Temat: spodobał mi się (zajęty) facet!

Co byście zrobiły w takiej sytuacji- poznajecie faceta, który wpisuje się w 100% wasz typ, jest inteligentny, rozgarniety do tego bardzo przystojny ale nie zarozumialy. Rozmawiamy kilka godzin (poznalismy sie przy okazji wspolpracy przy evencie) i dopiero na koniec wychodzi, ze ma dziewczyne z ktora mieszka. 2 lata. Strasznie mnie ta informacja przybila ale z druiej stony nie wiem jak sie miedzy nimi uklada. Moze byc tak ze sa ze soba z przyzwyczajenia, moze tez byc tak ze facet jest podrywaczem i wcale nie zamierza rozchodzic sie z dziewczyna. Widzialam jak go do mnie ciagnelo, mnie do niego rowniez co tu ukrywac. Nie wymienilismy sie numerami ale za ok 2 tyg znowu bedziemy pracowac na evencie. Od tamtej nocy ciagle o nim mysle. 

Wilena napisał(a):

laliho napisał(a):

Carolenka napisał(a):

Ważna życiowa zasada - nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe
O właśnie, to też moja zasada. Niestety nie nie jestem wyznawcą tego dojrzałego podejścia, że jak kocha wybierze mnie. Naoglądałam się dużo taki sytuacji, miałam przyjaciółkę, która lubowała się w wyrywaniu cudzych facetów i jak bardzo by nie kochali swoich partnerek tak lecieli za jej dupą jak muchy. Co lepsze, po wszystkim nie chcieli się rozstawać z aktualnymi partnerkami, były ważniejsze od innych, ale zdrada to zdrada i to jeszcze z miejską dupodajką . Chyba w takim momencie nikt by się nie cieszył, że ją wybrał, z nią chce dalej być. Niektóre z tych związków to były wzorowe pary, jeden koleś był kujonkiem, był ze swoją pierwszą i jedyną partnerką przez 5 lat, zaręczeni, a ta bladź sobie go wybrała na największe wyzwanie. Pewnie nie patrze na te sprawę obiektywnie, a przez pryzmat poczynań mojej drogiej koleżanki, ale cóż poradzić.
Być może zaraz się dowiem, że to wszystko nieprawda i na pewno mój facet mnie zdradza na prawo i lewo (bo to chyba częste, że się komuś to wmawia na forum) - ale cóż, inna sytuacja. Do mojego faceta kleiła się koleżanka z pracy, powiedział jej, że się z nią nie umówi wyraźnie i poinformował, że jest zajęty - nie pomogło. Musiał z nią pracować, więc zaciągnął mnie kiedyś do siebie do pracy, przedstawił owej uroczej koleżance i skończyło się, chyba to już zrozumiała aż za dokładnie - bo się potem obraziła i zaczęła go unikać. Na samym początku związku jego była narzeczona do niego wydzwaniała - po pierwsze o tym wiedziałam, po drugie uciął kontakt najszybciej jak się dało. Także ja wierzę, że jak ktoś kocha to wybierze mnie - bez "przygód z bladzią". Tylko do dojrzałego podejścia potrzebna jest wiara i kręgosłup moralny dwóch stron - ja wychodzę z założenia, że nie mam prawa wymagać od kogoś jeżeli nie wymagałabym od siebie, to taki elementarny pierwszy stopień. A odnoszę wrażenie, że sporo osób chce ten pierwszy stopień samemu ominąć (albo czasami go widzieć, czasami nie) - a od innych wymagać. 

