Temat: Agrofirma Witkowo - rzeźnia

Widziałyście? 

http://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/tak-wyglada-w...

Ja nie byłam w stanie obejrzeć reportażu, wystarczył mi opis... 

KotkaPsotka napisał(a):

Ale wiecie co? Kto normalny pracuje w rzezni? Jakos nie jestem zaskoczona tym co sie tam dzieje. Mysle, ze trzeba miec hmmm "specyficzny" charakter zeby podjac tam prace.

Ci którzy muszą utrzymać rodzinę a rzeźnia to jedyny zakład pracy w promieniu 50km. Również Ci których prawo do tego zobowiązuje, jak np. weterynarze powiatowi. Również uczniowie szkół weterynaryjnych którzy muszą odbyć praktyki, często w takich miejscach.

Armara napisał(a):

KotkaPsotka napisał(a):

Ale wiecie co? Kto normalny pracuje w rzezni? Jakos nie jestem zaskoczona tym co sie tam dzieje. Mysle, ze trzeba miec hmmm "specyficzny" charakter zeby podjac tam prace.
Ci którzy muszą utrzymać rodzinę a rzeźnia to jedyny zakład pracy w promieniu 50km. Również Ci których prawo do tego zobowiązuje, jak np. weterynarze powiatowi. Również uczniowie szkół weterynaryjnych którzy muszą odbyć praktyki, często w takich miejscach.

Nie chcę się wypowiadać w temacie, bo jestem mięsożerca i jest mi potwornie wstyd, a tłumaczyć mogę się jedynie tym, że moje jedzenie nie pochodzi z chowu przemysłowego. Chcę jednak skomentować powyższy wpis.

Dla mnie ludzie pracujący w rzeźni to psychole i nie widzę innej opcji. Człowiek nie drzewo - może się przeprowadzić. Żadna siła ani okoliczność nie byłby w stanie zmusić mnie do przekroczenia progu rzeźni, a co dopiero pracy tam. W obecnych czasach KAŻDY ma co najmniej kilka możliwości względem miejsca zamieszkania i rodzaju wykonywanej pracy. 

Oglądałam program TVNu i szczerze mówiąc żaden z obrazów, który tam zobaczyłam mnie nie zdziwił, to niestety nie pojedynczy przypadek a raczej NORMA traktowania zwierząt w drodze na ubój. Dziwi mnie, że społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z tego i jest jeszcze zaskoczone. Nawet tutaj fenomenem są jajka od kur z wolnego wybiegu, tylko, że też nikt nie myśli o tym, żeby taka kurka mogła sobie "w spokoju i radości" znosić jajka to tuż po jej wykluciu wszystkie koguciki wyklute razem z nią są już jako pisklęta zmielone na karmę dla zwierząt, bo przecież nie dają jajek, więc po co je hodować ? Polecam akcje "Otwarte klatki" ! Sama jem mięso, bo wiem, że ubój zwierząt można przeprowadzić w sposób w miarę humanitarny i nie można przesadzać w drugą stronę. 

KotkaPsotka napisał(a):

Ale wiecie co? Kto normalny pracuje w rzezni? Jakos nie jestem zaskoczona tym co sie tam dzieje. Mysle, ze trzeba miec hmmm "specyficzny" charakter zeby podjac tam prace.

Dokładnie tak samo normalny, jak kazdy człowiek jedzący mięso. Bo co, zabić to źle, ale jak ktoś już zabił przed nami to w porządku? Nie ma znaczenia na ktorym etapie człowiek przykłada się do tego cierpienia. 

EgyptianCat napisał(a):

Dla mnie ludzie pracujący w rzeźni to psychole i nie widzę innej opcji. Człowiek nie drzewo - może się przeprowadzić. Żadna siła ani okoliczność nie byłby w stanie zmusić mnie do przekroczenia progu rzeźni, a co dopiero pracy tam. W obecnych czasach KAŻDY ma co najmniej kilka możliwości względem miejsca zamieszkania i rodzaju wykonywanej pracy. 

