ale pewnych rzeczy się nie uniknie. Póki papierosy są legalne niepalący będą je czasami czuć. 

Ja palę bardzo rzadko, nigdy u kogoś w domu, nigdy na przystanku, chodniku, przed wejściem do biura etc, zazwyczaj przed pubem albo na własnym balkonie.

lulamae napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zgadzam się, że to niemodne, ale to chyba żadna nowość. Modne jest może w gimnazjum, albo wśród ortalionowego towarzystwa, nie zauważyłam żeby dorośli i/lub w miarę ogarnięci ludzi kiedykolwiek uważali palenie za modne. Co do tego, że wiocha - no tak. Dla mnie palenie to ekwiwalent wywieszenia sobie na plecach kartki z napisem "mam słaby charakter", albo "nie radzę sobie z samym sobą" - żaden to powód do dumy. Co do tych sposobów - po prostu unikam towarzystwa ludzi, którzy palą w sposób skrajnie bezmyślny (czyli wydmuchując innym dym w twarz). Z rodziny u mnie nikt nie pali, w pracy i ze znajomych część pali - ale to wychodzą na pole i tyle, w sumie najczęściej na mnie dmucha dymem ktoś kto bezmyślnie idzie chodnikiem z papierosem w zębach - na to sposobu nie mam i chyba nie chcę mieć, no bo co? Mam komuś zwracać uwagę na ulicy, że śmierdzi? - po co? i tak pewnie więcej tego kogoś nie zobaczę. 
całość trochę brzmi jak " nie mam się czym chwalić, to chociaż podniosę sobie ego, że jestem lepsza bo nie palę".  Palenie jest szkodliwe, tak samo jak alkohol, kawa, energydrinki, marihuana, glutaminian sodu i sto innych rzeczy, naprawdę nie widzę potrzeby podniecania się faktem palenia/niepalenia. Dmuchanie ludziom w twarz jest słabe, oblewanie kogoś piwem w zatłoczonej knajpie też, ale pewnych rzeczy się nie uniknie. Póki papierosy są legalne niepalący będą je czasami czuć. Ja palę bardzo rzadko, nigdy u kogoś w domu, nigdy na przystanku, chodniku, przed wejściem do biura etc, zazwyczaj przed pubem albo na własnym balkonie.

Moi sąsiedzi palą na balkonie. W lecie nie jestem w stanie otworzyć okna bo cały ten smród wiatr niesie mi prosto do mieszkania. I niestety u mnie to nie jest kwestia zwykłego nielubienia czucia dymu. Mogę nie lubić czuć alkoholu ale od tego moje zdrowie nie cierpi. Na dym papierosowy mam natomiast ostry atak kaszlu z problemem ze złapaniem oddechu. I taka jest różnica. Mam gdzieś to, że ktoś niszczy sobie zdrowie nadmiarem alkoholu, kawy, energetyków, marihuany, glutaminianu sodu czy czymś innym. Dopóki nie oczekuje, że będę robiła to samo to może sobie to robić do woli. Jeśli ktoś pali wyłącznie we własnym mieszkaniu przy zamkniętych drzwiach i oknach to też jest mi to obojętne. Ale jeśli ktoś zmusza mnie do zażywania tych "przyjemności" wraz z nim wąchając dym to już nie jest fajne. Jak nie mam ochoty być oblana piwem to nie pójdę do pubu. Proste. Ale po chodniku chodzić muszę. Podobnie jak chciałabym wychodzić na własny balkon.

Tereenia napisał(a):

lulamae napisał(a):