Też tak uważam. No ale tak czy siak, jak pisałam mogę być w tej sprawie nieobiektywna, sama jestem niepodatna na jakiekolwiek flirty, gdy jestem w związku i po części jest to przez te sytuacje, których się naoglądałam. Może te związki nie były wcale takie idealne, możliwe. Wiem tylko, że wszyscy znajomi byli zszokowani rozstaniem, dziewczyny tych chłopaków rwały sobie włosy z rozpaczy. Nikomu bym tego nie życzyła. Dla mnie dojrzałym zachowaniem byłoby oszczędzenie partnerce zdrady. Jak chce zaliczyć dupe niech skończy związek, zwłaszcza jeśli nie był idealny i mu nie zależy. Jednak wiemy, że często tak się nie dzieje. Ludzie chcą, i wróbla w garści, i kanarka na dachu :? czy jakkolwiek to przysłowie szło.

lola7777 napisał(a):

jasne ze mozna odchodzic,ze mozna szukac drugiego zycia,tyle ze u mnie juz opadlyby wszelkie emocje zwiazane z tym facetem, nie jestem za tym ,zeby ojciec zostawial dzieci ,czasem z uczuciami nie ma co walczyc bo wiadomo ze nawet najlepsze ciasto,ulubiony obiad czy koronkowa bielizna nie zalatwi sprawy.Uwazam jednak ze jak facet odchodzi od rodziny( dzieci) to nie jest facet dla mnie:) takiego nigdy bym nie chciala.

W takim razie życzę Ci, żebyś całe życie była w jednym związku i nie musiała zaczynać od nowa po 30 lub 40, bo wtedy trudno będzie Ci o faceta bez rodziny i dzieci ;)

nomorefat napisał(a):

Jezeli zdradzi swoja dziewczyne z Toba, to bardzo prawdopodobne, ze Ciebie tez zdradzi z inna. Ten typ tak ma. Karma pamieta, co zrobisz zlego, to do Ciebie wroci. Uwazam, ze nie warto budowac swojego szczescia na cudzym nieszczesciu. Zreszta co to za ideal, ktory zdradzilby swoja kobiete?

też tak kiedyś myslałam, ale to nie prawda. Ja byłego zdradziłam, bo byłam z nim z przywyczajenia...?

a męża nie wyobrażam sobie zdradzić bo go kocham nad życie i nie myśle o innych. Inni nie istnieją. I nie prawdą jest, że jak się zdradzi tokażdego sie potem zdradza.

jedyne co możesz zrobić i być fer to ładnie się prezentować i być sobą, być miła i zainteresować go sobą - bez flirtu czy wulgarnosci;p 

limmi napisał(a):

lola7777 napisał(a):

jasne ze mozna odchodzic,ze mozna szukac drugiego zycia,tyle ze u mnie juz opadlyby wszelkie emocje zwiazane z tym facetem, nie jestem za tym ,zeby ojciec zostawial dzieci ,czasem z uczuciami nie ma co walczyc bo wiadomo ze nawet najlepsze ciasto,ulubiony obiad czy koronkowa bielizna nie zalatwi sprawy.Uwazam jednak ze jak facet odchodzi od rodziny( dzieci) to nie jest facet dla mnie:) takiego nigdy bym nie chciala.
W takim razie życzę Ci, żebyś całe życie była w jednym związku i nie musiała zaczynać od nowa po 30 lub 40, bo wtedy trudno będzie Ci o faceta bez rodziny i dzieci
dzieki:) wlasnie zblizamy sie do 40, nie wiem czy moj maz nie dostanie jobla,mozliwe ze powie ok lalka koniec.sprzedajemy co mamy bo mam ochote kupic ferrrari i wozic nim swoja nowa cycata dupe:) myslisz ze moglabym cos zmienic? walczyc? nie ma walki z uczuciami,nie ma sentymentow,jedyne co moglabym zrobic w tej sytuacji to z siebie idiotke:) mozliwe ze zwiazalabym sie z facetem po przejsciach,ale wolnym juz...dawno rozwiedzionym i z dziecmi tez:)

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

.mela. napisał(a):

Wilena napisał(a):

behavenicely napisał(a):

limmi napisał(a):

behavenicely napisał(a):

Tu nie chodzi o mojego partnera bo na zakladanie rodziny mam sporo czasu. Każdy jest WINNY. Laska i facet. Ale czego ja się spodziewam skoro niby tu takie dorosłe panienki siedzą, a zero poszanowania dla drugiego człowieka i związku.Autorko, mam radę! Co się będziesz cyndoliła! Na nastepnym spotkaniu odrazu zerwij z niego ciuchy i kopulujcie jak dzikie zwierzeta na srodku! 
Oj chyba już brakuje Ci argumentów. Pomiędzy rzucaniem się na kogoś, a brakiem rozmowy (flirtu) tylko dlatego, że ktoś jest zajęty jest jeszcze wiele innych opcji. Nie trzeba podejmować drastycznych środków

behavenicely napisał(a):