Jednak nie każdy. Pisząc takie słowa pomyśl naprawdę o wszystkich bez wyjątku. W rzeźni pracują ludzie skrzywieni, nie zaprzeczam, ale także ludzie, którzy bez tej pracy po prostu by nie przeżyli, bo innej opcji nie ma. W rzeźni pracują też lekarze weterynarii. Ooo, to dopiero psychole. Nie dość, że badają mięso, wycofują z obrotu, to jeszcze zdarza im się nadzorować rozładunek, przepędzanie i ubój zwierząt. Świry jak nic.

Ja w sumie też jestem psycholem, bo miałam praktyki w laboratorium doświadczalnym z przepiórkami, byłam na fermie krów, świń, kur, jeździłam konno (to podobno męczenie zwierząt), pracowałam w schronisku (wszyscy wiemy, że tam się na dzień dobry zabija ze trzy psy, prawda?) i, aby dopełnić mojego zepsucia moralnego, zatrudniłam się w zoo.

Przesadzam? Dramatyzuję? No chyba nie, skoro są osoby, które uważają, że pracownik rzeźny jest chory psychicznie i przecież lepiej wszystko rzucić i się wyprowadzić (wszak to żaden problem i żadne koszty) niż zatrudnić się w takim miejscu.

Co powiesz na temat myśliwych, którzy muszą dokonać odstrzału sanitarnego (tak jak teraz, choć kiepsko im to idzie - ASF dalej się rozszerza), rybaków (skoro morza i oceany są przełowione), hodowców karykaturalnych ras psów?

Gofer. napisał(a):

KotkaPsotka napisał(a):

Ale wiecie co? Kto normalny pracuje w rzezni? Jakos nie jestem zaskoczona tym co sie tam dzieje. Mysle, ze trzeba miec hmmm "specyficzny" charakter zeby podjac tam prace.
Dokładnie tak samo normalny, jak kazdy człowiek jedzący mięso. Bo co, zabić to źle, ale jak ktoś już zabił przed nami to w porządku? Nie ma znaczenia na ktorym etapie człowiek przykłada się do tego cierpienia. 

no moim zdaniem jednak ma znaczenie, tak samo ma znaczenie sposób zabicia zwierzęcia. widziałaś program o którym tu mowa? porównywanie gościa, który zjada kotleta do gościa, który leje młotkiem kwiczącego prosiaka jest, moim zdaniem, nie na miejscu. 

Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

Gofer. napisał(a):

KotkaPsotka napisał(a):

Ale wiecie co? Kto normalny pracuje w rzezni? Jakos nie jestem zaskoczona tym co sie tam dzieje. Mysle, ze trzeba miec hmmm "specyficzny" charakter zeby podjac tam prace.
Dokładnie tak samo normalny, jak kazdy człowiek jedzący mięso. Bo co, zabić to źle, ale jak ktoś już zabił przed nami to w porządku? Nie ma znaczenia na ktorym etapie człowiek przykłada się do tego cierpienia. 
no moim zdaniem jednak ma znaczenie, tak samo ma znaczenie sposób zabicia zwierzęcia. widziałaś program o którym tu mowa? porównywanie gościa, który zjada kotleta do gościa, który leje młotkiem kwiczącego prosiaka jest, moim zdaniem, nie na miejscu. 

A moim zdaniem, całkiem na miejscu - skoro w obu sytuacjach mowa o tym samym prosiaku. Każdy jedzący kotleta przykłada się (i powinien mieć tego świadomośc) to tego procedensu właśnie. I nie ma co liczyć że mój kotlet był szczęśliwy i umarł bez cierpienia. Jest właśnie największe prawdopodobieństwo, a wrecz powiedziałambym, że jest to pewne, że przed śmiercią był traktowany właśnie tak jak zwierzeta w tym materiale. Czy sposób zabicia ma znaczenie? Poniekąd, ma. Choć w tym przypadku raczej można by porownywać ewentualnie warunku hodowli, bo droga do rzeźni jest zawsze ta sama. Fajnie, że takie tematy są poruszane. Jeszcze lepiej, że wzbudzają oburzenie i współczucie. Szkoda tylko, że nie wzbudzają poczucia winy. 

