Temat: Narzucanie religii

Wiem, ze w Polsce sa dni wolne od pracy w dni swiat katolickich, rozumiem, ze to jest nakaz w tej religii by "dzien swiety swiecic". Ale czy to jest normalne by innych do tego zmuszac?

Przyklad:

Trzech Kroli, wiekszosc osob ma wolne i super. Ludzie spedzaja ten czas jak chca, ja sie nie wtracam. Ale ktos uparcie musial sie wtracic w to co ja robilam. Sniegu napadalo, wiec trzeba wziac sie za zrzucanie sniegu z dachu u rodzicow, sa oni juz w podeszlym wieku, wiec sami nie sa w stanie tego zrobic. A ja jako dobra corka, skoro mam wolne to czemu mam nie pomoc? I tak zrzucam ten snieg, az pod bramke ogrodu podchodzi babulenka wymachujac na mnie rekami i wrzeszczac, ze mam zlazic z tego dachu i do kosciola isc, bo to nie po bozemu by pracowac. Probowalam wytlumaczyc, ze to konieczne, ze nie mam kiedy indziej czasu, ale do babci nie docieralo i zaczela mnie straszyc, ze do ksiedza doniesie. Olalam to. Ale babka faktycznie doniosla i na koledzie u rodzicow ksiadz marudzil jak to tak mozna, mimo tlumaczen rodzicow, ze corka nie jest wierzaca, ksiadz nie zrozumial, tylko ubolewal nad tym, ze jak mnie rodzice wychowali.

Przyklad 2:

Kuzynka wziela slub cywilny, koscielnego nie chce (partner ateista), tylko co rodzina gada to, az szkoda sluchac. Nawet nie traktuja ich jako malzenstwa (bo slub cywilny to nie slub tylko dziecinada). Pewnie kuzynka jest w ciazy i dlatego nie moze koscielnego (minelo 2 lata, a brzucha nawet nie widac, pewnie usunela). Ich rodzice pewnie nie maja mozliwosci wziac kredytu by corke wydac, taka bieda pewnie u nich. Matka tej kuzynki tez sie na nia obrazila i od slubu sie nie odzywa, bo jak to tak nie po bozemu? Ze corka robi z nich biedakow i zlych chrzescijan!


Czemu tak trudno jest zyc swoim zyciem i nie wpierdzielac sie w zycie innych ludzi? 

Osoby religijne moga mi nawrzucac, ze jestem okropna, bo swieta katolickie robie cos czego nie wolno, np. bo jem mieso w piatek (kiedys babcia to mi prawie obiad za okno wywalila, jak mnie odwiedzila), ale jesli ja komus powiem, ze dla mnie latanie co niedziele na msze jest strata czasu to wielkie oburzenie, bo ranie ich uczucia (serio?!). 

Wyjasniam, ze nie mam nic do osob wierzacych dla siebie, tylko do tych ktorzy sie wpychaja w moje zycie z butami i chca narzucic swoja religie.

Ps. Mieszkam za granica, wiec argument, ze powinnam byc w pracy tego dnia, jakby nie to swieto, nie bedzie trafiony.

Dla mnie abstrakcja. Jestem ateistką i nigdy nie spotkałam się z podobnym zachowaniem. Obawiam się, że jakby ktoś wpychał religię w moje życie mogłabym stać się bardzo wulgarna :D

Pasek wagi

Odkąd wyprowadziłam się z swojej rodzinnej wioski nie spotkałam sie z takim zachowaniem. Fakt, że nie było związane tylko z religią, etykietę odszczepieńca można było dostać za wybranie sie na spacer z słuchawkami na uszach :)

Teraz w robocie mam przewage wierzących ale nikt mi sie do niewiary nie wchrzania. 

Uważam sie za osobę wierząca. Wierze w Boga, w cuda itd. Ale juz Np co do 10 przykazań mam watpliwości. Jako wegetarianka jestem przeciwna zabijaniu zwierząt a przecież ksiądz mowi ze bóg stworzył po to zwierzęta zeby jeść, jednak w przykazaniach jest "nie zabijaj" co juz nie zgadza sie z moimi poglądami. Uważam ze każdy ma swoje sumienie i jesli ktos chce pic, palić, cudzołożyć, jeść mięso w piątek czy w niedziele spędzić w łożku a nie w kościele to tylko i wylacznie jego sprawa

Nie wiem, mnie raczej nikt niczego nie narzuca - a jak próbuje, co sporadycznie - ale jednak się zdarza, to brzydko mówiąc "dostaje z buta". W sensie mnie takie przepychanki bawią, więc jak mi próbuje narzucać swój światopogląd to ja robię to samo - odpowiadam w "lewacko-masońsko-żydowskim" stylu. Z taką retoryką się nie da dyskutować, bo to poziom szamba po prostu - a większość osób próbuje i się siłą rzeczy wkurza. 