Dobrze, że zła karma wraca 
Widać, że jesteś młodziutka.. Życie byłoby łatwe i sprawiedliwe gdyby karma wracała, niestety nie wraca.. Poza tym autorka nie robi nic złego, no chyba, że poleje dziewczynę swojego wybrańca kwasem albo będzie snuć intrygi, żeby ją zostawił. Jeśli to ma być tylko rozmowa, flirt to moim zdaniem nie jest to rażący grzech, bo jeśli z drugiej strony nie będzie chęci to nic się nie wydarzy..
No nie wiem czy nie wraca  Była jedna taka co to miała w dupie czy facet zajety czy dzieciaty...wazne, ze krocze ją swedzialo. Dzisiaj bidulka ma depreche bo mąż ja zdradza.A flirtować to można z wolnymi. Nie wiem o co chodzi, czy jakaś niedzisiejsza jestem, że szanuję czyjś związek i uczucia? Mogę być młodziutka, ale jak widać myślę najtrzeźwiej i mam zasady moralne.A tak w ogóle to słabo łapiecie ironię :D
Nie wraca, sprawiedliwości nie było, nie ma i nie będzie - to jest jedna z niewielu pewnych rzeczy na świecie akurat. Czysty przypadek, mąż mógłby zdradzać tę dziewczynę nawet gdyby miała nad głową złotą aureolę. Natomiast można odnosić wrażenie, że karma wraca - bo powielają się niekiedy schematy ludzkich zachowań. Jeżeli facet zdradzi swoją dziewczynę dla jakiejś tam osoby x, to istnieje zwiększone prawdopodobieństwo, że osobę x zdradzi z jakąś panią y - bo widocznie ma dość giętki kręgosłup moralny właśnie i jeżeli raz zdradził to można się bać, że zrobi to ponownie. W tym wypadku uważam, że najrozsądniej byłoby nie pakować się w ten układ w aktywny sposób, rozmowa to jest normalna rzecz, natomiast klejenie się do faceta w związku moim zdaniem nie - jeżeli sama rozmowa wystarczy mu do tego żeby sobie uprzytomnić, że właściwie jest z kobietą, której nie kocha i zainteresował się kimś innym to dobrze, rozejdzie się z tamtą i będzie mógł budować związek od nowa. Natomiast jeżeli ktoś zamiast rozmawiać flirtuje i zwyczajnie się klei to uważam, że to jest a. po prostu niemoralne i niesmaczne oraz b. brak szacunku do samej siebie - ja bym to tak odebrała gdyby facet niby był mną zainteresowany, ale tak naprawdę nadal mieszkał/sypiał z inną i musiałabym się "do niego łasić jak pies" żeby mógł łaskawie podjąć decyzję. 
Tylko że w dzisiejszych czasach to jest bardzo powszechne. Ludzie się łączą w pary, potem rozchodzą. Już nie jest tak, jak za czasów naszych babć, że żyło się z jednym człowiekiem do grobowej deski. Żyjemy w czasach separacji i rozwodów. I niestety jest często tak, że te nowe związkui tworzą się już (albo ich zalążki), gdy jest się jeszcze w związku z obecnym oficjalnym partnerem. Rzadko jest tak, że ktoś najpierw zrywa, a dopiero potem szuka nowej osoby. Coś nowego zaczyna się rozkręcać jeszcze w trakcie aktualnego związku, gdy ten jest w trakcie wypalania się. A potem naskakuje się na kobietę, że zniszczyła czyjś związek. Jeśli związek jest solidny, jest w nim miłość, to nie tak łatwo jest go rozbić.
Ja to rozumiem i uważam, że lepiej się rozejść/rozwieść z osobą, której się nie kocha niż trwać przy niej z przyzwyczajenia lub źle pojmowanego obowiązku. Nie przyszłoby mi nigdy do głowy wymagać od kogoś żeby się męczył do końca życia. Tylko nie trafia do mnie argument "bo czasy są takie" w odniesieniu do wchodzenia w nowy związek jeżeli się poprzedniego jeszcze nie zakończyło. Uważam, że najpierw trzeba zakończyć jeden rozdział i potem dopiero zaczynać następny - ja to nazywam górnolotnie moralnością, dla kogoś to może być staroświeckie - co mnie dziwi, bo myślałam, że pewne zasady moralne są jednak ponadczasowe. Nie wyobrażam sobie sytuacji takiego zawieszenia, mieć w jednym mieszkaniu wspólne zdjęcie nad łóżkiem, a w drugim zgubić majtki pod łóżkiem - coś okropnego. Tak, przejaskrawiam teraz w ohydny sposób. Natomiast nie naskakiwałabym na tylko na tę kobietę - związek rozwalają trzy osoby. Kobieta w związku, który się najwidoczniej sypie, a ona go nie ratuje, facet i ta trzecia. Tylko, że "wina" nie rozkłada się nigdy w proporcji 1/3, 1/3 i 1/3 - jeżeli dochodzi do flirtu, w skrajnym przypadku zdrady to jednak facet i ta trzecia "dają ciała" w większym stopniu. 

