- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 lutego 2017, 12:04
Nie rozumiem co ludziom wadza kobiety, ktore nie pracuja, zajmuja sie domem i wychowaniem dzieci. Moja siostra razem z mezem zdecydowala, ze ona zostaje w domu, zajmuje sie dwojka dzieci, a on pracuje. Im uklad odpowiada, ona szczesliwa, zajmuje sie tym co kocha, gotuje obiady (jest kucharka z doswiadczeniem), opiekuje sie dziecmi, jedno 8 letnie, drugie 2 letnie. Odrabia z nimi lekcje, chodzi na spacery, czyta bajki itd. A on zarabia na rodzine, w wolnym czasie zajmuje sie dziecmi i rozwija swoje pasje. Dodam, ze nie pobieraja zadnej zapomogi na dzieci, bo i on dobrze zarabia i ona co jakis czas robi, albo jakies torty na zamowienie, albo ciasta na sluby (uwielbia to). Wiec niby wszystko ok, ale...
- ludzie twierdza, ze jest leniwa, siedzi w domu i nic nie robi, a maz charuje na nia, bo ksiezniczce trudno dupe ruszyc do pracy
- mowia, ze jest kura domowa (z pelna pogarda), ze pewnie maz juz ma kochanke, bo kto by chcial taka nieambitna kobiete (to, ze ona rozwija sie w swojej pasji to nic, brak pracy = brak ambicji)
- ciagle pytanie siostry czy juz znalazla prace, mimo, ze zawsze odpowiada, ze nie szuka.
- nawet na tym forum spotkalam sie z wieloma krytycznymi uwagami do kobiet, ktore wybieraja taki tryb zycia. Ostatnio nawet gdzies widzialam stwierdzenie, ze kobieta w domu nie "lezy i pachnie", tylko gnije.
Czy tak trudno zaakceptowac to jak inni chca zyc?
W zyciu by mi do glowy nie przyszlo krytykowac kogos bo chce spedzac czas w domu, z rodzina, ani osob ktore wola dac dziecko do przedszkola i wrocic do pracy. Kazdy sam decyduje co mu odpowiada.
8 lutego 2017, 11:18
Jak maz tez ogarnial cokolwiek innego niz praca to ok, ale jak maz jest za granica towszystkue inne obowiazki spadaja na kobiete. Oboje pracuja, ale tylko ona ogarnia dom i dzieci. Jeszcze jak ma kogos z rodziny do pomocy to jakos da rade, ale jak jest sama?Tak, może przesadnie napisałam, bo odnosiłam się tylko do kwestii ustaleń w parze (napisałam o zdaniu chłopaka, ale ja się z tym zdaniem zgadzam w 100%). Doprecyzuję: oboje uważamy, że fajnie jest, jak dwie osoby pracują, jak mają kontakt z innymi ludźmi. Sytuacja moja rodzinna powoli wskazuje na to, ze ktoś z nas będzie musiał siedzieć, przynajmniej przez jakiś czas w domu i w domu pracować. Chłopak ma taką możliwość, jest programistą, ja takiej możliwości nie mam, jestem pracownikiem socjalnym, w teren musze chodzić, mam dyżury itp. Natomiast przyszłościowo, przy dziecku ustaliliśmy, że skoro chcemy dzieci i to nawet on trochę bardziej niż ja, to razem się tym dzieckiem zajmujemy. Ja nawet w żartach powiedziałam "to co po porodzie miesiąc dwa i moge do pracy iść? bo Ty i tak będziesz w domu". Oczywiście nie zostawiłabym dziecka, ale tak chciała o zagadać, jak on to widzi. No i z nowu widzi to tak, jak ja, że kobita przez pewien czas powinna być z dzieckiem, ale też uznał, że nie chce być takim ojcem, jak jego i też chce mieć