- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 grudnia 2016, 20:59
chodzi o osobę mającą się stać niedługo rodziną, więc martwię się o niego, że popadnie w nałóg
facet pracujący, 33 lata, wraca do domu po pracy i wypija 2-4 piwa dziennie, nie codziennie, ale większość dni roboczych.ot , tak do kolacji, meczu....
do tego prowadzi intensywne życie typu każdy weekend to jakieś spotkanie rodzinne lub z przyjaciółmi - zazwyczaj z alkoholem
dla mnie to nie do pomyślenia, bo sama piję bardzo rzadko i mało, mój chłopak raz na tydzień wymęczy w sobotę 3 piwa ...i to nie zawsze...może jestem nadwrażliwa, bo miałam ojca alkoholika. ale czuję że coś jest nie tak...
jak myślicie to za dużo -znak zapytania- dodam że osoba ta miała komplikacje z sercem po przeziębieniu i lekarz zalecił spokojniejsze życie ale się nie stosuje i alkoholu nie ograniczył
4 grudnia 2016, 21:19
Niszczy, albo nie niszczy - to bardzo indywidualna sprawa. Mnie nie niszczy, moim znajomym też nie, mojej rodziny również.Pewna jest jednego - abstynenci lub osoby pijące lampkę szampana raz w roku, maja powszechną skłonność do dramatyzowania, wyolbrzymiania i ciosania kołków na głowach osób, które napić się lubią. Dorośli ludzie mają prawo decydować sami o sobie. Zdajecie się o tym zapominać.Cukier uzależnia porównywalnie do narkotyków, więc nie wiem skąd to bagatelizowanie problemu nałogowego picia coli. A osoba otyła zapada na potworne choroby, niszcząc tym samym życie swoich bliskich. Mało to jest takich przypadków?nie wiem jak można porównywać alkohol do np. coli. Jest pewna różnica, codzienne picie coli może zaszkodzić zdrowiu, a codzienne picie alkoholu zniszczy życie.
A zdajesz sobie sprawę, że takie wypieranie jest już oznaką problemu? Nie to, że Cię diagnozuję, tak po prostu jest. Oczywistym jest, że każde uzależnienie jest szkodliwe, ale jednak tutaj rozmawiamy o alkoholu. A setka wódki to mniej więcej tyle samo alkoholu co dwa piwka (a wyżej procentowe piwa będą miały nawet więcej). I tłumaczenie, że piwo a wódka to dwa różne napoje tego nie zmieni. I wcale nie piszę tego jako abstynentka - owszem, teraz piję niewiele, a raczej nieczęsto. Zwyczajnie nie mam potrzeby, ochoty a w dodatku alko nie pomaga w odchudzaniu ;) Ale nawet w czasach studenckich, jak prawie co tydzień były imprezy z alkoholem, i to wcale nie z lampką wina, to nawet wtedy uważałam, że piwo to alkohol, a nie napój. I że pity codziennie to już za dużo.
5 grudnia 2016, 01:26
A zdajesz sobie sprawę, że takie wypieranie jest już oznaką problemu? Nie to, że Cię diagnozuję, tak po prostu jest. Oczywistym jest, że każde uzależnienie jest szkodliwe, ale jednak tutaj rozmawiamy o alkoholu. A setka wódki to mniej więcej tyle samo alkoholu co dwa piwka (a wyżej procentowe piwa będą miały nawet więcej). I tłumaczenie, że piwo a wódka to dwa różne napoje tego nie zmieni. I wcale nie piszę tego jako abstynentka - owszem, teraz piję niewiele, a raczej nieczęsto. Zwyczajnie nie mam potrzeby, ochoty a w dodatku alko nie pomaga w odchudzaniu ;) Ale nawet w czasach studenckich, jak prawie co tydzień były imprezy z alkoholem, i to wcale nie z lampką wina, to nawet wtedy uważałam, że piwo to alkohol, a nie napój. I że pity codziennie to już za dużo.Niszczy, albo nie niszczy - to bardzo indywidualna sprawa. Mnie nie niszczy, moim znajomym też nie, mojej rodziny również.Pewna jest jednego - abstynenci lub osoby pijące lampkę szampana raz w roku, maja powszechną skłonność do dramatyzowania, wyolbrzymiania i ciosania kołków na głowach osób, które napić się lubią. Dorośli ludzie mają prawo decydować sami o sobie. Zdajecie się o tym zapominać.Cukier uzależnia porównywalnie do narkotyków, więc nie wiem skąd to bagatelizowanie problemu nałogowego picia coli. A osoba otyła zapada na potworne choroby, niszcząc tym samym życie swoich bliskich. Mało to jest takich przypadków?nie wiem jak można porównywać alkohol do np. coli. Jest pewna różnica, codzienne picie coli może zaszkodzić zdrowiu, a codzienne picie alkoholu zniszczy życie.
