Temat: Wypalenie zawodowe...po dwóch latach?

Zawsze myślałam,ze takie rzeczy zdarzają sie osobom w średnim wieku,które już przepracowały pol życia. Czy takie wypalenie jest możliwe po tak krótkim okresie pracowania? Pracuje prawie 2 lata i szczerze mam już dość swojej roboty! Wydawało mi sie,ze skoro kończę wymarzone studia,bede wykonywać wymarzony zawód to wszystko będzie pięknie. Na początku faktycznie było. Ale im dłużej pracuje tym bardziej mam dość. Przed wyjściem do pracy chce mi sie płakać,wymiotować,boli mnie brzuch i cała sie trzęsę. W pracy wcale nie jest lepiej, najchętniej zamknelabym sie w łazience i nie wychodziła do ludzi. Mam wrażenie,ze nie wywiązuje sie ze swoich obowiązków. Brak mi motywacji,zapału. Wolałabym już wykonywać każdy inny zawód niż swój, nie wiem,pracować w markecie lub w sieciówce. Gdy wychodzę z pracy jestem chyba najszczęśliwsza osoba,ale gdy zbliża sie wieczór i wiem,ze na drugi dzien muszę tam wrócić jestem wręcz załamana! Nie przypuszczałam,ze kiedykolwiek znajdę sie w takiej sytuacj,na studiach myślałam,ze przecież bede robić to co zawsze chciałam,bede wykonywać swój wymarzony zawód! A tu takie zderzenie z rzeczywistością...

Myślicie,ze to coś w stylu wypalenia? Jak sie ratować? Może coś podpowiecie? 

Póki co postanowiłam,ze zmieniam prace,być może obecne miejsce działa przytłaczająco. Ale co jeśli to nie pomoże?

Pasek wagi

To się nazywa "zderzenie z rzeczywistością". Zmień pracę, to na pewno trochę pomoże.
Ale tak to jest ...po latach nauki wpadasz w rzeczywistość, która często różni się od romantycznych ideałów z czasów studiów. Takie życie niestety.

Zmień pracę - jeśli możesz. Wiem co czujesz. Przechodziłam przez to samo - identyczne uczucia mną targały. Robiłam sobie roczne przerwy bo myślałam, że to po prostu wypalenie, że odpocznę i wrócę z zapałem. Po pierwszej przerwie było super... po roku byłam strzępkiem nerwów. W międzyczasie okazało się, że jestem w ciąży. Dostałam L4, poroniłam... potem leczyłam psyche rok, wróciłam do pracy i po tygodniu okazało się, że znów jestem w ciąży. L-4 potem roczny macierzyński teraz jestem na wychowawczym. Z drżeniem myślę o zbliżającym się powrocie do pracy. A jestem w wieku w którym naprawdę trudno coś zmieniać. Jeśliś młoda i bez zobowiązań szukaj aż trafisz na zajęcie, które da ci przede wszystkim satysfakcję i spełnienie. Będzie przyjemnością. Pensja też ważna ale nie najwazniejsza. 

A na ile byłaś świadoma idąc na studia jak ma wyglądać praca po studiach? - pytam, bo spotkałam się z sytuacją, w której ktoś pracę wyobraża sobie tak jak jest opisana w amerykańskiej powieści, a potem nagle szok, bo nie zbawia świata, tylko zaczyna od papierkowej roboty. To w sumie nie ma się wtedy co oczekiwać, że ktoś jest nieszczęśliwy, jeżeli nie wiedział na co się pisał. Jeżeli byłaś świadoma to może faktycznie kwestia konkretnego miejsca pracy? - wyścig szczurów, ktoś jest wredny, za dużo wymaga, wymaga a nie wytłumaczy o co mu chodzi? Może jest jakiś czynnik, który Cię tak odrzuca, a w innym miejscu by go nie było? 

U mnie na studiach mówiono, że wypalenie zawodowe pojawia się najczęściej u osób przepracowujących średnio 5 lat w jednym miejscu. Ja polecam zacząć od wzięcia dłuższego urlopu, potem jeśli to nie pomoże zmienić otoczenie, może jest możliwość przejścia na inny dział, a jak już to w ogóle zmienić miejsce zatrudnienia. Nie ma co się męczyć psychicznie i egzystować, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Czasami tak jest, że po studiach gdzie są różne wyobrażenia przychodzi brutalne zderzenie z rzeczywistością i trzeba się w tym jakoś odnaleźć żeby czerpać satysfakcję z tego co się robi. 