częsty kontakt z dzieckiem dlatego będzie wtedy pracował zdalnie. Z głowy mu wybiłam, pomysł, ze dziecko będzie z nami spało w jednym pokoju do 2 roku życia, szczególnie, ze chcemy mieć 3 w krótkich odstępach czasu.JA wiem, że to co ja zarabiam w porównaniu z jego zarobkami to jest nic, ale też wiem, że gdyby się coś stało, to jestem w stanie utrzymać siebie i przynajmniej jedno dziecko. Poza tym, ja musze mieć kontakt z ludźmi bo zwariuję i wiem, ze ciężko mi będzie w domu usiedzieć, a że z moim mogę rozmawiać non stop godzinami (pomimo 5 lat bycia razem) to stwierdził, że on będzie też siedział w domu. OCzywiście logicznym jest, że w pracy przeszkadzać mu nie będę, ale zawsze to raźniej i dla osoby społecznej, jak ja normalniej, gdy ma się obok siebie kogoś do kogo można gębę otworzyć. I też druga kwestia, oczywiście na nikogo nie można liczyć w 100%- dlatego wolę mieć własny dochód, ale ja mam problemy zdrowotne i gdyby chciał ze mna zerwać z tego powodu to już dawno by to zrobił, a nie planował wspólną przyszłość. No, ale to też kwestia szczerości i mówienia o wszystkim, ja go przed spotkaniem uprzedziłam, jakie mam problemy i czy sie pisze na taką znajomość. Ktoś też napisał, że dopiero jak zajmował się dziećmi i był "kurą domową" miał czas dla siebie i mógł wydawać pieniądze na swoje potrzeby- yyy przepraszam, czyje pieniądze? Wiem, wiem niby wspólne, ale wspólne to są wtedy, jak dwie osoby pracują, a kobieta ma tylko chwilowy zastój wlasnie z powodu dziecka, albo ewentualnie komuś sie noga powinie i zostanie zwolniony. No a przecież ten zastój ma się po to, zeby zająć się dzieckiem, a nie żeby wydawać na swoje zachcianki nie swoje pieniądze- no chyba, ze wcześniej odłożone. Dzieci to nie katastrofa, jakoś pokolenie naszych rodziców takich problemów nie miało- przynajmniej u mnie w rodzinie. Wszystkie kobity były minimalnie w domu ile potrzeba było do ogarnięcia dziecka, wszystkie z mężami praacowały, kto przychodził pierwszy do domu ten obiad gotował i ogarniał dzieci- taki układ z mężami miała moja mama i wszystkie jej 3 siostry.Natomiast to teraz u mnie w rodzinie to moje pokolenie kobit, siedzi w domu i wydaje pieniądze, które ich mężowie zarabiają za granicą. JA już nie wspomnę o tym, że dzieci sa duże- przedszkolne i szkolne, a te nadal siedzą w domu "bo 3 dzieci to obowiązek" no owszem, ale jak mężowie mówią, ze wrócą i się obowiązkiem podzielą to jakoś to nie wsmak moim kuzyneczkom. Ja bym tak nie mogła czułabym się nierobem i pasożytem. Zgadzam się z jedynym facetem, który się wypowiedział w tym wątku- kto nie pracuje ten nie je (mówię o permanentnym unikaniu roboty). no i ja bez ludzi, bez obowiązków pracowych. bez tej adrenaliny, gdy trzeba wejść do jakiejś meliny, bym nie wytrzymała. Bez mojej pracy miałabym po prostu nudne życie, no ale to ja i moje zdanie.
Ale tym kuzynkom nie pasuje opcja pomocy w obowiązkach domowych bo mąż pracowałby w Polsce czyli zarabiał mniej i wtedy one musiałyby iść do pracy...