Czasem pojawia się uczucie do nowej osoby zanim jeszcze człowiek się rozejdzie, rozwiedzie. Na to nie mamy wpływu.

DragonFly^^ napisał(a):

też tak kiedyś myslałam, ale to nie prawda. Ja byłego zdradziłam, bo byłam z nim z przywyczajenia...? a męża nie wyobrażam sobie zdradzić bo go kocham nad życie i nie myśle o innych. Inni nie istnieją. I nie prawdą jest, że jak się zdradzi tokażdego sie potem zdradza.

Też znam takie przypadki :)

zainteresuj go sobą, możliwe, że tamtą zostawi, nie są małżeństwem, a związki mają to do siebie ,że się rozpadają

.mela. napisał(a):

Wilena napisał(a):

.mela. napisał(a):

Wilena napisał(a):

behavenicely napisał(a):

limmi napisał(a):

behavenicely napisał(a):

Tu nie chodzi o mojego partnera bo na zakladanie rodziny mam sporo czasu. Każdy jest WINNY. Laska i facet. Ale czego ja się spodziewam skoro niby tu takie dorosłe panienki siedzą, a zero poszanowania dla drugiego człowieka i związku.Autorko, mam radę! Co się będziesz cyndoliła! Na nastepnym spotkaniu odrazu zerwij z niego ciuchy i kopulujcie jak dzikie zwierzeta na srodku! 
Oj chyba już brakuje Ci argumentów. Pomiędzy rzucaniem się na kogoś, a brakiem rozmowy (flirtu) tylko dlatego, że ktoś jest zajęty jest jeszcze wiele innych opcji. Nie trzeba podejmować drastycznych środków

behavenicely napisał(a):