Palenie jest szkodliwe, tak samo jak alkohol, kawa, energydrinki, marihuana, glutaminian sodu i sto innych rzeczy, naprawdę nie widzę potrzeby podniecania się faktem palenia/niepalenia. Dmuchanie ludziom w twarz jest słabe, oblewanie kogoś piwem w zatłoczonej knajpie też, ale pewnych rzeczy się nie uniknie. Póki papierosy są legalne niepalący będą je czasami czuć. Ja palę bardzo rzadko, nigdy u kogoś w domu, nigdy na przystanku, chodniku, przed wejściem do biura etc, zazwyczaj przed pubem albo na własnym balkonie.
Moi sąsiedzi palą na balkonie. W lecie nie jestem w stanie otworzyć okna bo cały ten smród wiatr niesie mi prosto do mieszkania. I niestety u mnie to nie jest kwestia zwykłego nielubienia czucia dymu. Mogę nie lubić czuć alkoholu ale od tego moje zdrowie nie cierpi. Na dym papierosowy mam natomiast ostry atak kaszlu z problemem ze złapaniem oddechu. I taka jest różnica. Mam gdzieś to, że ktoś niszczy sobie zdrowie nadmiarem alkoholu, kawy, energetyków, marihuany, glutaminianu sodu czy czymś innym. Dopóki nie oczekuje, że będę robiła to samo to może sobie to robić do woli. Jeśli ktoś pali wyłącznie we własnym mieszkaniu przy zamkniętych drzwiach i oknach to też jest mi to obojętne. Ale jeśli ktoś zmusza mnie do zażywania tych "przyjemności" wraz z nim wąchając dym to już nie jest fajne. Jak nie mam ochoty być oblana piwem to nie pójdę do pubu. Proste. Ale po chodniku chodzić muszę. Podobnie jak chciałabym wychodzić na własny balkon.

Niestety podobnie uważam, że to nie to samo. Problem z papierosami jest taki, że nie tylko sam zainteresowany się truje. Glutaminian sodu nie przenosi się do organizmu drogą oddechową. Nawet przykład który podajesz... ty sobie wychodzisz na WŁASNY balkon tylko, że smród leci do góry i na dół sąsiadom, wychodzi z tego twojego WŁASNEGO balkonu we wspólną przestrzeń, która już nie jest twoją własną. Mi palenie na balkonie innych bardzo przeszkadza. Niestety nie ma tak, że ktoś pali sobie w mieszkaniu i jest fajnie, bo ten dym przesiąka do sąsiadów. Ja np. przez kratkę wentylacyjną czuję ten smród os sąsiada.

Jedyna sytuacja kiedy palenie mi nie przeszkadza to zamknięte szklane klatki dla palaczy na lotnisku w Modlinie :) Kiszą się w tym smrodzie sami ze sobą, a do tego mam jeszcze patrząc na nich taką dziwną, chorą satysfakcję, że to ich w jakiś sposób poniża. Mają jak stado bydła tam iść i stać na środku za szybą oddzieleni od normalnych ludzi :) Byłabym happy gdyby wszędzie takie klatki były.

Pasek wagi

Tereenia napisał(a):

