- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 maja 2016, 16:12
Zawsze myślałam,ze takie rzeczy zdarzają sie osobom w średnim wieku,które już przepracowały pol życia. Czy takie wypalenie jest możliwe po tak krótkim okresie pracowania? Pracuje prawie 2 lata i szczerze mam już dość swojej roboty! Wydawało mi sie,ze skoro kończę wymarzone studia,bede wykonywać wymarzony zawód to wszystko będzie pięknie. Na początku faktycznie było. Ale im dłużej pracuje tym bardziej mam dość. Przed wyjściem do pracy chce mi sie płakać,wymiotować,boli mnie brzuch i cała sie trzęsę. W pracy wcale nie jest lepiej, najchętniej zamknelabym sie w łazience i nie wychodziła do ludzi. Mam wrażenie,ze nie wywiązuje sie ze swoich obowiązków. Brak mi motywacji,zapału. Wolałabym już wykonywać każdy inny zawód niż swój, nie wiem,pracować w markecie lub w sieciówce. Gdy wychodzę z pracy jestem chyba najszczęśliwsza osoba,ale gdy zbliża sie wieczór i wiem,ze na drugi dzien muszę tam wrócić jestem wręcz załamana! Nie przypuszczałam,ze kiedykolwiek znajdę sie w takiej sytuacj,na studiach myślałam,ze przecież bede robić to co zawsze chciałam,bede wykonywać swój wymarzony zawód! A tu takie zderzenie z rzeczywistością...
Myślicie,ze to coś w stylu wypalenia? Jak sie ratować? Może coś podpowiecie?
Póki co postanowiłam,ze zmieniam prace,być może obecne miejsce działa przytłaczająco. Ale co jeśli to nie pomoże?
26 maja 2016, 06:37
Czuję to samo co ty. Na początku byłam wniebowzięta, że w ogóle dostałam taka pracę. Przez 3 miesiące wdrożenia uczyłam się i chłonełam wszystko co się da. Była proaktywna i chciałam się rozwijać. Teraz pracuję już rok - i się po prostu nudzę okropnie. Wypełnienie obowiązków zajmuje mi 3 godzinki dziennie, z szefem mam kontakt e-mail raz na pół roku. Siedzę i się dokształcam sama (angielski, włoski programy komuterowe) myśląc o tym gdzie dalej pójdę, bo nie będę siedziała na stanowisku, gdzie wszystkiego się nauczyłam w miesiąc i i od roku STOJĘ W MIEJSCU. Najgorsze jest,że nikt nie chce dać mi nowych obowiązków, bo każdy się boi o swoją pozycję (ostastnio było sporo zwolnień). Nikt mnie o nic nie prosi....
Mam okropny dylemat , bo jest umowa, pieniądze ok, choć będę szukała lepszej płacy, stabilność ---- tylko ta nuda i (nie wiem czy to tylko moje wrażenie) świadomość niedoceniania i bycie "od wszystkiego i od niczego" zarazem. Ja w sumie już postanowiłam, że zmienię, choć jeszcze nie zaczęłam szukać i może to potrwać. TYLKO ŻEBY NIE SPAŚĆ Z DESZCZU POD RYNNĘ....