8 lutego 2017, 11:18
Ta widzi mame przemeczona, padajaca na pysk, ktora jeszcze musi zrobic zakupy, ugotowac obiad, wyprac i nie ma dla niego czasu.Tłumaczenie, że "dla dobra dzieci" siedzi się w domu jest tylko usprawiedliwianiem siebie.Ponieważ dzieci idą do przedszkola, szkoły, tam spędzają czas, który ich mama może spędzić w pracy.Nikt nie wygania mam zaraz po porodzie do pracy, nikt nie każe pracować im ponad normę, bo to byłoby krzywdzące.Poza tym, akurat dziwnym zbiegiem okolicznosci zauważam, że wokol znajomych, gdzie mama pracuje dzieci lepiej, szybciej się rozwijają, są grzezcniejsze, a nie takie rozpieszczone, niesamodzielne, wrzeszczace o wszystko. Więc tłumaczenie, że jest to dla dobra dzieci można włozyć między bajki, bo to tylko wygoda mamy - chyba, ze dziecko byloby chore przewklekle, inna sprawa. I tak dziecko widzi szczęsliwą, choc nieco zabieganą mamę pracującą, ktora się spelnia, a nie siedzi tylko w domu, wrzeszczy z frustracji, zaniedbuje się i wcale nie wychowuje lepiej dziecka, mimo, że "jest z nim ciągle" - bo to, że jest nie oznacza, że poświeca mu więcej uwagi od matki pracującej. Dziecko obserwuje i bierze przyklad z rodziców - jeśli widzi siedzącą cały dzien mamę na placu zabaw, w domu przed tv, ze znajomymi - jaki przyklad wezmie? Też na przyszlosc moze narzekać, ze nie ma czasu na nic i jaki to jest biedny.A jeśli widzi pracującą mamę, zorganizowaną, zaabsorbowaną czymś - inaczej spogląda na świat i tworzy sobie jego obraz. Moim zdaniem praca do max 8 h dziennie wcale nie krzywdzi dziecka, a nawet sluzy i mamie i tacie i dziecku:)A pomyslal ktos, ze w szkole, przedszkolu, wsrod rowiesnikow czętso pada pytanie: kim jest Twoj tata, Twoja mama.Dzieci są czasami już od najmlodszych lat dumne, że mama i tata "są kimś", że ich mamy są zadbane i takie hm, jak to ująć... takie zorganizowane, choć dzieci jeszcze nie użyją tego slowa, choć mnie teraz brakuje odpowiedniego określenia.
Widzisz, zawsze można znaleźć sposob lub wymowkę:)
Sporo dzieci korzysta ze stolowki w szkole, rodzice jedzą w pracy, ew. gotują dzien wczesniej i przygotowują coś. Codzienne zakupy mozna zrobić po drodze samemu, a na wieksze raz w tygodniu wybrac się z mężem lub calą rodziną. Jedynie to gotowanie trzeba zorganizować sobie w miarę wczesniej, bo mimo posilkow w szkole dobzre byloby coś miec w domu ugotowanego (chociaz ile mam siedzacych w domu kupuje gotowce lub zywi się na miescie?sporo). A pranie.. proszę Cię... Segregujesz, wkladasz do pralki, wywieszasz i wisi az do wysuszenia. Jesli robi się je na bieżąco to wcale nie jest to takie skomplikowane.
8 godzin lub mniej nie jest aż taką katorgą, a dzieci szkolne chwilę posiedzą same (nawet jak nie pracujesz, dzieci chwilę zajmują się sobą same).
Poza tym, niepracujące mamy też padają na pysk, więc to takie nieuzasadnione porownanie.
Edytowany przez martaxyz 8 lutego 2017, 11:26
8 lutego 2017, 11:20
Jak maz tez ogarnial cokolwiek innego niz praca to ok, ale jak maz jest za granica towszystkue inne obowiazki spadaja na kobiete. Oboje pracuja, ale tylko ona ogarnia dom i dzieci. Jeszcze jak ma kogos z rodziny do pomocy to jakos da rade, ale jak jest sama?T. Dzieci to nie katastrofa, jakoś pokolenie naszych rodziców takich problemów nie miało- przynajmniej u mnie w rodzinie. Wszystkie kobity były minimalnie w domu ile potrzeba było do ogarnięcia dziecka, wszystkie z mężami praacowały, kto przychodził pierwszy do domu ten obiad gotował i ogarniał dzieci- taki układ z mężami miała moja mama i wszystkie jej 3 siostry.Natomiast to teraz u mnie w rodzinie to moje pokolenie kobit, siedzi w domu i wydaje pieniądze, które ich mężowie zarabiają za granicą. JA już nie wspomnę o tym, że dzieci sa duże- przedszkolne i szkolne, a te nadal siedzą w domu "bo 3 dzieci to obowiązek" no owszem, ale jak mężowie mówią, ze wrócą i się obowiązkiem podzielą to jakoś to nie wsmak moim kuzyneczkom. Ja bym tak nie mogła czułabym się nierobem i pasożytem. Zgadzam się z jedynym facetem, który się wypowiedział w tym wątku- kto nie pracuje ten nie je (mówię o permanentnym unikaniu roboty). no i ja bez ludzi, bez obowiązków pracowych. bez tej adrenaliny, gdy trzeba wejść do jakiejś meliny, bym nie wytrzymała. Bez mojej pracy miałabym po prostu nudne życie, no ale to ja i moje zdanie.
