Temat: jak przeżyć za 1500 zł?

Dla niektórych może wydawać się to dużo, ale naprawdę ja w tej chwili nie umiem jeszcze gospodarować pieniędzmi, dopiero zaczynam się nimi 'rządzić' i jest mi ciężko.

Liczę tak:

800 zł jedzenie

110 zł karta miejska

80 zł soczewki

300 zł papierosy

i wiadomo jakaś chemia do mieszkania itd. to kolejny wydatek, którego i tak nie wliczam

podsumowując 1300 zł, ale kasa tak łatwo idzie, że nie zostaje mi te 200 zł. Może macie jakieś rady jak nauczyć się gospodarować pieniędzmi, jak trochę oszczędzać?

Nie pal. 300 zl na jaranie? Litosci. Zobacz ile par porzadnego obuwia albo dobrych ubran przepalasz.

Nie zawsze trzeba jesc mieso do obiadu, jest sezon na pomidory, papryke, kabaczki i cukinie. Leczo jest tanie, wydajne i pozywne. Zamiast drogiej byle jakiej jakosci wedliny mozna zrobic paprykarz z tunczyka w puszce, paste rybnaz makreli albo jajeczna. 

Nie pal. 300 zl na jaranie? Litosci. Zobacz ile par porzadnego obuwia albo dobrych ubran przepalasz.

Nie zawsze trzeba jesc mieso do obiadu, jest sezon na pomidory, papryke, kabaczki i cukinie. Leczo jest tanie, wydajne i pozywne. Zamiast drogiej byle jakiej jakosci wedliny mozna zrobic paprykarz z tunczyka w puszce, paste rybnaz makreli albo jajeczna. 

800 zł na jedzenie dla jednej osoby, to jest bardzo dużo. My mamy 1000 zł na 3 osoby + pies i 3 koty. I jemy zdrowe, smaczne posiłki. Gotowanie zdrowych rzeczy nie jest trudne, wystarczy raz przeczytać, jak dany posiłek się przygotowuje i zrobić. Jak mamy ochotę na fastfoda, to nie biegniemy na miasto go kupić, czy nie zamawiamy - tylko sami go robimy. Kanapke, taką jak w subwayu spokojnie zrobisz w domu. Pizze jest bardzo łatwo upiec. Hamburgery też można zrobić w domu, tak samo hot dogi. Są jakieś granice. Ustal sobie, że raz w miesiącu jesz na mieście. My tak robimy, raz w miesiącu wychodzimy do restauracji i zamawiamy coś, czego nie jesteśmy w stanie zrobić w domu (bo np. nie dostanę nigdzie takich produktów, albo wymaga to wielogodzinnej pracy, czy np. zwyczajnie przerasta to możliwości prostego człowieka, lub nie mam takiego urządzenia w domu), a na co mamy ochotę.

Aurelinium napisał(a):

800 zł na jedzenie dla jednej osoby, to jest bardzo dużo. My mamy 1000 zł na 3 osoby + pies i 3 koty. I jemy zdrowe, smaczne posiłki. Gotowanie zdrowych rzeczy nie jest trudne, wystarczy raz przeczytać, jak dany posiłek się przygotowuje i zrobić. Jak mamy ochotę na fastfoda, to nie biegniemy na miasto go kupić, czy nie zamawiamy - tylko sami go robimy. Kanapke, taką jak w subwayu spokojnie zrobisz w domu. Pizze jest bardzo łatwo upiec. Hamburgery też można zrobić w domu, tak samo hot dogi. Są jakieś granice. Ustal sobie, że raz w miesiącu jesz na mieście. My tak robimy, raz w miesiącu wychodzimy do restauracji i zamawiamy coś, czego nie jesteśmy w stanie zrobić w domu (bo np. nie dostanę nigdzie takich produktów, albo wymaga to wielogodzinnej pracy, czy np. zwyczajnie przerasta to możliwości prostego człowieka, lub nie mam takiego urządzenia w domu), a na co mamy ochotę.

Jakim cudem? W sensie też mam trzy koty i psa (małego, więc nie potrzebuje gór jedzenia), nie wyobrażam sobie wyżywić siebie i ich za 1000 złotych, a co dopiero jeszcze dwie dodatkowe osoby. No chyba, że zwierzętom dajesz syf jak whiskas, pedigree, kitkat i takie tam. Ale jeżeli się kupuje karmę dobrej jakości i/lub mięso to ciężko - zwłaszcza w wypadku kotów, powinny dostawać mięsne produkty, a te tanie karmy to często mają więcej zbóż, popiołu i warzywnej paćki w składzie niż mięsa. 

