- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 marca 2015, 16:11
Witam
Chciałam poruszyć temat związany z trzymaniem psów na łańcuchach czy w kojcach. Nie pytam o rady, tylko chciałabym poznać Waszą opinie na ten temat. Co sądzicie? Czy złe jest trzymanie psa w kojcu/na łańcuchu, czy gorsze jest trzymanie dużych psów w domu?
11 marca 2015, 15:09
Urodzilam sie w latach kiedy psy mozna bylo spotkac tylko na lancuchu... zwlaszcza na wsi... Wtedy to bylo normalne... psy mialy bronic domu ...teraz juz czasy sie zmieniaja. Według mnie teraz taka sama krzywde sie wyrzadza wielkim psom... jak chociaż wilczury kiedy zamyka sie je w kawalerce albo dwupokojowym mieszkaniu...
11 marca 2015, 15:10
ja trzymam psa na łańcuchu, ale wygląda to tak, że w zime pies mieszka sobie w piwnicy, natomiast zazwyczaj biega po ogrodzie ( dużym ogrodzie) tylko gdy otwieramy bramę, nie chcemy żeby uciekł ( lub kogoś pogryzł) dlatego przy budzie zapinamy go na łańcuch i naprawdę krzywda mu się nie dzieję. Ma wodę jedzenie i cień :) Natomiast jeśli ktoś o psa nie dba, pies siedzi na słońcu bez wody to owszem jestem przeciwna...
11 marca 2015, 15:25
Szkoda, że ludzie w większości tego nie rozumieją. Ile razy to musiałam psa zabierać bo jakiś dzieciak chciał pogłaskać, tłumaczenie, że pies lubi skakać na przywitanie nic nie dawała, nawet tłumaczenie, że jeśli pies skoczy to mimo krótkiej smyczy nie będę w stanie go odciągnąć jeśli dzieciak będzie blisko. Ale to nie tylko dzieci się tak zachowują, jacyś podpici ludzie uporczywie chcą głaskać, nawet to, że pies przyjmuje pozycję obronną nic nie daje "bo pieski lubią być głaskane", to, że mój pies nie znosi zapachu alkoholu i robi się od tego agresywny ich nie obchodzi.tez uwazam, ze to niekulturalne.Nie moje zwierze, nie moja wlasnosc, dlaczego mialabym sie pchac z lapami?Swoją drogą okrutnie mnie denerwuje jak to działa w drugą stronę - wszystkim się wydaje, że pies powinien mieć ochotę na bycie głaskanym zawsze i przez każdego, świeżo napotkanego człowieka i wcale nie należy "czytać", co pies w tej materii czuje. Jako, ze chodzę z Goldenem (łatka "pies rodzinny") to na każdym spacerze spotykam takich chętnych do macania i pchających się z łapami bez żadnego uprzedzenia (o piesek pieseczek jaki słodki); a mojemu wcale nie zawsze to odpowiada - CSuje, oblizuje się, obraca łeb, ale ludzie mają to w głębokim poważaniu, niestety... A potem dziwią się, że kiedyś któryś nie wytrzyma i obwarczy/złapie zębami - wtedy oczywiście mówi się, że to "wina psa" :(
Nigdy nie głaszczę psów, nawet się do nich nie zbliżam.
11 marca 2015, 15:27
Moim zdaniem jedyne słuszne wyjście z sytuacji to WYCHOWAĆ swoje zwierzę, tak, żeby w razie anty-zwierzęcego gościa (chociaż u mnie tacy wstępu nie mają:P) potrafiło zachować spokój i omijać delikwenta. Dobrze się sprawdza komenda "na miejsce" (łóżeczko/posłanie), którą ćwiczy się pozytywnym warunkowaniem. W trakcie wizyty można dać psiakowi KONG, albo jakiś gryzak, żeby się nie nudził, ale absolutnie żadnego zamykania, ani też naruszania fizyczności gościa, jeśli sobie nie życzy. Sami byśmy nie skoczyli na drugiego człowieka, żeby go lizać, ani sami raczej nie życzymy sobie takiego zachowania w stosunku do nas, nie ma nic dziwnego, że wymaga się także takiej kultury od zwierząt (zwłaszcza, że wychowanie w tym zakresie jest banalnie proste, wystarczy odrobinę wytrwałości i systematyczności).Swoją drogą okrutnie mnie denerwuje jak to działa w drugą stronę - wszystkim się wydaje, że pies powinien mieć ochotę na bycie głaskanym zawsze i przez każdego, świeżo napotkanego człowieka i wcale nie należy "czytać", co pies w tej materii czuje. Jako, ze chodzę z Goldenem (łatka "pies rodzinny") to na każdym spacerze spotykam takich chętnych do macania i pchających się z łapami