26 stycznia 2011, 10:13
Mam problem z moim 5 miesięcznym kotem. Niestety jest bardzo agresywny. Chodzimy cali pogryzieni. Jak ma dobry humor to jest milutki a jeśli nie to nie z tego ni z owego rzuca się z zębiskami na ręce i nogi i gryzie.Nie wynika to z chęci zabawy,bo gdy chcę go zająć w tym momencie zabawką to on nie zwraca na nią uwagi tylko dalej zawzięcie rzuca się na moje ręce. Czy po kastracji jest szansa, że kocisko choć trochę się uspokoi? Nie wyobrażam sobie pozbycia się go ale to naprawdę nic miłego i jest dość uciążliwe gdyż on nikogo nie oszczędza, nawet naszych gości. Może ktoś miał podobny problem? Może on po prostu z tego z czasem wyrośnie? A może faktycznie kastracja też coś tutaj pomoże?
- Dołączył: 2006-05-29
- Miasto: Vancouver
- Liczba postów: 544
26 stycznia 2011, 15:31
Pisalam juz to komus wczesniej, wiec skopiuje:
Jak kot psoci zawsze mozesz go spryskac woda, ale najlepiej jesli za kazdym razem podniesiesz go za skore na karku i powiesz stanowczym glosem "nie." Tylko musisz to robic za kazdym razem, konsekwentnie. W ten sposob strofowalaby kota jego matka, lapiac za kark. To go nie boli, nie martw sie, ale ma psychologiczny efekt.
Dobrym pomyslem tez jak go odstawisz na podloge jest
dac mu szanse zrehabilitowac sie, czyli wykonac z nim jakies cwiczenie, ktore dobrze robi, np. rzucic mu pileczke i jak ja zlapie -- wynagrodzic go za to jakims przysmakiem. Generalnie w tresurze zwierzat chcesz zawsze dazyc do takiej sytuacji, zeby zwierze osiagnelo sukces i zebys mogla je wynagrodzic. Wiec nawet jesli je jakos skarcisz -- zrob zaraz cos, co da mu szanse na
pozytywne zakonczenie sytuacji ![]()
Jestem poczatkujacym treserem zwierzat egzotycznych (ssaki morskie), wiec jesli chcesz -- pisz do mnie na priv :)
Aha, kastracja nie "wzmocni instynktu polowania" -- bynajmniej ;) Kot po kastracji sie nieco uspokoi, i dodatkowo nie bedzie znaczyl mieszkania. Tak wiec
brawo, ze jestes bardzo odpowiedzialna wlascicielka kota!!! ![]()
26 stycznia 2011, 22:13
Aha! I gratuluję pasji. Niezwykłą rzeczą się zajmujesz. Pozazdrościć :)
- Dołączył: 2010-11-10
- Miasto: Niedaleko Lasu
- Liczba postów: 724
26 stycznia 2011, 22:47
Moj dwulatni Lucek jak byl maly i trafil do nas to tez atakowal gryzac do krwi. Lapalam go wtedy pod brzuch, krzyknelam "fe" i lekko stukalam w lepek reka. Do teraz jak sie przymierza do gryzienia (ma nieraz takie napady chociaz wie, ze mu nie wolno) to wystarczy, ze krzykne "fe" i rusze reka, a on przestaje chociaz za chwile probuje znowu.
27 stycznia 2011, 09:25
Ten mój to wyjątkowo "beznadziejny" przypadek w tym względzie ;)
Chociaż muszę przyznać, że był dość zdziwiony kiedy za radą
applegal76 złapałam go delikatnie za karczek. Może się nauczy. Dziś też idziemy z nim do weterynarza więc poruszę też ten temat.
Pozdrawiam.
- Dołączył: 2007-08-27
- Miasto: Hamak
- Liczba postów: 10054
27 stycznia 2011, 23:51
ja Cie nie pociesze, mialam kota i raczej złe mam wspomnienia, moja mama przygarnela spod smietnika doslownie, ale kotka juz byla zdziczala i niestety, byla agresywna jak sie ja zaczepialo i podchodzila i siadala na kolanach tylko wtedy kiedy ona miala na to ochote, natomiast czesto nawet wtedy wyciagajac reke zeby ja poglaskac mialo sie bliski kontakt z jej uroczymi, ostrymi jak brzytwa pazurkami ;].
kiedys podrapala mi nawet twarz, drapala takze psa, wiec w zasadzie raczej przytulanki z niej nie było, ot spała i jadła, czasem zrzuciła jakiś kwiatek albo kogoś podrapała :). Była po sterylizacji.
no niestety, nie każdy kot to milutki puszek okruszek.