Pasek wagi

Idąc na studia byłam świadoma, zwłaszcza, że ktoś z rodziny prowadzi taki sam interes i nie raz mogłam podglądać pracę i trochę pomagać, więc wiedziałam co mnie czeka, a praktyki na studiach utwierdziły mnie w przekonaniu, że taki zawód chcę wykonywać. Po studiach bez problemu dostałam, osoby z branży mówiły, że pracodawca ma doba opinie na rynku, fajny personel, więc bardzo się cieszyłam. Jednak zanim trafiłam do miejsca, w którym docelowo miałam być, przez jakiś czas byłam w większej placówce(wciąż u tego samego pracodawcy), żeby zobaczyć jak wygląda specyfika pracy, a że większa placówka to więcej osób więc miał mnie kto wdrożyć. Tak miało być, ale nie było. Byłam traktowana jak kula u nogi, nawet o głupie pytanie gdzie co jest często byłam zrąbana. Pracowały tam młode osoby więc myślałam, że bez problemu się dogadamy, ale się przeliczyłam. Zwłaszcza jedna dziewczyna wiecznie miała o coś pretensje. Gdy coś było źle, coś nie zrobione, nie pytając nawet czy to ja, od razu leciała do mnie i się pruła, wręcz wyzywała. Potrafiła do mnie dzwonić i mnie opieprzać o wszystko. W większości przypadku jej oskarżenia okazywały się błędne, a nawet przepraszam się usłyszałam. W końcu przeszłam do swojego miejsca docelowego. To mała placówka, pracujemy tu we dwie osoby, więc całą zmianę jestem sama. Praca wymaga samodzielności, ale często jednak przydaje się wsparcie drugiej osoby. Poza tym chciałabym się jeszcze trochę rozwijać, a w obecnym miejscu niestety nie mogę, jest mały ruch. Kierowniczka- starsza pani, z którą nie mam nawet o czym pogadać. Dwa dni potrafi być miła, przez kolejne  wiecznie jakieś fochy i pretensje.Nie wywiązuje się ona dobrze ze swojej roli, nie potrafi nic załatwić. Często zostawia mi swoją niedokończoną robotę przez co z niczym innym nie mogę się wyrobić, często mnie o czymś nie poinformuje, nie przekaże czegoś, a na koniec usłyszę, że przecież mogłam się domyśleć. Z racji że pracujemy tylko we dwie o jakiś dniach wolnych praktycznie mogę zapomnieć. Raz się rozchorowałam, dostałam okropnego zatrucia pokarmowego i nie byłam w stanie iśc do pracy. Zadzwoniłam i poinformowałam ją o tym, była wręcz oburzona i obrażona przez następne dwa dni. Gdy potrzebowałam paru dni wolnych, prosiłam się o nie trzy miesiące i z łaski na uciechę dostałam dwa. Gdy jedna z koleżanek poszła na zwolnienie, szaf zadzwonił do niej, powiedział, że na pewno nie jest tak chora by siedzieć w domu i niech wraca do pracy, innej z kolei kazał w środku urlopu stawić się do pracy. Przyszłam do pracy na miejsce pani, która odeszła na emeryturę i która pracowała tutaj ponad 20 lat. Jak już wspomniałam to mała placówka, wszyscy sie znają, więc ludzie, zwłaszcza ci starsi, jak zobaczyli mnie- młodą osobę, zamiast starszej pani co zawsze raczej zadowoleni nie byli. Starałam sie być miła, pomocna, uśmiechnięta. Niestety do tej pory słyszę, że bez tamtej starszej pani to już nie to samo miejsce,aż nie chce się tutaj przychodzić; ja już tutaj więcej nie przyjdę bo tamtej pani nie ma;a tamta pani to potrafiła doradzić. Często mówili, że u tej młodej nie będą nic kupować bo pewnie nie wie, nie umie, często też widząc mnie po prostu wychodzili. Kiedyś nawet kierowniczka do kogos powiedziała (myślała że nie słyszę) że odkąd ja pracuję to obroty coraz bardziej spadają. Gdy siedzę tak bezczynnie w pracy i zdarza się, że nawet przez godzinę nikt nie  zaglądnie, zaczęłam częściej myśleć, że może się nie nadaję, że rzeczywiście jestem za głupia na tą pracę. I to chyba głównie to doprowadziło mnie do takiego stanu.