Zgadzam się, że jedząc na mieście, zwłaszcza w sieciówkach typu Subway, się przepłaca i jeżeli ktoś musi ograniczać wydatki to mógłby zmniejszyć częstotliwość jedzenia poza domem. Ale z drugiej strony szokują mnie opowieści, że ktoś wyżywi za 500 złotych siebie i dwójkę dzieci, albo za 1000 trzy osoby i cztery zwierzęta - może wyżywi, ale mam poważne wątpliwości czy zdrowo (bo zdrowo to też odpowiednia jakość). 

Wilena napisał(a):

Aurelinium napisał(a):

Zgadzam się, że jedząc na mieście, zwłaszcza w sieciówkach typu Subway, się przepłaca i jeżeli ktoś musi ograniczać wydatki to mógłby zmniejszyć częstotliwość jedzenia poza domem. Ale z drugiej strony szokują mnie opowieści, że ktoś wyżywi za 500 złotych siebie i dwójkę dzieci, albo za 1000 trzy osoby i cztery zwierzęta - może wyżywi, ale mam poważne wątpliwości czy zdrowo (bo zdrowo to też odpowiednia jakość). 

Wyżywi, oczywiście. Tylko zapomni dodać, że jajka własne, mleko własne, mięso ze świni bitej przez wuja, owoce i warzywa z ogrodu. Kupne jedynie dodatki. W alternatywie są najtańsze produkty z dyskontów, gdzie jedynym wyznacznikiem wyboru jest cena. Ani pierwsze, ani drugie podejście nie wchodzi u mnie w rachubę, przynajmniej chwilowo.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Wyżywi, oczywiście. Tylko zapomni dodać, że jajka własne, mleko własne, mięso ze świni bitej przez wuja, owoce i warzywa z ogrodu. Kupne jedynie dodatki. W alternatywie są najtańsze produkty z dyskontów, gdzie jedynym wyznacznikiem wyboru jest cena. Ani pierwsze, ani drugie podejście nie wchodzi u mnie w rachubę, przynajmniej chwilowo.

Jajka mam własne (od babci) i tylko to mam własne. Nie mam ogrodu, dostępu do wujowego mięsa, ani do mleka prosto od krowy. Wiele lat uczyłam się gospodarować pieniędzmi oraz robić zakupy z głową. W obecnej chwili zakupy robię tylko raz w tygodniu w sobotę. W żaden inny dzień niczego i nigdzie nie kupuję. 

Co do zwierząt, to jasne, że moje zwierzęta nie jedzą karmy Royal z oczywistych powodów. Ja nie jadam łososia, ślimaków, codziennie najlepszej wołowiny - bo zwyczajnie nie byłoby mnie na to stać. Karmię zwierzęta uważam, że w miarę dobrej jakości karmą - przyznaję nie jest to najlepsza karma na rynku. Wszystkie zwierzęta są znalezione i uratowane. Nie czuję, się złą właścicielką tylko dlatego, że dostają karmę tańszą niż Royal. Dwa koty wyciągnięte spod śniegu niemal wymarznięte na śmierć. Jeden uratowany ze śmietnika, 4 miesiące trwało zanim wrócił do pełni zdrowia. Pies też został uratowany przed uspaniem. Nie sądze, że czują się nieszczęśliwe, tylko dlatego, że nie dostają superaśnej ekstra drogiej karmy.

Przepraszam za skupienie się na zwierzętach, ale bardzo dotknęły mnie słowa o wartościowym jedzeniu. Czy to znaczy, że jak mojej córce nie kupuje produktów z najwyższych półek i najdroższych, to nie podaje jej wartościowego jedzenia???

Aurelinium napisał(a):

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

Wyżywi, oczywiście. Tylko zapomni dodać, że jajka własne, mleko własne, mięso ze świni bitej przez wuja, owoce i warzywa z ogrodu. Kupne jedynie dodatki. W alternatywie są najtańsze produkty z dyskontów, gdzie jedynym wyznacznikiem wyboru jest cena. Ani pierwsze, ani drugie podejście nie wchodzi u mnie w rachubę, przynajmniej chwilowo.
Jajka mam własne (od babci) i tylko to mam własne. Nie mam ogrodu, dostępu do wujowego mięsa, ani do mleka prosto od krowy. Wiele lat uczyłam się gospodarować pieniędzmi oraz robić zakupy z głową. W obecnej chwili zakupy robię tylko raz w tygodniu w sobotę. W żaden inny dzień niczego i nigdzie nie kupuję. Co do zwierząt, to jasne, że moje zwierzęta nie jedzą karmy Royal z oczywistych powodów. Ja nie jadam łososia, ślimaków, codziennie najlepszej wołowiny - bo zwyczajnie nie byłoby mnie na to stać. Karmię zwierzęta uważam, że w miarę dobrej jakości karmą - przyznaję nie jest to najlepsza karma na rynku. Wszystkie zwierzęta są znalezione i uratowane. Nie czuję, się złą właścicielką tylko dlatego, że dostają karmę tańszą niż Royal. Dwa koty wyciągnięte spod śniegu niemal wymarznięte na śmierć. Jeden uratowany ze śmietnika, 4 miesiące trwało zanim wrócił do pełni zdrowia. Pies też został uratowany przed uspaniem. Nie sądze, że czują się nieszczęśliwe, tylko dlatego, że nie dostają superaśnej ekstra drogiej karmy.Przepraszam za skupienie się na zwierzętach, ale bardzo dotknęły mnie słowa o wartościowym jedzeniu. Czy to znaczy, że jak mojej córce nie kupuje produktów z najwyższych półek i najdroższych, to nie podaje jej wartościowego jedzenia???