No własnie, ja tak z gorycza o tym pisze bo te moje kuzyneczki, po pierwsze mają wsparcie rodziny- ja mam ogromną rodzinę, która mieszka praktycznie w jednym miejscu i jest bardo zżyta ze sobą, a mężowie w Polsce znaleźliby też dobrą pracę za godne wynagrodzenie i na upartego tez by nie musiałyby pracować. ale w moim odczuciu, bardzo chciały mieć dzieci, a faceta to nie koniecznie, więc dobrze, że go nie ma bo przynajmniej mordy nie pruje, że te wydają kasę, albo że robią coś tak, a nie inaczej. Układ idealny, tylko tych facetów nie kumam.
8 lutego 2017, 11:26
Tłumaczenie, że "dla dobra dzieci" siedzi się w domu jest tylko usprawiedliwianiem siebie.Ponieważ dzieci idą do przedszkola, szkoły, tam spędzają czas, który ich mama może spędzić w pracy.Nikt nie wygania mam zaraz po porodzie do pracy, nikt nie każe pracować im ponad normę, bo to byłoby krzywdzące.Poza tym, akurat dziwnym zbiegiem okolicznosci zauważam, że wokol znajomych, gdzie mama pracuje dzieci lepiej, szybciej się rozwijają, są grzezcniejsze, a nie takie rozpieszczone, niesamodzielne, wrzeszczace o wszystko. Więc tłumaczenie, że jest to dla dobra dzieci można włozyć między bajki, bo to tylko wygoda mamy - chyba, ze dziecko byloby chore przewklekle, inna sprawa. I tak dziecko widzi szczęsliwą, choc nieco zabieganą mamę pracującą, ktora się spelnia, a nie siedzi tylko w domu, wrzeszczy z frustracji, zaniedbuje się i wcale nie wychowuje lepiej dziecka, mimo, że "jest z nim ciągle" - bo to, że jest nie oznacza, że poświeca mu więcej uwagi od matki pracującej. Dziecko obserwuje i bierze przyklad z rodziców - jeśli widzi siedzącą cały dzien mamę na placu zabaw, w domu przed tv, ze znajomymi - jaki przyklad wezmie? Też na przyszlosc moze narzekać, ze nie ma czasu na nic i jaki to jest biedny.A jeśli widzi pracującą mamę, zorganizowaną, zaabsorbowaną czymś - inaczej spogląda na świat i tworzy sobie jego obraz. Moim zdaniem praca do max 8 h dziennie wcale nie krzywdzi dziecka, a nawet sluzy i mamie i tacie i dziecku:)A pomyslal ktos, ze w szkole, przedszkolu, wsrod rowiesnikow czętso pada pytanie: kim jest Twoj tata, Twoja mama.Dzieci są czasami już od najmlodszych lat dumne, że mama i tata "są kimś", że ich mamy są zadbane i takie hm, jak to ująć... takie zorganizowane, choć dzieci jeszcze nie użyją tego slowa, choć mnie teraz brakuje odpowiedniego określenia. Dmuchanie i chuchanie na dziecko to też nie ejst wychowanie, bo dziecko ma być samodzielne na swój wiek, a nie taką nieżyciową niedojdą, która beczy o wszystko, a ma 8 lat, która nie potrafi nic sama zrobić. To jest krzywdzenie dzieci, bo mama jest pod nosem, wiec zrobi wszystko za dziecko.
8 lutego 2017, 11:30
Może i takie kobiety istnieją naprawdę, ale jest to niewielki procent, a reszta udaje zadowolone i nie wplywa to ogolnie korzystnie na ich życie rodzinne, osobiste. I to widać na każdym kroku, niestety - stąd pojawia się taki stereotyp.
