- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 sierpnia 2015, 13:10
na wstępnie zaznaczę, że rozumiem jeśli ktoś uważa takie przeliczanie za głupotę. pewnie znajdzie się sporo osób, które sięgają po książki od tak i nie bawią się w liczenie. ja jednak lubię monitorować to co czytam, żeby sprawować mad tym pewną kontrolę. właśnie do ludzi, którzy myślą podobnie kieruje to pytanie: ile przeczytanych książek świadczy waszym zdaniem o oczytaniu? ile to wynik przeciętny? a ile powód do wstydu?
wiadomo, że nie da się tak dokładnie wszystkich książek policzyć, ale można to oszacować. ja przykładowo mam konto na portalu lubimy czytać i każdą przeczytaną pozycję oznaczam, więc mniej więcej widzę jak mi idzie
18 sierpnia 2015, 14:24
Kiedyś czytałam książkę tygodniowo, teraz średnio mam czas, żeby przeczytać jedną miesięcznie. Zresztą cały czas ślęczę w podręcznikach, to i nie mam ochoty na beletrystykę, bo mnie oczy od czytania bolą.
18 sierpnia 2015, 14:36
To jeden z najgorszych mitów. To jakby powiedzieć, że każdy wysłuchany utwór świadczy dobrze o słuchającym i przybliża go do bycia melomanem, niezależnie od tego czy słucha się Chopina, czy disco polo. Są utwory muzyczne klasyfikujące się w kategorii kiczu, żenady i braku smaku, to chyba oczywiste. Podobnie w wypadku książek.każda przeczytana książka dobrze świadczy o czytającym. nieważne czy to romans, czy inny erotyk. ja czytam mało bo ok.1 książkę miesięcznie, mój mąż czyta po 10 miesięcznie i to juz jest dużo.Tam wypowiadały się osoby, które miały zaznaczone, że mieszkają w Polsce. Rozumiem, że ktoś tutaj nie głosuje, polska polityka go nie dotyczy i się nią nie interesuje - też nie znam wszystkich ministrów świata. Tylko, że mowa była o człowieku, który był posłem, członkiem komisji śledczej, ministrem i na koniec został zdymisjonowany po głośnej aferze. Jego twarz była na pierwszych stronach gazet. Jeżeli ktoś mieszka, żyje, głosuje tutaj i takich rzeczy nie wie to znaczy, że jest kompletnym ignorantem i nie czyta nic.Ja też nie wiem kim on jest:prosty powód-nie mieszkam w Polsce, nei mam polskiej TV i nie czytam polskiej prasy od lat... I wcale nie czuję się z tym żle. Po prostu Polska rzeczywistość, jak coś poczytam w necie, mnie przeraża więc po co mam się denerwować. Wolę omijać szerokim łukiemCiężko powiedzieć, zresztą chyba sporo osób ma takie zrywy, w jednym miesiącu przeczytają jedną książkę, w kolejnym pochłoną ich kilka. Poza tym sam fakt czytania o niczym jeszcze nie świadczy, ważne jest to co się czyta. Kogoś kto czytałby wyłącznie romansidła w miękkich oprawkach uważałabym za wtórnego analfabetę, nawet gdyby tych romansideł były setki. To czy ktoś jest oczytany, czy nie po prostu widać i tyle, myślę że nie ma sensu przeliczać tego na ilość woluminów, które "ma się na koncie". Moim zdaniem wypadałoby jeszcze czytać prasę, ostatnio nie mogłam uwierzyć jak pojawił się na forum wątek o tym czy Bartosz Arłukowicz jest przystojny, a spora część wypowiadających się bez żadnego zażenowania oznajmiła, że nie ma pojęcia kto to jest. W szoku jestem chyba do teraz.Czytałaś chociażby Greya? Przecież to jest pisane takim językiem, że można się cofnąć w rozwoju podczas lektury. Może błędów ortograficznych tam nie ma, ale pisana jest fatalnym stylem, są używane okropnie uproszczone struktury gramatyczne i tak dalej i tak dalej. To uwstecznia w rozwoju - oczywiście gdy czyta się inne książki to wszystko wraca do stanu równowagi, ale jeżeli czyta się tylko tego typu literaturę to szkody pochłaniają korzyści.Jednak jest róznica w czytaniu czegokolwiek, tu np romasidła, a nie czytaniu w ogóle. Czytając cokolwiek nie zapominasz ortografii, masz do czynnienia z interpunkcją czy gramatyką... Jeśli nie czytasz nic to także cofasz się w tych sprawachTo jeden z najgorszych mitów. To jakby powiedzieć, że każdy wysłuchany utwór świadczy dobrze o słuchającym i przybliża go do bycia melomanem, niezależnie od tego czy słucha się Chopina, czy disco polo. Są utwory muzyczne klasyfikujące się w kategorii kiczu, żenady i braku smaku, to chyba oczywiste. Podobnie w wypadku książek.każda przeczytana książka dobrze świadczy o czytającym. nieważne czy to romans, czy inny erotyk. ja czytam mało bo ok.1 książkę miesięcznie, mój mąż czyta po 10 miesięcznie i to juz jest dużo.