Aquilone napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

Dla mnie ludzie pracujący w rzeźni to psychole i nie widzę innej opcji. Człowiek nie drzewo - może się przeprowadzić. Żadna siła ani okoliczność nie byłby w stanie zmusić mnie do przekroczenia progu rzeźni, a co dopiero pracy tam. W obecnych czasach KAŻDY ma co najmniej kilka możliwości względem miejsca zamieszkania i rodzaju wykonywanej pracy. 
Jednak nie każdy. Pisząc takie słowa pomyśl naprawdę o wszystkich bez wyjątku. W rzeźni pracują ludzie skrzywieni, nie zaprzeczam, ale także ludzie, którzy bez tej pracy po prostu by nie przeżyli, bo innej opcji nie ma. W rzeźni pracują też lekarze weterynarii. Ooo, to dopiero psychole. Nie dość, że badają mięso, wycofują z obrotu, to jeszcze zdarza im się nadzorować rozładunek, przepędzanie i ubój zwierząt. Świry jak nic.Ja w sumie też jestem psycholem, bo miałam praktyki w laboratorium doświadczalnym z przepiórkami, byłam na fermie krów, świń, kur, jeździłam konno (to podobno męczenie zwierząt), pracowałam w schronisku (wszyscy wiemy, że tam się na dzień dobry zabija ze trzy psy, prawda?) i, aby dopełnić mojego zepsucia moralnego, zatrudniłam się w zoo.Przesadzam? Dramatyzuję? No chyba nie, skoro są osoby, które uważają, że pracownik rzeźny jest chory psychicznie i przecież lepiej wszystko rzucić i się wyprowadzić (wszak to żaden problem i żadne koszty) niż zatrudnić się w takim miejscu.Co powiesz na temat myśliwych, którzy muszą dokonać odstrzału sanitarnego (tak jak teraz, choć kiepsko im to idzie - ASF dalej się rozszerza), rybaków (skoro morza i oceany są przełowione), hodowców karykaturalnych ras psów?

Nie chce mi się komentować wszystkich przytoczonych 'zawodów', no ale tych myślowych to nie mogę przepuścić. To są dopiero zwyrodnialcy, świry i sadyści. Każdy, bez wyjątku.

Gofer. napisał(a):

Nie chce mi się komentować wszystkich przytoczonych 'zawodów', no ale tych myślowych to nie mogę przepuścić. To są dopiero zwyrodnialcy, świry i sadyści. Każdy, bez wyjątku.

Tak naprawdę czekałam na te słowa. Są myśliwi, są pseudo-myśliwi i są kłusownicy. Niestety wszystkim obrywa się za tych dwóch ostatnich. Prawdziwy myśliwy nie zabija dla źle pojętej, perwersyjnej przyjemności, poza tym dba o odpowiednią liczebność zwierząt. To myśliwi dokarmiają zwierzynę leśną, zdejmują wnyki i płacą rolnikom za zniszczenia upraw spowodowane przez dzikie zwierzęta. Prawdziwy myśliwy poluje zgodnie z etyką myśliwską i przepisami - wie, którą sztukę zabić, a której nie wolno lub nie powinno się. Zabija tak, by nie musieć dobijać.

