Temat: Lesbijki, męski wygląd

Dlaczego w związku homoseksualistek jedna z nich zwykle ubiera się jak facet? Nie mam z tym problemu, ale to zachowanie zawsze było dla mnie nielogiczne (tecza)

Wilena napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Tak, tylko nie mówimy o przebierankach i udawanka, więc nie o graniu. Poruszamy sie po obszarach oceniających osobowośc i styl zycia przez pryzmat heteroseksualnego odbioru, a to sprawa delikatna. Lesbijka to wciąż kobieta, a nie transseksualista, czy transwestyta.
Dlaczego nie mówimy o przebierankach? Przecież jeżeli założę pióropusz to się przebiorę za Indiankę. Jeżeli ubiorę tutu to się przebiorę za baletnicę. Tak samo jeżeli ubiorę męskie ubrania to się przebiorę za mężczyznę. Jeżeli do tego zacznę sobie robić plemienne tatuaże i kręcić piruety to będę udawała Indiankę i baletnicę. Na tej samej zasadzie jeżeli zacznę chodzić, czy siadać jak mężczyzna to będę udawała mężczyznę. A u Ellen dokładnie tak to wygląda - męskie ubrania i postawa ciała typowa bardziej dla mężczyzn, niż dla kobiet. Nikt nie neguje tego, że lesbijka to kobieta - jeżeli ma żeńskie organy płciowe i mentalnie czuje się kobietą to przecież sprawa jest oczywista. Co nie zmienia tego, że lesbijka może być transwestytą, albo ubierać się jak transwestyta. 

Dlatego, ze to jej styl życia, jej norma, ona w całej swojej osobie, a nie pól godziny w tygodniu zajęć z noszenia garnituru w jakims celu. Moze ja bym nie użyła słowa "obrażliwe"  na twierdzenie że ona się przebiera, ale na pewno jest to twierdzenie wpychające ją w jakiś schemat bez uwzględnienia, że sobie togo nie życzy. To tak, jakby o Tobie wiedząc ze masz włosy do pasa powiedziec, że grasz nimfe, nimfy maja długie włosy, ale nie tylko one. Kobieta w garniturze też dziwić nie powinna.

ja_od_nowa napisał(a):

Jednak patrząc na Ellen i jej ubiór pierwsze o czym pomyślisz to "Wygląda jak facet". Określeniem, że jest odpowiednikiem faceta w porównaniu do związków hetero nikt nie ujmuję nikomu kobiecości - to ona sama decyduję poprzez ubiór i zachowanie jak chce być odbierana. Ubiera się jak facet i porusza się jak facet - tak będzie odbierana. Luźny dres i brak makijażu to nie męski ubiór. 

No tak, ale to co teraz napisałaś ma jednak totalnie inny wydźwięk niż "udaje faceta" czy inne określenia tego typu. W języku angielskim osoby obu płci określa się w takich sytuacjach jako butch (ta męska) i femme (kobieca) czego jednak trochę brakuje w naszym języku 

adele8 napisał(a):

ja_od_nowa napisał(a):

Jednak patrząc na Ellen i jej ubiór pierwsze o czym pomyślisz to "Wygląda jak facet". Określeniem, że jest odpowiednikiem faceta w porównaniu do związków hetero nikt nie ujmuję nikomu kobiecości - to ona sama decyduję poprzez ubiór i zachowanie jak chce być odbierana. Ubiera się jak facet i porusza się jak facet - tak będzie odbierana. Luźny dres i brak makijażu to nie męski ubiór. 
No tak, ale to co teraz napisałaś ma jednak totalnie inny wydźwięk niż "udaje faceta" czy inne określenia tego typu. W języku angielskim osoby obu płci określa się w takich sytuacjach jako butch (ta męska) i femme (kobieca) czego jednak trochę brakuje w naszym języku 
Tak jak wcześniej pisałam, użyłam określenia "gra faceta" poprzez pryzmat znajomej. 

ja_od_nowa napisał(a):

adele8 napisał(a):

ja_od_nowa napisał(a):

Jednak patrząc na Ellen i jej ubiór pierwsze o czym pomyślisz to "Wygląda jak facet". Określeniem, że jest odpowiednikiem faceta w porównaniu do związków hetero nikt nie ujmuję nikomu kobiecości - to ona sama decyduję poprzez ubiór i zachowanie jak chce być odbierana. Ubiera się jak facet i porusza się jak facet - tak będzie odbierana. Luźny dres i brak makijażu to nie męski ubiór. 
No tak, ale to co teraz napisałaś ma jednak totalnie inny wydźwięk niż "udaje faceta" czy inne określenia tego typu. W języku angielskim osoby obu płci określa się w takich sytuacjach jako butch (ta męska) i femme (kobieca) czego jednak trochę brakuje w naszym języku 
Tak jak wcześniej pisałam, użyłam określenia "gra faceta" poprzez pryzmat znajomej. 