Greya czytałam, ale po angielsku więc nie mam porównania. Chodziło mi jednak ogólnikowo, że czytanie jako takie jest lepsze niz nie czytanie w ogóle
18 sierpnia 2015, 14:40
No bo właśnie oczytanie, to czytanie książek, z których się coś wynosi. Przeczytałam Greya i poza fabułą nie kojarzę, żebym dowiedziała się czegoś niezwykłego. Natomiast dla przykładu, z książki Notebook Tomasza Lipko, dowiedziałam się o największej katastrofie samolotowej w Polsce, konkretniej o słowach pilota tuż przed katastrofą "Do widzenia! Cześć! Giniemy!". Nawet przesłuchałam nagranie z kabiny pilota na yt i zrobiło na mnie ogromne wrażenie. I to jest właśnie oczytanie, że dzięki książce dowiadujemy się czegoś ciekawego, o czym nie każdy wie.
18 sierpnia 2015, 15:25
Co do klasyki i kryminałów, a nawet klasyki kryminałów (jak na przykład A.Christie) bym się nie zgodziła. Sądzę, że człowiek nawet z takich gatunków lit. zapamiętuje pewne informacje, które właśnie świadczą o oczytaniu; mam tu na myśli pojęcie na temat danej epoki (czytając Christie na przykład zwróciłam uwagę, że często pada zwrot 'wiktoriańska Anglia' i dzięki temu, że czytałam, wiem jaki to konkretnie czas, a przyznaję, że nie wiedziałam), zwyczaje, prawa panujące w danym kraju (trochę durny przykład: Amerykanie mogą walnąć sobie drineczka lub dwa w barze, a potem prowadzić samochód ;d), jakieś myśli, cytaty, umiejętność połączenia nazwiska z określonym nurtem, krajem itp.Słownik języka polskiego podaje, że oczytanie to "wiadomości nabyte przez przeczytanie wielu książek". Można to odczytać różnie, ale dla mnie oczytanie dotyczy pewnej tematyki. Nie oczytam się ani kryminałem, ani klasyką, bo to wszystko są bajki, z czego niektóre bardziej snobistyczne niż inne. Oczytać mogę się artykułami naukowymi z jakiejś dziedziny, dobrymi książkami przyrodniczymi, dobrej jakości prasą itp.Ja czytam dla przyjemności. Ostatnio mało, a szkoda. Oczytanie interesuje mnie jedynie we własnej branży, choć czasem lubię wiedzieć coś z innych.
W jakimś stopniu się zgadzam. Przeczytałam całą Agatę, łącznie z romansami, autobiografią i rewelacyjną książką "Opowiedzcie, jak tam żyjecie". Podstawowa myśl z A. Christie "natura ludzka wszędzie jest taka sama" zapadła mi w pamięć. Te zwyczaje, o których piszesz, jak najbardziej. Ale jak czytasz taką książkę jak kryminał, to tak naprawdę nie wiesz, czy to prawda, czy fikcja literacka. Możesz się oczywiście tym zainteresować, sprawdzić i wtedy już nabywasz wiedzę. Osobiście bardzo lubię autobiografie (biografie mniej, ale też lubię).
18 sierpnia 2015, 15:27
Nie no bez przesady, liczy się jakość. Lepiej przeczytać jedną naprawdę wartościową na miesiąc niż 3 Zmierzchy i Grey'e :)
To też zależy od ilości stron, książka może mieć 1000 stron, może mieć i 100, może być pisana trudniejszym językiem, może być pełna dat, ale może być też taka bardzo przyjemna i łatwa.
