- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 maja 2016, 16:26
Mam 17 lat. Przez ostatnie 5 chorowałam na zaburzenia odżywiania, na szczęście wreszcie udało mi się ogarnąć. Z własnej inicjatywy (i pieniędzy...) chodzę na terapię i do psychiatry, odbyłam kilkutygodniowe leczenie.
Wszystko byłoby wręcz idealnie, gdyby nie fakt, że kompletnie nie dogaduję się z rodziną. Kocham ich nad życie, jednak a taki sposób po prostu nie da się funkcjonować. Nie mogę powiedzieć "cześć", bo od razu słyszę, że jestem tyranem domowym i mam się zamknąć. Nie mogę ich dotknąć nawet jednym palcem, nie mówiąc o przytuleniu, bo jestem oskarżana o znęcanie się. Ciągle słyszę, że jestem najgorszym, co im się w życiu przydarzyło. Odliczają dni do moich 18-stych urodzin i codziennie informują mnie, ile jeszcze zostało do ich "legalnej wolności".
Tak, wiem. Terapia rodzinna. O niczym innym nie marzę. Ale oni są nieugięci, nie ma mowy. Podczas jednej z awantur wezwałam policję. Policjantka powiedziała, że jak tak dalej pójdzie, to sama złoży wniosek do sądu o przymusowe podjęcie terapii rodzinnej. Zaśmiali jej się w twarz, a ojciec dodał, że proszę bardzo, może przynajmniej wreszcie im prawa rodzicielskie odbiorą, bo na terapię i tak nie pójdą.
Nigdy nie chodziłam głodna, biedna. Pieniądze w domu były zawsze i są po dziś dzień. Brakuje "tylko" miłości. A ja nie chcę już dłużej trwać w takim toksycznym zawieszeniu...
Niedawno padł pomysł mojej wyprowadzki, zamieszkania na stancji. Rodzice najpierw powiedzieli, że nie ma mowy, że na to nie zasługuję, po tym, co im zrobiłam. Później jednak stwierdzili, że nie wykluczają takiej opcji. Jestem samodzielna, umiem prać, sprzątać, od lat gotuję, chodzę do lekarzy czy urzędów, w których mogę sama coś załatwić. Jestem "ogarnięta", nigdy się nie spóźniam, nie imprezuję, nie miałam w ustach papierosa, a alkohol mi śmierdzi.
I tu jest mój dylemat. Mieszkałabym w stolicy, ok. godzinę drogi pociągiem do domu rodzinnego. Rodzice wynajęliby mi pokój u jakiejś samotnej kobiety. Z jednej strony bardzo mnie to cieszy, odetchnęłabym od tego wszystkiego, nauczyła samodzielnie funkcjonować, z drugiej jednak mimo tego, co dzieje się w domu, kocham rodzinę z całego serca i boję się takiej rozłąki. Nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, czy moja wyprowadzka naprawi nasze relacje, czy może wręcz przeciwnie. I właśnie dlatego zakładam ten wątek.
Może był ktoś z Was w podobnej sytuacji? A jeśli nie, to może po prostu macie jakieś rady?
Z góry dziękuję za odpowiedzi. :)
29 maja 2016, 18:21
Na twoim miejscu uciekałabym jak najprędzej... Nie mieści mi się w głowie, że można znienawidzić własne dziecko za to że zachorowało... Skąd się tacy ludzie biorą?
29 maja 2016, 19:21
Wyprowadzilam sie do Irlandii w wieku 16 lat. Nie zaluje:)
29 maja 2016, 22:13
Dziękuję za tyle odpowiedzi. Jestem już praktycznie pewna, że to dobra decyzja.
Pozostaje jedynie liczyć, że rodzicom się nie odwidzi.
30 maja 2016, 06:48
ja mysle, ze [predzej czy pozniej uslyszysz, ze nie beda Cie utrzymywac i co wtedy zrobisz? pomysl o tym. Kasa raz jest raz nie ma, nie mozesz byc zalezna od nich, bo im odwali i zabiora. O tym mysl. Chyba, ze podejmiesz prace, we call center, ulotki itp. Ale wyprowadzaj sie, jesli masz szanse i wiesz, ze bedziesz miala kase, ale na rpdziccow nie liczylabym. Zycie kosztuje, detergenty, wszystko.
30 maja 2016, 13:18
dziewczyno ty się obudź na co ty czekasz??? Ja z moimi rodzicami też się nie dogadywalam wyprowadziłam się mając 16lat.
Kochasz ich za co kurde ja się pytam? Wyprowadzić się znajdź tam prace zmień miejsce zamieszkania i już nigdy do nich nie jedz nie odzywaj się zniknij. Jeśli cię stracą nie będą Wiedzieć czy żyjesz to wszystko zrozumieją, ale i tak nadal im nie wybaczaj.
30 maja 2016, 14:04
Jeśli to prawda, co piszesz, to podziwiam Cię. Nie pozostaje Ci nic innego niż się usamodzielnić. Dasz sobie radę.
30 maja 2016, 14:32
ja mysle, ze [predzej czy pozniej uslyszysz, ze nie beda Cie utrzymywac i co wtedy zrobisz? pomysl o tym. Kasa raz jest raz nie ma, nie mozesz byc zalezna od nich, bo im odwali i zabiora. O tym mysl. Chyba, ze podejmiesz prace, we call center, ulotki itp. Ale wyprowadzaj sie, jesli masz szanse i wiesz, ze bedziesz miala kase, ale na rpdziccow nie liczylabym. Zycie kosztuje, detergenty, wszystko.
alimenty od tatusia póki się uczy
30 maja 2016, 14:57
Twoi rodzice są w wielkim błędzie, sądząc, że muszą cię utrzymywać tylko do 18 roku życia. Spokojnie możesz potem wystąpić o alimenty.