Temat: Niezapowiedziane/Zapowiedziane odwiedziny

Wiecie, tak naszlo mnie na przemyslenia, a i troche na wspomnienia. Zaczne tak, a pozniej prosze Was o zdanie:

  • Pamietam jak mialam kilka lat, moj wujek przyjechal do nas (zawodowy kierowca, rzadko sie wydywalismy, zwlaqszcza, ze mieszkam na polnocy Polski, on na poludniu) i opowiedzial, jak akurat byl w trasie w Anglii i chcial zajrzec do siostry, ktora tam mieszkala. Jako, ze telefony komorkowe byly w tamtym czasie nowinka dla superbogatych i zbednym wymyslem dla bogatych mniej, nie dal jej znac wczesniej, ze sie pojawi. Zadzwonil do drzwi, siostra wyszla do niego, ale nie zaprosila go do srodka, mowiac, ze ma sie wczesniej zawsze zapowiedziec. Nie wnikalam wtedy w ich stosunki rodzinne, ale jako dziecko bylam oburzona jak mozna nie wpuscic brata do domu, bo sie nie zapowiedzial. W miom domu rodzinnym wiecznie pelno gosci, nikt nigdy sie nie zapowiadal, a i moja mama nigdy nie narzekala, bo to w koncu glownie jej 'problem'
  • Teraz mieszkam juz tylko z mezem i corka, nie mamy w okolicy rodziny, ale na prawde mase znajomych. Jakos tak sie utarlo, ze zawsze zapowiadamy sobie swoje odwiedziny, bardzo rzadko sie zdarza, ze ktos przyjezdza bez zapowiedzi.
  • Mamy dosc nowych znajomych, Maja dziecko, a nasi 'starzy' znajomi sa glownie bezdzietni, w zwiazku z czym bardzo czesto Ci nowi u nas sa - dziewczynki sie polubily. Przyszedl czas, gdzie zorientowalam sie, ze oni w ogole nie dzwonia, ze chca przyjechac. Po prostu staja w drzwiach i ja juz widze to jak *tadaam! Jeeesteeesmy!* No wszystko zrozumiem, ale np. czasem chce wieczorem pocwiczyc, a oni przyjezdzaja i isiedza do nocy. I teraz kilka przykladow, ktore mnie polozyly na lopatki:
    • Najpierw do domu wchodzi ich corka, ni czesc, ni dzien dobry, wali prosto do pokoju mojej corki, rodzice w tym czasie pala fajke na tarasie.
    • Jak zdarzy sie, ze mamy cos zaplanowane, albo sa u nas goscie, to oni doslownie 'dopinaja sie' pod impreze i wtedy szal, oboje pija, bo przeciez u nas jest gdzie spac
    • Kiedys mieli przyjechac po samochod - zostawili dzien wczesniej... Wchodza do domu z reklamowka - kilka petek kielbasy i 4 piwa, bo oni na grilla przyjechali
    • Kiedys podobnie jak powyzej przyjechali w weekend na obiad. Tylko, ze to ja mam pozniej sprzatanie i latanie, bo oni sa w gosciach
    • Chcielismy jechac do znajomych i oni o tym wiedzieli, ale przyjechali. Godzina 19, moj maz mowi, ze chcemy jechac, a oni do nas - to jedzcie, my posiedzimy i na was poczekamy...
    • Kiedys zadzwonila do mnie pani P. i zapytala, czy moze podrzucic swoja corke, bylam przekonana, ze chce ja podrzucic bo idzie do pracy, a ona chciala po prostu zrobic przemeblowanie w domu (dziewczynka ma 8 lat)

Weszli mi na glowe i nie mam sposobu na ich zdjecie. Sprobowalam raz, ale nie nauczylo ich to niczego. Pojechalismy do nich (przy okazji powrotu z miasta) bez zapowiedzi i nie bylo ich w domu. Moj K dzwoni do nich, i slysze odpowiedz w telefonie: *to trzeba bylo zadzwonic, ze przyjezdzacie*, maz odpowiedzial *wy nie dzwonicie, a ja mam dzwonic?* Myslalam, ze to ich nauczy, ale nie.