Dobrze, że zła karma wraca 
Widać, że jesteś młodziutka.. Życie byłoby łatwe i sprawiedliwe gdyby karma wracała, niestety nie wraca.. Poza tym autorka nie robi nic złego, no chyba, że poleje dziewczynę swojego wybrańca kwasem albo będzie snuć intrygi, żeby ją zostawił. Jeśli to ma być tylko rozmowa, flirt to moim zdaniem nie jest to rażący grzech, bo jeśli z drugiej strony nie będzie chęci to nic się nie wydarzy..
No nie wiem czy nie wraca  Była jedna taka co to miała w dupie czy facet zajety czy dzieciaty...wazne, ze krocze ją swedzialo. Dzisiaj bidulka ma depreche bo mąż ja zdradza.A flirtować to można z wolnymi. Nie wiem o co chodzi, czy jakaś niedzisiejsza jestem, że szanuję czyjś związek i uczucia? Mogę być młodziutka, ale jak widać myślę najtrzeźwiej i mam zasady moralne.A tak w ogóle to słabo łapiecie ironię :D
Nie wraca, sprawiedliwości nie było, nie ma i nie będzie - to jest jedna z niewielu pewnych rzeczy na świecie akurat. Czysty przypadek, mąż mógłby zdradzać tę dziewczynę nawet gdyby miała nad głową złotą aureolę. Natomiast można odnosić wrażenie, że karma wraca - bo powielają się niekiedy schematy ludzkich zachowań. Jeżeli facet zdradzi swoją dziewczynę dla jakiejś tam osoby x, to istnieje zwiększone prawdopodobieństwo, że osobę x zdradzi z jakąś panią y - bo widocznie ma dość giętki kręgosłup moralny właśnie i jeżeli raz zdradził to można się bać, że zrobi to ponownie. W tym wypadku uważam, że najrozsądniej byłoby nie pakować się w ten układ w aktywny sposób, rozmowa to jest normalna rzecz, natomiast klejenie się do faceta w związku moim zdaniem nie - jeżeli sama rozmowa wystarczy mu do tego żeby sobie uprzytomnić, że właściwie jest z kobietą, której nie kocha i zainteresował się kimś innym to dobrze, rozejdzie się z tamtą i będzie mógł budować związek od nowa. Natomiast jeżeli ktoś zamiast rozmawiać flirtuje i zwyczajnie się klei to uważam, że to jest a. po prostu niemoralne i niesmaczne oraz b. brak szacunku do samej siebie - ja bym to tak odebrała gdyby facet niby był mną zainteresowany, ale tak naprawdę nadal mieszkał/sypiał z inną i musiałabym się "do niego łasić jak pies" żeby mógł łaskawie podjąć decyzję. 
Tylko że w dzisiejszych czasach to jest bardzo powszechne. Ludzie się łączą w pary, potem rozchodzą. Już nie jest tak, jak za czasów naszych babć, że żyło się z jednym człowiekiem do grobowej deski. Żyjemy w czasach separacji i rozwodów. I niestety jest często tak, że te nowe związkui tworzą się już (albo ich zalążki), gdy jest się jeszcze w związku z obecnym oficjalnym partnerem. Rzadko jest tak, że ktoś najpierw zrywa, a dopiero potem szuka nowej osoby. Coś nowego zaczyna się rozkręcać jeszcze w trakcie aktualnego związku, gdy ten jest w trakcie wypalania się. A potem naskakuje się na kobietę, że zniszczyła czyjś związek. Jeśli związek jest solidny, jest w nim miłość, to nie tak łatwo jest go rozbić.
Ja to rozumiem i uważam, że lepiej się rozejść/rozwieść z osobą, której się nie kocha niż trwać przy niej z przyzwyczajenia lub źle pojmowanego obowiązku. Nie przyszłoby mi nigdy do głowy wymagać od kogoś żeby się męczył do końca życia. Tylko nie trafia do mnie argument "bo czasy są takie" w odniesieniu do wchodzenia w nowy związek jeżeli się poprzedniego jeszcze nie zakończyło. Uważam, że najpierw trzeba zakończyć jeden rozdział i potem dopiero zaczynać następny - ja to nazywam górnolotnie moralnością, dla kogoś to może być staroświeckie - co mnie dziwi, bo myślałam, że pewne zasady moralne są jednak ponadczasowe. Nie wyobrażam sobie sytuacji takiego zawieszenia, mieć w jednym mieszkaniu wspólne zdjęcie nad łóżkiem, a w drugim zgubić majtki pod łóżkiem - coś okropnego. Tak, przejaskrawiam teraz w ohydny sposób. Natomiast nie naskakiwałabym na tylko na tę kobietę - związek rozwalają trzy osoby. Kobieta w związku, który się najwidoczniej sypie, a ona go nie ratuje, facet i ta trzecia. Tylko, że "wina" nie rozkłada się nigdy w proporcji 1/3, 1/3 i 1/3 - jeżeli dochodzi do flirtu, w skrajnym przypadku zdrady to jednak facet i ta trzecia "dają ciała" w większym stopniu. 
Czasem pojawia się uczucie do nowej osoby zanim jeszcze człowiek się rozejdzie, rozwiedzie. Na to nie mamy wpływu.