bez żadnego uprzedzenia (o piesek pieseczek jaki słodki); a mojemu wcale nie zawsze to odpowiada - CSuje, oblizuje się, obraca łeb, ale ludzie mają to w głębokim poważaniu, niestety... A potem dziwią się, że kiedyś któryś nie wytrzyma i obwarczy/złapie zębami - wtedy oczywiście mówi się, że to "wina psa" :(Niestety nie wszyscy odciągają takie psy. Niestety dużo ludzi się cieszy i dalej swoje "on ci nic nie zrobi".Uwazam, ze to skandaliczne. Jesli wlasciciel widzi, ze gosc nie lubi psow, lizania po twarzy i wsadzania wszedzie pyska, tez powinien to uszanowac. Pies jest u siebie, ale jesli juz sie kogos zaprasza, to tez sie zobowiazujesz do tego, by takimu gosciowi zapewnic komfort. Jako dziecko zaatakowal mnie wielki pies. On sie bawil, ja mam traume do dzis: nie ufam obcym zwierzetom i tyle. Jesli podbiega do mnie wielki pies (ktorego nie znam), nawet., by sie przywitac, to od razu mowie wlascicielowi, ze sie boje. Nie akceptuje odpowiedzi "on jest niegrozny, sie tylko bawi". On sie bawi, ja sie boje, tyle. Na szczescie zwykle, kieyd cos takiego mowie, ludzie to akceptuja i przywoluja zwierzaka do siebie.Jesteś u nich, pies jest u siebie. Oczywiście za szkody powinni ponosić konsekwencje, jak najbardziej, ale sama mam w domu sporo zwierząt i nie wyobrażam sobie np. zamykać królika w klatce, bo mam gościa, któremu przeszkadza, że on biega luzem, albo psa zamykać w łazience, bo psów nie lubi. To nie mój problem. Mój dom, moje zasady. Goście wiedzą, że w domu mam zwierzęta i skoro już się decydują przychodzić, to powinni respektować funkcjonować mojego domu, tak jak ja respektuję ich i czegoś nie robię, gdy tego nie tolerują u siebie.
To już każdy, kto nie chce być zmuszony do znoszenia skaczącego/liżącego/wycierającego się o ciebie psa jest anty-zwierzęcym gościem?
11 marca 2015, 15:32
Nigdy nie głaszczę psów, nawet się do nich nie zbliżam.
I bardzo dobre podejście. Nigdy nie wiadomo czy piesek, który wygląda jak chodzący pluszak nie jest wychowywany na psa obronnego.
11 marca 2015, 15:41
To już każdy, kto nie chce być zmuszony do znoszenia skaczącego/liżącego/wycierającego się o ciebie psa jest anty-zwierzęcym gościem?Moim zdaniem jedyne słuszne wyjście z sytuacji to WYCHOWAĆ swoje zwierzę, tak, żeby w razie anty-zwierzęcego gościa (chociaż u mnie tacy wstępu nie mają:P) potrafiło zachować spokój i omijać delikwenta. Dobrze się sprawdza komenda "na miejsce" (łóżeczko/posłanie), którą ćwiczy się pozytywnym warunkowaniem. W trakcie wizyty można dać psiakowi KONG, albo jakiś gryzak, żeby się nie nudził, ale absolutnie żadnego zamykania, ani też naruszania fizyczności gościa, jeśli sobie nie życzy. Sami byśmy nie skoczyli na drugiego człowieka, żeby go lizać, ani sami raczej nie życzymy sobie takiego zachowania w stosunku do nas, nie ma nic dziwnego, że wymaga się także takiej kultury od zwierząt (zwłaszcza, że wychowanie w tym zakresie jest banalnie proste, wystarczy odrobinę wytrwałości i systematyczności).Swoją drogą okrutnie mnie denerwuje jak to działa w drugą stronę - wszystkim się wydaje, że pies powinien mieć ochotę na bycie głaskanym zawsze i przez każdego, świeżo napotkanego człowieka i wcale nie należy "czytać", co pies w tej materii czuje. Jako, ze chodzę z Goldenem (łatka "pies rodzinny") to na każdym spacerze spotykam takich chętnych do macania i pchających się z łapami bez żadnego uprzedzenia (o piesek pieseczek jaki słodki); a mojemu wcale nie zawsze to odpowiada - CSuje, oblizuje się, obraca łeb, ale ludzie mają to w głębokim poważaniu, niestety... A potem dziwią się, że kiedyś któryś nie wytrzyma i obwarczy/złapie zębami - wtedy oczywiście mówi się, że to "wina psa" :(Niestety nie wszyscy odciągają takie psy. Niestety dużo ludzi się cieszy i dalej swoje "on ci nic nie zrobi".Uwazam, ze to