Temat: Największe dietetyczne mity o jakich słyszałyście (wątek ku przestrodze;))

W internecie roi się od dietetycznych bzdur, w babskich fit-czasopismach też czasem można spotkać ciekawe porady... 

Zakładamy, że mówimy o diecie przeciętnej osoby, która zdrowo się żywi, a nie o sportowcach. 

OK, ja zacznę:

1) Niejedzenie po 18:00 niezależnie od pory pójścia spać

2) Jogurty owocowe są zdrowe

3) Ograniczyć spożycie tłuszczy do minimum, bo przecież od tłuszczu się tyje

4) Zwykłe owocowe soki z kartonu są zdrowe (bo przecież to nie napoje gazowane).

5) Nie wolno jeść owoców na redukcji

6) Od picia odżywki białkowej mięśnie same urosną i będzie się wyglądać jak babochłop (to ostatnio zasłyszane na siłowni)

7) Można jeść max. kilka jajek tygodniowo, bo wzrośnie poziom złego cholesterolu

8) Cukier brązowy jest zdrowy

9) Nie powinno się nic jeść po wieczornym treningu

Lisa_ napisał(a):

Cyrica napisał(a):

klasyczna piramida żywienia ;)
Polecam zerknąć na najnowszą piramidę ;)  
w tej nowej piramidzie sa zmiany na lepsze, ale niedokonca sie z nia zgadzam. Chocby z tym ze mleko jest nizej w piramidzie niz jajka. To tylko moje odczucia, ekspertem nie jestem. Na akademiawitalnosci jest fajny opis i grafika nowej piramidy (jakby ktos byl zainteresowany).

Lisa_ napisał(a):

Cyrica napisał(a):

klasyczna piramida żywienia ;)
Polecam zerknąć na najnowszą piramidę ;)  

widziałam, ale wg mnie zmiany sa kosmetyczne. W dalszym ciągu podstawowym źródłem energii sa węglowodany, niby nie ma się do czego przyczepić, poza tym, że jest to źródło łatwe, co sprzyja eliminacji tłuszczów i białek jako źródeł energetycznych i czyni je niejako przykrym dodatkiem. W dalszym ciagu na hasło "witaminy" staje przed oczami micha zieleniny, co jest kolejnym związanym z żywieniem mitem. Wiedza o pierwiastkach też tak jakby skończyła się wraz z nauka chemii w szkole. Wciąż wygląda na to, że samą energią człowiek żyje (właściwie czemu nie słoneczną ;)), a jak żyje, to mamy odzwierciedlenie w coraz większym udziale delegliwości związanych z niedoborami oraz zbyt dużą podażą pokarmów wysokoenergetycznych. W skrócie: jemy coraz więcej i coraz gorzej, niespecjalnie majac świadomośc że to jest skutek a nie przyczyna.

bo to nie jest piramida zdrowia, to jest piramida biedy :) Ani większości ludzi indywidualnie ani świata globalnie nie stać na inny model żywienia, gdzie ziarna nie są głównym źródłem kalorii.  A dwa - to piramida amerykańska i lobby mleczarskie miało widać dużo do powiedzenia, dwie szklanki mleka dziennie, to jakiś żart. Wrzucanie mięsa czerwonego i wędlin do jednego wora to idiotyzm (serio, dobry kawałek wołowiny jest gorszy niż kurak z fermy? Tiaaaa). Ograniczanie tłuszczu zwierzęcego, to też bullshit jakich mało. No ale trzeba ludziom wepchnąć tani olej rzepakowy.

:D

ostro z tą biedą, ale w sumie trudno się nie zgodzic. Można by jednak pofilozofować, dlaczego ludzkości nie stać na produkcję żywności, a stac na produkcję produktów, w tym także żywnościowych. Tu raczej nie chodzi o brak potencjału, a mentalność i tego sie cofnąć nie da. 

Problem z samą piramidą jest jeszcze gdzie indziej. Ona jako taka powstała bodajże w latach 60-70, gdzie innym był styl życia, mniej samochodów, więcej pracy fizycznej niż zabiurkowej, siłą rzeczy zapotrzebowanie energetyczne większe. Pamietam jakoś w końcu jat '80 - poczatku '90 przeciętnej/średniej kobiecie przypisywano zapotrzebowanie z życia wzięte na 2000-2400 kcal. I ona takie metabolizowała, otyłośc nie była problemem na wysoką skalę, krajem naturalnych sportowców również nie byliśmy. Nawet opierając sie na piramidzie tyle było w tym jedzenia, że raczej do zaspokojenia witaminowo-minerałowego dochodziło bez głębszej analizy. Ale to sie zmieniło, przez dwadzieścia lat naród stał sie mniej ruchawy, zapotrzebowanie codzienne spadło, umówmy się, do jakichs 1800. Zatem do piramidy dołożono sport. Tylko badźmy realistami, praca 8-10 godzin na dupie też generuje zmeczenie i konia z rzedem temu, kto po tym ma jeszcze czas/siłę/ochotę na wydatek 500-800 kcal. Raczej zmniejszy się podaż, a zmniejszając ją, przy zachowaniu proporcji z piramidy w krótkim czasie zaczynamy mieć z czym chodzić do lekarza.