Zabijania dla trofeów czy mięsa nie rozumiem, ale skoro już ktoś musi, niech poluje, przecież nie dam rady zabronić. Byłam na polowaniu i wszystko odbyło się naprawdę "ładnie", aczkolwiek upolowanej sarny i dzika po oprawieniu nie zjadłam. Wyznaje raczej pogląd, że wobec zamkniętych na fermach miliardów zwierząt można jednak powstrzymać się od dziczyzny, a przynajmniej nie traktować jej jako czegoś koniecznego, "bo na pewno jest zdrowa" (analogicznie ryby: hodowlane be, dzikie cacy, tylko dzikich jakoś coraz mniej, oczywiście zupełnie przypadkiem). Natomiast dostaję zupełnej piany na ustach, gdy słyszę o polowaniach w Afryce. Mimo kontyngentów, obostrzeń prawnych - nie przekona mnie to. Częściowo działa, ale częściowo jednak nie i dalej kłusownictwo kwitnie. Na lądzie, na morzu. Żywy nosorożec z odciętym rogiem, żywy rekin z odciętymi płetwami - jednakowa tragedia przykryta pieniędzmi.

Aquilone napisał(a):

Gofer. napisał(a):

Nie chce mi się komentować wszystkich przytoczonych 'zawodów', no ale tych myślowych to nie mogę przepuścić. To są dopiero zwyrodnialcy, świry i sadyści. Każdy, bez wyjątku.
Tak naprawdę czekałam na te słowa. Są myśliwi, są pseudo-myśliwi i są kłusownicy. Niestety wszystkim obrywa się za tych dwóch ostatnich. Prawdziwy myśliwy nie zabija dla źle pojętej, perwersyjnej przyjemności, poza tym dba o odpowiednią liczebność zwierząt. To myśliwi dokarmiają zwierzynę leśną, zdejmują wnyki i płacą rolnikom za zniszczenia upraw spowodowane przez dzikie zwierzęta. Prawdziwy myśliwy poluje zgodnie z etyką myśliwską i przepisami - wie, którą sztukę zabić, a której nie wolno lub nie powinno się. Zabija tak, by nie musieć dobijać.Zabijania dla trofeów czy mięsa nie rozumiem, ale skoro już ktoś musi, niech poluje, przecież nie dam rady zabronić. Byłam na polowaniu i wszystko odbyło się naprawdę "ładnie", aczkolwiek upolowanej sarny i dzika po oprawieniu nie zjadłam. Wyznaje raczej pogląd, że wobec zamkniętych na fermach miliardów zwierząt można jednak powstrzymać się od dziczyzny, a przynajmniej nie traktować jej jako czegoś koniecznego, "bo na pewno jest zdrowa" (analogicznie ryby: hodowlane be, dzikie cacy, tylko dzikich jakoś coraz mniej, oczywiście zupełnie przypadkiem). Natomiast dostaję zupełnej piany na ustach, gdy słyszę o polowaniach w Afryce. Mimo kontyngentów, obostrzeń prawnych - nie przekona mnie to. Częściowo działa, ale częściowo jednak nie i dalej kłusownictwo kwitnie. Na lądzie, na morzu. Żywy nosorożec z odciętym rogiem, żywy rekin z odciętymi płetwami - jednakowa tragedia przykryta pieniędzmi.

Najpierw dokarmiają, uniemożliwiając selecję naturalną, żeby potem 'likwidować' nadwyżki. Dokarmiają zbożem, pokarmem nienaturalnym dla zwierząt leśnych - potem w poszukiwaniu tego samego pokarmu zwierzęta wychodzą na pola - i znowu trzeba je odstrzelić bo są be. W parlamencie myśliwskie lobby ma cieplutką posadkę. Odstrzał dzików bo abstrakcja. Załatwianie takich rozporządzeń po znajomościach, niszczenie całych populacji, bo komuś podepczą kukurydzę. A na polowaniach najczęsciej nawaleni w trzy dupy, ale przynajmniej sami się czasami wystrzelają. Poza tym notorycznie mordują zwierzęta domowe, a także dzikie, ale objęta ścisłą ochroną, mordują samice w ciązy i młode (to nic że zabronione, jak sie chce to łatwo można załatwić pozwolenie, albo po zabiciu zakopać, że niby nikt nie znajdzie). Poza tym myślistwo to sport. A żeby uprawiać sport polegający na mordowaniu, a więc robienie tego właśnie dla perwersyjnej przyjemności;> to po prostu choroba. Psychiczna. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.