skandaliczne. Jesli wlasciciel widzi, ze gosc nie lubi psow, lizania po twarzy i wsadzania wszedzie pyska, tez powinien to uszanowac. Pies jest u siebie, ale jesli juz sie kogos zaprasza, to tez sie zobowiazujesz do tego, by takimu gosciowi zapewnic komfort. Jako dziecko zaatakowal mnie wielki pies. On sie bawil, ja mam traume do dzis: nie ufam obcym zwierzetom i tyle. Jesli podbiega do mnie wielki pies (ktorego nie znam), nawet., by sie przywitac, to od razu mowie wlascicielowi, ze sie boje. Nie akceptuje odpowiedzi "on jest niegrozny, sie tylko bawi". On sie bawi, ja sie boje, tyle. Na szczescie zwykle, kieyd cos takiego mowie, ludzie to akceptuja i przywoluja zwierzaka do siebie.Jesteś u nich, pies jest u siebie. Oczywiście za szkody powinni ponosić konsekwencje, jak najbardziej, ale sama mam w domu sporo zwierząt i nie wyobrażam sobie np. zamykać królika w klatce, bo mam gościa, któremu przeszkadza, że on biega luzem, albo psa zamykać w łazience, bo psów nie lubi. To nie mój problem. Mój dom, moje zasady. Goście wiedzą, że w domu mam zwierzęta i skoro już się decydują przychodzić, to powinni respektować funkcjonować mojego domu, tak jak ja respektuję ich i czegoś nie robię, gdy tego nie tolerują u siebie.
Zostało użyte określenie, które pociąga za sobą takie, a nie inne wnioski. Dalej przecież wyraźnie określiłam, co uważam za dobre wychowanie psa i za dobre wychowanie człowieka :)
Edytowany przez ellacotta 11 marca 2015, 15:42
11 marca 2015, 15:56
A teraz z innej beczki - pytanie do zagorzałych posiadaczy psów niezamykających ich na czas wizyt gości antyfanów psich
Idę do kolegi, który ma okropnego skaczącego psa. Wchodzę do mieszkania, zdejmuję kurtkę i buty, tzn. usiłuję, bo pies już jest i skacze na mnie. Proszę o zabranie go. Właściciel psa w uśmiechem mówi, że on się tylko tak wita, no i od niechcecia woła psa, który nic sobie z tego nie robi. Ja nie mogę się rozebrać, bo jak tylko nachylę się, by ściągnąć buta, to pies mnie już liże po buzi (ohyda). Właściciel w końcu przytrzymuje na chwilę psa, mogę się rozebrać, ale żeby podać rękę właścicielowi lub cokolwiek innego to nie ma szans, bo pies mnie łapie wtedy za kostki. Jak mam zachować się wobec tego pchlarza, żeby mi dał spokój?
11 marca 2015, 15:58
Ja bym więcej nie odwiedziła, nie rozumiem takiego podejścia.
11 marca 2015, 15:59
A teraz z innej beczki - pytanie do zagorzałych posiadaczy psów niezamykających ich na czas wizyt gości antyfanów psich Idę do kolegi, który ma okropnego skaczącego psa. Wchodzę do mieszkania, zdejmuję kurtkę i buty, tzn. usiłuję, bo pies już jest i skacze na mnie. Proszę o zabranie go. Właściciel psa w uśmiechem mówi, że on się tylko tak wita, no i od niechcecia woła psa, który nic sobie z tego nie robi. Ja nie mogę się rozebrać, bo jak tylko nachylę się, by ściągnąć buta, to pies mnie już liże po buzi (ohyda). Właściciel w końcu przytrzymuje na chwilę psa, mogę się rozebrać, ale żeby podać rękę właścicielowi lub cokolwiek innego to nie ma szans, bo pies mnie łapie wtedy za kostki. Jak mam zachować się wobec tego pchlarza, żeby mi dał spokój?
Wydaje mi się, że wystarczyłoby jakbyś go pogłaskała chwilę, gdy wejdziesz do domu. NA mojego właśnie tak działa. Będzie się witał, aż się z nim nie przywitasz, wtedy daje spokój. Chociaż on nie liże nikogo, bardziej zaczepia i ociera się.
11 marca 2015, 16:03
Urodzilam sie w latach kiedy psy mozna bylo spotkac tylko na lancuchu... zwlaszcza na wsi... Wtedy to bylo normalne... psy mialy bronic domu ...teraz juz czasy sie zmieniaja. Według mnie teraz taka sama krzywde sie wyrzadza wielkim psom... jak chociaż wilczury kiedy zamyka sie je w kawalerce albo dwupokojowym mieszkaniu...
Jasne, lepiej uwiązać na 2 metrowym łańcuchu. Zamiast przywiązania do człowieka jest tylko przywiązanie do budy.