Nie wtrącam się innym w życie, ale takie mam zdanie na temat niepracujących kobiet, których dzieci są zdrowe i chodzą co najmniej do pzredszkola. Takie ja mam wyobrazenie i wiekszosc spoleczenstwa.
Za to często takie kobiety mieszają się innym w życie i to już wtedy mnie drażni.
Nie jest dobzre też sluchać ciągle marudzenia, narzekania, krytyki i jak to nic się nie da zrobić, jakie one biedne, zapracowane...
Bo niewielu z nas ma życie uslane różami i radzi sobie dobrze.
Edytowany przez martaxyz 8 lutego 2017, 11:43
8 lutego 2017, 11:38
Ja znam kobiety które są sfrustrowane pracą na pełen etat i opieką nad dziećmi po pracy, są przemęczone i zrzędliwe. Znam za to kobietę która nie pracuje a jej mąż ma bardzo dobre zarobki, jest wiecznie uśmiechnięta,bardzo zadbana, świetnie ubrana,uprawia sport, bawi się z dziećmi w ogrodzie kiedy bym tylko przez okno nie wyjrzała, serio, wygląda jakby miała 20 lat a skończyła w tym roku 32. Więc zauważ że co kobieta to inny przypadek. I kobiety nie siedzą w domu tylko dlatego że mają furę roboty przy dzieciach i w domu, są takie które na to stać i zamiast pracować na etacie który nie daje im żadnej satysfakcji ( nie każdy ją czerpie ze swojej pracy)mają swoje hobby, gotują, pieką, w pewnym okresie roku zajmują się ogrodem warzywny, szyją i co tam dusza zapragnie. Nie wiem co ludzie się tak uczepili że mało jest roboty w domu, albo że taka kobieta siedzi tylko przed tv, a nawet jeśli to co.
popatrz na wymienione przez Ciebie hobby - sama potwierdzasz stereotyp. czemu nie wymieniłaś niedomowych hobby? latania na paralotni? nauki japońskiego?
nie mówię, że w pieczeniu i uprawianiu ekoogródka jest coś złego, chcę tylko zwrócić uwagę na bardzo głęboko zakorzeniony stereotyp.
8 lutego 2017, 11:45
popatrz na wymienione przez Ciebie hobby - sama potwierdzasz stereotyp. czemu nie wymieniłaś niedomowych hobby? latania na paralotni? nauki japońskiego?nie mówię, że w pieczeniu i uprawianiu ekoogródka jest coś złego, chcę tylko zwrócić uwagę na bardzo głęboko zakorzeniony stereotyp.Ja znam kobiety które są sfrustrowane pracą na pełen etat i opieką nad dziećmi po pracy, są przemęczone i zrzędliwe. Znam za to kobietę która nie pracuje a jej mąż ma bardzo dobre zarobki, jest wiecznie uśmiechnięta,bardzo zadbana, świetnie ubrana,uprawia sport, bawi się z dziećmi w ogrodzie kiedy bym tylko przez okno nie wyjrzała, serio, wygląda jakby miała 20 lat a skończyła w tym roku 32. Więc zauważ że co kobieta to inny przypadek. I kobiety nie siedzą w domu tylko dlatego że mają furę roboty przy dzieciach i w domu, są takie które na to stać i zamiast pracować na etacie który nie daje im żadnej satysfakcji ( nie każdy ją czerpie ze swojej pracy)mają swoje hobby, gotują, pieką, w pewnym okresie roku zajmują się ogrodem warzywny, szyją i co tam dusza zapragnie. Nie wiem co ludzie się tak uczepili że mało jest roboty w domu, albo że taka kobieta siedzi tylko przed tv, a nawet jeśli to co.