;O takie średniowiecze jeszcze istnieje. Ja bym porozmawiała z ojcem żeby się nie przejmował, a resztę olała. Bardzo Ci współczuje, że z takimi osobami musisz się stykać..

Dlatego między innymi bym nie chciała mieszkać na takiej wsi... ile to razy słyszałam "ja muszę iść do kościoła bo mnie obgadają.. bo do mojego sklepu nie przyjdą"

Sama jestem wierząca, choć i mnie zarzuciliby, że nie, bo nie praktykuję.

Święta mnie wkurzają, bo dezorganizują wszystko, to sztuczny i udawany czas, kolejki w sklepach, zlośliwi ludzie wszędzie, bo sie spieszą. 

Ogólny chaos i strata czasu.

Staram się unikac jak mogę świat, mimo, że jak napisalam, jestem "wierząca".

Takie wtrącanie się ludzi jest niekulturalne, nie zwracałabym na to uwagi lub odcinała się podobnym, bo na niekore chamstwo trzeba chamstwem, zeby dali żyć. Z reguły tacy ludzie są zaściankowi i mogą sobie włoży,ć swoje zdanie głęboko, nie są żadnym autorytetem, a często to pospólstwo. 

Nie warto nawet się odzywać, angażować, ponieważ itak niewiele/nic nie zrozumieją, a zniżać się do poziomu... nie warto:) 

Nie warto też psuc sobie nerwow takimi "ludzmi".

Ja świeta wykorzystuję też do pracy, nadrabiania obowiazkow etc. jesli tylko mam szasnę. I mam gdzies, co sobie sasiad pomysli, ze pranie np. sobie robię, durne pranie: bierzesz brudne ubrania, włączasz, dajesz płyn, proszek i wywieszasz a i to ludziom przeszkadza. 

Sporo ludzi nawet wierzących wykorzystują swieta na nadrobienie jakichs prac.

A dewoty niech idą na różaniec i tam siedzą cały dzien:P

Hm, co do slubu koscielnego... ja bym nie brala, ale tutaj jest całkiem inny powod, dlaczego warto wziąć ten slub koscielny.

Dla dobra dziecka. Żeby nie szykanowano go, nie wyśmiewano. Nawet dzieci są okrutni. Chyba ten argument przewaza.

Na pocieszenie, powiem Wam, drodzy ateiści, że nie dla wszystkich jesteście dziwakami, ponadto, istnieje także stereotyp, iż ateiści są bardziej inteligentni z reguły niż katolicy, I chyba coś w tym jest, choć takie generalizowanie jest krzywdzące w każdą stronę.

Ten świat jest straszny, wokół albo nadgorliwe babsztyle próbujące narzucić religię, próbujące zalatwic sobie darmowego kierowcę, matki przewijające kupę w restauracji, matki naskakujące na siebie nawzajem, ze źle wychowują dzieci, palacze chuchający na ulicach etc.

Najlepiej unikać takich ludzi i sytuacji, bo czlowiek zwariuje.

ja jestem religijną i akurat w takie dni świętuje ale zupełnie mnie rybka co robią wtedy inni. 

mówisz o zupełnie innym pokoleniu. ja nie oczekuję, że ludzie z pokolenia moich rodziców i babć mnie zrozumieją. kiedyś dobry człowiek = wierzący człowiek. młode pokolenie jest o wiele bardziej liberalne ( w większości przypadków). wśród swoich koleżanek ok. 30 lat nie spotkałam się by ktoś coś gadał, że ktoś zamieszkał przed ślubem lub, że ma tylko ślub cywilny. świat idzie do przodu, ale nasze babcie wychowywały się w zupełnie innych czasach. pewnie kiedyś dla Ciebie będzie niepojęte co Twoje dzieci wyrabiają, bo "za Twoich czasów było inaczej". i to jest walka z wiatrakami wg mnie, bo problem dotyczy ludzi starej daty, którzy uważają, że jak starsi to mądrzejsi i nie wiem po co w ogóle nad tym rozkminiać skoro zmienić się tego nie da. młodzi ludzie już tacy nie są. żyją swoim życiem raczej. a krytykują tylko anonimowo w internetach;)

ojej.. to nie jest Kościół, który ja osobiście znam :/ to nie jest chyba w ogóle chrześcijańskie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.