lulamae napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zgadzam się, że to niemodne, ale to chyba żadna nowość. Modne jest może w gimnazjum, albo wśród ortalionowego towarzystwa, nie zauważyłam żeby dorośli i/lub w miarę ogarnięci ludzi kiedykolwiek uważali palenie za modne. Co do tego, że wiocha - no tak. Dla mnie palenie to ekwiwalent wywieszenia sobie na plecach kartki z napisem "mam słaby charakter", albo "nie radzę sobie z samym sobą" - żaden to powód do dumy. Co do tych sposobów - po prostu unikam towarzystwa ludzi, którzy palą w sposób skrajnie bezmyślny (czyli wydmuchując innym dym w twarz). Z rodziny u mnie nikt nie pali, w pracy i ze znajomych część pali - ale to wychodzą na pole i tyle, w sumie najczęściej na mnie dmucha dymem ktoś kto bezmyślnie idzie chodnikiem z papierosem w zębach - na to sposobu nie mam i chyba nie chcę mieć, no bo co? Mam komuś zwracać uwagę na ulicy, że śmierdzi? - po co? i tak pewnie więcej tego kogoś nie zobaczę. 
całość trochę brzmi jak " nie mam się czym chwalić, to chociaż podniosę sobie ego, że jestem lepsza bo nie palę".  Palenie jest szkodliwe, tak samo jak alkohol, kawa, energydrinki, marihuana, glutaminian sodu i sto innych rzeczy, naprawdę nie widzę potrzeby podniecania się faktem palenia/niepalenia. Dmuchanie ludziom w twarz jest słabe, oblewanie kogoś piwem w zatłoczonej knajpie też, ale pewnych rzeczy się nie uniknie. Póki papierosy są legalne niepalący będą je czasami czuć. Ja palę bardzo rzadko, nigdy u kogoś w domu, nigdy na przystanku, chodniku, przed wejściem do biura etc, zazwyczaj przed pubem albo na własnym balkonie.
Moi sąsiedzi palą na balkonie. W lecie nie jestem w stanie otworzyć okna bo cały ten smród wiatr niesie mi prosto do mieszkania. I niestety u mnie to nie jest kwestia zwykłego nielubienia czucia dymu. Mogę nie lubić czuć alkoholu ale od tego moje zdrowie nie cierpi. Na dym papierosowy mam natomiast ostry atak kaszlu z problemem ze złapaniem oddechu. I taka jest różnica. Mam gdzieś to, że ktoś niszczy sobie zdrowie nadmiarem alkoholu, kawy, energetyków, marihuany, glutaminianu sodu czy czymś innym. Dopóki nie oczekuje, że będę robiła to samo to może sobie to robić do woli. Jeśli ktoś pali wyłącznie we własnym mieszkaniu przy zamkniętych drzwiach i oknach to też jest mi to obojętne. Ale jeśli ktoś zmusza mnie do zażywania tych "przyjemności" wraz z nim wąchając dym to już nie jest fajne. Jak nie mam ochoty być oblana piwem to nie pójdę do pubu. Proste. Ale po chodniku chodzić muszę. Podobnie jak chciałabym wychodzić na własny balkon.

Dociera do Ciebie co najwyżej zapach tego dymu. Kaszel masz chyba histeryczny....

Wiecie co Wy wszyscy - żyjący w mieście - wdychacie 24/7? Biorąc pod uwagę Waszą nadwrażliwości, już dawno powinniście popadać jak kawki, zwłaszcza teraz, bo z tego co wiem, powietrze w Polsce jest niewyobrażalnie syfiaste. Mam szczęście mieszkać na czystym górsko-oceanicznym terenie i szczerze myślę, że mniej sobie szkodzę weekendowym papieroskiem, niż przeciętny Polak codziennym oddychaniem. :/

EgyptianCat napisał(a):

Dociera do Ciebie co najwyżej zapach tego dymu. Kaszel masz chyba histeryczny....Wiecie co Wy wszyscy - żyjący w mieście - wdychacie 24/7? Biorąc pod uwagę Waszą nadwrażliwości, już dawno powinniście popadać jak kawki, zwłaszcza teraz, bo z tego co wiem, powietrze w Polsce jest niewyobrażalnie syfiaste. Mam szczęście mieszkać na czystym górsko-oceanicznym terenie i szczerze myślę, że mniej sobie szkodzę weekendowym papieroskiem, niż przeciętny Polak codziennym oddychaniem. :/

Ty będziesz jej mówić od czego ma kaszel tak?

Jasne pocieszać się można. Co nie zmienia faktu, że pety to smród, że można zwymiotować i możesz sobie wymyślać ile tylko chcesz usprawiedliwień... smog, ptasia grypa, choroba wściekłych krów czy co tam jeszcze. Ja bym nie chciała tak wyglądać w środku, jak kupa, oceaniczny klimat raczej tego nie usunie:

Pasek wagi

EgyptianCat napisał(a):

Tereenia napisał(a):