Dokładnie to co opisała furia to jak dla mnie uroczy obrazek z hamerykańskich filmów, gdzie kobiety zajmuja się domowymi sprawami, przy tym sa piękne i zadbane, wyprawiają kinderbale, a jak dzieci sa nastolatkami to bale debiutantek. Potem dzieci odchodzą z domu, a one się nudzą, więc biadolą mężowi, który akurat w tym czasie zaczyna borykać się z kryzysem wieku średniego i np. posuwa sekretarkę na boku, albo po misjonarsku- co kto lubi. Owe żony sie dowiadują o tym i płaczą sobie nawzajem w piękne białe wykrohmalone kołnierzyki- "jak on mógł? ja dla niego życie poświęciłam, dzieci odchowałam, o dom dbałam, gotowałam". no i jak widać to nie wystarczyło.
8 lutego 2017, 11:46
Ta widzi mame przemeczona, padajaca na pysk, ktora jeszcze musi zrobic zakupy, ugotowac obiad, wyprac i nie ma dla niego czasu.Tłumaczenie, że "dla dobra dzieci" siedzi się w domu jest tylko usprawiedliwianiem siebie.Ponieważ dzieci idą do przedszkola, szkoły, tam spędzają czas, który ich mama może spędzić w pracy.Nikt nie wygania mam zaraz po porodzie do pracy, nikt nie każe pracować im ponad normę, bo to byłoby krzywdzące.Poza tym, akurat dziwnym zbiegiem okolicznosci zauważam, że wokol znajomych, gdzie mama pracuje dzieci lepiej, szybciej się rozwijają, są grzezcniejsze, a nie takie rozpieszczone, niesamodzielne, wrzeszczace o wszystko. Więc tłumaczenie, że jest to dla dobra dzieci można włozyć między bajki, bo to tylko wygoda mamy - chyba, ze dziecko byloby chore przewklekle, inna sprawa. I tak dziecko widzi szczęsliwą, choc nieco zabieganą mamę pracującą, ktora się spelnia, a nie siedzi tylko w domu, wrzeszczy z frustracji, zaniedbuje się i wcale nie wychowuje lepiej dziecka, mimo, że "jest z nim ciągle" - bo to, że jest nie oznacza, że poświeca mu więcej uwagi od matki pracującej. Dziecko obserwuje i bierze przyklad z rodziców - jeśli widzi siedzącą cały dzien mamę na placu zabaw, w domu przed tv, ze znajomymi - jaki przyklad wezmie? Też na przyszlosc moze narzekać, ze nie ma czasu na nic i jaki to jest biedny.A jeśli widzi pracującą mamę, zorganizowaną, zaabsorbowaną czymś - inaczej spogląda na świat i tworzy sobie jego obraz. Moim zdaniem praca do max 8 h dziennie wcale nie krzywdzi dziecka, a nawet sluzy i mamie i tacie i dziecku:)A pomyslal ktos, ze w szkole, przedszkolu, wsrod rowiesnikow czętso pada pytanie: kim jest Twoj tata, Twoja mama.Dzieci są czasami już od najmlodszych lat dumne, że mama i tata "są kimś", że ich mamy są zadbane i takie hm, jak to ująć... takie zorganizowane, choć dzieci jeszcze nie użyją tego slowa, choć mnie teraz brakuje odpowiedniego określenia.
Poza tym też niedobrze widzieć matkę której cały świat kręci się wokół dziecka:) niezdrowe to dla dziecka.
