- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 lutego 2017, 20:59
Tak mnie naszło po temacie z wredną sąsiadką i drewnem... rozmawiacie ze swoimi sąsiadami czy tylko dzień dobry do widzenia albo mijanie się bez słowa? Lubicie ich? Nie lubicie? Są wam obojętni? Ja co prawda niedawno się wprowadziłam, ale nie znam w ogóle sąsiadów i w ogóle z nimi nie gadam. Wszyscy tu mijają się raczej bez słowa. Pamiętam, że jak byłam mała moi rodzice i dziadkowie mieli super kontakty z sąsiadami. W tamtych czasach sąsiedzi w naszym mieście sobie pomagali, odwiedzali się, rozmawiali prawie codziennie. Tu gdzie jestem sobie tego nie wyobrażam. A jak jest u was?
7 lutego 2017, 09:57
Mieszkam w wieżowcu. Z większością sąsiadów jesteśmy na dystans i mijamy się bez słowa, niektórych to nawet nie kojarzę. Ciągle się ktoś wyprowadza/wprowadza i ciężko za tym nadążyć. Inaczej jest z ludźmi z piętra, bo to są głównie znajomi z pracy mojej i męża lub ze szkoły męża. Dziwny zbieg okoliczności, :) hehe. Mimo to nie spotykamy się "na kawę/piwo". Z dziadkami obok często rozmawiamy "o pierdołach", ale nie zapraszamy się do siebie. Inaczej było w moim mieście rodzinnym jakieś 20-25lat temu, wtedy była inna mentalność.
7 lutego 2017, 10:15
Ja mieszkam w budynku, gdzie są sami staruszkowie i ja :) Wszyscy pamiętają jeszcze moją babcię i mnie jako pięciolatkę. Jest zatem bardzo miło, ale relacji bliskich nie utrzymuję z wiadomych względów :D Czasem mała pogaduszka o pogodzie czy zakupach z panią sąsiadką. Czasem dostanę pęczek świeżych marchewek od pana sąsiada z działki (bo ty taka chudzinka, zjedz na zdrowie dziecko). A jak wyjeżdżam na dłużej to mogę mieszkania nie zamykać bo mi sąsiedzi przypilnują. Lubią mnie chyba :)
7 lutego 2017, 12:28
Gdy mieszkałam z rodzicami, to z sąsiadami mieliśmy bardzo dobre relacje, czy to w sylwestra, czy w święta, czasem bez okazji się umawiali a to na jakieś ciasto, a to na kolację, bardzo przyjacielskie stosunki. Teraz mieszkam z narzeczonym w nowych blokach i tu...sąsiedzi dzikusy. Żaden jeszcze nie powiedział mi dzień dobry, zawsze ja się kłaniam (bez przesady, nie mam 12 lat), a ludzie są tu młodzi, głównie z małymi dziećmi. Porażka.
Natomiast w dziecinstwie/generalnie do 19 r.z, gdy najpierw mieszkalam w domu a potem niestety w bloku wszyscy wszystkich znali, zawsze ktos musial zagadac gdy tylko wyszlo sie na zewnatrz. To bylo male miasto, a memtalnosc jak na 100 osobowej wsi. Masakra
Edytowany przez 7 lutego 2017, 12:36
7 lutego 2017, 13:05
Wstyd się przyznać, ale nawet nie znam sąsiadów :P Mówię wszystkim spotkanym na klatce dzień dobry, tak na wszelki wypadek bo nawet nie wiem czy to mieszkaniec czy nie :P
7 lutego 2017, 13:38
Ja mam super sąsiadów z jedną prawie codziennie spotykam sie na kawe :-P bo mamy dzieci dzien po dniu i lubia sie chlopaki pobawic w swoim towarzystwie B-)
7 lutego 2017, 16:34
oj tak,gadam ze wszystkimi,pilnujemy sobie zwierzeta,podlewany kwiaty,( jak wyjezdzamy na wakacje) winka sie napijemy,narzedzia pozyczamy,gadam z wszystkimi dookola i musze powiedziec ze mam szczescie do sasiadow.Dobry sasiad to skarb!Po lewej mieszka Wloch,po prawej Flamak,dwa domy dalej Polak i wszyscy super fajni! Mamy nawet swieto naszej ulicy gdzie wszyscy grilluja i pija i kazdy kazdego zna,no super fajnie! i jeszcze ni sie nie zdarzylo slyszec ze jeden na drugiego cos zle mow,nigdy!
9 lutego 2017, 15:36
Dopiero od miesiąca mieszkamy w naszym nowym M i szczerze mówiąc mimo, że w klatce jest tylko 10 mieszkań (razem z naszym) kojarzę osoby z 3 mieszkań. Prawda jest taka, że tylko głównie spacerom z psem :D Póki co nasze kontakty kończą się tylko na "dzień dobry", aa przepraszam dziś sąsiad z piętra przyszedł do mnie żebym doładowała mu konto bo nie może rozczytać cyferek :D Starszy ale bardzo miły na koniec serdecznie podziękował i życzył 100 lat i dobrego wzroku do końca :D
10 lutego 2017, 00:04
Gadam. Oczywiście nie ze wszystkimi, bo mieszkam w bloku i wszystkich nie znam; ale większość jest bardzo sympatyczna i pomocna. Z niektórymi jestem tylko na przysłowiowe "dzień dobry", ale z kilkoma zdarza mi się pogadać dłużej i nie o pierdołach. Czasem się też coś pożyczy itp. W dzieciństwie mieszkałam w domku jednorodzinnym, więc o te kontakty było łatwiej. Znało się całą ulicę, a z dziećmi z sąsiedztwa się bawiło.