Nie wiem czym karmisz koty, ale odnoszę wrażenie, że nie masz na ten temat zbyt dużej wiedzy. Royal, wbrew pozorom, wcale nie jest dobrą karmą, te najczęściej dostępne karmy Royala mają słabe składy, za to dobry marketing co winduje cenę (pomijam temat tych weterynaryjnych, dla kociąt, czy zalecanych przy różnych schorzeniach, te mają na ogół dobre składy). Karmy typu whiskas, kitkat, friskies, felix, część karm puriny i jeszcze wiele innych składają się właściwie głównie z odpadów. Mięsa tam jest kilka procent, większość to odpady fabryczne z rzeźni (przemielone futra, pióra, pazury), soja, popiół, odpady pozyskane z przetwarzania zbóż - tylko poukrywane pod innymi nazwami. Dodam, że koty mają problem z trawieniem zbóż, są mięsożerne w końcu, to trochę tak jakby do ludzkiego jedzenia domielić trociny. Jest wiele karm porównywalnych cenowo do tych wyżej wymienionych, a z dużo lepszym składem. Wystarczy poczytać, poszukać, sprawdzić na allegro, bo często można kupić tam karmę w większej ilości sporo taniej. I nie, to nie jest porównanie na linii łosoś, ślimaki, wołowina vs tańsze, ale dobre jedzenie. Tylko porównanie z jedzeniem parówek najpodlejszej jakości, trocin i codziennym stołowaniem się w fastfoodzie. Jasne, jeżeli kot ma zamarznąć to lepiej żeby żył i jadł sobie śmieci, to oczywiste, ale jeszcze by było gdyby zamiast wspierać koncerny, które miliony topią w ogłupiających kampaniach reklamowych (bo któż z nas nie widział uroczych reklam whiskasa na przykład) i oferują podłą jakość, trochę poczytać, poszukać, doinformować się i znaleźć coś lepszego jakościowo. 

A odnośnie córki, zależy co jej kupujesz. Cena nie zawsze idzie w parze z jakością, ale ekstremalnie niska cena już często wpływa na jakość. Tanie ryby to często te poławiane w zanieczyszczonych miejscach, razem z taką rybą zjada się rtęć, ołów i inne metale ciężkie. Panga z kolei nie dość, że żyje w brudnej wodzie to jeszcze często szprycowana jest hormonami. Podobnie na przykład kiepskiej jakości drób, hormony i antybiotyki. Już nie wspominam oczywiście o wędlinach i parówkach, gdzie często znajdują się jakieś przemielone odpady - zdecydowanie im tańsze tym większe ryzyko, że skład będzie paskudny. Większość dostępnych w supermarketach suszonych owoców jest siarkowanych, te siarkowane owoce są też dodawane (wraz z toną zbędnego cukru przy okazji) do musli, także tutaj też lepiej wybierać coś lepszej jakości. Tak samo jogurty, często te słabe jakościowo są barwione koszenilą (mniam, dać dziecku sproszkowane owady). Zależy o czym mówimy, jeżeli mówimy o tym, że ktoś pójdzie sobie na targ i kupi taniej warzywa to gratulacje, że jest oszczędny. Jeżeli mówimy o tańszym mięsie to niestety często też mówimy o bardzo słabe jakości. 

Napisałaś, że zdrowo jesz i wydajesz przy tym stosunkowo mało biorąc pod uwagę ile osób/zwierząt masz do wyżywienia. Po prostu zastanawiam się na ile rzeczywiście jesz zdrowo, a na ile Ci się tak wydaje. 

Moje zdanie jest proste: drogie nie musi być dobre, tanie nie jest dobre prawie nigdy. Jeśli kupujesz tanio w marketach mięso, przetwory mleczne, ryby, owoce, warzywa, to niemal na pewno nie jesz zdrowo. W dzisiejszych czasach, żeby jeść zdrowo, trzeba się sporo nagłówkować, gdzie robić zakupy. A już na pewno nie da się ich zrobić raz na tydzień w jednym sklepie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.