Tylko dopóki będzie istniało przeświadczenie, że ważny jest bilans a nie czysta micha (w ostatnich tygodniach to chyba na same vitce z pięć wątków) i że ziarno ze śmieciem jest bardziej ekskuzywne niż bez śmiecia (w sensie, można za nie brać o połowę więcej pomimo że to więcej kwintali z hektara ;)), to chyba wiele się nie da zrobić.

jurysdykcja napisał(a):

bo to nie jest piramida zdrowia, to jest piramida biedy :) Ani większości ludzi indywidualnie ani świata globalnie nie stać na inny model żywienia, gdzie ziarna nie są głównym źródłem kalorii.  A dwa - to piramida amerykańska i lobby mleczarskie miało widać dużo do powiedzenia, dwie szklanki mleka dziennie, to jakiś żart. Wrzucanie mięsa czerwonego i wędlin do jednego wora to idiotyzm (serio, dobry kawałek wołowiny jest gorszy niż kurak z fermy? Tiaaaa). Ograniczanie tłuszczu zwierzęcego, to też bullshit jakich mało. No ale trzeba ludziom wepchnąć tani olej rzepakowy.

Ale co jest nie tak z ograniczaniem tłuszczu zwierzęcego? Przecież można go zastąpić dobrej jakości olejami roślinnymi, ziarnami, awokado, orzechami, nie każdy sięgnie po olej o słabej jakości. 

Można, ale po co? Dałabyś taką wytyczną jako wyznacznik zdrowego stylu życia? Bo wydawało mi się, że mit o szkodliwości tłuszczy nasyconych już dawno został obalony. To jest ekonomia i lobbowanie - sprzedaje się wzorzec żywienia, który jest tani i tyle.


Dlatego nigdy nie zobaczymy piramidy paleo, czy piramidy wegańskiej nawet, jakby faktycznie jakieś badania potwierdziły, że to najzdrowszy możliwy model żywienia. Wyobrażacie sobie co by było, jakby who wypuściło piramidkę bazującą na dziczyźnie, oleju kokosowym, awokado i batatach? Oburzenie, że przecież nikogo na to nie stać. No to dostali coś, na co stać praktycznie każdego.

Z całej tej piramidki wartościowe jest tylko to, żeby jeść dużo zieleniny i unikać przetworzonych produktów. Cała reszta nie warta uwagi.

Wilena napisał(a):

Dieta 1000/1200 kalorii to nie głodówka - głodówka jest tylko wtedy kiedy nie je się nic. Skoro na diecie 1000/1200 kalorii nie czuje się głodu to znaczy, że dieta jest super i organizm więcej nie potrzebuje - to samo widziałam parę razy na forum, kiedy ktoś próbował wmawiać ludziom, że organizm nie ma określonego zapotrzebowania na wodę, trzeba pić tyle na ile się ma ochotę (jeżeli to mają być dwie szklanki to dwie szklanki - przy braku w diecie zup, dużych ilości owoców, warzyw i tak dalej, kiedy wiadomo że tej wody dostarczonej z pożywienia będzie mało). 

jak przez 3 tyg nic nie jadłam ale nie czułam głodu to miałam super dietę:D ale czad, teraz mam słabą, bo po pracy jestem glodna

- jestem chuda ale jędrności brak więc robię redukcję i biegam

- jedz co 2-3h bo inaczej umrzesz albo przytyjesz 100kg

- 5 porcji owoców dziennie

- dieta proteinowa polega na jedzeniu wyłącznie nabiału

- nie jem kurczaków bo to same sterydy, hormony i chemia tylko jem indyki

jurysdykcja napisał(a):

Można, ale po co? Dałabyś taką wytyczną jako wyznacznik zdrowego stylu życia? Bo wydawało mi się, że mit o szkodliwości tłuszczy nasyconych już dawno został obalony. To jest ekonomia i lobbowanie - sprzedaje się wzorzec żywienia, który jest tani i tyle.Dlatego nigdy nie zobaczymy piramidy paleo, czy piramidy wegańskiej nawet, jakby faktycznie jakieś badania potwierdziły, że to najzdrowszy możliwy model żywienia. Wyobrażacie sobie co by było, jakby who wypuściło piramidkę bazującą na dziczyźnie, oleju kokosowym, awokado i batatach? Oburzenie, że przecież nikogo na to nie stać. No to dostali coś, na co stać praktycznie każdego. Z całej tej piramidki wartościowe jest tylko to, żeby jeść dużo zieleniny i unikać przetworzonych produktów. Cała reszta nie warta uwagi.