Pasek wagi

Nie jestem ekspertem w dziedzinie wypalenia zawodowego, ale moim zdaniem, to co opisujesz nie jest wypaleniem zawodowym. Ja przechodzę delikatne wypalenie co jakieś 7 lat i dopiero teraz zdecydowałam się na pewne zmiany w zakresie wykonywanej pracy. Ale ja nadal lubię swoją pracę, lubię ludzi, z którymi pracuję, tylko ogarnia mnie taka niemoc i stwierdzam, że już nie mogę. Potem to odpuszcza i znowu się nakręcam. To u Ciebie wygląda jak dla mnie na niezadowolenie z warunków pracy oraz poczucie zawodowego niedocenienia.

Myślę, że przede wszystkim niepotrzebnie się przejmujesz tymi komentarzami, że ktoś chce coś kupić od tamtej pani, a nie od Ciebie. Sama jestem po stronie tych marudzących klientów i na ogół marudząc wbrew pozorom nie mam nic złego na myśli, nie dyskredytuję kogoś i nie oceniam, że pracuje gorzej. To raczej kwestia przyzwyczajenia, tego że się nie lubi zmian, już się ma do kogoś zaufanie i nie trzeba go budować od nowa. Jak od dziecka chodzę do tej samej dentystki to przychodząc na umówioną wizytę chcę swoją dentystkę, nie jej koleżankę - nawet jakby ta koleżanka była absolwentką Harvardu, członkiem Mensy i laureatką nagrody Nobla. To nie jest nic personalnego, po prostu do tamtej przez te wszystkie lata już nabrałam zaufania. Jakby mi ta moja dentystka powiedziała nagle, że musi mi wyrwać ząb i nie ma innego wyjścia to bym powiedziała "to proszę rwać". Gdyby to był ktokolwiek inny to na pewno bym to konsultowała jeszcze z innym lekarzem (raz koszty, dwa czas). I to jest właśnie kwestia czasu - ludzie się muszą przyzwyczaić. 

A co do reszty to się nie dziwię - mnie by się też odechciało gdyby ktoś miał na mnie krzyczeć, bo jestem chora, dąsać się, obrażać, robić sceny i tak dalej. Tylko, że to może po prostu zmęczenie tym miejscem, a nie wypalenie zawodowe tak w ogólności. 

A swoją drogą może zastanów się albo popytaj, co miała tamta starsza Pani, czego Ty nie masz? Czy to była tylko kwestia przyzwyczajenia starszego pokolenia, czy faktycznie tamta Pani potrafiła coś szczególnego. Podam Ci taki przykład: ja kupuję książki w jednej księgarni tylko dlatego, że jej właścicielka potrafi świetnie doradzić co czytać. Sama bardzo dużo czyta i stara się wyczuć co któremu klientowi się podoba. Jeśli ona odejdzie, to pewnie do tej księgarni już nie zajrzę, ponieważ przez internet mogę kupić taniej. Chyba że kolejna osoba też będzie miała ten dar. Czytałam, że chcesz zmienić pracę, ale o ile nie zmieniasz branży, to może warto się zastanowić.

To co opisujesz to raczej zniechecenie i jakaś forma zawodu. Bardzo mi przykro, że tak Cie otoczenie zniecheciło, ale nic nie jest powiedziane, że w innym miejscu, innej atmosferze cheć do danej pracy nie powróci. Wypalenie zawodowe to trochę coś innego. To bardziej popadnięcie w rutyne, syndrom "pani z okienka", albo kiedy z racji wykonywania danej profesji znajomi proszą Cie o poradę czy drobna przysługę, a Ty masz ochotę ich mordować ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.