- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 stycznia 2017, 16:22
Mam 25 lat i żadnych perspektyw.
*
W żadnym aspekcie mojego życia mi się nie układa...
*
Studia.
Rozpoczęłam dwie filologie, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie i rzuciłam te studia. Obecnie czeka mnie obrona inżyniera na kierunku logistyka, ale popracowałam chwilę w tym zawodzie i już wiem, że to też nie dla mnie. Nie mam pomysłu na siebie i zastanawiam się nad kolejnymi studiami, ale nie wiem jakimi... Zupełnie nie wiem co chcę w życiu robić... Myślałam nad dietetyką, bo kiedyś mogłabym otworzyć swój własny gabinet, a podczas studiów wynieść też naukę dla siebie (a jakbym schudła, to byłaby świetna reklama dla mojego gabinetu), ale nie wiem czy to nie jest tylko chwilowa zachcianka i wymysł, bo nie wiem co dalej.. Nie ma takiej rzeczy, którą chciałabym robić i niczym bardziej się nie interesuję..
*
Praca.
Najpierw robiłam staż, ale po nim mnie nie zostawili, co było do przewidzenia, bo gościu wymieniał stażystów (przede mną też byli stażyści). Następnie pracowałam w dość dużej korporacji w zakupach. Po stażu 3-miesięczny okres próbny i znowu taka sama sytuacja. Wprost mi powiedziano, że zarząd nie zgodził się na kolejną osobę i biorą następnych stażystów z urzędu. Później zatrudniłam się w firmie o wątpliwej reputacji, żeby tylko nabyć doświadczenie jako logistyk, ale wytrzymałam tam 4 miesiące. Po dwóch miesiącach nadarzyła się okazja. Mała firma, 5 km od mojego miejsca zamieszkania, ale z dobrym dojazdem. Obiecywali premie, pakiety motywacyjne, itp. Sama robota super, atmosfera też dosyć fajna, ale co z tego... Firma ogólnie mega zadurzona i szukali oszczędności na każdym kroku. Po 3 miesiącach dostałam umowę na dwa lata, ale z taką samą stawką jak na próbnej (1600 zł na rękę). Nie zgodziłam się, a że był akurat ciężki moment (dużo zamówień, okres przedświąteczny), to musieli się zgodzić na moje warunki (2000 zł na rękę), powiedzieli, że są bardzo ze mnie zadowoleni i uważają, że zasługuję, itp., ale co z tego jak przyszłam po nowym roku i dzień przed świętem 3 króli, dostałam 2-tygodniowe wypowiedzenie... Od piątku jestem na chorobowym... Czasem myślę, żeby to wszystko zostawić i wyjechać za granicę i tam układać sobie życie na nowo (zostawić przeszłość za sobą)...
*
Figura.
Jeszcze parę lat temu ważyłam 60parę kilo, ale w ciągu kilku lat wszystko się zmieniło i przytyłam ponad 70 kg.. Wyglądam jak wieprz, a do tego ledwo co się ruszam, ale nie mam motywacji, żeby cokolwiek ze sobą zrobić. W życiu bym nie pomyślała, że będę ważyć 140 kg...
*
Znajomi i rodzina.
Nie mam znajomych ani przyjaciół. Na początku zostawiłam znajomości i rodzinę za sobą dla chłopaka, ale teraz... wszystkich odtrącam od siebie. Z jednej strony brakuje mi osoby, której mogłabym się zwierzyć i pogadać, ale z drugiej... Nigdzie nie wyjdę, bo mi się nie chce i wolę siedzieć w czterech ścianach. Duży wpływ ma moja waga, bo zwyczajnie mi wstyd gdziekolwiek wychodzić, nie mam się w co ubrać, bo nic na mnie nie pasuje, a nic z sobą nie robię więc błędne koło się zamyka. Miałam kilka propozycji wyjść, imprez czy zwykłych domówek, ale odmówiłam parę razy i teraz nikt nawet się do mnie nie odzywa i nic nie proponuje... Rodzina tylko kręci głową i mi przygaduje, że tylko leżę w łóżku i nie długo będą mnie wozić na wózku jak tak dalej pójdzie...