Dla smaku chociażby - ja nie lubię tłustego mięsa (z wyjątkiem ryb), więc wolę sobie zjeść to chude, a do sałatki wlać więcej oleju. Wybieram te dobrej jakości, nie jakiś rzepakowy w plastiku i nie uważam, żeby robiła jakąś straszną bzdurę. Rozumiem, że nie każdego stać na taką zamianę i nie każdemu ona przypadnie do gustu, ale nie uważam też że ktoś kto się jednak na nią zdecyduje popełnia od razu błąd. Poza tym jeszcze trzeba brać pod uwagę jedno - tak samo jak można wybrać słabej jakości olej, tak samo można wybrać słabej jakości mięso. Moim zdaniem łatwiej (też taniej) jednak o dobrej jakości tłuszcz roślinny, niż dobrej jakości mięso. 

A co do piramidy paleo i wegańskiej - paleo sobie nie wyobrażam, to na pewno. A wegańska to trochę utopia. Znaczy to by było do zrobienia, weganizm nie jest drogi - tylko taki bardzo podstawowy weganizm, na zasadzie jemy zboża, ryż, ziemniaki, warzywa, strączki, oleje i owoce (najlepiej te lokalnie dostępne) jak mamy ochotę na coś słodkiego. Nie weganizm w postaci koktajli z egzotycznych owoców z importu i wegańskich odpowiedników niewegańskich potraw. I tu właśnie wchodzi czynnik ludzki - ciężko by było nagle się tak przestawić, pewnie wiele osób by zaczęło opierać dietę o te zamienniki - w globalnej skali nierealne. No i nie wyobrażam sobie co by zrobili producenci mięsa, mleka i tak dalej. To by była chyba III wojna  światowa, tylko tym razem zamiast państw osi by były koncerny. 

Wiesz wilena, ale ja nie bronię tłuszczu z mięsa, sama nie przepadam - ale patrząc pod kątem ostatnich badań nie ma tak na prawdę podstaw do zastępowania tłuszczów nasyconych nienasyconymi. To nie powinno być zalecenie zdrowotne, tym bardziej, że spożywając dużo tłuszczów roślinnych trzeba się zacząć interesować proporcjami omega 3 do omega 6, kontrolować jakość tych olejów i uważać na przechowywanie, smażenie itd. Tego problemu nie ma z masłem klarowanym czy smalcem. Więc sprawa nie jest tak prosta, jak banalne założenie "jedz więcej tłuszczów roślinnych, ograniczaj odzwierzęce". Temat rzeka, a ja w sumie nie mam wiedzy, żeby się w niego zagłębiać.

Nie uważam, że ta piramida jest "niezdrowa", myślę tylko, że ułożono ją bazując na czynnikach ekonomicznych przede wszystkim, myślę, że jest wiele dużo lepszych metod żywienia.

jurysdykcja napisał(a):

Wiesz wilena, ale ja nie bronię tłuszczu z mięsa, sama nie przepadam - ale patrząc pod kątem ostatnich badań nie ma tak na prawdę podstaw do zastępowania tłuszczów nasyconych nienasyconymi. To nie powinno być zalecenie zdrowotne, tym bardziej, że spożywając dużo tłuszczów roślinnych trzeba się zacząć interesować proporcjami omega 3 do omega 6, kontrolować jakość tych olejów i uważać na przechowywanie, smażenie itd. Tego problemu nie ma z masłem klarowanym czy smalcem. Więc sprawa nie jest tak prosta, jak banalne założenie "jedz więcej tłuszczów roślinnych, ograniczaj odzwierzęce". Temat rzeka, a ja w sumie nie mam wiedzy, żeby się w niego zagłębiać. Nie uważam, że ta piramida jest "niezdrowa", myślę tylko, że ułożono ją bazując na czynnikach ekonomicznych przede wszystkim, myślę, że jest wiele dużo lepszych metod żywienia.

Rozumiem, po prostu nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zastąpienie tłuszczu zwierzęcego roślinnym to zawsze musi być bzdura i każdy kto to robi od razu poleci po najgorszej jakości olej rzepakowy. Można to zrobić z głową. No i jeszcze pytanie co ludzie jedzą sięgając po tłuste mięso - bo obawiam się, że dla niektórych to będzie wcale nie smalec, a na przykład boczek (taki pomalowany, nie uwędzony), czy naszprycowane chemią wędliny i generalnie przetworzone mięso.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.