- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 maja 2016, 18:07
Czy tylko mnie denerwuje słowo, które używa teraz prawie każdy w przedziale wiekowym 10-20 lat jakim jest SZTOS i jeszcze bardziej denerwujace jego odmiany jak sztosik? Nie wiem czemu, po prostu jedna osoba zarzuci i potem wszyscy piszą gdzie tylko się da. Widze ładne zdjęcie na fb, insta czy innym tego typu a pod nim komentarze o tej samej treści "ale sztos".
Innym denerwujacym zwrotem jest "w opór" np. nijaka Maffeszyn go cały czas używa. No białej gorączki dostaję jak to słyszę. Poza tym denerwuje mnie jak ktoś mówi "po lewo" zamiast "po lewej".
Macie jakieś znienawidzone popularne dzisiaj zwroty czy powiedzonka albo konkretne słowa? Oprócz standardowego "wziąść" czy "poszłem" :P
Edytowany przez Keeetchup 24 maja 2016, 18:08
5 sierpnia 2016, 14:52
Ktoś widzi "który" i z marszu wstawia przecinek przed, bo przecież zawsze przed "który" musi być przecinek, a potem powstaje taki koszmarek: Ola była na imprezie podczas, której nie pito alkoholu.
Nareszcie ktoś, kto myśli tak, jak ja :D
Tak samo, jak z tymi wszystkimi wyrażeniami "na luzie", typu "takie tam z mężem" albo właśnie "leżing", "plażing" :/
5 sierpnia 2016, 15:28
Temat już stary, ale jednak się wypowiem, bo niektóre denerwujące (przynajmniej dla mnie) wyrażenia nie zostały tu jednak wymienione
Ogólnie nic mnie tak nie wku*wia, jak wyrażenia spopularyzowane przez fora Wizaż i Vitalia, to jest:
Nienawidzę też "skracania" niektórych nazw, takie słowotwórstwo, którego wysyp zaobserwowałam ostatnio na Vitalii:
Naprawdę nie wiem, czy to zwykłe lenistwo niektórych osób, czy dla nich te słowa to jakieś tabu. Z tego się jakiś slang zaczyna powoli tworzyć.
Oczywiście "brawo ktośtam".
Denerwuje mnie też zachowanie "mężczyzn", którzy wymyślają coraz to kreatywniejsze określenia na płeć żeńską. Foczki, loszki i inne sikorki. Zoofilia?
No, i rzecz jasna zdrobnienia. Pieniążki jeszcze ścierpię, ale te związane z ciałem bądź kuchnią/jedzeniem wykręcają mi uszy. Najgorsze są dla mnie "warzywka" w wykonaniu mojej mamy (chodzi o warzywa na patelnię). I aż mnie skręca, jak ktoś opowiada, jakie to pyszniutkie jedzonko wylądowało ostatnio w jego brzusiu, a on położył się potem na łóżeczku, żeby odpocząć deczko. Obiadek jak u mamusi w domciu: rosołek, a na drugie danie mięsko (najlepiej kotlecik schabowy), kartofelki/ziemniaczki i suróweczka - palce lizać! A na deser ciasteczko (czyli np. kremówka...)
Nie może też zabraknąć tematu gramatyki języka ojczystego. Najbardziej mnie mierzi:
I tym podobne kwiatki.
Ja naprawdę tego "nie rozumie"... polski - taki piękny język, a dalej znajdą się tacy, co nie mają ochoty zacząć poprawnie się nim posługiwać...
Irytują mnie też takie osoby, które mówiąc w innym języku na siłę próbują naśladować jakiś konkretny akcent, przez co nie idzie w ogóle ich zrozumieć... miałam kiedyś w klasie jedną koleżankę, która właśnie na angielskim starała się brzmieć jak native, przez co myliła się i zacinała co drugie słowo... wrrr.
To jest oczywiście tylko część tego, co mnie razi
5 sierpnia 2016, 17:26
- Nie denerwuje mnie słowo "perfum", za to okropne w recenzjach zapachów jest słowo "puchate" i "babcine".
- "Brzuszek" na określenie brzuchola ciążowego, który dla mnie jest ohydnym widokiem i w ogóle czymś bleeee.