*
W ogóle mnie życie, to jedno wielkie dno.. Najgorsze jest to, że to wszystko się stało na moje życzenie. Nie mogę się otrząsnąć po rozstaniu z chłopakiem, a minęło już około 3 lata... Wcześniej byłam szczęśliwa, miałam mnóstwo znajomych, mało kiedy siedziałam w domu, trenowałam sporty, miałam hobby, itp. i przede wszystkim BYŁAM SZCZĘŚLIWA. Odkąd go poznałam wszystko się zmieniło, a od naszego rozstania jest coraz gorzej (w skrócie: zostawił mnie, bo przytyłam; prosił nie raz, żebym coś ze sobą zrobiła, ale ja miałam to gdzieś). Najbardziej boli mnie to, że mimo, że mnie nie raz zdradzał, oszukiwał i w ogóle miał mnie gdzieś od początku naszego związku, ja i tak nie mogę tego przeboleć, a najbardziej dotyka mnie to, że on od kilku lat siedzi za granicą z panienką, z którą mnie zdradzał i są szczęśliwi...
*
Będę wdzięczna jak ktokolwiek przeczyta moją historię i coś doradzi, bo zupełnie nie wiem, w którym kierunku iść i co dalej robić ze swoim życiem.... :(
23 stycznia 2017, 10:08
Nie napiszę dużo, bo nie chcę być chamska i wpędzić Cię w jeszcze głębsze dno. Z Twojego opisu wynika, że albo masz depresję, a od tego jest już psycholog lub/i środki farmakologiczne, albo po prostu lubisz tkwić w tym swoim bagienku. Przepraszam, ale co zrobiłaś, żeby w Twoim życiu było lepiej? Jesteś zdrowa, młoda, wszystko przed Tobą, a Ty tkwisz w jakimś dołku. Zmień swoją postawę, otwórz się, otrząśnij. Chcesz zobaczyć ludzi, którzy zaliczyli dno? Zostań wolontariuszem w szpitalu onkologicznym albo ośrodku dla bezdomnych. Nie chcę Cię absolutnie urazić, nie wiem jaką drogę przeszłaś. Kiedyś miałam w sobie ogromne pokłady empatii, pocieszałam, tłumaczyłam, dodawałam otuchy. A są po prostu ludzie, życiowe pierdoły, do których nic nie dochodzi i nie dojdzie. Kochana, cycki do przodu, zawalcz o siebie. Możesz wszystko, pytanie tylko czy chcesz. Powodzenia!
23 stycznia 2017, 21:53
Duzo chcialabys zmienic, wiec moze zacznij powoli.
Dokoncz studia, nawet jesli to nie jest to co chcesz robic, to sa prace w ktorych wymagane jest wyzsze wyksztalcenie, sam papierek. Daleko juz doszlas z tymi studiami, dokoncz je tez po to zeby sobie pokazac, ze potrafisz to doprowadzic do konca.
Poszukaj pracy, ktora bedziesz lubic, narazie niekoniecznie ja uwielbiac, nad tym mozesz sie jeszcze zastanowic, co chcesz naprawde robic, a moze to samo cie znajdzie? Moje dwie kolezanki poszly na staz, jedna w urzedzie pracy, a druga w przedszkolu, to mialobyc tymczasowe, bo nie widzialy sie w tych pracach, a teraz sa zachwycone, bo nie spodziewaly sie, ze tak to bedzie wygladalo, inaczej teoria a inaczej praktyka. Na moich studiach byly tez osoby po 50, ktore zmienialy brazne, a ty jestes taka mloda.
Troche odpusc sobie obiwnianie sie, z tego co piszesz wcale nie wynika, ze jestes nieudacznikiem. Jesli chodzi o te filologie, i porzucenie ich to tez swiadczy o odwadze, ja bym nie rzucila czegos co zaczelam bo boje sie zmian. Jest strasznie duzo osob, ktore zmieniaja kierunki.
Przytylas duzo, ale mysle, ze jakby ulozylo ci sie z praca, to duzo bys schudla. Nie musialabys sie pociaszac jedzeniem. A moze pomysl o operacji? Mam znajoma, ktora schudla z 50kg po operacji, ciezko jej bylo chudnac, bo miala ogromne problemy z hormonami, a chciala zajsc w ciaze, w czym tez te hormony, otylosc przeszkadzaly. Druga kolezanka wlasnie czeka na operacje. Jest to jakies wyjscie, ale tez trzeba pamietac, ze motywacja tez jest potrzebna. Zmiana nawyku, pocieszanie sie czyms innym niz jedzeniem.
A dobrego faceta fajnie miec, bo to duze wsparcie, mozliwosc wyjscia ze znajomymi tez duzo daje. Poszukaj przez internet, nie jestes jedyna, ktora czuje sie samotna, inni tez szukaja. Tylko musisz zaryzykowac i przygotowac sie, ze beda tez upadki.
To wszystko takie teorie. Wiem, ze ciezko wprowadzic to w zycie, bo sama mam problemy i wiem, ze latwiej doradzac niz cos zmienic. Probuj malymi kroczkami, rob cos. Zycze ci powodzenia.