Rozumiem, ale musisz pamiętac, że niektóre określenia są okej tylko jeśli wychodzą od konkretnej osoby, a jeśli rzuca sie osoba "z zewnątrz" to już mogą powodować zgrzyty. Tak samo jak murzyni mówiący do siebie n*gga- spoko, ale osoba innej rasy wypowiadająca to słowo- nope

aliativ napisał(a):

A ja się zgadzam z Adel. A zarazem nie zgadzam się z Wileną, jaka przebieranka? Czy Ty jako przypuszczalna indianka chodzisz na codzien przebrana?! Nie. Bo Ty przebierasz sie na jakas okazje, tak samo jest z lesbijka- ona nie przebiera sie za FACETA na codzien, ona ma taka stylowe. Kiedys byl taki dobry obrazek ktory ukazywal ze ludzie mowia gej-facet gej-kobieta w zwiazku, a czy u heterykow nagle facet ktory defakto ma siuuuura moze ot tak byc w zwiazku facetem- kobieta? Ja jedynie czego nie rozumiem, to seks lesbijek z uzywaniem wibratorow itp itd, chociaz pewnie to nie chodzi o fakt wkladania czegos w c****, tylko o to kto to robi i jak. Przynajmniej tak mi znajomi tlumaczyli, a mam dosyc szerokie grono homo-znajomych, zreszta z 2 gejami i para lesb mieszkam. I smieje sie ze chlopaki maja wiecej kosmetykow niz ja, ale to tylko orientacja i upodobania. Oł shit! Chociaz wszyscy zgodnie nie kumamy transow. 

Ale jakie to ma znaczenie z jaką częstotliwością się ktoś przebiera? Można się przebierać raz w roku na bal sylwestrowy, a można być przebranym chronicznie.

Cyrica napisał(a):

Wilena napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Tak, tylko nie mówimy o przebierankach i udawanka, więc nie o graniu. Poruszamy sie po obszarach oceniających osobowośc i styl zycia przez pryzmat heteroseksualnego odbioru, a to sprawa delikatna. Lesbijka to wciąż kobieta, a nie transseksualista, czy transwestyta.
Dlaczego nie mówimy o przebierankach? Przecież jeżeli założę pióropusz to się przebiorę za Indiankę. Jeżeli ubiorę tutu to się przebiorę za baletnicę. Tak samo jeżeli ubiorę męskie ubrania to się przebiorę za mężczyznę. Jeżeli do tego zacznę sobie robić plemienne tatuaże i kręcić piruety to będę udawała Indiankę i baletnicę. Na tej samej zasadzie jeżeli zacznę chodzić, czy siadać jak mężczyzna to będę udawała mężczyznę. A u Ellen dokładnie tak to wygląda - męskie ubrania i postawa ciała typowa bardziej dla mężczyzn, niż dla kobiet. Nikt nie neguje tego, że lesbijka to kobieta - jeżeli ma żeńskie organy płciowe i mentalnie czuje się kobietą to przecież sprawa jest oczywista. Co nie zmienia tego, że lesbijka może być transwestytą, albo ubierać się jak transwestyta. 
Dlatego, ze to jej styl życia, jej norma, ona w całej swojej osobie, a nie pól godziny w tygodniu zajęć z noszenia garnituru w jakims celu. Moze ja bym nie użyła słowa "obrażliwe"  na twierdzenie że ona się przebiera, ale na pewno jest to twierdzenie wpychające ją w jakiś schemat bez uwzględnienia, że sobie togo nie życzy. To tak, jakby o Tobie wiedząc ze masz włosy do pasa powiedziec, że grasz nimfe, nimfy maja długie włosy, ale nie tylko one. Kobieta w garniturze też dziwić nie powinna.