Nie mamy wpływu na nasze uczucia, ale na nasze decyzje już tak - można w takiej sytuacji z tą nowo poznaną osobą rozmawiać, można iść z nią do łóżka zdradzając bądź co bądź aktualnego partnera. Nie rozumiem stwierdzeń (a pojawiały się już w tym wątku) - zdradziłam partnera, bo byłam z nim z przyzwyczajenia. Nie - zdradziło się, bo było się nieuczciwym, tyle. Przecież nie chcę skazać na stos kogoś bo poprzedni związek mu się sypie, nie kocha partnera, a pokochał kogoś innego. Mówię tylko, że w takim wypadku taka zwyczajna ludzka uczciwość podpowiadałaby rozejść się, zamknąć jeden rozdział i otwierać następny - a nie jak pisałam, w jednym mieszkaniu wspólne zdjęcie, w innym bielizna. Dlaczego ludzie tkwią w związku, w którym podobno są nieszczęśliwi, a już randkują z kimś nowym? - to jest brak szacunku do tego pierwszego partnera, bo traktuje się go jak koło zapasowe i do tego nowego też - bo niby się go kocha, ale zostawia się sobie jednak wyjście awaryjne żeby mieć do kogo wracać. 

Poczytalam trochę i jestem w sumie przerażona. Po pierwsze jeśli ktoś kogoś zostawia dla kogoś innego to winne są dwie osoby - te, których związek się rozleciał.  Nie ktoś z zewnątrz ale ci, którzy nie byli w stanie pielęgnować relacji, w której byli albo zwyczajnie przestali się kochać. To się zdarza i rzadko jest tak, że partner zostawia z dnia na dzień idealna partnerkę, miłość jego życia. Wina za rozpad związku jest obustronne - jasne, jedna osoba może się starać a druga mieć to gdzieś ale i wówczas zawsze czegoś w takim związku brakuje. Ja tez zostałam kiedyś zostawiona dla "takiej zdziry " - mój były z nią jest juz kilka dobrych lat, są naprawdę fajną parą.  Czy miał zostać ze mną, olać tamta dziewczynę tylko dlatego, żebym to ja była (względnie oczywiście) szczęśliwa?  Jak ktoś ma takie podejście to współczuję i jemu i partnerowi bo to zwyczajnie szczyt egoizmu. Ludzie się zmieniają, przestają kochać i się dogadywać i  jesli pojawi się ktoś, kto zawroci w głowie jednej albo drugiej stronie jest takim impulsem do zakończenia czegoś, co i tak już umieralo.  Samo "klejenie " się do kogoś, kto jest w związku uważam za niemoralne i zdaje sobie sprawę, że gdzieś tam istnieją takie kobiety, które na cel biorą sobie tylko i wyłącznie "rozwalanie związków ". Tylko to ciągle wina mężczyzn, że do tego dopuszczają. Każdy ma swój rozum i naprawdę, facet to nie jest zniewolone przez seksualność zwierzę ale dorosły człowiek, który podejmuje własne decyzje. 

Po drugie autorka mówi,  że to tylko kilka godzin rozmowy, nikomu nie wskoczyła do łóżka. Dla mnie to zwykle zauroczenie i jak już mówiłam na początku tematu, przypisywanie jakiejś większej filozofii do zwyczajnego bycia miłym jest złudne - może się okazać że on faktycznie jest tylko miły,  ma dobrą, kochająca kobietę a autorka jeszcze zrobi z siebie zupełnie przypadkiem napalona idiotkę. Ale może właśnie będzie tym impulsem. 

I nie, nie jest tak, że "jak suka nie da to pies nie weźmie ". Każdy kto tak myśli powinien siąść przed mężczyzną którego kocha i powiedzieć mu, ze w zasadzie traktuje go jak pozbawionego mózgu, napalonego malpiszona który poleci za każdą dupą jaką zobaczy a determinatem jego każdego uczynku jest poziom wzwodu penisa. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.