lulamae napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zgadzam się, że to niemodne, ale to chyba żadna nowość. Modne jest może w gimnazjum, albo wśród ortalionowego towarzystwa, nie zauważyłam żeby dorośli i/lub w miarę ogarnięci ludzi kiedykolwiek uważali palenie za modne. Co do tego, że wiocha - no tak. Dla mnie palenie to ekwiwalent wywieszenia sobie na plecach kartki z napisem "mam słaby charakter", albo "nie radzę sobie z samym sobą" - żaden to powód do dumy. Co do tych sposobów - po prostu unikam towarzystwa ludzi, którzy palą w sposób skrajnie bezmyślny (czyli wydmuchując innym dym w twarz). Z rodziny u mnie nikt nie pali, w pracy i ze znajomych część pali - ale to wychodzą na pole i tyle, w sumie najczęściej na mnie dmucha dymem ktoś kto bezmyślnie idzie chodnikiem z papierosem w zębach - na to sposobu nie mam i chyba nie chcę mieć, no bo co? Mam komuś zwracać uwagę na ulicy, że śmierdzi? - po co? i tak pewnie więcej tego kogoś nie zobaczę. 
całość trochę brzmi jak " nie mam się czym chwalić, to chociaż podniosę sobie ego, że jestem lepsza bo nie palę".  Palenie jest szkodliwe, tak samo jak alkohol, kawa, energydrinki, marihuana, glutaminian sodu i sto innych rzeczy, naprawdę nie widzę potrzeby podniecania się faktem palenia/niepalenia. Dmuchanie ludziom w twarz jest słabe, oblewanie kogoś piwem w zatłoczonej knajpie też, ale pewnych rzeczy się nie uniknie. Póki papierosy są legalne niepalący będą je czasami czuć. Ja palę bardzo rzadko, nigdy u kogoś w domu, nigdy na przystanku, chodniku, przed wejściem do biura etc, zazwyczaj przed pubem albo na własnym balkonie.
Moi sąsiedzi palą na balkonie. W lecie nie jestem w stanie otworzyć okna bo cały ten smród wiatr niesie mi prosto do mieszkania. I niestety u mnie to nie jest kwestia zwykłego nielubienia czucia dymu. Mogę nie lubić czuć alkoholu ale od tego moje zdrowie nie cierpi. Na dym papierosowy mam natomiast ostry atak kaszlu z problemem ze złapaniem oddechu. I taka jest różnica. Mam gdzieś to, że ktoś niszczy sobie zdrowie nadmiarem alkoholu, kawy, energetyków, marihuany, glutaminianu sodu czy czymś innym. Dopóki nie oczekuje, że będę robiła to samo to może sobie to robić do woli. Jeśli ktoś pali wyłącznie we własnym mieszkaniu przy zamkniętych drzwiach i oknach to też jest mi to obojętne. Ale jeśli ktoś zmusza mnie do zażywania tych "przyjemności" wraz z nim wąchając dym to już nie jest fajne. Jak nie mam ochoty być oblana piwem to nie pójdę do pubu. Proste. Ale po chodniku chodzić muszę. Podobnie jak chciałabym wychodzić na własny balkon.
Dociera do Ciebie co najwyżej zapach tego dymu. Kaszel masz chyba histeryczny....Wiecie co Wy wszyscy - żyjący w mieście - wdychacie 24/7? Biorąc pod uwagę Waszą nadwrażliwości, już dawno powinniście popadać jak kawki, zwłaszcza teraz, bo z tego co wiem, powietrze w Polsce jest niewyobrażalnie syfiaste. Mam szczęście mieszkać na czystym górsko-oceanicznym terenie i szczerze myślę, że mniej sobie szkodzę weekendowym papieroskiem, niż przeciętny Polak codziennym oddychaniem. :/

Oj, tak.. 

wszyscy jesteśmy histeryczni i przesadzamy, a taki dymek przecież nikomu nie zaszkodzi...

Przecież itak mamy powietrze skażone:) ... 

Nie mam zamiaru tolerować palenia innych, jeśli skazują mnie na dym i smród.

Nie obchodzą mnie ich usprawiedliwienia, ani fakt, że palą. Niech palą, ale nie narażając ludzi na nieprzyjemności.

A fakt, że nie biorą innych pod uwagę, awanturują się kiedy grzecznie zwróci się im uwagę i dalej dmuchają jeszcze bardziej pokazuje jacy to są ludzie.

I wolę wdychać miejskie spaliny niż dym jakiegoś prostaka, bo jest prostakiem, jeśli świadomie i perfidnie kurzy na innych ludzi.

Miejskie spaliny przynajmniej służą społeczeństwu, a to efekt uboczny. 

A palenie to tylko uzależnienie, nałóg, patologia zadowalająca jednego człowieka i uniemożliwiająca normalne życie innym. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.