Teraz mysle, ze rozumiem siostre mojego wuja, ze moze nie zachowalabym sie tak wobec rodzenstwa, ale chyba wobec niektorych powinnam, zaczelam cenic sobie spokoj, prywatnosc i chwile spedzone tylko z mezem i corka...

Jakie jest Wasze zdanie? Nie przesadzam? Zapowiadacie swoje odwiedziny?

Pasek wagi

nie cierpię takiego zachowania... Raz przyjechał do nas brat męża z dziewczyną bez zapowiedzi, my dopiero co wróciliśmy z zakupów, mąż zabierał się za gotowanie a ja za porządki w papierach, powyciągałam wszystko z szuflad, bałagan jak cholera a oni wchodzą i to jeszcze bez pukania... normalnie mnie zagotowało! posiedzieli sami z 15 minut w salonie, bo my mieliśmy swoje zajęcie, pożegnali się i wyszli. Od tej pory zawsze dzwonią i pytają czy mogą wpaść.

izabela19681 napisał(a):

Koszmar, który niestety poznałam gdy mieszkałam 7 lat na małym osiedlu w okolicy Warszawy. Jedni sąsiedzi, tak się z nami "zaprzyjaźnili", że po prostu życia nie było. Ledwo człowiek podjechał samochodem pod dom, przebrać się nie zdążył nie mówiąc o zjedzeniu czegokolwiek już byli ze swoją "cudowną" córeczką i wrednymi psami, które dopadały mojego kota persa. I non stop: papierosek, piwko, winko w 90% na krzywy ryj.Najgorzej, że nie było się jak ukryć. W oknach stali i patrzyli, czy już są nasz samochody pod domem, czy brama otwarta, itp.

Wlasnie...

Pasek wagi

Hahaha, no właśnie, może ich samych zostaw i weź się za sprzątanie np. Puść muzykę, pośpiewuj sobie, nie dawaj żadnego poczęstunku, odpowiadaj tylko 'no', 'tak', 'nie'. Po prostu udawaj, że ich nie ma. Ciekawe ile wytrzymają ;D

Pasek wagi

Zawsze zapowiadam, jeśli chcę do kogoś wpaść. Sama nie lubię, kiedy ktoś zwala mi się na głowę w gościnę. Co innego kumple męża, którzy wpadają na chwilę, co innego goszczenie kogoś bez zapowiedzenia.

wylecieliby z tą siatka piwa i kiełbasy, aż by się latać nauczyli.

Więcej asertywności. Powiedz, że mają się zapowiadać. A jak przyjdą bez zapowiedzi to weź dziecko i powiedz "my właśnie wychodzimy" i wyjdźcie z nimi - a nie "oni poczekają". Chamstwo trzeba chamstwem. Chcą grilla? Niech sobie kupią.

Też miałam takich znajomych. Wpdali z dzieckiem - ja wtedy studiowałąm. Szczytem chamstwa było to, że raz w wakacje przyjechali z mała i mówią " ej ona będzie spać u Ciebie a my idziemy na impreze" na moje pełne wyrzutu "chyba was pogieło" zaśmiali się i powiedzieli " przecież i tak się uczysz i w domu siedzisz, to korona Ci z głowy nie spadnie jak mala zostanie - bez przesady" i...wyszli. Zadzwoniłam do babci dziewczynki, powiedziałam, że ma tu zaraz przyjechać po wnuczke, z fochem przyjechała, bo przerwałam jej partyjkę kart. Ludzie! niech się cieszą, że na policje nie zadzwoniłam.  I nie mam już znajomych. Trudno Zycie.

Zawsze się zapowiadam jak i moi znajomi się zapowiadają.