Edytowany przez sacria 8 lutego 2017, 11:55
8 lutego 2017, 12:10
Widzisz, zawsze można znaleźć sposob lub wymowkę:)Sporo dzieci korzysta ze stolowki w szkole, rodzice jedzą w pracy, ew. gotują dzien wczesniej i przygotowują coś. Codzienne zakupy mozna zrobić po drodze samemu, a na wieksze raz w tygodniu wybrac się z mężem lub calą rodziną. Jedynie to gotowanie trzeba zorganizować sobie w miarę wczesniej, bo mimo posilkow w szkole dobzre byloby coś miec w domu ugotowanego (chociaz ile mam siedzacych w domu kupuje gotowce lub zywi się na miescie?sporo). A pranie.. proszę Cię... Segregujesz, wkladasz do pralki, wywieszasz i wisi az do wysuszenia. Jesli robi się je na bieżąco to wcale nie jest to takie skomplikowane. 8 godzin lub mniej nie jest aż taką katorgą, a dzieci szkolne chwilę posiedzą same (nawet jak nie pracujesz, dzieci chwilę zajmują się sobą same). Poza tym, niepracujące mamy też padają na pysk, więc to takie nieuzasadnione porownanie.Ta widzi mame przemeczona, padajaca na pysk, ktora jeszcze musi zrobic zakupy, ugotowac obiad, wyprac i nie ma dla niego czasu.Tłumaczenie, że "dla dobra dzieci" siedzi się w domu jest tylko usprawiedliwianiem siebie.Ponieważ dzieci idą do przedszkola, szkoły, tam spędzają czas, który ich mama może spędzić w pracy.Nikt nie wygania mam zaraz po porodzie do pracy, nikt nie każe pracować im ponad normę, bo to byłoby krzywdzące.Poza tym, akurat dziwnym zbiegiem okolicznosci zauważam, że wokol znajomych, gdzie mama pracuje dzieci lepiej, szybciej się rozwijają, są grzezcniejsze, a nie takie rozpieszczone, niesamodzielne, wrzeszczace o wszystko. Więc tłumaczenie, że jest to dla dobra dzieci można włozyć między bajki, bo to tylko wygoda mamy - chyba, ze dziecko byloby chore przewklekle, inna sprawa. I tak dziecko widzi szczęsliwą, choc nieco zabieganą mamę pracującą, ktora się spelnia, a nie siedzi tylko w domu, wrzeszczy z frustracji, zaniedbuje się i wcale nie wychowuje lepiej dziecka, mimo, że "jest z nim ciągle" - bo to, że jest nie oznacza, że poświeca mu więcej uwagi od matki pracującej. Dziecko obserwuje i bierze przyklad z rodziców - jeśli widzi siedzącą cały dzien mamę na placu zabaw, w domu przed tv, ze znajomymi - jaki przyklad wezmie? Też na przyszlosc moze narzekać, ze nie ma czasu na nic i jaki to jest biedny.A jeśli widzi pracującą mamę, zorganizowaną, zaabsorbowaną czymś - inaczej spogląda na świat i tworzy sobie jego obraz. Moim zdaniem praca do max 8 h dziennie wcale nie krzywdzi dziecka, a nawet sluzy i mamie i tacie i dziecku:)A pomyslal ktos, ze w szkole, przedszkolu, wsrod rowiesnikow czętso pada pytanie: kim jest Twoj tata, Twoja mama.Dzieci są czasami już od najmlodszych lat dumne, że mama i tata "są kimś", że ich mamy są zadbane i takie hm, jak to ująć... takie zorganizowane, choć dzieci jeszcze nie użyją tego slowa, choć mnie teraz brakuje odpowiedniego określenia.
Dodam jeszcze przegladnac pod katem plam, zaprawic odplamiaczem, poczekac kilka godzin az sie przezre, puscic, wlozyc do suszarki lub wywiesic i poskladac do szaf. Codziennie robie co najmniej jedno osmiokilowe pranie, czesto jeszcze drugie mniejsze i troche czasu to zajmuje. Spoko jak nie musze sie spieszyc, ale majac zrobic po powrocie z pracy to i jeszcze pare innych rzeczy byloby to skomplikowane.
Powiedzmy ze pracujesz 8-16. Pol godz na dojazd i powrot. Robisz zakupy po drodze i jest 17.30. Dojezdzasz do domu. Pranie niech bedzie 20 min, obiad 1-1,5 godz. Jakies ogarniecie domu z grubsza ok. Godz. No i juz masz ta 19-20 gdzie dzieci trzeba wykapac i polozyc spac.
No mozna jeszcze zajac sie dziecmi a inne rzeczy zrobic w nocy kiedyspa, kosztem swojego snu, tu wraca kwestia padania na pysk. No i weekend sie tez nie zregenerujesz bo jak przy dzieciach.
Nie kupuje gotowcow.
Zakupy robie jak starsze jest w przedszkolu ( jak nie idzie to musze wziac obydwoje), potemjak wraca maja drzemketorobie obiad, pranie i sprzatanie. Zazwyczaj nie zdaze wiec sie troche same pobawia. Potem mamy 2-3 godz dla siebie.