Nie wiem dlaczego, ale mnie na przykład Silmillaion Tolkiena okropne trudności sprawiał jak miałam 16 lat, za dużo nazw geograficznych. Wtedy sobie z tym nie radziłam okropnie.
Faktycznie, każda książka coś o człowieku świadczy, ale wątpię, że będziesz mogła ożywioną rozmowę przeprowadzić z osobą, która ogranicza się do banalnych romansów.
Teraz na przykład więcej artykułów czytam i nie czuję się jakoś gorsza, też można się naprawdę wielu rzeczy dowiedzieć.
Kiedyś czytałam nawet 5-6 książek miesięcznie, ale były to lekkie powieści, ale weź dziecku wepchnij do ręki książkę polityczną i każ coś wynieść.
Edytowany przez SweetLord 18 sierpnia 2015, 15:30
18 sierpnia 2015, 16:28
Kiedyś czytałam o wiele więcej, nawet ze 40 książek rocznie. Teraz mam mniej czasu, więc ta liczba nie jest zbyt imponująca, bo wychodziłoby pewnie kilkanaście rocznie, ale i tak jestem zadowolona, że w ogóle coś czytam, bo bywa tak, że mi tego bardzo brakuje...
I zgadzam się z dziewczynami wyżej, że o wiele ważniejsze jest co się czyta, a nie ile. Ja jakoś nie jestem w stanie czytać pierdół, bo czuję, że marnuję czas, a przy okazji cofam się w rozwoju :P Wolę naukowe książki, z których mogę się czegoś dowiedzieć :D Kocham książki o kosmosie, o ludzkim umyśle, fizyce kwantowej, II wojnie światowej, psychologii, podświadomości itp. itd.
A co świadczy o oczytaniu? Moim skromnym zdaniem świadczy o tym czytanie dobrych książek, artykułów, prasy, ogólna orientacja w tym co się dzieje na świecie, duży zasób słów oraz umiejętność wypowiadania się na różne tematy w sposób inteligentny ;-)
18 sierpnia 2015, 16:43
Oczytanie to nie tylko książki ale też znajomość wielu faktów o świecie, o polityce itp.
Ale trzymając się samych książek, uważam że oczytanie zaczyna się od 30 książek rocznie ;) Ale nie liczą się harlequiny, powieści erotyczne, dla nastolatków czy dziesiątki modnych dystopii, z których każda jest taka sama. Muszą to być książki, które wnoszą coś ze sobą, ważne żeby była różnorodność. Sama czytam od 70 do 100 książek rocznie. Choć 100 to tylko dwa razy, i to już była przesada, najzdrowiej to tak około 60-70 myślę :) Uważam się za oczytaną, ale nie tak z roku na rok. Tego nie da się tak szybko zrobić. Zawsze tyle czytałam, więc w tym wypadku ciężko byłoby mi nie być oczytaną osobą. Czy znam kogoś osobiście, kto czyta chociaż połowę tego co ja? niestety nie :(
18 sierpnia 2015, 17:11
Owszem, żeby być oczytanym trzeba przeczytać sporo, ale nie do końca liczba książek jest wyznacznikiem tego oczytania.
Jeśli przeczytasz 200 Harlequinów to będziesz uważać się za oczytaną?
18 sierpnia 2015, 17:26
oczytanym?! nie wiem ile trzeba przeczytac, trzeba wiedziec co w trawie piszczy, nie robic wielkich oczu po usłyszeniu nazwiska Szekspir, Słowacki czy Lem, czytanie to nie tyko ksiazki sa jeszcze periodyki, postanowiłam sobie , że przeczytam tzw klasykę literatury
18 sierpnia 2015, 17:37
Myślę, że nie trzeba nawet czytać książek żeby być oczytanym, wystarczy być bystrym, umieć wyszukiwać informacje i je przyswajać. Można czytać internet i być w danej dziedzinie oczytanym.
A jeśli chodzi o to ile należy przeczytać książek, to już indywidualna sprawa. Myślę, że wiele zależy od jakości - ale nawet nie od jakości książki, a od jakości czytania. Można przeczytać nawet '50 twarzy Greya' i być tak zaintrygowanym jej popularnością, żeby szukać informacji dlaczego z psychologicznego punktu widzenia kobiety tak wciągnęła marna książka. I przez to uzyskać wartościową wiedzę.