Nie zapowiadam się jeżeli wpadam do kogoś z kim mam naprawdę dobre relacje. Ale to na zasadzie dziadkowie, przyjaciel, którego znam 20 lat, albo kuzynka z którą się razem wychowałam. Po prostu im nie przeszkadza, że będą przy mnie chodzili w powyciąganych ciuchach, w maseczce na twarzy, z łyżką do mieszania sosu w ręce i tak dalej. Jeżeli z kimś mam mniej rodzinno-przyjacielskie relacje, taki zwykły znajomy, to w życiu bym nie wpadła na to, żeby go odwiedzać tak bez uprzedzenia i pytania czy mogę. I na pewno bym nie zniosła gdyby ktoś sobie wymyślił, że może tak przychodzić do mnie. Po prostu zaczęłabym takiej osobie zamykać drzwi przed nosem, twierdząc że właśnie wychodzę, czekam na odwiedziny i generalnie trzeba było zadzwonić. Pewnie chamstwo, ale do niektórych inna odpowiedź niż chamstwem na chamstwo nie trafia.

dla mnie odwiedziny to odwiedziny i to tyczy sie kazdego czlonka rodziny-maja byc zapowiedziane...

zyjemy w czasach gdzie kazdy ma telefon i to nie boli wykrecic numer i zadzwonic, a jesli ktos  nie odbiera-to zapewne jest zajety i nie ma czasu na gosci

Pasek wagi

Nie otwierać drzwi :) Będą dzwonić, to powiedzieć, że was nie ma- było dzwonić. Tak parę razy i nauczą się zapowiadać, bo będą mieli obawy, że znów pocałują klamkę. Ja nienawidzę takiego zachowania. U mnie człowiek musi się zapowiedzieć, bo jestem osobą dość stroniącą od nadmiernych kontaktów towarzyskich (lubię swoje i mojego faceta towarzystwo) i zawsze muszę się nastawić psychicznie na taką wizytę. Wiem, że to okropnie brzmi, ale nie jestem osobą spontaniczną i lubię mieć w miarę możliwości wszystko rozplanowane.

O matko, nie znoszę takich ludzi... ;/ Ja zawsze się zapowiadam. Bez zapowiedzi jeździłam tylko do dziadków, bo oni wiedzieli, że praktycznie w każdą niedzielę jeździłam do nich z rodzicami. Mnie mega wkurzają niezapowiedziani goście... Ze strony rodziny mojego męża miałam kiedyś takie niezapowiedziane wizyty.... Ja ledwo ubrana, a tu dzieciaki wchodzą do domu bez pukania (a co gdybym była rozebrana?). Raz przyjechali wieczorem w niedzielę, gdy ja robiłam ważny projekt na uczelnię, termin mnie bardzo gonił, a oni rozsiedli się w najlepsze... Musiałam pozbierać wszystkie materiały i ich przyjąć. Irytuje mnie to okropnie. Miałam też w rodzinie małżeństwo, które przychodziło do mojego domu rodzinnego co niedzielę po 9 rano... też było to nieznośne, bo czasami byłam jeszcze w piżamie, mieszkanie małe- więc szybko robił się bałagan i nie było nic ogarnięte, czasami chciałąm dłużej pospać. I przestaliśmy za każdym razem otwierać- czasami udawaliśmy, że nas nie ma. Pomogło.

Uważam, że Twoi znajomi przyczepili się do Was jak rzep psiego ogona... Na pewno bym coś zrobiła na Waszym miejscu, bo inaczej bym zwariowała!!! Jestem domatorką, uwielbiam spokój i cieszę się z towarzystwa męża i to mi wystarcza. Cenię sobie czas spędzony tylko we dwoje. Na Twoim miejscu spróbowałabym być bardzo natrętna przez jakiś czas- wpadałabym dzień w dzień do nich na niezapowiedziane wizyty, a gdyby oni przyjeżdżali bez zapowiedzi stawałabym w drzwiach opierając rękę o futrynę (żeby nie daj Boże to dziecko nie mogło przeze mnie przeleźć) i bym miała wymówki typu: dziś boli mnie głowa- gdybyście zadzwonili to bym wam powiedziała; za chwilę jadę na zakupy; mam ważne spotkanie; zaraz muszę coś załatwić; jestem u kogoś umówiona itp. (przy czym jasno powiedziałabym, że nie zostaną sami w moim domu, bo to wbrew moim zasadom i nie ma dyskusji). I na każdym kroku podkreślałabym żeby się zapowiadali to nie będą zawracać spod moich drzwi. 

Schować serdeczność, postawić na szczerość, bo będą dalej Ci na głowie siedzieć. Zwariowałabym mając takich znajomych...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.