A Ty zdajesz sobie sprawę, że gadasz głupoty? Mam się przyznać do problemu, który nie istnieje? Jaka jest niby dobra odpowiedź w tym temacie? Nie wydaję fortuny na alkohol, nie upijam się i nie obrażam ludzi, nie urywa mi się film, nie zdycham cały dzień z powodu kaca, nie robię rzeczy, których później żałuję, nie zaniedbuję obowiązków. W takiej sytuacji powinnam wymyślić sobie problem, bo nie może być za dobrze. Nie wiem czy alkohol nie pomaga w odchudzaniu, wiem że ważę 51 kg przy 166 cm i taką wagę trzymam od lat. Alkohol nic tu nie zmienił. To że czyjaś ciotka stoczyła się popijają codziennie piwko nie jest DLA MNIE żadnym argumentem, żeby sobie go odmawiać.
5 grudnia 2016, 10:00
Genialnie się temacik rozkręca widzę . Zaczyna się przerzucanie "argumentami". Słaby psychicznie człowiek się uzależni, taki który ma skłonności do uzależnień również. I dla mnie jest wszystko jedno czy od cukru, kofeiny, hazardu czy alkoholu. Taki jest mój punkt widzenia i tyle. Ale niektórzy już dali sobie prawo oceniać go jako "niemądry". Równie dobrze można napisać, że w piwie nie ma kofeiny, od której też się ludzie uzależniają, również prosta analiza składu.
Myślenie dokładnie w ten sam sposób. Są różni ludzie i różne poglądy na dany temat.
EgyptianCat nie ma dobrej odpowiedzi. Nie masz problemu tzn. że go masz ale wypierasz. Przyznasz się (choć to będzie nieprawdą zapewne), że jesteś uzależniona to Ci terapeutki Vitalii zafundują jakieś AA czy coś. A i tak zaraz usłyszysz, że można być alkoholikiem i mieć pracę, rodzinę i normalne życie. Zaraz, w sumie to można być alkoholikiem nawet o tym nie wiedząc (a przynajmniej tak wynika z niektórych postów tutaj) . Uff... To dobrze, że ja już nie tykam żadnych %.
5 grudnia 2016, 11:08
jak się ma w rodzinie alkoholików to niestety ma się inny punkt widzenia na takie sytuacje. I nikomu nie życzę, żeby kiedyś sie dowiedział, że jego bliski ma problem z alkoholem.
5 grudnia 2016, 11:26
A Ty zdajesz sobie sprawę, że gadasz głupoty? Mam się przyznać do problemu, który nie istnieje? Jaka jest niby dobra odpowiedź w tym temacie? Nie wydaję fortuny na alkohol, nie upijam się i nie obrażam ludzi, nie urywa mi się film, nie zdycham cały dzień z powodu kaca, nie robię rzeczy, których później żałuję, nie zaniedbuję obowiązków. W takiej sytuacji powinnam wymyślić sobie problem, bo nie może być za dobrze. Nie wiem czy alkohol nie pomaga w odchudzaniu, wiem że ważę 51 kg przy 166 cm i taką wagę trzymam od lat. Alkohol nic tu nie zmienił. To że czyjaś ciotka stoczyła się popijają codziennie piwko nie jest DLA MNIE żadnym argumentem, żeby sobie go odmawiać.
Drugim moim zdaniem było to, że nie diagnozuję CIEBIE. Pisałam bardziej ogólnie, być może trochę niefortunnie się wyraziłam. Chodziło mi jednak o to, że każdy uzależniony twierdzi, że on nie ma żadnego problemu.
5 grudnia 2016, 14:01
jak się ma w rodzinie alkoholików to niestety ma się inny punkt widzenia na takie sytuacje. I nikomu nie życzę, żeby kiedyś sie dowiedział, że jego bliski ma problem z alkoholem.