Rozumiem, jej styl życia, jej norma i ja tego nie oceniam jako złe, czy dobre. Gdybym tak zrobiła to tak, przyznaję, to by było obraźliwe (chociaż może nie tyle obraźliwe, co zwyczajnie impertynenckie i głupie). Natomiast ocenianie czegoś jako męskie lub żeńskie to moim zdaniem nic obraźliwego. Przecież są toalety męskie i żeńskie, czy działy z odzieżą męską i żeńską. Naprawdę właściciele szaletów miejskich i galerii handlowych obrażają kogoś przez to, że się trzymają tego podziału? Czy to jest wpychanie kogoś w jakiś schemat? - uważam, że nie. Ludzie sami się w przeróżne schematy wpisują. Jakbym sobie zafarbowała włosy na blond to przecież nie będę się obrażać, że ktoś mnie nazwie blondynką. Jak nie chcę być w grupie blondynek to nie powinnam sięgać po blond farbę. To samo jest ze wszystkim, z ubraniami też. 

A odnośnie nimfy i kobiety w garniturze. Jakbym nagle zaczęła pląsać po łące śpiewając antyczne pieśni to tak - grałabym nimfę (bo przecież bym się nią nagle nie stała). Tak samo z garniturem - gdybym nagle ubrała męski garnitur to tak, byłabym przebrana za mężczyznę (nie chcę używać słowa grała, bo tego nie sposób ocenić na podstawie samego ubioru). 

Co do Ellen - tym mnie rozbroiła :D

Według mnie lesbijka to kobieta, która ma zdecydowanie za dużo męskich hormonów i stąd wynika jej pociag do kobiet i męski wygląd i styl bycia. Kobiece lesbijki, wydają mi się być kobietami biseksualnymi, które zdecydowały się dzielić swoje życie z kobietą.

Gourmand! napisał(a):

Według mnie lesbijka to kobieta, która ma zdecydowanie za dużo męskich hormonów i stąd wynika jej pociag do kobiet i męski wygląd i styl bycia. Kobiece lesbijki, wydają mi się być kobietami biseksualnymi, które zdecydowały się dzielić swoje życie z kobietą.

Nie znam sie, ale ta teoria brzmi sensownie :D

No to Wilena, po prostu mamy gdzie indziej ustawioną granicę bycia/grania/udawania, bo co do zasady mówimy o tym samym. Mnie nie wystarczy garnitur żeby przypisywać kobiecie przebieranie się za mężczyzne (tak jak Tobie same włosy do udawania nimfy), musiałaby sobie, nie wiem, dokleić zarost, startować w sporcie razem z mężczyznami, czy w przemyśle filmowym grywać męskie role. Garnitur i partnerka przy boku to za mało, dopóki nie dowiem sie od niej, że faktycznie czuje się z tym garniturem i kobietą jak facet i że o to właśnie jej chodzi. Tym bardziej, ze akurat Ellen stosuje makijaż i fryzurę na sposób kobiecy.

Cyrica napisał(a):

No to Wilena, po prostu mamy gdzie indziej ustawioną granicę bycia/grania/udawania, bo co do zasady mówimy o tym samym. Mnie nie wystarczy garnitur żeby przypisywać kobiecie przebieranie się za mężczyzne, musiałaby sobie, nie wiem, dokleić zarost, startować w sporcie razem z mężczyznami, czy w przemyśle filmowym grywać męskie role. Garnitur i partnerka przy boku to za mało, dopóki nie dowiem sie od niej, że faktycznie czuje się z tym garniturem i kobietą jak facet i że o to właśnie jej chodzi. Tym bardziej, ze akurat Ellen stosuje makijaż i fryzurę na sposób kobiecy.

Jeżeli kobieta czuje się jak mężczyzna to znaczy, że prawdopodobnie jest transseksualistą. Czyli jej "dusza" (ogromne uproszczenie oczywiście) jest uwięziona w niewłaściwym ciele. Ja nie piszę o transseksualizmie - to zupełnie odrębny temat. Piszę jedynie o ubieraniu się jak transwestyta, czyli w ubrania typowe dla przeciwnej płci. 

A co do granicy - do bycia się w ogóle nie odniosę, dla mnie bycie to kwestia organów płciowych i poczucia własnej tożsamości, nie ubioru. Co do grania/udawania - w sumie racja, trzeba więcej elementów, żeby grać mężczyznę niż tylko męski strój. Sam strój to jak pisałam przebranie - a samo przebranie z nikogo aktora nie zrobi. Natomiast akurat Ellen oprócz męskiego stylu ubierania się ma dodatkowo męski sposób stania, chodzenia, generalnie poruszania się. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.